W innym wątku oTrójce ktoś pisał jak mu na nerwy działa pewna Grażyna.
Każdego denerwuje co innego. No dobra, ja na żywca wszystkich wnerwiam, ale to inna rozmowa.
Wyobraźcie sobie jedną ze znanych aktorek. Ta aktorka działą mi w kinie na nerwy. W TV tak samo. Patrząc na nią w mediach wydaje mi się, że jest sztuczna. Że jej uśmiech stał się jakiś taki amerykański bez treści.
Ale kilka dni temu z nią pracowałem kilka dni. Okazuje się, że face to face to urocza osoba o prawdziwym uśmiechu. I zero wnerwu. I Szacunek dla talentu.
Prawdopodobnie podobnie jest z ową Grażyną. Każdego jakieś, powiedzmy, alikwoty, doprowadząją do szału.
Nerwy zresztą rzecz straszliwa. Dziś tu na obczyźnie pracuję z jedną osobą płci żeńśkiej o rozmiarze 150cm na 40kg. Ma ona natomiast w sobie tak dziki ładunek stresu,że obdzieliłaby nas wszystkich i jeszcze by zostało. Co prawda, ten stres daje jej energię twórczą, ale sprawia za to, że jest trudna w obsłudze.
Obsługa artysty to osobna dziedzina sztuki. Znam kilku speców od obsługi gwiazd w BBK ( Burbank – tam studia niektóre filmowe). Opowiadają mi rzeczy, które w porównianiu z opowieściami filmowymi o fanaberiach gwiazd to masakra! Artysta, albo jest przekonany o swojej wielkości, albo tonie w kompleksach. Dziś artyści widoczni w kompleksach raczej nie toną, choć znam i takie przypadki. Prasa pudelkowata wyzwala w nich niezwykłe poczucie własnej wartości. Tak wielkie, że beztalencia do wzięcia nabierają we włąsnym mniemaniu kalibru artystycznego Pieczki, Śląskiej czy Gajosa. Tia…
Niełatwo być halabardnikiem. No wyobraź sobie mój drogi czytelniku, żeś skończył szkołę aktorską i jesteś pewien, że po sicie egzaminowym i kształceniu przez największe nazwiska kraju, stajesz się automatycznie geniuszem. Nie lądujesz jak dawniej w teatrum, gdzie Świderski by ci pokazał, coś jest wart. Za to trafiasz do serialu i w dodatku, bo masz ładną mordę, dadzą cię na bilborady! No na łeb się ma prawo rzucić. I następne 25 lat brylujesz, stajesz się gwiazdą pierwszje janości. Pieniądze, tabloidy, okładki. No kurcze, Pikasiak wysiada. W googlu ( było:)) masz 600.000. No zdolnyś, czy nie?
Ale nadal w teatrze jakoś nie dostajesz głównej roli. “Cholera. Nie poznały się. Kretyny. Kto to w ogóle jest, ten Iwanow, bo nie wiem za bardzo, tak? A ten KRUM, no nie, ludzie kochane, toż to czysta amatorka. “
No proszę, wróćmy do nerf. Czy te niby gwiazdy wnerwiają swoim beztalenciem? Czy bliźniacy czy dwie panny o sporawych biustach są przez społęczeństwo odrzucane? No jakoś nie.
Oni za to stają się household items. Częścą naszej rodziny. Znamy ich i rozumiemy ich troski. Żyjemy ich problemami. Czy kupić MINI, Jaguara, czy Xpiątkę. Z kim się pokłóciły, z kim podpisał kontrrakt, Czy jego bankierka go kocha, czy on jej nie….
Bo jak udało mi się gdzieś napisać ( taktownie linku nie podaję jak coponiektórzy w salongu w systemie autopromocji) – zresztą i tak nie pamiętam gdzie – no i zapomniałem, co udało mi się napisać. Może i dobrze.
A piwo ukraińskie dobre. Właśnie piję SŁAWUTICZ. Się kłaniam.
Po polsku, czapką do ziemi – jak pisał poeta pijący. Podobno przed odczytami moczył nogi w ciepłej wodzie ze spirytusem. W podstawóce byłem w jego muzeum. Jak to zostaje w pamięci.