Jeszcze jeden fragment o Małgorzacie

Wiecie co, ostatnio bardzo się opuściłam w pisaniu na blogu, z prostej przyczyny, piszę coś większego.
Na początku miało to być opowiadanie, ale zaczyna się z tego robić powieść.
Nie, nie chwalę się, bo jeszcze nie wiem, czy mi wyjdzie, czy będę na tyle systematyczna, że doprowadzę to do końca.
Ale wiecie, sprawia mi to nieopisaną frajdę, czuję się kimś lepszym, niż jestem, mam nadzieję, że to nie grzech pychy.
Powieść będzie o kobiecie(Małgorzacie) z resztą kawałek kiedyś wkleiła tu, by spytać się moim czytelnikom, czy warto, powiedzieli, że tak, więc jestem podwójnie zmotywowaną.

By nie być gołosłowną, przytoczę wam jeszcze fragment, ciekawam, jak na niego zareagujecie.
***
Rano zbudziła się bardzo wcześnie, umyła zęby, bo czuła okropną gorzkość w ustach, nie pamiętała, co jej się śniło, więc chyba jakoś wszystko się ułoży, założyła szlafroczek, nastawiła czajnik na herbatę, bardzo chciało jej się tej herbaty, zresztą zawsze rano miała największą ochotę na herbatę.

Gdy już ją piła i paliła papierosa, ktoś zadzwonił do drzwi, zawiązała szlafrok, który niebezpiecznie zsunął się jej z ramion, ukazując nagie piersi i poszła otworzyć.

W drzwiach stała…matka Ewy.

-Dzień dobry, nie chcę ci się narzucać, ale wiesz, chciałam ci coś dać. To jest coś od Ewy, jakby taki testament.

-Dzień dobry, niech pani wejdzie, akurat mam świeżo zaparzoną herbatę-i wpuściła ją do domu.

Matka Ewy coś trzymała w ręce, jakiś zeszyt, był bardzo gruby i miał podokładane kartki, które wychodziły z brulionu. „To pewnie to, co przyniosła dla niej, to coś w rodzaju zapisków Ewy” pomyślała wpatrując się w zeszyt.

Postawiła przed nią filiżankę z herbatą i zapaliła następnego papierosa.

-Co chce mi pani dać? –Zapytała, ale wiedziała, że to coś, to ten brulion.

Matka Ewy położyła zeszyt na stole i powiedziała, że wczoraj przeglądała Ewy rzeczy i znalazła to, to był pamiętnik. Ewa, pisała w nim o Małgorzacie, sama była zdziwiona, że Ewa coś takiego pisała, nigdy nie widziała, by była osobą sentymentalną, raczej zawsze starała się być realistką, oczywiście potem przyszła ta okropna choroba…a przedtem ten wypadek ojca.

-Wiesz. Mogę ci mówić na ty?-zapytała nagle.
-Oczywiście.
-Tam jesteś dokładnie opisana, i ona tam pisze, zresztą sama powinnaś to przeczytać, to może być bardzo ważne, nie wiem co oznacza taki termin „srebrne oczy śmierci”i „srebrzystość śmierci”, to chyba jakieś jej motto, bo jest na każdej stronie.

Napiła się herbaty i też wyciągnęła z torebki papierosy, zapytała, czy może zapalić…

Małgorzata skinęła głowa i uśmiechnęła się do niej, poczuła coś w rodzaju sympatii do tej kobiety, przecież fatygowała się tylko dla nie.
Porozmawiały jeszcze chwilę, powspominał chwilę pogrzebu, matka Ewy mówiła o tym, jak Ewa była jeszcze dzieckiem, ale Małgorzata nic na to nie potrafiła odpowiedzieć, przecież poznała ją na chwilę przed śmiercią.

Rozmowa stała się dość wymuszona i matka Ewy, powiedziała, że musi już iść, bo ma tyle jeszcze spraw na głowie i że teraz jest zupełnie sama, nie ma nikogo, spojrzała na Małgorzatę jakby z wyrzutem i wyszła.
A ona jej nie zatrzymywała, chciała zostać sam, na sam z pamiętnikiem.
Gdy tamta wyszła, Małgorzata zrobiła sobie jeszcze jedną filiżankę herbaty i otworzyła pamiętnik

***

Dzień pierwszy! Srebrne oczy śmierci idą do mnie.

„Miałam sen, śniła mi się moja siostra, ona ma chyba kłopoty.
Tydzień temu, ojciec powiedział mi o niej, powiedział, ze bardzo ją kocha, ale dla jej(Małgosi) bezpieczeństwa, nie może się z nią kontaktować.
Zapytałam się mu, czemu, ale nie chciał mi wyjaśnić, powiedział tylko, że to za bardzo skomplikowane.
Mama chyba jest o tamtą kobietę zazdrosna, dlatego on nie chce się kontaktować z M., choć podobno jej matka nie żyje, a wychowywała ją ciotka, to dziwna sytuacja.
Bo przecież z taty żaden mafioso.
Nie wiem czemu gdy tylko ojciec mi o niej powiedział, zaczęłam o niej śnić, może dlatego, że o niej myślę, nigdy nie miałam rodzeństwa.
W tym moim śnie ona tonie i to w jakimś srebrnym płynie, jakby w srebrnej toni i nikt nie podaje jej ręki by się uratowała, choć dookoła przechodzą ludzie.
Straszy jest ten sen, bo i ja tam stoję i nic nie robię.
Nagle w moją stronę idzie mężczyzna i się śmieje, to jest najstraszniejszy, a zarazem najcudowniejszy śmiech jaki słyszałam, patrzy na mnie, ma srebrne oczy, podchodzi i przebija mi serce jakąś srebrzystością, jakby z jego oczy wychodziły jakieś promienie.
Boję się, nie o siebie, tylko o nią.
Kim jest ten człowiek?
Chciałam ojcu opowiedzieć ten sen, ale na wspomnienie Małgosi, ojciec zamilkł, a gdy powiedziałam, że śnił mi się facet o srebrnych oczach, złapał mnie za ramiona i powiedział, że kłamie. Ten sen, to pewnie jakaś przestroga, czy ona się w coś nie pakuję?
Podobno została wdową, mąż jej zginął, powinnam chyba ją odwiedzić, ale co mam jej powiedzieć?”

Małgorzata siedziała z zimną filiżanką w dłoni…”co?...jak?
Czemu, skąd ona wiedziała, czemu ojciec był taki wściekły?
Więc to pisała cztery lata temu, więc już o mnie wtedy wiedziała i o srebrnookim?
Ojciec musiał wiedzieć coś więcej, czemu jej nie ostrzegł?
Kurcze, za dużo tych znaków zapytania, a brak rozwiązań, czyli Adrian szukał mnie cały czas?
To głupie, bo przecież mógł znaleźć mnie wcześniej, coś tu nie gra, tylko co?”
Zapaliła w popielniczce piętrzyły się niedopałki od chyba dziesięciu papierosów, a ona nic nie jadła.
Zadzwonił telefon, poszła odebrać, po drugiej stronie odezwała się Karolina, czy nie ma czasem ochoty na zakupy, bo jedzie do miasta i może ją po drodze zabrać.
Spojrzała w stronę pamiętnika Ewy, potem na górę niedopałków w popielniczce, zdecydowała
-Oczywiście mam ochotę, kiedy będziesz u mnie, bo muszę się ubrać, cholera, wiesz jeszcze jestem w szlafroku.
Tamta zachichotała dwuznacznie i powiedziała, że pewnie mało spała w nocy.
Nie chciało jej się tłumaczyć, a tym bardziej jej, co się wydarzyło, ale chciała jednego, by mogła się choć na chwilę z tego wyrwać.
Powiedziała więc, że może… może i że czeka na nią.
Odłożyła słuchawkę i poszła się ubrać, włożyła bluzkę i spodnie, nie chciała się specjalnie stroić, ale poszła do łazienki i zrobiła makijaż, niezbyt widoczny, ale trochę podkreśliła usta i rzęsy. Karolina zawsze była tak idealnie umalowana, a burza rudych włosów dodawała jej niesamowitego uroku, zawsze jej tych włosów zazdrościła.
Kiedy kończyła, usłyszała dzwonek, „Już jest?” pomyślała i poszła otworzyć, ale w drzwiach stał doręczyciel kwiatów i trzymał w ręce różę, czerwoną, piękną, taką o aksamitnych płatkach.
-Pani Małgorzata Loretańska?
-Tak to ja.
To przesyłka do pani podał jej róże i poprosił o pokwitowanie.
-Czy mogę wiedzieć od kogo ta przesyłka?
-Ma pani tam dołączony bilecik.
Spojrzała, rzeczywiście, na róży był bilecik, otworzyła go, w środku było tylko:
„dla M”, nic więcej, ani od kogo, ani dlaczego?
To mi wiele nie wyjaśnia zwróciła się do doręczyciela.
-Wie pani, ja tylko jestem dostawcą, nic więcej nie wiem, przykro mi.
Podpisała i dała dostawcy napiwek, zamknęła drzwi i zastanawiała się, czy to od Adriana, czy raczej od Piotra.
Stała z tą różą oparta o drzwi i aż podskoczyła gdy znów zadźwięczał dzwonek.
Otworzyła w drzwiach tym razem stała Karolina i chyba zrobiła dziwną minę, bo zaśmiała się na jej widok dziwnie i powiedziała
Witasz mnie kwiatami? Nie trzeba było zażartowała.
Małgorzata powiedziała, że właśnie dostała tą róże, ale nie wie od kogo.
O czyżby Piotruś był tak szarmancki? A może masz nieznanego wielbiciela? znów zaśmiała się dziwnie.
Małgorzata wzruszyła ramionami, powiedziała, że nie wie kto, ale pewnie Piotr, bo wczoraj się trochę pokłócili, by nie przedłużać, poszła wstawiła róże do wody i powiedziała, że jak mają jechać na te zakupy, to ona jest gotowa.

Szczerze mówiąc była nawet zadowolona, że wychodzi z domu, bo ostatnio nie miała na nic ochoty.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, fajnie ci,

pisanie powieści, to musi byc fajna rzecz, mi się pałętają w głowie rózne pomysły na różne powiesci, ale pewnie nigdy nie powstaną...
Choc ostatnio dostałem maila od kogos znajomego, że powinienem pisać, nawet jak nie powieść, to opowiadania, alejakoś nie mam weny w sumie…
Ale nie pisże o sobie, tylko czekam w takim razie na następne fragmenty albo na cąłość kiedyś, jak wydasz, to kupie pewnie:)

Pzdr


wyznaczyc sobie wyzwanie to dobra rzecz

jak się uda je zrealizować – cudowne, niemniej jednak proces tworzenia jest najpiekniejszy. Tak myslę

Prezes , Traktor, Redaktor


Grześ

Ale mi miło, znaczy podoba Ci się, tak?

A Ty też powinieneś, fajnie by było poczytać ludzi których znam.

Pozdro.:D


Max

żebyś wiedział, naprawdę sprawia mi to wielką satysfakcję.

Pozdro.:D


Pani Algo

Marketingowo to Pani mnie podeszła OK bo ja już czekam na całość :)
Jeśli wolno to – z ogromną życzliwością – chciałbym Pani zasugerować drobne korekty stylistyczne:

Małgorzata wzruszyła ramionami, powiedziała, że nie wie kto, ale pewnie Piotr, bo wczoraj się trochę pokłócili, by nie przedłużać, poszła wstawiła róże do wody i powiedziała, że jak mają jechać na te zakupy, to ona jest gotowa.

To zdanie wydaje się zbyt długie, czy nie warto ułatwić życie czytelnikowi i trochę je podzielić ?
Pani Algo, mam nadzieję, że sprawiam Pani przykrości i proszę pamiętać żem ja nie literat, a czytelnik jeno.
Jest jakoś tak, że nawet dzieła uznane za wielkie nie docierają do mnie to znaczy wiem po co zostały napisane – oprócz sławy i kasy rzecz jasna ale autorzy nie nadają na tej samej fali co ja no i trzeszczy na łączach.
Są natomiast tacy, których wręcz nie nadążam czytać to znaczy już chciałbym kartkę przełożyć ale przecież jej nie doczytałem, a ciekawość zżera co na stronie następnej i dalej.
Ten fragment, który podstępnie :) Pani tu podrzuciła zapowiada rzecz ciekawą i teraz to już nie ma wykrętów – proszę to dokończyć i ogłosić, że gotowe. I publikować.
Dobrych Świąt życzę i proszę się na mnie nie gniewać.

Z pozdrowieniami _ RW


Panie Ryszardzie

Ależ gdzież bym śmiała się na Pana obrażać, ja mam niestety tzw. pęd do dlugich zdań, ma Pan rację, mogą to być dwa zdania.

Jeżeli napiszę całość, a jest to horror i to z prawdziwymi demonami, to napewno będę się starala to wydać, a jeżeli mi się nie uda, to…pewnie bedę wklejała w odcinkach na blogu.

Też Panu życzę wszystkiego co najlepsze z okazji świąt Wielkiej Nocy, czyli największego święta Chrześcijańskiego.

Pozdrawiam świątecznie.:D


Drobne uwagi!

Rano zbudziła się bardzo wcześnie, umyła zęby, bo czuła okropną gorzkość (nie lepiej gorycz?) w ustach, nie pamiętała, co jej się śniło, więc chyba jakoś wszystko się ułoży, założyła szlafroczek, nastawiła

czajnik (może wodę?) na herbatę, bardzo chciało jej się tej herbaty, zresztą zawsze rano miała największą ochotę na herbatę. (w trzech linijkach trzy razy powtórzona herbata, zaś akapit to jedno zdanie zamiast pięciu sześciu)

Gdy już piła i paliła papierosa, ktoś zadzwonił do drzwi, zawiązała szlafrok, który niebezpiecznie zsunął się jej z ramion, ukazując nagie piersi i poszła otworzyć. (Znów o jedną, co najmniej, kropkę za mało. Można by zacząć tak: „Palenie papierosa przy herbacie przerwał jej dzwonek do drzwi…)

W drzwiach stała…matka Ewy.

-Dzień dobry, nie chcę ci się narzucać, ale wiesz, chciałam ci coś dać. To jest coś od Ewy, jakby taki testament.

Dzień dobry, niech pani wejdzie, akurat mam świeżo zaparzoną herbatęi wpuściła ją do domu.(Może zaprosiła ją gestem do wejścia? No i to „i” na początku zdania!)

Matka Ewy coś trzymała w ręce, jakiś zeszyt, był bardzo gruby i miał podokładane kartki, które wychodziły z brulionu. „To pewnie to, co przyniosła dla niej, to coś w rodzaju zapisków Ewy” pomyślała wpatrując się w zeszyt. (To ta matka trzymała zeszyt czy brulion? A dodatkowe kartki mogły wystawać z okładek. Czy wszystko musi być „tak jakby” lub „w rodzaju”. MOże po prostu testament, zapiski…)

Postawiła przed nią filiżankę z herbatą i zapaliła następnego papierosa. (Kto przed kim postawił filiżankę? Czy matka Ewy pali papieros?)

-Co chce mi pani dać? –Zapytała, ale wiedziała, że to coś, to ten brulion. (Zapytała, choć wiedziała, że chodzi o brulion.)

Matka Ewy położyła zeszyt na stole i powiedziała, że wczoraj przeglądała Ewy rzeczy i znalazła to, to był pamiętnik. Ewa, pisała w nim o Małgorzacie, sama była zdziwiona, że Ewa coś takiego pisała, nigdy nie widziała, by była osobą sentymentalną, raczej zawsze starała się być realistką, oczywiście potem przyszła ta okropna choroba…a przedtem ten wypadek ojca. (Czemu relacja w miejsce dialogu? „To był pamiętnik.” może być osobnym zdaniem. Kto był zdziwiony? Ewa? Matka? Małgorzata? Czy sentymentalizm można zobaczyć? Dlaczego choroba przyszła oczywiście? Co do tego ma wypadek ojca i przed czym miał miejsce? Przed napisaniem pamiętnika? przed chorobą? czy przed jednym i drugim?)

-Wiesz. Mogę ci mówić na ty?-zapytała nagle. (Dziwny moment na przechodzenie na ty, nawet jednostronne.)
-Oczywiście.
-Tam jesteś dokładnie opisana, i ona tam pisze, zresztą sama powinnaś to przeczytać, to może być bardzo ważne, nie wiem co oznacza taki termin „srebrne oczy śmierci”i „srebrzystość śmierci”, to chyba jakieś jej motto, bo jest na każdej stronie. (Przecież jest kropka na klawiaturze. A wachanie się lepiej odda wielokropek niż przecinek.)

Napiła się herbaty i też wyciągnęła z torebki papierosy, zapytała, czy może zapalić… (Jakieś uzasadnienie dla tego głupiego pytania. przecież jedna z nich już pali!)

Małgorzata skinęła głowa i uśmiechnęła się do niej, poczuła coś w rodzaju sympatii do tej kobiety, przecież fatygowała się tylko dla niej.
Porozmawiały jeszcze chwilę, powspominał chwilę pogrzebu, matka Ewy mówiła o tym, jak Ewa była jeszcze dzieckiem, ale Małgorzata nic na to nie potrafiła odpowiedzieć, przecież poznała ją na chwilę przed śmiercią. (Znów coś w rodzaju i kłopoty z kropką(jeden klawisz w prawo od przecinka). „Matka Ewy opowiadała o dzieciństwie córki. Małgorzata słuchała w milczeniu. Przecież poznała Ewę tuż przed śmiercią.” Co Pani na to?)

Rozmowa stała się dość wymuszona i matka Ewy, powiedziała, że musi już iść, bo ma tyle jeszcze spraw na głowie i że teraz jest zupełnie sama, nie ma nikogo, spojrzała na Małgorzatę jakby z wyrzutem i wyszła.
A ona jej nie zatrzymywała, chciała zostać sam, na sam z pamiętnikiem.
Gdy tamta wyszła, Małgorzata zrobiła sobie jeszcze jedną filiżankę herbaty i otworzyła pamiętnik (A gdyby rozmowa stała się trudna lub sztuczna, a Małgorzata dostrzegła wyrzut w spojrzeniu gościa? No i mogła otworzyć zapiski, aby nie powtarzać słowa pamiętnik.)

Nieźle się czyta, ale sprawia wrażenie brudnopisu. Dobrego na święta i weny twórczej oraz wyrozumiałości domowników


Panie Jerzy

jeszcze jest to brudnopis, jasne bez korekty, a uwagi są cenne, dzięki.

A piszę po nocach, więc domownicy nie muszą być wyrozumiali.

Pozdrawiam świątecznie.:D


Szanowna Iwonko

sporo odwagi potrzeba mieć,aby poddać krytyce brudnopis,podziwiam.

Moim skromnym zdaniem brudnopis winien odleżeć,nabrać mocy urzędowej,dojrzeć.Tak myślę.

To jednak moje luźne uwagi i nijak się mają do tego,co zrobisz.
To Twoje dzieło i Twoje zmartwienie,oby tylko na prosta wyszło.

Pozdrawiam Świątecznie także Jacka i najmłodszych z rodzinki


@ ryszard w, Jerzy Maciejowski

Uważam, że długie zdania są dopuszczalne. Zdaniem Małgorzata wzruszyła ramionami, powiedziała, że nie wie kto, ale pewnie Piotr, bo wczoraj się trochę pokłócili, by nie przedłużać, poszła wstawiła róże do wody i powiedziała, że jak mają jechać na te zakupy, to ona jest gotowa. Alga unika serii dialogów, które byłyby tyko niepotrzebną mową-trawą. Oczywiście ważne dialogi powinny być podane bez mowy zależnej.

Tak sobie myślę. A w ogóle to Algi powieść, nie piszmy jej za nią.
:)

dawniej KriSzu


Drogi Dymitrze!

KriSzu

Uważam, że długie zdania są dopuszczalne. Zdaniem „Małgorzata wzruszyła ramionami, powiedziała, że nie wie kto, ale pewnie Piotr, bo wczoraj się trochę pokłócili, by nie przedłużać, poszła wstawiła róże do wody i powiedziała, że jak mają jechać na te zakupy, to ona jest gotowa.” Alga unika serii dialogów, które byłyby tyko niepotrzebną mową-trawą. Oczywiście ważne dialogi powinny być podane bez mowy zależnej.

Tak sobie myślę. A w ogóle to Algi powieść, nie piszmy jej za nią.
:)

dawniej KriSzu

A gdyby ten sam tekst napisać tak:

Małgorzata wzruszyła ramionami. Powiedziała, że nie wie kto, ale pewnie Piotr, bo wczoraj się pokłócili. By nie przedłużać, poszła wstawić róże do wody i powiedziała, że jak mają jechać na zakupy, to ona jest gotowa.” Czy to zwiększa ilość dialogów? Czy pojawia się mowa trawa? Nie! Po prostu pojawia się kilka kropek, które ułatwiają czytanie. To jest zabieg redakcyjny, a nie współautorstwo.

Pozdrowienia


Droga Algo!

Jeśli chce mi Pani powiedzieć, że rodzina nie daje Pani odczuć, że dostrzega zmianę związaną z pisaniem powieści, to gratuluję rodziny. Ja bym się pieklił, gdyby moja kobieta zajmowała się drobiazgami nawet po godzinach. (Przecież w domu jest zawsze coś do zrobienia.)

Pozdrawiam i wesołych…


Algo

Jakie piękne imię nosi Twoja bohaterka :)

Czytałam oba fragmenty.

Coś się we mnie poruszyło, przy pierwszym szczególnie…

Zapewne z powodu zestawienia Małgorzaty ze Srebrnookim.

Widać Małgorzaty tak mają, że muszą jakiegoś takiego na swojej drodze spotkać, który zostawi jedynie coś na kształt… No nieważne.

Przyszłam tu również w tym celu, żeby złożyć Tobie i Jackowi, i Waszym dzieciom oraz wszelkim innym bliskim Wam ludziom najlepsze życzenia Świąteczne.

Wesołych Świąt!


>Jerzy Maciejowski

Pan to uporządkował “po męsku”, a może Alga świadomie używa takiej “żeńskiej”, potoczystej narracji?

dawniej KriSzu


Wesołego Alleluja!

Katrine
Życzę pięknych, dobrych Świat Wielkanocnych Pani i Pani Bliskim.
O Małgorzacie przeczytam w Świeta, teraz lecę wykańczać mazurki :)
Szkoda, że nie wpada Pani na S24…

Pozdrawiam bardzo serdecznie :)


Zenku

za życzenia dziękuję i Tobie wzajemnie z okazji tych świąt Wielkiej Nocy.

By Bóg Ci błogosławił.

A co do powieści, hm…chcialam się trochę pochwalić, pewnie to z kobiecej próżności, no taka już widać jestem.

A uwagi do mnie skierowane są cenne, więc…

Pozdrawiam z calego serca.:D

Iwona Jarecka


Dymitrze

Dzięki stokrotne, za miłe słowa.:D


Panie Jerzy

czy uważa Pan, że pisanie, rozwijanie się, to nie ważne drobiazgi?

Współczuję Pana żonie, lub kobiecie z która z Pane wytrzyma.

Pozdrawiam i wesołych świąt.


Katrine

dzięki serdeczne za życzenia i Tobie z serca życzę tego co najlepsze.

A co do tego, że nie zaglądam na S24, zaglądam, ale już nie komentuje.

Ściskam serdecznie.:D


Gretchen

Imię piękne? he he, ja na drugie mam właśnie Małgorzata.
Każda z nas spotyka na swej drodze srebrnookiego i każda wybiera, czasem lepiej, a czasem gorzej.

Tobie też wszystkiego co najlepsze, zwłaszcza, że Pan Zmartwychpowstanie dla nas wszystkich. Alleluja….

Ściskam Cię serdecznie.

Iwona Małgorzata Jarecka


Subskrybuj zawartość