Znać prawdę

naglowek.jpg
Marek Stróżyk zginął 22 lipca 1989 roku. Od miesiąca w kraju był już inny ustrój i odeszło stare, dlaczego zatem, mimo wielu wątpliwości, organa ścigania robią wszystko, by ukręcić sprawie łeb pod najbardziej błahym pretekstem?

Ostatnie pismo, definitywnie zamykające oficjalne dochodzenie, nosi datę 31 lipca 1992 roku. Ministerstwo Sprawiedliwości uznaje, ze jego umorzenie było trafne, zbadano wszystkie ustalenia i okoliczności. oficjalnie więc Marek Stróżyk popełnił samobójstwo.

Jego nieszczęście polegało na tym, że zaplątał się w niejasne historie z SB i kontrwywiadem wojskowym. Okoliczności poprzedzające dzień śmierci oraz fakty, które nastąpiły potem, każą się jednak poważnie zastanowić, czy istotnie targnął się na życie. Komu mogło zależeć na jego zgładzeniu?

Teresa Jankowiak, blisko związana ze zmarłym, bezskutecznie usiłuje się tego dowiedzieć.

Kilka miesięcy przed śmiercią (luty 1988) Stróżyk został zatrzymany przez WSW na 48 godzin. Jeszcze długo potem zachowywał się dziwnie. Twierdził, że jest śledzony.

W aktach śledztwa znajduje się odpis notatki służbowej z maja 1991 informującej, że rok przed śmiercią sam zgłosił się do kontrwywiadu, proponując współpracę – wrócił z RFN i ponownie się tam wybierał.

Po przeanalizowaniu sprawy zrezygnowano z jego usług.

Wiadomo jednak, że akta Stróżyka liczą kilka tomów(opisywany dokument ma nr 235) – był tam przez jakiś czas „prowadzony”.

Czy komuś nieprzydatnemu gromadzono by tak obszerne dossier?

Powiązań z SB oficjalnie nie szukano. Teresa Jankowiak twierdzi jednak, że Stróżyk zwierzał się jej, iż od czasu, kiedy był przewodniczącym „Solidarności” w Szpitalu im. Czterdziestolecia, miewał z SB kontakty.

Prowadzący śledztwo nie zatrzymali się nad tym wątkiem.

Jest także w aktach kuriozalne postanowienie Prokuratury Rejonowej Wrocław-Krzyki (z maja 1991), przekazujące sprawę Wojskowej Prokuraturze Rejonowej, ponieważ istniało podejrzenie przestępstwa z art. 124 kk.(szpiegostwo).Kuriozalne, bo podejrzany od dwóch lat nie żył.

Dochodzenie w związku z jego śmiercią prowadził ówczesny Dzielnicowy Urząd Spraw Wewnętrznych Wrocław-Krzyki. Wydaje się, że milicja robiła pod z góry założoną tezę, że zmarł śmiercią samobójczą. W związku z tym jawnie lekceważyła poszlaki, naginała ich interpretację, a dowody traktowała dowolnie.

Oficjalnie Marek Stróżyk powiesił się w nocy z 21 na 22 lipca. Nad ranem Teresa Jankowiak zauważyła go wiszącego go wiszącego nad ich łóżkiem. Stróżyk powiesił się na elektrycznym kablu, obwiązując sobie nim nadgarstki, pozostałą część przewodu okręcił dookoła szyi i przymocował do belki pod sufitem. W noc poprzedzającą zgon byli razem w lokalu i wypili nieco alkoholu.

Milicja nie zastanowiła się, dlaczego śpiąca w tym samym pokoju kobieta nie usłyszała przygotowań do samobójstwa popełnionego w tak oryginalny sposób.

Podobnie niewyjaśniona jest sprawa miejsca znalezienia ciała. Teresa Jankowiak jest pewna, że zobaczyła wiszące zwłoki. Tymczasem, kiedy przyjechała milicja i pogotowie, denat leżał na podłodze. W domu przez pewien czas nie było nikogo(?). Prowadzący dochodzenie twierdzą, że kabel urwał się pod ciężarem ciała. Natomiast świadkowie (w tym lekarz pogotowia) stwierdzają, że końcówki kabli były równo odcięte.

Kiedy Jankowiak dopominała się wyjaśnienia tej kwestii, kabel akurat gdzieś „przepadł” z szafy pancernej w siedzibie milicji. Dowody giną lub znajdują się w dziwny sposób.

Tak było z listami, które Stróżyk napisał przed śmiercią. Teresa Jankowiak nie widziała żadnych listów leżących na stoliku. Milicjanci twierdzą, że były – pokazali jej kartki zapisane pismem podobnym pisma Stróżyka. Kiedy oglądała je ponownie po jakimś czasie, okazało się, że mają nieco zmienioną treść. Nikt nie zareagował na jej prośbę o opinię biegłego grafologa.

I najważniejsza rzecz – oględziny zwłok. Lekarka z pogotowia napisała wyraźnie: plamy opadowe na pośladkach i plecach. Może to świadczyć, że zwłoki l e ż a ł y gdzieś przez dłuższy czas. Biegli jednak uważają, ze takie twierdzenia są bezpodstawne. Nie przeprowadzono jednak sekcji zwłok.

Pełnomocnik rodziców zmarłego znalazł dziewiętnaście poważnych uchybień w postępowaniu dowodowym. Żądał przeprowadzenia ponownego dochodzenia. Organa ścigania twierdziły, że wszystko zostało zrobione prawidłowo.

Krzysztof Baranowski

PS
Niedawno Teresa Jankowiak otrzymała pismo – odpowiedź na jej uporczywe skargi – z Komendy Wojewódzkiej Policji. Przyznaje ona, że policjanci dopuścili się uchybień będących wynikiem niedbalstwa. Zaprzecza jednak by kierowali się „osobistymi interesami lub narzuconymi z góry ograniczeniami”.

______________________________________________________________________

Publikacji prasowych na początku lat 90 było kilka. Wtedy ludziom piszącym (nie chełpiących się zawodem – dziennikarz) łatwiej było dotrzeć do faktów i je pookładać sensownie w całość. Dziś zawodowi dziennikarze dochodzą tylko do pewnego momentu po czym stwierdzają – dalej się nie da…
Czyżby? A co IPN i inne instytucje, na które płacimy haracz w postaci podatków?
A kiedy stanęłam już na progu tej prawdy, ktoś postanowił – kto ujawnię później – tak:

Zniszczenie_akt_2004r.jpg

CDN

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

kolejna niewyjaśniona afera służb

Ile osób zginęło wskutek działania służb SB z pewnością nigdy się nie dowiemy… najgorsze w tym, że dzisiejsza władza nic nie robi żeby te sprawy wyjaśnić. Z tego jeden wniosek – komuchy i SB-ecy dalej rządza sądami i prokuraturami.


re: Znać prawdę

Może nie komentarz, ale pytanie.
Kto i na jakiej podstawie wydał stwierdził przyczyny zgonu?
O której nastąpił zgon?


Subskrybuj zawartość