Śmiertelnie bezpieczne dodatki do żywności

Zastanawiałeś się kiedyś, co jest w napoju dietetycznym, który pijesz? Albo w jogurcie light?
Zastanawiałeś się kiedyś, który ze składników napoju energetyzującego powoduje, że twój mózg dostaje „zabójczego kopa“?
Czy myślałeś kiedyś, co stanowi o tym, że zupka w proszku, kostka rosołowa czy kawa instant mają tak „bogaty i intensywny smak“?
Ile razy przeczytałeś dokładnie informację o składzie danego produktu żywnościowego? Czy wszystko zrozumiałeś? Mieścisz się chociaż w średniej statystycznej dla UE?

Ekhm… No właśnie.

Jeśli zechcesz, możesz zapoznać się dziś z dwoma śmiertelnie bezpiecznymi dodatkami do żywności. Oba są tak bezpieczne, że strach. Oba mają wszystkie certyfikaty dopuszczające ich obecność w Twojej żywności.
Nie ma się co przejmować, że badania, na podstawie których je dopuszczono, zostały (w najlepszym wypadku) zmanipulowane.
Czy komuś może przeszkadzać, że uzyskanie stosownych certyfikatów było poparte „lobbingiem“ (eufemizm) na wszelkich możliwych szczeblach władzy? Ależ nie.

Zresztą, jakiekolwiek zarzuty są niedorzeczne. Wszystkie zatwierdzone dodatki do żywności są bezpieczne. Nie stanowią żadnego zagrożenia. Przekonuje nas o tym nawet Europejska Rada Informacji o Żywności, w skrócie EUFIC.
Rzeczona Rada sprzeciwia się stanowczo jakimkolwiek wątpliwościom, nazywając je niesprawdzonymi plotkami.

Poplotkujmy więc trochę…

Panie i Panowie,

Przedstawiam dwóch reprezentantów wielkiego grona najlepszych przyjaciół człowieka ogłupionego współczesnego.

Oto filmowa opowieść o Aspartamie (E-951) i Glutaminianie (sodu, E-621).
Zapraszam…

Film przedstawiony jest wyłącznie w celach edukacyjnych. Wszystkie prawa należą do jego autorów i kanału Planete.

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Magio, a w coca coli dużo tych syfów?

Bo mam nadzieję, że tylko w tej dietetycznej, której nie piję.

Bo zwykłej to ja nadużywam czasem.
A o tym, że aspartam to rakotwórczy jest, to już gdzieś słyszałem.

No i się tak zastanawiam, jeżeli te dodatki sztuczne właściwie są wszędzie, znaczy w większości produktów żywnościowych, to co można zrobić?

P.S. Czy filmiki z Planete i takich tam stacji podobnych dokumentalnych to w necie bywają? Bo ja TV nie mam a czasem bym coś pooglądał takiego.
Właśnie oglądam a właściwie słucham ten film.

pzdr


Grzesiu

Skład koli jest chyba najlepiej strzeżoną tajemnicą na świecie. :)
Ja jej nie piję; nawet nie wiem czy zamieszcza się się na butelkach stosowne etykiety informacyjne.

Z tego co pamiętam jednym ze składników jest kwas fosforowy (właściwie ortofosforowy), który jest dopuszczony jako dodatek żywnościowy pod numerem E-338.

Jest jednym z głównych składników nawozów sztucznych. Chyba używa/używało się go też jako płynu do lutowania. :)

Z tego co pamiętam, w organizmie ludzkim powoduje gorsze przyswajanie wapnia, bo sam wchodzi w reakcję z jonami tego pierwiastka., co – kiedy jest spożywany nadmiarze – może prowadzić np. do osteoporozy.

Fosforany (edit: czyli sole tego kwasu) są niezbędne do normalnego funkcjonowania organizmu. W naturalnej postaci występują w mięsie (szczególnie czerwonym), owocach, warzywach i (chyba) w serach. Ale w tych produktach jest tego tyle ile potrzeba…

pzdr.


Czyli trza się na wodę przerzucić:)

a powazniej to w sumie chyba każdy wie, że to syf (znaczy cola), ale jednak smakuje plus uzależnienie plus kofeina która działa lepiej niż ta w kawie.

Zresztą ja to w ogóle niezdrowe rzeczy lubię, to jest problem:)

A przy okazji, przed chwilą znalazłem jakąś dyskusję o glutaminianie sodu i się dowiedziałem, że tego dużo dają w azjatyckich knajpach.Hm, wychodzi, że chodzenie do wietnamskiej knajpy też niezdrowe?

Nosz kurde, same złe nowiny:)

Tu jest ta gadka o glutaminianie, taka sobie, ale przeczytałem:

http://f.kuchnia.o2.pl/temat.php?id_p=23675


Pytałeś, Grzesiu, co można zrobić?

Zacząć czytać etykiety informacyjne. Póki są.

UE zrobiła niedawno badania na kilkunastotysięcznej próbie, które wykazały że (coś koło) 18% w ogóle się interesuje co je i dlatego czasem zerka na etykiety.
Stąd tylko krok, do tego, żeby status informacji o składzie zmienić na “dobrowolny”. Tak się stało w Stanach… Nie muszę chyba dodawać, że producenci żywności odetchnęli z ulgą.

Zacząć interesować się tym, co jesz. Od tego zależy Twoje zdrowie.
Zresztą to nie tylko idea… to również kasa. Jedząc i pijąc byle co i byle jak sam siebie prowadzisz do lekarza/apteki i… wydajesz pieniądze.

A co do filmów… Ten właśnie znalazłam w sieci. :)


Grzesiu

Syntetyczna kofeina nie działa lepiej. Ona działa szybciej i mocniej. :)

Poza tym w dobrej i porządnie zaparzonej kawie masz jeszcze sporo antyoksydantów, których w koli (na przykład) nie uświadczysz.

A “wietnamskie knajpy”... Nie pamiętam kiedy byłam. To samo dotyczy też knajp chińskich, japońskich,_ itd.
Nie łażę i nie jem, bo wszystko zlewają sosem sojowym, który właśnie w swojej większej części składa się z glutaminianu.
Że o samej soi nie wspomnę ale to już materiał na inną rozmowę. :)


Magio

wychodzi na to, że ja ze swoimi wiejskimi kurkami, kaczkami, perliczkami, indyczkami, jajkami, baraniną, owocami z własnego sadu i warzywami z własnego ogródka, rybami z własnego stawu i kupną wódką jestem chyba niezagrożony.

Albo w stopniu minimalnym.


Nicpoń, to do kolekcji i wódka

własnej roboty być powinna:)

Znaczy jaki bimberek i takie tam.
Choć ja to w sumie bimbru nie lubię, no ale jaką nalewkę domowej roboty z chęcią by wypił w ramach odreagowania wpisu i filmu tego.

pzdr


Artur

Znakomicie Ci wychodzi. :)

To co masz i czym się żywisz stoi solą w oku “przemysłowym żywicielom przeludnionej kuli ziemskiej”. Dlatego tak bardzo (oczywiście w trosce o Twoje “zdrowie”) chcą Cię tego pozbawić.

(Zajrzyj do mojego poprzedniego tekstu, jeśli znajdziesz chwilę czasu.)

Pozdrawiam organicznie.


Magio,

ja już nagadałem sąsiadowi, że swój ogródek będzie mógł uprawiać tylko do końca roku, bo później dyrektywa mu zabroni. A on mnie pyta kto to jest ta dyrektywa, i dalej zaczął krzyczeć coś w tym guście, że on w takim razie jedzie kupić legalne śrutowce na gaz dla całej rodzinki, bo nigdy nie wiadomo, kto akurat będzie podlewał ogródek, gdy owa dyrektywa przybędzie, prawda. Znaczy że trzeba będzie ją godnie powitać ostrzelać.


Sergiuszu

Przeczytawszy Twój komentarz prawie poległam ze śmiechu. :D Dziękuję.

A poważnie, muszę odnaleźć “wiekopomną” wypowiedź Heńka Kisindżera sprzed 30 (?) lat o tym, że żywność to broń i tak jej należy używać.

W końcu to jeden z kierowników kuli ziemskiej. Znaczy się – trzeba pamiętać co rzekł był kiedyś. Dla niepłodnej potomności chociażby.


Grzesiu

no, ja z trunków robię co roku tę swoją nalewiankę (wino domowe, owocowe łaczone z nalewką na tych samych owocach- czas produkcji 3 lata, moc ca 30%) i miody zacząłem robić. Bimbru nie lubię, chyba że śliwowicę, ale tę od górali czasami dostanę, jak przyjeżdzają do mnie do roboty na budowy, to zawsze coś przywożą. Świetna rozpałka do grilla, he he he. A do wódki raczej nic nie dodają- kartofel w płynie, tu się raczej nic nie da zepsuć, bo tak na moje oko wódka ten cały trujacy syf neutralizuje w myśl powiedzenia, że kto pije i pali ten nie ma robali ;-)


Magio

Czytałem.
Ostatnio dosyć sporo dociera do mnie róznych takich informacji.
Nie wiem, czy czytałaś co kiedyś już napisałem pare razy.
Otóz mam te swoje owce nieszczęsne, kupiłem je kiedyś, żeby dojadały łąki po koniach- wiesz, żeby nie trzeba było tych niedojadów kosić. A po owcach łaczka jest wystrzyżona jak po kosiareczce (i na owczych bobkach rosną dobrze grzybki halucynki- co też fajne, nie?). Wszystkie owce były z legalnego źródła, zakolczykowane, z paszportami, numerkami etc. Ale ja ich nie rejestrowałem w ARiMR bo nie brałem na nie dotacji unijnych ani nic z tych rzeczy. Ot, 12 sztuk jako kosiarka. Zaczęły do mnie przychopdzić z Agencji listy co roku, żebym cos przyjechał wypełnić, przepisac itd. Ja sobie to olewałem, bo co mi tam? Ale w zeszłym roku wkurzyłem się już na te kwitki, co mi je przysyłają a że nie mogłem sam, to wyslałem brata, żeby wyrejestrował te owce w cholerę (jak kupiłem zakolczykowane, to się okazało, że one sa już w jakiejś bazie danych).
No i brat mój dowiedział sie w Agencji, że:
1. nie możnqa wyrejestrować żadnych zwierząt
2. wszystkie zwierzęta na terenie Polski musza być zarejestrowane (owce, krowy, konie, kozy itd)
3. jeśli chce zabić swoją prywatną owcę na grill i zjeść to musżę to zrobic pod kontrolą weterynarza (chociaż owce nie chorują na nic, czym ludzie moga się zarazić a samo mięso jest uwazane za antyrakowe np. i wyjątkowo zdrowe)
4. po uboju resztki, tj. skóra, jelita, łeb itp. nie mgę rzucić psom na pożarcie, albo zakopac w lesie (przeciez tam w lesie rozkładają się rocznie tysiące padłej zwierzyny), tylko muszę to wysłać do utylizacji. Najbliższa mnie spalarnia jest w Bytomiu i koszt całej zabawy to 400- 500zł. Żywa owca kosztuje 300zł.
5. Przykładowa Janina S. z Koziej Wólki, jeśli ma jedna koze na mleko i trzyma ją na ogrodzie tez musi ją zarejestrowac i procedura uboju jest taka sama gdy Janine przyciśnie głód.
6. Każde nowo urodzone zwierze musi byc w odpowiednim terminie zgłoszone i zarejestrowane, zakolczykowane itd.

Magio, to oznacza totalną kontrolę żywności i juz jeżdżą po Polsce lotne brygady powiatowe, które sprawdzają, czy chłopki nie trzymają lewej zwierzynki w domach.

!!!!!!!

Moim zdaniem to jest padgotowka pod zamordyzm. Oni mają wszystko na talerzu- wszystkie uprawy, gdzie co i jak. Wiedzą gdzie i u kogo ile i jakich zwierząt. itd. Jak za Htlera, kurwa mac.

Nie musze dodawac, że Polacy mają swoje doświadczenia okupacyjne i sie nie dają, ale wiesz jak jest.


>Magio

A Ty myslisz dlaczego ja i mnie podobni warzymy piwo po chałupach? A ten Twój wpis to chyba po dzisiejszej audycji na Trójce? :)))

Artur miał okazję spróbować moje piwo, Jacek J. z małżonką także :)) To jest coś jak szynka z marketu a samodzielnie uwędzona.


norma

Znajomy chemik mi mówił, że w bimbrze przy różnego rodzaju procesach powstają związki o których się niektórym nie śniło. Niektóre trujące od razu, inne odkładające się i wykańczające powoli, a jeszcze inne aktywujące np. nowotwory po latach…

Generalnie chyba jest tak, że albo sami się jakoś trujemy, albo inni nas trują...
Norma.
Permanentna właściwość istnienia…
Nie ma co narzekać :-)

Bo i tak źle, i tak niedobrze…

pzdr


A to wódka:


Artur

Jasne, że to jest kolejne stadium prowadzące do totalnego zamordyzmu. Wielu w ogóle się nad tym nie zastanawia, bo po prostu nic nie widzi.
Niewidzialność tego procederu zapewniają media, których kontrola stanowi wcześniejsze stadium wprowadzania w życie Globalnej Agendy.

Dobrze, że to opisałeś, bo to jest relacja z pierwszej ręki.

Pozdrawiam.


Jacor

A Ty myślisz, że dlaczego lata temu powróciłam do ogrodnictwa, robienia przetworów w swojej chałupie i takich tam bzdur? :)

Piwa nie warzę ale nalewki ponoć niczego sobie robię.

Wpis nie nie jest i nie mógł być uczyniony pod wpływem Trójkowej audycji, bo ukazał się wcześniej.
Ja się tym interesuję od lat i, mimo że z każdym rokiem jestem starsza, lekarze i apteki są mi coraz mniej potrzebni. Czysty zysk! :)

Pozdrawiam serdecznie.

p.s. Jacor… Jacor… Czy Ciebie kiedyś tu już nie było? :)


Jacku Ka.

Trucie ludzi nie jest normą tylko patologią.

Nie znam się na produkcji bimbru, nigdy go nie robiłam i chyba nie będę.
Nie czuję potrzeby.

Produkt każdego źle przeprowadzonego procesu chemicznego (a takim jest również pędzenie bimbru) może być trujący.
Wiesz kiedyś po przemysłowo robionych “Bałtyku” i “Vistuli” ludzie ciężko chorowali…

Reszta, jw. w komentarzu do Jacora.


Wszystkim życzę ZDROWYCH Świąt. ;)

ps. MSG to skrót od “glutaminian monosodowy”.


Magio

Radosnych i zdrowych Swiat Wielkanocnych!

Zdjęcie urokliwe:)
Pewien Amerykanin poddał się niezwykle trudnemu eksperymentowi. Przez miesiąc odżywiał się wyłącznie w Mac Donaldzie.
Ekipa lekarska czuwała nad przebiegiem eksperymentu. Wynik zaskoczył skalą zniszczeń. Przyrost wagi ciala 12kg, chora wątroba, poziom cholesterolu katastrofalny, dolegliwości serca itd.
Wielokrotnie zalecano mu przerwanie eksperymentu obawiając się nieodwracalności zmian w organizmie.
Po kilku miesiącach podobno wrócił do normy.

Tym optymistycznym akcentem kończę i pozdrawiam serdecznie


Agawo

Problem w tym, że nie dotyczy to tylko Makdonalda. Nie dotyczy to tylko innych sieci szybkiego żarcia.
To poszło już duuuużo dalej i głębiej.

I, jak na mój gust, trza się budzić. Zanim będzie za późno.

Serdecznie dziękując odwzajemniam życzenia.

Pozdrawiam. :)


Rozbolała mnie głowa od tego wszystkiego

(a może to po “wczorajszym”, trudno powiedzieć).
Jak słodko było żyć w nieświadomości, że też Pani musiała to wszystko popsuć, Pani Magio.

Czas coś przetrącić, jakieś małe co-nieco, tylko co?
Chyba się silent wings na korzonki przerzuci.

Wstrząśnięty i zmieszany pozdrawiam

silent wings


Panie Silent Wings

Ponoć życie w nieświadomości nie jest przynależnione gatunkowi ludzkiemu.
Tak w Księgach wielu napisano. Czy cóś. Nie znam się. :)

Przyjaznych ludzkiemu ciału i duchowi korzonków jest wiele.
Mam nadzieję, że nie będzie Pan konsumował swoich… To dopiero byłby wstrząs.
:D

Pozdrawiam serdecznie i bez zmieszania.


Pani Magio,

mnie to normalnie szlag trafia jak na opakowaniach papierosów (które nieregularnie nabywam) oraz na opakowaniach tytoniu (który nabywam regularnie, bo lubię mieć trochę zabawy z paleniem, a nie tylko sam nałóg) natrafiam na takie paskudne obrazki z oryginalnym (bo czarnym) uzębieniem, tudzież sinoniebieską twarz jakiegoś nieboszczyka, albo faceta z wielgachnym guzem pod żuchwą. Do tego nie mniej paskudne opisy.
A szlag mnie trafia, bo na puszce z pepsi takich fikuśnych rzeczy nie zamieszczają, a tak samo szkodliwe.
I weź to teraz Pani trzyletniemu Niuńkowi wytłumacz, co z uporem maniaka butelkę taszczy, choć wiele sam od niej większy nie jest, żeby mu do szklanki nalać.


Hm... Panie Silent Wings

Pan gdzieś na manowce mnie prowadzi… :)

Sama jestem palaczem. Palę jak smok. W swojej rodzinie miałam wielu palaczy, którzy odeszli z tego świata dobrze po osiemdziesiątce, albo i lepiej. Żaden nie wykorkował na “raka”. Teraz mogłabym zapodać herezję, opartą o doświadczenia niepalących w mojej rodzinie. Ale nie zapodam.

Jeden, stary jak świat, człowiek w białym fartuchu powiedział mi kiedyś, że nie zna przypadku, żeby komuś dawka 2-3 prawdziwych cygar dziennie zaszkodziła… jeśli ten ktoś nie cierpiał z powodu nagłych ataków adrenaliny i/lub testosteronu oraz jadł i pił – jak się wyraził – “po bożemu.”

Rzecz jest (ponoć!) nie w samym tytoniu, tylko w tym jak jest uprawiany i jakie dodatki (dla “wzbogacenia” smaku i zapachu) się stosuje w produkcie końcowym.

Ale jak powiedziałam – nie znam się. Więc zakrzyknę tylko poprawnie: Palenie szkodzi!

A dlaczego nie ma strasznych etykiet na różnych innych produktach? Hm… Nie wiem. Całkiem nie wiem… :D

A trzyletniemu Niuńkowi, to należy naturalny jogurt do butelki wlewać a nie krowie (pasteryzowane, homogenizowane, “utwardzane”) mleko.

Pozdrawiam pogrążona w oparach…. :)


O jedzeniu w McDondaldsie

to też film nakręcono, o czym chyba Agawa wspomina,, a obrazek, fakt, uroczy:)


Grzesiu

Dziękuję w imieniu Twórcy obrazka. :)

Nagonka na sieci szybkiego żarcia, jaka miała miejsce ostatnio to pozór dbałości Władzy o zdrowie obywateli.

Można nie smażyć hamburgera 50 razy w tym samym tłuszczu (uzyskiwanym na ciepło ). Za to można na hamburgera wziąć mięso naszprycowane antybiotykami i laboratoryjnie stworzonym hormonem wzrostu. Na to samo wyjdzie. A nawet lepiej.

Można promować i zachęcać do sprzedaży w tych sieciach surówek. Ale jeśli warzywa będą szprycowane herbicydami, pestycydami, będą genetycznie modyfikowane – to też idea zdrowego żywienia pozostanie tylko mrzonką.

Jakby Ci to powiedzieć... Wg “kierowników kuli ziemskiej” jest nas za dużo… Trza ludzkie pogłowie zmniejszyć, ale tak żeby jeszcze na tym zarobić.

Pozdrówka. :)


Ja się tylko

Pani Magio obawiam, jak bardzo “naturalny jogurt” jest naturalny. A nazywanie tego “utwardzonego” – jak to Pani powiedziała – mleka krowim to chyba jakiś dowcip.

Pogryzając korzonki miast czipsów, pozdrawiam serdecznie w dalszym ciągu wstrząśnięty

silent wings


Panie Silent Wings

Póki co, (chyba żeby dyrektywa się zmieniła) do oceny naturalności jogurtu mają Panu służyć etykiety informacyjne. O naturalności może świadczyć np. brak różnych “E”.
Im większa firma tym mniej należy im (etykietom) wierzyć. (Przetestowane na korporacyjnych wodach mineralnych.)

Jasne, że “utwardzanie” mleka to dowcip. Chodzi o to, (komu? – nie wiem) żeby nie pozbawić go (mleka) jego kazeinowości. Ludzki organizm nie posiada naturalnych narzędzi do rozkładu kazeiny. Mleko krowie jest przeznaczone dla cielaków, nie dla ludzi.
Nawet przyswajanie wapnia z mleka krowiego jest gorsze niż np. z warzyw lub orzechów.
Produkty powstające w wyniku fermentacji mleka (jak np. jogurt) są o niebo lepiej przyswajalne, bo całą ( podpuszczkową ) robotę wykonały bakterie.

To chyba oczywiste.

Mity dotyczące bezpieczeństwa dla ludzkiej zdrowotności chipsów obalili nasi, rodzimi naukowcy.

Powinien być Pan dumny pogryzając korzonki…
:)


Pani Magio...

Niektóre E (jak na przykład E330, kwas cytrynowy) podobno wcale nie mają działania szkodliwego, jednak pewnie wszystko zależy od umiaru w ich stosowaniu. Wszak wszystko co w nadmiarze szkodzi.

Jak na razie silent wings zaniechał koli, dzięki Pani interwencji.

Teraz proszę coś zrobić z papierosami i alkoholem…

Albo lepiej nie :)

ukłony dla Pani,

silent wings


Panie Silent Wings

A słyszał Pan kiedy o bakteriach wytwarzających w jogurcie E-330?

Krebs się śmieje. Pleśniakowe grzyby się śmieją. Ja też. A co?

Z papierosami i alkoholem nic nie zamierzam robić. Wystarczy, że robi akcyza i różne inne śmieszne przepisy “prawa”.

Pozdrawiam.


Jak to tak?

Krebs się śmieje? Pleśniakowe grzyby się śmieją? I Pani w dodatku też??? :)
No cóż, ale cieszę się, że choć Państwo mają trochę ubawu z mojej ignorancji.

Mnie raczej akcyza nie powstrzyma, ani ustawy o wychowaniu w trzeźwości, a nawet mamusia powtarzająca w kółko żeby się “nie zaciągać”.
Cokolwiek by to miało znaczyć.

Pozdrawiam serdecznie mając w perspektywie kolejną dawkę korzonków

silent wings


Panie Silent Wings

A najgorsze, że ja się śmieję. Kurde. :D

Proszę się tym nic a nic nie przejmować.
Ustawami o wychowaniu w trzeźwości też nie.
Takie ustawy są tylko po to, żeby kasę wyciągnąć. Od Pana, ode mnie, od każdego.
Oczywiście w trosce o nasze zdrowie.

Pozdrawiam zastanawiając się ileż to się Pan musi nakopać, żeby korzonków na tak długą rozmowę wystarczyło.
:)


Pani Magio,

korzonków ci u nas dostatek, jakby co to zapraszam na wyżerkę :)

pozdrawiam serdecznie

silent wings


Panie Silent Wings

Dziękuję uprzejmie za zaproszenie na wyżerkę.
Nie omieszkam skorzystać kiedy własne korzonki się skończą.

Tymczasem pozdrawiam i odmeldowuję się.

Czołem! :)


Enytajm,

Pani Magio, enytajm… :)

pozdrawiam życząc dobrej nocy

silent wings


@Magia

Co za bzdury – wstydziłaby się Pani !!!

Na główny wątek odpowiedź znajdzie Pani na moim blogu tutaj:

http://tekstowisko.com/ziggi/59199.html

Kazeina (każda) jest bialkiem przyswajalnym dla człowieka. Podpuszczkę dodaje się w serowarstwie, aby “ściąć” mleko – czyli doprowadzić do koagulacji białek, które inaczej pozostają w mleku zawieszone jako zawiesina koloidalna. Trudno przyswajalnym składnikiem mleka krowiego jest laktoza, dla której brakuje u człowieka enzymów trawiennych, w związku z czym ma ona skłonność do fermentacji beztlenowej w przewodzie pokarmowym czlowieka, co objawia się rozpierającymi wzdęciami u dorosłych lub bolesną kolką u małych dzieci.

Kwas cytrynowy oraz wanilinę (aromat waniliowy) produkuje się współcześnie metodami biotechnologicznymi przez odpowiednią fermentację bakteryjną trocin drzewnych.

Szkoda z Panią gadać – Pani jest niedouczona !!!


Panie Szczęsny

No i jak się tu z Pana nie nabijać, co?

Ulubiony przez Pana Artur Nicpoń przywołał na innym blogu ważne zdanie: “Najtrudniej przejrzeć oszustwo zbudowane z tysiąca drobnych prawd, gdzie fałsz istnieje wyłacznie w sposobie ich złożenia”.

To zdanie idealnie pasuje do Pańskiego komentarza, bo jest Pan takim właśnie fałszerzem-pionkiem.

Krowie mleko jest mlekiem typu kazeinowego. To prawda. Tak, jak prawdą jest, że mleko kobiece jest typu serwatkowego. Różnice między tymi białkami może Pan sobie sam wyszukać. Te różnice nie biorą się znikąd. Krowie mleko jest przeznaczone dla cielaków. Mleko kobiece przeznaczone jest dla maleńkich dzieci. Każde z nich spełnia różne funkcje, każde z nich ma budować kompletnie różne organizmy – dlatego ich skład tak bardzo się różni.

Pozostańmy prze kazeinie… Pan jest chemikiem? To nie powinien mieć Pan kłopotów ze zrozumieniem, że mleko, które zawiera “X” kazeiny nie jest tym samym mlekiem, które zawiera “6 czy 7 razy X” tego białka. I czemuś taka różnica w zawartości tego białka ma służyć. Czyżby powodem tego zróżnicowania był prosty fakt, że układ pokarmowy i zapotrzebowanie na poszczególne składniki odżywcze różnych gatunków ssaków jest zróżnicowane? Przecież to proste, że strach. Może to zbyt proste dla Pana i dlatego takie niepojęte?

Pisze Pan, że każda kazeina jest przyswajana przez ludzki organizm.
A ja Panu napiszę, że krowia kazeina jest przyswajana (ciężko; wiąże się to z wielkimi wydatkami energetycznymi) przez ludzi w góra 50% (to najwyższa wartość na jaką napotkałam; im człowiek starszy tym przyswajalność staje się gorsza) oraz, że tylko kazeina zawarta w mleku kobiety jest całkowicie przyswajalna przez ludzki organizm.
Bo ludzka kazeina jest różna od kazeiny krowiej. Dotyczy to zarówno struktury chemicznej cząsteczki kazeiny jak i jej wielkości. Kazeina nie jest białkiem jednorodnym. Wie Pan co to znaczy? Jeśli jest Pan chemikiem, to pewnie Pan wie. Tylko dlaczego Pan o tym “zapomina”?

Kolejna Pana „prawda“ dotyczy laktozy. Owszem, krowia laktoza dla przewodu pokarmowego człowieka jest koszmarem. (Tak, jak kazeina.) Ludzka laktoza nie, ponieważ mleko matki dostarcza również prebiotyków, które stymulują wytwarzanie w organizmie dziecka laktazy – enzymu potrzebnego do rozkładu laktozy na cukry proste. Dzieci nie mają problemów z trawieniem laktozy zawartej w mleku matki.

Kiedy matka przestaje karmić piersią wytwarzanie laktazy zanika. (Stąd te dolegliwości, o których Pan pisze, powstające przy piciu mleka krowiego.) To zanikanie ma swój cel – kończy się pewien etap w żywieniu człowieka; to, co było potrzebne wcześniej, nie jest już potrzebne. To mówi jedna “Szkoła”, ta – wg Pana – oszołomska.
Szkoła druga – ponoć jedynie słuszna – doszukuje się w fakcie zanikania produkcji laktazy (po zakończeniu karmienia piersią) choroby i… zaczyna “leczyć”.

Żeby mógł się Pan “lepiej poczuć” i na przykład jeszcze dosadniej wymyślać mi od niedouczonych ciemniaków (u siebie) nadmienię, że w porównaniu (składu ilościowego i jakościowego) mleka innych ssaków do mleka kobiecego najlepiej wypada mleko… oślicy.
I chyba wiadome to było już Starożytnym, bo – tak znienawidzona przez Pana – Biblia wielokrotnie przywołuje oślicę a nic nie mówi o krowie. Czy ja się mylę, że zachowane przekazy mówią o tym, że Kleopatra kąpała się w mleku oślic? Ciekawe dlaczego? :)

To nie są moje wymysły. “Prozdrowotny” mit spożywania przez ludzi mleka krowiego ośmielają się podważać lekarze i biochemicy z Indii, Rosji, Polski czy USA… No. ale dla Pana to są oszołomy.
Ja jestem tylko “niedouczona” – dziękuję Łaskawco. :)

Panie Szczęsny gdyby posługiwać się językiem, którego Pan zwykle używa w stosunku do swoich adwersarzy, należałoby napisać, że jest Pan kretynem z klapkami na oczach. Niestety, ludzie tacy jak Pan są od pospolitych kretynów gorsi. Tacy ludzie, jak Pan, są szkodnikami. Gdyby świat składał się wyłącznie z takich ludzi “nauki” jak Pan, ludzkość dalej by tkwiła w przekonaniu, że Ziemia jest płaska.
Pan nie poszukuje. Być może że strachu pt. “co ludzie (jedynie słusznej nauki) o mnie pomyślą”? Pan wie to, co Panu “autorytety jedynie słusznej nauki” powiedzą. Kropka.
To dzięki Panu podobnym szkodnikom, z klapkami na oczach, płonęły kiedyś stosy.

Mam prośbę. Proszę więcej u mnie nie komentować.
Dziękuję.
Bez odbioru.

p.s. Tekstu pańskiego nawet nie zamierzam czytać. Po pierwsze – mam ważniejsze zajęcia. Po drugie – aż nadto wystarczą mi tutaj zaprezentowane przez Pana półprawdy i ćwierćprawdy, które od lat tworzą kolejny mit. Mit jedynie słuszny – ma się rozumieć.


@Magia

Bzdury Pani pisze – coraz wytrwalej.

Powtarzam – nie ma różnic w trawieniu kazeiny – krowiej czy niekrowiej przez człowieka i już. Kazeina trawiona jest standardowo przez proteazy żołądkowe – jako białko wielkocząsteczkowe – dość powoli, ale bez istotnych róznic między ludzką a krowią. Nie wiem skąd Pani ma inne dane – rozumiem, że z portalu dla joginów albo podobnego. Inna sprawa, że w mleku krowim jest kazeiny znacznie więcej niż w ludzkim, co ma wpływ na trawienie. Ale ja nie zaprzeczam nigdzie, że mleko ludzkie jest dla ludzi lepiej przyswajalne niż krowie. Ja tylko mówię, że nie ma to związku z różnicą w strukturze kazeiny ludzkiej a krowiej.

A co do nietolerancji laktozy – znowu nic Pani nie rozumie. U każdego ssaka w okresie karmienia produkcja laktazy – enzymu trawiącego laktozę jest wysoka a następnie spada osiągając u ludzi stały poziom ok. 10% wartości początkowej ok. 4 roku życia. Niemowlęta na ogół odstawia się od piersi kiedy mają ok. roku. Wtedy poziom laktazy u dziecka 2 letniego jest już dość niski i dzieci takie miewają wówczas bolesne kolki po spożyciu mleka krowiego – ale dostałyby wzdęcia również po spożyciu mleka ludzkiego – tylko, że już go nie dostają !!!

Natomiast nie mam zamiaru dyskutować o mleku oślicy, ponieważ w ogóle nie było to tematem dyskusji. Ucieka Pani gdzieś w bok i nic mi do tego nawet, jeśli akurat mleko ośle jest dla ludzi lepiej przyswajalne niż krowie czy kozie.

A na koniec – oczywiście – jeśli to Pani poprawi humor – mogę u Pani nie komentować, ale po co pisze Pani tego bloga – żeby nadąć swoje ego? Znaleźć klakę? Dlaczego wszyscy prawicowcy mają – jeden w jeden – od Ściosa, przez Marylę, Nicponia i w końcu Panią – tę samą naturę – chęć eliminacji niewygodnych dyskutantów przez wybanowanie? Zasklepiacie się w ciasnej norce i jeśli chcecie, to sobie tam siedźcie i puszczajcie bąki. To smutne i żenujące zarazem. To jedna z tych cech prawicy, którą uważam za najbardziej nieznośną – tę chęć kneblowania otwartej dyskusji, upodobanie do nudnego, wojskowego drylu.

Żegnam Panią i informuję, że zakonotowałem sobie:

Magia – kolejna wiedźma z Ciemnogrodu.


@Magia

Kurna – oszalała Pani?!

Chce Pani z biochemikiem dyskutować? – To proszę:

Kazeina ludzka:

http://www.journalarchive.jst.go.jp/english/jnlabstract_en.php?cdjournal...

średnia masa cząsteczkowa: 38000

Kazeina krowia:

http://pubs.acs.org/doi/pdf/10.1021/bi00899a003

średnia masa cząsteczkowa: 28000

(krowia jest aglomeratem, ale ten się rozpada)

Czyli – choć obie wartości są tego samego rzędu, więc na trawinie to specjalnego wpływu nie ma, ale to ludzka kazeina jest większą cząsteczką i jako taka – trudniejszą do hydrolizy.

Over – marsz babo do szkoły!


nie cząsteczka, tylko micela

nie jedna kazeina albo inna kazeina, tylko różne frakcje tej samej kazeiny
nie jestem Szczęsnym


Ha skoro tak...

Skoro brak consensusu w kwestii szkodliwości czy nieszkodliwości dodatków żywieniowych, to silent wings filmik powyższy potraktuje instruktażowo, a zwłaszcza wywody o dowodzie poślednim i w niedzielne poranki po całonocnym hulaniu poza domem nie będzie tłumaczył się mętnie i gęsto swej Wybrance.
Zamiast tego zastosuje dowód pośledni:
Kochanie kładliśmy się do łóżka razem? Tak? I obudziliśmy się w tym łóżku razem? No to skoro tak, to możesz ze 100% niemal pewnością stwierdzić, że całą noc spędziłem z tobą, nigdzie nie wychodziłem, a w dodatku w nocy spadł śnieg…

Eeeee chyba tego nie kupi.

;)

pozdrawiam

silent wings


Szczęsny

Zostawiłam Twoje dwa komentarze, żeby każdy, kto umie czytać, mógł sobie porównać na przykład takie coś:

Niedouczona Magia napisała:

(...)mleko matki dostarcza również prebiotyków, które stymulują wytwarzanie w organizmie dziecka laktazy – enzymu potrzebnego do rozkładu laktozy na cukry proste. Dzieci nie mają problemów z trawieniem laktozy zawartej w mleku matki.
Kiedy matka przestaje karmić piersią wytwarzanie laktazy zanika. (Stąd te dolegliwości, o których Pan pisze, powstające przy piciu mleka krowiego.) To zanikanie ma swój cel – kończy się pewien etap w żywieniu człowieka; to, co było potrzebne wcześniej, nie jest już potrzebne. To mówi jedna “Szkoła”, ta – wg Pana – oszołomska.
Szkoła druga – ponoć jedynie słuszna – doszukuje się w fakcie zanikania produkcji laktazy (po zakończeniu karmienia piersią) choroby i… zaczyna “leczyć”.

Uczony Szczęsny napisał:

A co do nietolerancji laktozy – znowu nic Pani nie rozumie. U każdego ssaka w okresie karmienia produkcja laktazy – enzymu trawiącego laktozę jest wysoka a następnie spada osiągając u ludzi stały poziom ok. 10% wartości początkowej ok. 4 roku życia. Niemowlęta na ogół odstawia się od piersi kiedy mają ok. roku. Wtedy poziom laktazy u dziecka 2 letniego jest już dość niski i dzieci takie miewają wówczas bolesne kolki po spożyciu mleka krowiego – ale dostałyby wzdęcia również po spożyciu mleka ludzkiego – tylko, że już go nie dostają !!!

Różnice są raczej niewielkie. Nie zauważyłeś, Szczęsny?

Twój kolejny komentarz, Szczęsny, zostawiłam bo to nie masę cząsteczkową różnych frakcji kazeiny chodzi, tylko o wielkość miceli – o czym napisał Ktoś.

(Ktosia-od-tamtego-komentarza przepraszam, bo miał rację. I fakt, oślepłam z wściekłości na Szczęsnego. Przeszło mi, więc przepraszam. Umiem przyznać się do błędu.)

Wiesz Szczęsny, z Tobą jest jeden problem. Kiedy ktoś ma takie samo zdanie, jak Ty, wszystko jest cacy. Kiedy Ty się z kimś nie zgadzasz każdą “rozmowę” zaczynasz od powiedzenia komuś, że jest idiotą, że jest niedouczony, że jest z Ciemnogrodu. Kiedy ktoś odpowiada Ci tym samym językiem zaczynasz skamleć, jak zbity pies, że nikt Cię nie lubi, nikt nie chce z Tobą gadać.

A widzisz, Szczęsny. Ja się nie obawiam szczekania na Ciebie tak, jak Ty szczekasz na innych. Nie podoba Ci się? Zacznij od siebie, Szczęsny.

Kłamię Szczęsny? Naprawdę?

A przypominasz sobie Szczęsny swój tekst Smutny koniec wolności?
Tak, tak Szczęsny. To byłam ja. I wtedy byłam cacy. I tak, jak wtedy nie podobało mi się Igłowe bieganie z kijem, tak nie podoba mi się Twoje bieganie z jeszcze większym kijem.
Ale jest różnica, prawda?
Jasne, że jest. Kiedy z kijem biega Szczęsny wszystko jest ‘OK.

Popatrz na siebie Szczęsny. Dobrze Ci to zrobi.

Jak Kuba bogu…

p.s. Zdania nie zmieniłam. Masz tu zakaz wjazdu.


Panie Silent Wings

To nie jest żaden instruktaż. Proszę nie traktować tego w ten sposób.
To tylko próba przedstawienia innego punktu widzenia. Ale, jak widać, poglądy inne niż obowiązujące są rodem z Ciemnogrodu.

Proszę jeść i pić to, co się Panu żywnie podoba. Ma Pan swój rozum. Jak każdy…

Pozdrawiam.


Pani Magio

Ja lubię czytać zarówno Panią jak i Pana Szczęsnego.
I szczerze doceniam obojga Państwa wysiłek, by nakłaść ludziom cokolwiek do głowy a może nawet uchronić ich przed złem. Mają Państwo inne zdania co do tego co tym złem jest.
I dyskusje lubię.
Tylko pyskówek nie lubię.

Proszę mi wybaczyć mój żart na temat instruktażu. W tym całym filmie tylko wywód o dowodzie (wywód o dowodzie lol) poślednim wraz z lisim uśmiechem Pana Prawnika wzbudziły moją nieufność. Potraktowałem to wyrywkowo. Nie jestem specem od żywienia ani biochemikiem, więc nie będę się wypowiadać na temat szkodliwośći. Mój żart nie miał na celu ośmieszenia nikogokolwiek. Chciałem jedynie oczyścić atmosferę.
Jak już wspomniałem: nie lubię pyskówek.

Dodam jeszcze, że dobrze że ktoś wszyna alarmy, nawet jeśli okażą się fałszywe, warto dmuchać na zimne.
Kto wie co dajmy na to za 50 lat będzie sie mówiło na temat tych samych dodatków, kiedy bedzie więcej informacji i badań na ten temat?
I trzeba być czujnym, bo jak świat światem ludzie ludziom większe świństwa robili, a już zwłaszcza jeśli mogli na tym zarobić.

A tak na marginesie: miałem kiedyś w moim przepastnym komputerze fotkę z czasów PRLu przedstawiającą baniak jak do benzyny, a na tym to baniaku było napisane, że jest to koncentrat polokokty czy coś, a pod spodem była trupia czaszka i skrzyżowane piszczele. Do dziś sie zastanawiam, czy po domieszaniu odpowiedniej ilości wody preparat ów traci swe zabójcze właściwości.

Padam do nóżek

silent wings


Magio

Ja też dziękuję !
Za ciekawe informacje.
I oczywiście pozdrawiam ;)


Panie Silent Wings

Nie ma za co przepraszać. Ja też nie będę.

A’propos “pyskówki”... Wie Pan, zapamiętałam sobie kiedyś takie zdanie jednego z lekarzy piszących dla ludzi. Brzmiało ono mniej więcej tak:
“Szczytem ignorancji jest odrzucenie z góry czegoś, o czym nic nie wiesz i odmowa zbadania tego tematu.”

Czy trzeba tu jeszcze coś dodawać? :)


Nicku/Gościu

Na zdrowie!
:)


Pani Magio!

Ja od dawna piszę, że dyskusje ze Zbysiem są niemożliwe, a Pani za każdym razem daje się nabrać na jego „polemiki”. Sam materiał, a w szczególności film fascynujący.

Co do krowiego mleka, to pozwolę sobie mieć zdanie lekko odrębne. Zgadzam się, że organizm ludzki nie potrafi go stawić bez pewnych bakterii, które koło 3 roku życia zanikają. Jest na to sposób. Wystarczy codziennie pić mleczko, również jak się ma 2, 3, 4… lata. Ja dziennie wypijam ½ litra mleka i żyję całkiem nieźle. Tyle, że moje bakterie są w miarę regularnie dokarmiane laktozą i powinny czuć się nienajgorzej. :)

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość