Los abrazos rotos


 

Ona, Lena, chce być aktorką.
On, Mateo, właśnie zaczyna realizację kolejnego filmu.
Ona przychodzi na przesłuchanie.
Zakochują się w sobie od pierwszego spojrzenia.

Wystarczająco zniechęcające?

Niesłusznie.

Bezdyskusyjnie to jest film o miłości. O miłości, która po prostu się pojawia, ani wyczekiwana, ani na miejscu, ani w dobrym czasie. Pojawia się i jest, walcząc o swoje prawo do trwania, wbrew okolicznościom.
Jakiś czas pozostaje w pozornym ukryciu, bo przecież nikt na świecie chyba nie jest taki głupi, żeby przewrócić wszystko do góry nogami z powodu jednego spojrzenia.
W pozornym, ponieważ mężczyzna, z którym żyje obsesyjnie trzyma ją przy sobie kontrolując każdy krok, każde słowo, najmniejszy gest. Ernesto obawia się tego, co właśnie go spotyka.
Więc ona staje przed nim i mówi, że odchodzi, bo kocha kogoś innego.

Nic się nie dzieje.

Cisza.

To, co rozpęta się za chwilę, wydaje się abstrakcyjnie nieprawdopodobne, ale się wydarzy.

Mam ogromną pokusę opowiedzenia tej historii, ale jednak nie opowiem, warto przekonać się samemu, jakich wyborów dokona każde z nich.
Zagłębić się w meandry opowieści o miłości, namiętności, przeświadczeniu o potędze zemsty.
Zobaczyć dlaczego Mateo umrze, a pojawi się Harry.
Jaką cenę zapłaci Lena.
Dokąd sięgnie Ernesto.

Lecz to nie jest film wyłącznie o miłości, także o przyjaźni, bliskości, zaufaniu – potykających się, jak to u ludzi bywa, wystawionych przez lata na poważne próby.
O uczciwości, za którą czasem otrzymujemy nagrodę, a czasem niekoniecznie.

W różnorodności cieniutkich warstewek i całkiem grubych warstw nie pomijajcie wątku twórczego. To on połączy Lenę i Mateo, wokół niego kręci się ich życie, a potem życie po życiu. Słowo i obraz – tam Ernesto nie ma wstępu, język tego świata pozostaje poza jego zasięgiem.

Piękna, mocna, cudownie opowiedziana historia – bez ckliwych zaśpiewów, bez rozbuchanych, żenujących psychologizmów. Wiemy to, co mamy wiedzieć i nic ponadto. Żadnych przeciągających się ujęć, ślamazarności bohaterów, dywagacji egzystencjalnych.

Kino, jak życie dynamiczne, z niewiarygodnym nagromadzeniem szczegółów, które żal byłoby pominąć.

Przerwane objęcia
Scenariusz i reżyseria: Pedro Almodovar, 2009

Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

Hm, tak napisałaś

że żałuję, że kilka dni temu nie obejrzałem drugi raz, bo w sierpniu w niemieckiejh wersji językowej jakoś nie (za)chwyciło.

Znaczy podobał mi się ten film, ale trochę chyba patrzyłem na niego przez pryzmat starszych filmów Almodovara i jakąś pewną powtarzalność widziałem.

Ale może za drugim razem lepiej będzie mi się oglądać kiedyś.

Pozdrówka.


Grzesiu

Jeśli Cię skusiłam do ponownego obejrzenia to bardzo się cieszę, bo po niemiecku to bo ja wiem?

Mnie zachwycił ten film, choć pokazuje dość przerażającą stronę rzeczywistości.
Tylko jak się z nią kłócić?

Pozdrówka.


Gretchen

Twój tekst zachęca ale dziękuję, nie. Mam na tego gościa jakąś alergię.
Możliwe, że pan Almodovar nadaje na całkiem odmiennych (niż moje) falach. Możliwe, że aktorstwo divy Almodovara mnie męczy. Możliwe, że nuży mnie przewidywalność narracji. Możliwe, że… jest wiele innych możliwości.

Pozdrawiam niemożliwie. ;)


:)

przeczytam Twój tekst dopiero jak obejrze film:) pozdrawiam gorąco, Szanowna Gretchen:)


Magia

Ty marudo!
No, ale dobrze, niech Ci będzie.

Nie każdy zaraz musi na tych samych falach, czy tam coś.
Poza tym z alergią nie ma żartów, można się zadusić.

Pozdrowienia nieprzerwane.


OOOO! OJeż :)

Tekst nic nie zdradza, ale zrób jak chcesz, żeby nie było na mnie w razie czego.

Bardzo się cieszę, że Cię widzę. Bardzo.

Pozdrowienia dla Ciebie Moja Droga Jeż i dla pozostałych Jeży.


Gretchen

I bardzo dobrze. Ktoś musi marudzić. :)

Pozdrawiam dobranocnie, bo to już po 23.00. To, że jakaś banda debili znowu sobie “czas zmieniła” nie oznacza, że będę się do tego debilizmu stosować całościowo.


lubię Almodovara, ale ten

lubię Almodovara, ale ten film mnie zwyczajnie znudził. całkowite przeciwieństwo niesamowitego “Volvera”

__________________________________________________________________
“Cała siła fotografii ulicznej opiera się na zdjęciach zrobionych bez pozwolenia”
Gilbert Duclos


Magia

W takim razie dobrej nocy i snów spokojnych. Pociesz się, że dłużej śpisz. W pewnym sensie oczywiście.


Stopczyku

Mnie zupełnie nie znudził, ale to bardzo subiektywne jak wiadomo.
Volvera mam do nadrobienia, o czym sobie przypomniałam wczoraj.


polecam bo to dla mnie najlepszy film Pedra

__________________________________________________________________
“Cała siła fotografii ulicznej opiera się na zdjęciach zrobionych bez pozwolenia”
Gilbert Duclos


Obejrzę z pewnością

Docencie Stopczyku.


Hm,

nie żebym się chwalił czy reklamował ale podrzucę linki do dwu moich tekstów, bo związek z dyskusją widzę (polecam też komentarze pod)

Tu o Wszystko o mojej matce jest

A tu Almodovar w moim alfabecie filmowym

jak dobrze pójdzie to za kilka dni wznowię mój alfabet, bo jeden reżyser niecierpliwie w kolejce na opisanie czeka i doczekać się nie może…


>grzesiu

Roman P.? :P

__________________________________________________________________
“Cała siła fotografii ulicznej opiera się na zdjęciach zrobionych bez pozwolenia”
Gilbert Duclos


A co do najlepszych filmów jego,

to jakbym miał taki ranking układać, to na pierwszym miejscu ex aequo “Wszystko o mojej matce” i “Porozmawiaj z nią”, zaraz później “Volver”, “Kwiat mojego sekretu”, “Złe wychowanie”.

Lubię też drżąće ciało choć to w sumie zwykły melodramat acz namiętny jak to u Almodovara.

“Zerwane objęcia” gdzieś dopiero później się plasują w sumie.

A jeszcze dawno temu oglądałem “Wysokie obcasy:”, też niezłe

Nie lubię “Kiki”, chyba jedyny film Almodovara, który mnie totalnie znudził.


He, he,

e nie, aż tak mój blog aktualny nie jest, by się zajmować tym, co obecnie na topie.

A powazniej to niestety za mało znam filmów POlańskiego i nie znam tych wybitnych jak “Wstręt”, “Matnia”, “LOkatora’ tylko fragmentarycznie.

Nowszych też nie np. “Dziewiątych wrot” nie widziałem,więc brak mi kompetencji by taki tekst napisać rzetelnie, ale może kiedyś;)


Grzesiu

Wybrałam z Twojego tekstu o Almodovarze takie trzy fragmenty:

“Filmy Almodovara to konglomerat kiczu, sztuki, absurdalnego czy czarnego humoru, patosu, ironii, efektownej prowokacji.”

“Świat Almodovara to świat dziwny, momentami toksyczny, momentami niepełny, świat gdzie tradycja jest na równi z alternatywą, świat gdzie roi się od homoseksualistów, transwestytów, transseksualistów, prostytutek, wszelkich możliwych mniejszości.”

“Świat kobiet, świat bez prawdziwych mężczyzn, w ogóle prawie bez mężczyzn.”

Przerwane objęcia odbiegają od tego, co zwykle u Almodovara można zobaczyć, bo to jest taka zwykła, codzienna opowieść, osadzona w zwykłym świecie.
Co ciekawe też, mężczyźni odgrywają w tym świecie pierwszoplanową rolę.

Lena robi to, co do niej należy, podejmuje decyzję, ale ucieka do Mateo i prosi zabierz mnie stąd gdzieś daleko . Mateo jest równie silny jak ona.
Uzupełniają się gdzieś tam, na głębszym poziomie.
Zobacz, że ta ich miłość nie jest jakaś wykręcona , dziwaczna, nierealna – jest dla nich zaskoczeniem, ale jest całkowicie naturalna.

Mateo jej imponuje jako mężczyzna, jako artysta więc podąża za nim.

Harry, kiedy się pojawi, niczego z bycia mężczyzną nie traci. A mógłby przecież.

Ernesto… Biedny, pogubiony chłopiec, któremu się wydaje, że walczy, który myli miłość z posiadaniem. Ogarnięty obsesją traci z pola widzenia najbliższych ludzi. Używa swojego syna, by osiągnąć cel. Po latach ten chłopak będzie musiał zmierzyć się z tym wszystkim, bo kiedyś został osadzony nie w tej roli .

Ernesto nie myśli o cenie, o skutkach, nie myśli o Lenie… Myśli tylko o sobie, owładnięty histerią i pożądaniem.

Almodovar opowiada tę historię bardzo po prostu, bez udziwnień, bez patosu, zapraszając mężczyzn na pierwszy plan, nie pokazuje dziwnego świata kolorowych ludzi. Pokazuje zwyczajną, prawie codzienną historię.
Jeden (do dwóch) homoseksualistów na cały film. :)

Ciekawe jest też to, że film, który kręcą jest pierwszą w karierze Mateo komedią więc przechodzą z planu na plan.
Trzy różne kamery, widzą trzy różne historie.

Jedną widzi kamera Mateo, drugą kamera syna Ernesto, trzecią kamera Almodovara.

Tyle chciałam dodać chwilowo, nie mogąc się powstrzymać.


Przerwane...

Znajomych pytałem się “czy warto iść na ten film?, odpowiedzi były rozmaite.
Oczywiśćie zobaczę, ale i tak “Porozmawiaj z nią” najbardziej mi sie podoba.


Ernestto

Tutaj też zdania są rozmaite więc podejmij decyzję iść czy nie iść samodzielnie i idź. :)

Jak wrócisz to podziel się swoim zdaniem, proszę.

Pozdrowienia.


Gre, odpowiem jutro,

acz w sumie moż ei nie, bo mało pamiętam z “Przerwanych objęć”, teraz tylko zauważę (właściwie powielając komentarz Ernestto), że w sumie jakoś wzbudza on ambiwalentne uczucia , ten film znaczy:)

Ale w sumie to chyba jak Almodovar sam od początku.


Bo to wszystko zależy Grzesiu

od tego co, kiedy i kto ogląda. O!

Nie ma nic takiego, co musiałoby się wszystkim zaraz podobać.


Gretchen

Odkad pamietam zawsze mialem slabosc do Almodovara.
Pzdr


Gretchen

Odkad pamietam zawsze mialem slabosc do Almodovara.
Pzdr


Borsuku,

jak widać po komentarzach ta słabość jest zwielokrotniona:)

Gre, no i tak ma być, znaczy facynujące to jest, że czasem na temat jednego filmu sa krańcowo różne opinie, nawet wśród osób lubiacych podobny rodzaj filmów/podobne kino czy reżyserów.

Z innej beczki zupełnie: oglądałaś “Galerianki”?

pzdr


@all,

Ernestto wspomniał “Porozmawiaj z nią”, więc podrzucę mój ulubiony muzyczny motyw z tego filmu i w ogóle z Almodovara filmów chyba:


Borsuku

Bardzo bym się zdziwiła, gdyby było inaczej.
I podzielam tę słabość.

Jego filmy kojarzą mi się z miękkością, nie wiem dlaczego, ale tak właśnie…


Grzesiu

Dobrze, że tak jest i różnimy się w opiniach. Bez tego świat byłby nudny.

Galerianek nie widziałam, zastanawiam się czy obejrzeć. Jak już będę wiedziała to dam znać.


No ja się też zastanawiam,

dlatego chciałem znać twoją opinię:)

Pozdrówka.


Przerwane objęcia...

Od połowy intryga staje się czytelna i zanim widzimy wypadek wiemy kto za niego odpowiada, również nie wierzymy ani trochę w niekompetencję artystyczną Mateo. Almodowar nie chciał nas jednak zaskakiwać, to film o pasji tworzenia i cenie jaka za nią płacimy, ale czy możemy inaczej? Nawet Ernestto niemoralnie jak jego złe lustrzane odbicie ze starego filmu (Podglądacz) realizować będzie własne obsesje nie mające jednak ze sztuka nic wspólnego.
Za takie filmy lubię Almodovara


Ernestto

Imienniku Ernesto :)

Wspaniale, że przyszedłeś i napisałeś, bo to daje już dwie osoby, którym film się podobał.

To film o pasji tworzenia, bez wątpienia też o tym. Ta pasja jest punktem wyjścia w historii…


Gre, obejrzałem wczoraj drugi raz,

nie chciałem, ale bestfriend chciał, a chopak kontuzjowany, więc chorym się nie odmawia:)

By sie pogrążyć dodam, że ja chciałem “Desperate housewives” jakis odcinek obejrzeć, w dodatku już mi znany, bo znam wszystkie, które dotychczas się pojawiły:)

Ale nie o tem chciałem.

W sumie spodobało mi się bardziej niż za pierwszym razem, może dlatego ,że bez tego niemieckiego dubbingu było?

I chociaż hiszpański piękny język słyszałem.

Ogólnie choć nie jest to mój faworyt w kategorii filmów Almodovara, to niezłe całkiem.

Pozdrówka.


Grzesiu

Że całkiem niezłe to się cieszę.

Ja z pewnością obejrzę jeszcze raz.

Pozdrówka Grzesiu. :))


Nie cierpię Almodovara

znasz to z Schulza czy z Almodovara, jakie lubisz narkotyki

Schulza też nie lubię, marna ze mnie Intelektualistka Polska. Wybieram narkotyki :p

civil disobedience


Nie lubisz Almodovara Bażancie?

On jets taki plastyczny, kolorystyczny…

Aha, Ty prawak jesteś. No to faktycznie…

:)))


Jasne,

taki prawak, że każdy prawak formacji tradycyjnej by pokropił mję święconą wodą :)

Co nie zmienia faktu, że Almo jest dla mnie niestrawny. Nie mieszam sztuki z orientacją polityczną :p

civil disobedience


Jaką polityczną?

Dla mnie to orientacja filozująco-egzystęsjalna.

Mrlot o mnie mówi lewaczka , Eksmen, że oszołom prawicowy. :)))

A ja mówię, że Almodovar talent ma.

he he


No ja w tej kwestii

jestem absolutnie hetero, znaczy się prawak (mimo rozmaitych odchyłek) ewidentny… i dlatego tak lubię ludzi mi sprzecznych, znaczy się lewaków i socjaldemokratów przeróżnych :) Szkoda, że układ towarzyski się posypał i już sobie raczej z Marcinem nie podyskutuję, ale cóż.

Następne wyjście w Miasto —> lewacka knajpa na Nowym Świecie!

civil disobedience


Subskrybuj zawartość