Król jest nagi- rzut oka na kryzysy rynków nieruchomości

Wreszcie nas straszą:
“Analitycy banku Morgan Stanley uważają, że polski, czeski i węgierski rynek nieruchomości mogą być następnymi, które dotknie globalny kryzys związany z kredytami hipotecznymi – czytamy w “Dzienniku”.

Trzy miesiące temu, zanim dołączyłem do TXT, popełniłem wpis na S24 na temat kryzysów na rynkach nieruchomości w krajach OECD. Przy okazji doniesień dzisiejszego Dziennika, warto przypomnieć do czego się dokopałem parę miesięcy temu. Tekst nieco zredagowany prezentuję poniżej.

“W obliczu zatrzymania się wzrostu cen mieszkań w Polsce na przełomie 2007/2008, proponuję przyjrzeć się ewentualnemu, możliwemu scenariuszowi kształtowania się cen w najbliższej przyszłości.

W związku z brakiem wiarygodnych danych historycznych dotyczących rodzimego rynku (dane te z racji braku możliwości wolnego obrotu nieruchomościami przed 1989 rokiem, sięgają raptem 17 lat wstecz) należy wziąć pod uwagę dane z krajów OECD od początków lat 70-tych do roku 2007.

Spoglądając na cykle cenowe w tych krajach można znaleźć bezpośredni związek pomiędzy rozmiarem i gwałtownością wzrostu a następującym potem spadkiem.

Teoria mówi, że ceny nieruchomości nie poruszają się przypadkowo (tzw. „random walking”), ale po okresie gwałtownego wzrostu następuje proces deprecjacji, pomiędzy którymi umiarkowany wzrost cen odpowiada stopniowi bogacenia się gospodarstw domowych. Tabela poniżej pokazuje 18 przypadków gwałtownych spadków cen w krajach OECD od 1970 roku, z których najmniejszy sięga 20%. Dane uwzględniają również czynnik inflacji.

Jeśli wykreślić średnią wieloletnią cen można zauważyć również silną korelację ze wzrostem PKB oraz CPI (wzrost cen dóbr i usług). Nawet, gdy średnia cen mieszkań kształtuje się okresowo powyżej średniej wzrostu PKB i CPI to zazwyczaj powraca ona do linii trendu by znów rozpocząć ruch powrotny.

Ta korelacja ma bezpośredni związek z siłą nabywczą społeczeństwa, która kształtuje popyt i podaż na nieruchomości mieszkaniowe.

Tabela 1: Skala i zakres spadków cen nieruchomości mieszkaniowych.

tabela-OECD.jpg

Źródło: Quarterly Economic Commentary, summer 2007

Jeśli założyć, że wzrost cen nieruchomości w Polsce może zostać skorygowany o 30% w przeciągu następnych kilku lat, to przy inflacji rzędu 4-5% w skali roku jest możliwe, że spadek dokona się tylko „rękami” inflacji. Tak działo się wielokrotnie w krajach OECD. Należy tutaj poczynić zastrzeżenie, że w żadnym z tych krajów nie dokonał się tak gwałtowny skok cen jak w Polsce, zwłaszcza w największych miastach, pozostaje więc większy element niepewności.

Bezpośrednim impulsem do kryzysów na rynkach nieruchomości może być tzw.: szok podażowy lub popytowy, który przekłada się pośrednio na zmianę wartości netto przedsiębiorstw działających na danym rynku, jakkolwiek dotyczy to w szczególności firm deweloperskich i funduszy inwestycyjnych, dla których do najważniejszych aktywów należą nieruchomości. W przypadku spadku wartości netto aktywów, zadłużone w znacznym stopniu nie są w stanie zwiększać inwestycji opartych do tej pory na środkach ze źródeł zewnętrznych, a także wycofują już zainwestowane środki w celu zabezpieczenia płynności finansowej.

Ten proces powoduje również dalsze konsekwencje w postaci obniżenia wartości netto przedsiębiorstwa oraz przyszłych zysków, co znów może spowodować dalszą falę pozbywania się aktywów.

Obserwując ten proces, który rozpoczął się już ok. 2 lata temu w USA a od kilku miesięcy obserwujemy jego spektakularne nasilenie, można znaleźć niepokojącą korelację z rynkami w Wielkiej Brytanii i Irlandii, gdzie rozpędzone gospodarki stymulowały popyt na nieruchomości i były jednym z czynników przyspieszających ich przewartościowanie szacowane przez niektórych analityków na 20-25%. W 2007 roku można było zaobserwować kilka bankructw firm deweloperskich i budowlanych w Irlandii a popyt na mieszkania znacząco spadł. Było o tym we wpisie: Celtycki Tygrys z zadyszką

Polska nie jest samotną wyspą.

Równie niepokojące sygnały mamy na rynku krajowym, gdzie zaczęły pojawiać się oferty przejęć nietrafionych inwestycji rozpoczętych na przełomie 2006/2007 przez mniejszych deweloperów a raczej przez inwestorów rozpoczynających swoją przygodę z tym rynkiem.
Dodatkowym czynnikiem wygaszającym popyt na mieszkania są rosnące oprocentowanie kredytów w PLN. Ten czynnik może być o tyle ograniczone znaczenie, że znaczna część kredytów zaciągniętych na zakup nieruchomości denominowana jest w CHF, a wydaje się, że główną serię podwyżek stóp procentowych w Szwajcarii mamy już za sobą, nawet pomimo niepokojących danych o niespodziewanym wzroście inflacji do niespotykanego poziomu 2%.

Ważniejszy wg mnie jest czynnik siły nabywczej społeczeństwa. Blisko rok temu ukazały się dane, wg których przeciętny mieszkaniec Wrocławia za przeciętną miesięczną pensję netto może kupić 0,39m2 mieszkania czyli tyle ile przeciętny… londyńczyk za swoją londyńską pensję. To nie musi oznaczać, że ceny mieszkań w Polsce „urealniły się” a raczej, że są równie przewartościowane jak w krajach anglosaskich.

Pomijając czynnik napływu kapitału spekulacyjnego (ok. 10% nieruchomości liczonej w m2, nabywanych było w okresie 2006/2007 przez inwestorów zagranicznych) wydaje się, że ceny na jakiś czas sięgnęły sufitu, a bez głębszej korekty taki rajd cenowy, z jakim mieliśmy do czynienia przez ostatnie dwa lata, może już nie nastąpić. Pozostaje otwartą kwestia, czy deprecjacja cen faktycznie będzie miała miejsce.

Obecnie obserwowany kryzys ryzykownych kredytów hipotecznych w USA jest chyba pierwszym tak głębokim obserwowanym na tym rynku. Biorąc pod uwagę fakt, że w znacznej mierze na jego skalę wpływ miała podaż taniego pieniądza spowodowana rekordowo niską inflacją oraz to, że prawdopodobnie znajdujemy się na progu końca nisko inflacyjnego okresu w gospodarce światowej, możemy mieć do czynienia z poważnym przewartościowaniem nieruchomości i „bąblem spekulacyjnym” na skalę „bańki internetowej” z 2000 roku (przy zachowaniu wszelkich proporcji i mając na względzie istotne różnice charakteryzujące te rynki).

Wędrujące bańki mydlane

Problemem wydaje się, że historie z bańkami spekulacyjnymi lubią się powtarzać, ale za każdym razem w zupełnie innych branżach. Reakcją na krach internetowy, gdzie środki „inwestowano” w gwałtownie rosnące akcje firm mieszczących się przydomowym garażu i nieposiadających żadnych wartościowych aktywów, było przesunięcie zaufania w stronę wydawało się najbardziej stabilnego i konserwatywnego rynku nieruchomości mieszkaniowych. Nadmierne zaufanie w bezpieczeństwo inwestycji i bezkrytyczne przesuwanie wolnych środków w coraz gwałtowniej rosnący sektor, nabywanie przypadkowych nieruchomości bez nawet pobieżnej oceny wartości nieruchomości i potencjalnych przychodów z najmu, tylko dolewa oliwy do ognia.

Jeden z analityków giełdowych zwykł mawiać: „Jeżeli kioskarki zaczynają się pytać, które akcje należy dzisiaj kupować, to należy ewakuować się z rynku”. To stwierdzenie można dziś zastosować wobec nieruchomości.

W Polsce nie mieliśmy jeszcze kryzysu na tym rynku, więc nikt w niego nie wierzy, nikt go „przez skórę” nie czuje. Zbytnia wiara w niekończącą się aprecjację cen połączona z nadmiernym optymizmem dotyczącym zdolności do spłacania zaciągniętego na wiele lat kredytu, może doprowadzić do bolesnego rozczarowania.

Przypominam, że jeszcze rok temu analitycy nie przewidywali spadku cen w największych aglomeracjach, a jedynie spowolnienie wzrostu. Dziś, gdy zatrzymanie wzrostu cen oraz wahnięcia cen transakcyjnych w dół ma już miejsce, akceptując ten fakt, nie wierzą w znaczący spadek cen a tym bardziej kryzys. Proponuję im nie wierzyć, proszę również pozostać sceptycznym w stosunku do moich słów. Mają one jedynie za zadanie rozważenie pewnego scenariusza. Niestety zgubiłem gdzieś swoją kryształową kulę i nie wiem jaka będzie przyszłość:)

Uważam, że wszystkie powyższe obawy i rozważania mają głównie znaczenie dla tych osób, które kupiły nieruchomości spekulacyjnie. Osobiście podchodzę do tego inaczej: ideałem jest po zajęciu dobrej pozycji na rynku, nigdy z niej nie wychodzić. To jest to, do czego dążę i oprócz mniejszych lub większych zysków oraz małych problemów, które zawsze towarzyszą inwestycjom, strategia ta daje też coś bezcennego, swoistą formę darmowej dywidendy: spokój ducha.

Król jest nagi

Do wszelkich inwestycji należy podchodzić z rozsądkiem i ostrożnością- często chodzi o pieniądze gromadzone latami lub zaciągnięty na wiele lat kredyt. Niestety, to co przez ostatnie 2-3 lata obserwowaliśmy na rynku nieruchomości bliższe jest raczej medycznej klasyfikacji szaleństwa.

Może czas, aby ktoś powiedział wreszcie, że król jest nagi- na nieruchomościach można też stracić.”

Przepraszam, że to odgrzewany kotlet, ale pomyślałem, że może zainteresować Szanownych blogowiczów

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

noo

Niestety, to co przez ostatnie 2-3 lata obserwowaliśmy na rynku nieruchomości bliższe jest raczej medycznej klasyfikacji szaleństwa.

Najwieksze szaleństwo miało miejsce przy spekulacji cebulkami tulipanów w NL. Wtedy to ludzie tracili majątki w jeden dzień, ale wcześniej można było kupić dużą kamienice za jedna cebulkę.

Mechanizm znany od wieków a ludzie nadal się dają w to wciągnąć.


jacer

To prawda, ale to co się teraz dzieje, dotyka nas bezpośrednio- tulipany dawno już zwiędły i nie towarzyszą temu emocji.
Prawda, że było więcej dużo głębszych i bardziej absurdalnych bąbli np. bańka mórz południowych na której stracił Sir. Izaaka Newton.

Pozdrawiam

kułak i spekulant


Bloxer

Oj nie wiem czy zwiędły :)

Te cebulki to był przykład, przykład jak bele czym można nakręcać spekulacje a w końcu przychodzi buuumm.


jacer

Podtrzymuję (przerysowane nieco) to zdanie o szaleństwie w nieruchomościach, na podstawie przykładu, który znam.
Mój znajomy kupił dokładnie (ale to idealnie się wstrzelił) na górce, mieszkanie w wielkiej płycie(!) za 8/m2 we Wrocku!
Człowiek inteligentny, wykształcony, pracujący w branży powiązanej i zwyczajnie dał się zwariować. Mechanizm trochę niezależny od niego.
I tak naprawdę nie ma w tym fakcie nic śmiesznego- to są czyjeś pieniądze.

Pozdrawiam

kułak i spekulant


>Bloxer

Noo, a ja cały czas pamiętam co Anton Philips powiedział do swojego syna Fritza.

“Jest zastój w budownictwie, ceny materiałów są niskie, robocizna także, to jest najlepszy moment żebyś zaczął budować dom dla swojej rodziny.”

Philipsy miały już wtedy niezły majątek i mogli się budować kiedy chcieli, jednak wybrali moment zastoju, bo wtedy jest taniej.

Cytat pochodzi z książki “45 lat z Philipsem” autor Fritz Philips, polecam wszystkim.


>Bloxer

Ja wcale nie twierdze, że to zdanie jest przerysowane.

tak to właśnie jest, czy to cebulki, czy dot.com czy mieszkania.

Mechanizm ten sam.


jacer

“Philipsy miały już wtedy niezły majątek i mogli się budować kiedy chcieli, jednak wybrali moment zastoju, bo wtedy jest taniej.”

Osobiście do wszystkich inwestycji stosuję min. jedną prostą zasadę- zakupy robię jak w supermarkecie- tylko na pólkach z promocjami. Póki co działa.

A’propos _^“Ja wcale nie twierdze, że to zdanie jest przerysowane.
tak to właśnie jest, czy to cebulki, czy dot.com czy mieszkania.Mechanizm ten sam.”_
O tym również wspomniałem:_ Problemem wydaje się, że historie z bańkami spekulacyjnymi lubią się powtarzać, ale za każdym razem w zupełnie innych branżach._

Pozdr.

kułak i spekulant


>Bloxer

No to ja czasami inaczej.

Mam zasade: tanie mięso psy jedzą.

I nieraz wole kupić coś drożej żeby działalo dłużej.

Mozna kupić kanape w IKEA – wytrzyma dwa lata – lub zamówic u stolarza i wtedy wnuki będą na niej siadać.


jacer

dzięki zasadzie: tanie mięso psy jedzą, Warren Buffet, stał się najbogatszym człowiekiem na świecie, jak dzisiaj ogłoszono. Jesli nie miałeś okazji zachaczyć o info o nim, to poszukaj- fascynujący facet. Tutaj masz linkę do wykładu jaki dał na jednym z uniwerków w USA.

wykładh

pozdr.

kułak i spekulant


sorry

linka nie zatrybiła

http://www.youtube.com/watch?v=DfuXKpMFUjc&feature=related

pozdr.
kułak i spekulant


gada w dziwnym języku

Czytam po raz drugi “Martwą naturę z wędzidłem” Herberta. dziś mi Poczta Polska ją dostarczyła.

Właśnie skonczyłem rozdział o malarzach i jak oni tam robili albo nie kase.

zaczynam o cebulkowym szaleństwie.

natura ludzka nie zmieniła się wogóle.

Niektórzy twierdzą, że teraz ludzie są inni, bo wiedzą więcej.

Gówno prawda, namietności są te same. Namiętności do kasy i hazardu.

a przedewszystkim głupota i instynkt stadny.


ludzka natura się nie zmieniła...

dlatego gdy ktoś zaczyna swoją przygodę z rynkiem np. giełdowym dobrze jeśli równolegle z literaturą tematyczną sięgnie po porządne książki o psychologii. Dobrze jest najpierw zrozumieć siebie i mechanizmy, wg których się funkcjonuje:)

Dobranoc

kułak i spekulant


Subskrybuj zawartość