Polemicznie z profesorem Śliwerskim o rodzicach sześciolatkow

Wczoraj profesor Bogusław Śliwerski popełnił na swoim blogu wpis odnoszący się do debaty nauczycieli, naukowców i rodziców poświęconej planowanemu obniżeniu wieku obowiązku szkolnego dzieci. debata odbyła się z inicjatywy Rzecznika Praw Dziecka, w której udział wzięła pani minister Hall.

Niestety konkretów z owej debaty do tej pory nie znalazłem. Za to znalazłem ciekawą opinię profesora Śliwerskiego, który stwierdził, że Rodzice wyrazili cały szereg zarzutów, które albo wynikały z braku znajomości podstawowych zasad planowanej reformy i projektu nowelizacji Ustawy o systemie oświaty, albo z braku wiedzy pedagogicznej dotyczącej specyfiki kształcenia wczesnoszkolnego i przedszkolnego, albo z braku znajomości już istniejących w prawie oświatowym regulacji, dzięki których zastosowaniu w praktyce mogliby wyeliminować szereg niepokojących praktyk w szkołach.

Pokazuje to, że społeczna debata, o której pani Hall wspomina co chwila faktycznie nie istnieje. Gdyby takowa była to rodzice, którzy interesują się problemami szkoły nie mieliby problemów ze zrozumieniem celów reformy i z pewnością by ją poparli. Tymczasem władza ogłasza projekt, traktuje społeczeństwo jako nierównego sobie partnera. Nie prowadzi nawet korespondencji z poważnym partnerem, bo jednym z zarzutów jest, że nikt z ministerstwa od miesięcy nie może się odnieść do zapytań rodziców skupionych na forumrodzicow.pl, czyli zorganizowanej grupy, a nie pojedynczego petenta. Gdy grupa urosła w siłę, bo znalazła poparcie już wśród ponad 20 tysięcy Polaków, wtedy zaczyna się z nimi rozmawiać.

Jest jeszcze jeden powód dla którego rodzice mogą mieć kiepskie rozeznanie. Wina bezsprzecznie leży po stronie MEN, które jeśli nawet odnosiło się do pewnych zapytań to co chwila miesza informacje i manipuluje danymi. Ot choćby kwestia dofinansowania szkół, które muszą doposażyć się aby przyjąć sześciolatki. W debacie sejmowej z 17 września pojawiła sie kwota 150 milionów rozłożona na 3 lata. Już o śmieszności tego dofinansowania pisałem. Potem gdy rodzice pojawili się w sejmie na posiedzeniu komisji sejmowej pojawiła się nowa informacja, że kwota urosła do 340 milionów. Zadowoleni rodzice mieli poczucie, ze ich działania przynoszą skutki. Jednak następnego dnia sprawa się wyjaśniła. pani Szumilas podała sumę globalną, w której oprócz dofinansowania modernizacji znajdują się inne koszty łącznie z płacami dla nauczycieli. Jeśli prowadzi się takie gierki to czy trudno być wzburzonym, czy trudno być negatywnie nastawionym do ministerstwa, czy trudno zgubić się w sprzecznych opiniach czy trudno mieć pretensję, że traktuje się rodziców poważnie.

Niestety rozczarowałem się dalszymi słowami profesora, który zakrzyknął, że Król jest nagi!, bo Oprotestowujący założenia zmiany edukacyjnej rodzice mogliby sami włączyć się w naprawę „rzeczpospolitej szkolnej”, gdyby utworzyli przy swoich szkołach, gminach, miastach, województwie – rady szkolne, gminne, miejskie, wojewódzką itd. i zgodnie z zapisanymi prawami egzekwowali od dyrektorów szkół, nauczycieli czy organów prowadzących standardy konieczne do właściwej realizacji procesu kształcenia, wychowania i opieki. Oni nawet nie wiedzieli, że istnieje w Ustawie coś takiego, jak rada szkoły i jakie ma ten organ rzeczywiste możliwości współstanowienia o wielu obszarach szkolnej codzienności.

Na tej zasadzie może pan panie profesorze odebrać społeczeństwu prawo do narzekania, bo przecież mogli w wyborach lepiej wybrać. Mogą wszak rodzice założyć własną partię i w ogóle stworzyć własny rząd. Po co tam jakieś rady przy szkołach, które nie mają możliwości tworzenia budżetu, a jedynie mogą doradzić czy pieniądze przeznaczyć na rabatkę czy nowe drzwi do toalety dla chłopców. Chyba, że ponownie się opodatkują (czytaj składka na radę rodziców) Wtedy faktycznie mogą przystosować szkoły do własnych upodobań. Tylko w takim wypadku po co w ogóle nam publiczne szkoły?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Taka tradycja MEN

Po cichutku, tylnymi drzwiami, tak żeby nikt nie zauważył...
A jak zauważy, to już będzie za późno, żeby cokolwiek odkręcić.

Nie podoba mi się to, choć jeśli chodzi o obniżenie wieku szkolnego to generalnie jestem za.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość