Dom Elżbiety XI

Już miała się pożegnać z Andrzejem, gdy nagle jakby sobie coś przypomniała.

- Słuchaj – zrobiła bardzo zmartwioną minę – czy nie wiesz czasem, jak tu u mnie można zrobić ciepłą wodę. Bardzo bym chciał się wykąpać, a grzanie wody na kuchence gazowej to koszmar!

- Wystarczy włączyć bojler w piwnicy, on jest dwufunkcyjny. Nie wiedziałaś?

- Jak włączyć? – Zrobiła zdziwioną minę.

- Podłączyć do gniazda, jest za bojlerem. Nikt ci nie powiedział?

- Właśnie nikt. Dzięki, a ja się tyle czasu męczyłam z grzaniem wody na gazie. – Zrobiła nieszczęśliwą minę. – Dziś nareszcie się porządnie wykąpię, bo pewnie wyglądam strasznie!

- Nie kokietuj – uśmiechnął się rozbawiony Andrzej – widziałem jak cię Piotrek pożerał wzrokiem. Wyglądasz bardzo dziewczęco w tych jeansach i różowym sweterku.

- Nie przypominaj mi jak się wygłupiłam jadąc do szpitala w roboczych ciuchach. – powiedziała, ale poczuła satysfakcję z oceny Andrzeja, no i to, że Piotr się na nią gapił.

- Ha, ha – zaśmiał się – widzę, żeś niepoprawna kokietka. Dobra spadam, bo Maryla się pewnie denerwuje, a niestety jesteś kobietą niebezpieczną nawet dla żonatego faceta jak ja. – Znów się zaśmiał i wskoczył do szoferki. – Dobranoc – zakrzyknął i zapalił silnik.

- Dobranoc – odkrzyknęła i uśmiechnęła się.

Po chwili samochód Andrzeja zniknął za zakrętem, a ona chwilę jeszcze stała. Spojrzała w stronę alei prowadzącej do jej domu.Szpaler drzew jakby zapraszającym gestem rozsuwał się przed nią. Lampa księżyca wisiała nisko.
„Jak w bajce”- pomyślała i ruszyła po wysypanej żwirem alejce.

W domu, najpierw poszła do piwnicy podłączyć ten nieszczęsny bojler, gdy weszła od razu teraz zauważyła i wtyczkę i gniazdo. Potem poczuła ogromne pragnienie, wiedziała, że w lodówce powinna być butelka wody mineralnej. Wbiegła szybko do góry i skierował się w stronę kuchni…zatrzymała się w pól kroku, drzwi od sypialni były otwarte i sączyło się z nich światło.

„Nie zgasiłam lampki?” – zdziwiła się. Wydawało się jej, że gdy szła do domu, dom pogrążony był w całkowitych ciemnościach. A okno od sypialni wychodziło na front domu.
Weszła do sypialni, pamiętnik leżał na stole. Był otwarty…ale tak go zostawiła, gdy zapukał Andrzej. Spojrzała w okno, no tak, teraz zrozumiała, czemu nie dostrzegła światła w oknie. W oknie wisiały zaciągnięte zasłony, tylko nie pamięta, by je zasłaniała.

Znów spojrzała w stronę pamiętnika, jakoś odeszła ją ochota na czytanie. Podeszła i zamknęła go. Wyjęła kluczyk i przekręciła. Zajęczała sprężynka i księga została zamknięta.

Z łóżka wzięła koszulkę nocną, a z rozbebeszonego nesesera wyjęła gruby froterowi ręcznik.
Teraz przypomniała sobie, że chciało jej się pić. Odłożyła koszulę i ręcznik na łóżko i poszła do kuchni. Wyjęła butelkę z wodą z lodówki i prosto z niej się napiła. Woda przyjemnie rozlała się chłodem po jej rozpalonym ciele i zwilżyła suche usta. Wróciła do sypialni i stanęła jak wryta. Dziennik leżał otwarty, zasłony były odsłonięte, a jej nocna koszula leżała w nieładzie na stole.

Rozejrzała się przerażona.

- Czy ktoś tu jest? – Zapytała głośno.

Odpowiedziała jej cisza.

- Jeśli tu ktoś jest, niech nie robi sobie głupich żartów, nie boję się. – Powiedziała, ale to nie była prawda, bała się, ba, była przerażona. Chciała żeby ktoś wyszedł z cienia, by to wszystko okazało się jedynie głupim żartem, choć gdzieś pod skórą czuła, że tak nie jest.

Chwilę stała jak wmurowana, dreszcze strachu przebiegały po jej ciele. Chciałaby wybiegnąć, ale nie miała siły się ruszyć. Wreszcie, przezwyciężając strach powiedziała głośno:

- Przeczytam tą twoją księgę, ale nie teraz. Nie możesz być aż tak zła, skoro na początku pamiętnika powołujesz się na Boga.

Na jej oczach pamiętnik się zatrzasnął. Aż podskoczyła ze strachu. Nie mogła uwierzyć własnym oczom, że to widziała.

Chwilę jeszcze stała, bojąc się ruszyć, ale nic więcej się nie wydarzyło. Spojrzała na zegarek, dochodziła trzecia w nocy. Była strasznie zmęczona, nawet perspektywa kąpieli w ciepłej wodzie, nie budziła zachęty. Pomyślała, że szybko opłucze się prysznicem, a jutro zrobi sobie prawdziwą kąpiel.

No cóż, jeżeli nawet Zofia Mioducka nadal nie znalazła spokoju po tamtej stronie i jest w jakiś sposób jej współlokatorką, no i trochę ją nastraszyła…to nadal jest jej krewną i chyba po prostu chce, by jej jakoś pomogła.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Iwono!

alga

[…] – powiedziała, ale poczuła satysfakcję z oceny Andrzeja, no i to, że Piotr się na nią gapił.

Raczej powinno być „…no i z tego, że…”

Drzewa jakby zapraszającym gestem stały w dwóch szpalerach.

Szpaler to dwa rzędy rozsunięte tak by zostawić przejście. Jak wyglądają dwa szpalery?

W domu, najpierw poszła do piwnicy podłączyć ten nieszczęsny bolier, gdy weszła od razu teraz zauważyła i wtyczkę i gniazdo.

Literówka w słowie bojler.

Z łóżka wzięła koszulkę nocną, a z rozbebeszonego nesesera wyjęła gruby froterowi ręcznik.

Wydaje mi się, że ręcznik jest frote.

Poza tym, dobrze się czyta

Pozdrawiam


Dzięki

rzeczywiście szpaler sam w sobie jest podwójny.

a ten nieszczęsny bojler poprawię.
Pozdro.:D

Wspólny blog I & J


Jakoś za szybko się kończy:(

nie wciągnąłem się...

A to bym zmienił:

“ gdy weszła od razu teraz zauważyła i wtyczkę i gniazdo”

dał przecinek po “gdy weszła” i wyrzucił teraz.


Grześ

Wiesz Grzesiu, jak to z odcinkiem.

Kosmetykę będę potem robiła.

Pozdro.:D
Wspólny blog I & J


Alga

Gdybyś miała wątpliwości czasem, to czytam, czytam :)


Hm, czy juz aby nie czas na następną część?

Bo spragnieni czytelnicy czekają na ulubiony ciąg dalszy:)

Pozdrówka.


Panie Grzesiu!

Przecież nasz ulubiony ciąg dalszy niebawem (?) nastąpi.

Pozdrawiam


Panie Jerzy, proszę zajrzeć do Jareckiego

zamiast nowych części jest chwilowo inna opowieść, ale za to jaka długaśna:)


Grzesiu

Co tu podburzasz Jerzego?
Tamta opowieść jest starsza, ale za to skończona.
Do końca -znaczy się!

Wspólny blog I & J


Ja podburzam?

Ja zachęcam tylko:0

No.


Acz jak sobie wyobrażę,

że pan Jerzy zacznie wypisywać, to co mozna by wg niego inaczej napisać, to aż się boję:)

Ale napisze wtedy najdłuższy komentarz w historii TXT pewnie:)

Znając jego dokładność i pasję w drobieniu różnych potknięć:)


A co w tym śmiesznego, Grzesiu?

Gdybym chciała być naprawdę przydatna, to moje listy poprawek byłyby jeszcze dłuższe ;P


No ale ja się nie śmieję tylko doceniam:)

acz jak Algi opowieść wklejona przez Jacka ma 23 strony, więc taki gruntowny komentarz jakie pisze Jerzy Maciejowski musi liczyć też trochę stron.


No,

nie mam siły tego czytać.

Spać też nie mam siły, więc rozsyłam prezenty nieurodzinowe :P


Algo,

odpowiadam tu, bo nie wiem, co tam Jacek z tym swoim blogiem wymyślił i czy komenty/blog zostanie czy ukryte zostaną.

“nie wiem czy ma sens dalsze części Elżbiety wklejać, tudzież pisać. Czyli pisać będę, tyle, że nie wiem czy wkleję...ja cierpliwa, ba, nawet bardzo. Tyle, że czasem mi po prostu ręce opadają.”

Ma.

jak są czytelnicy, to ma:)

A są.

Ja jestem.

Mało ci?

:)

jak to Grabaż śpiewa : chcesz więcej, pieprzone więcej, więcej nie ma:)

Ale już poważnie, wkleić 11 części, zainteresować czytelników i nie wrzucać dalej?

Nie godzi się:)

Może byc i po świętach czy w styczniu, bo teraz, fakt, mało czasu człowiek ma.

Pozdrówka serdeczne.


Iwono!

Popieram pana Grzesia. Jeśli jest choć jeden czytelnik, to należy pisać. A jest nas co najmniej dwóch.

Pozdrawiam


Jasne

tyle, że jak się okazało, ja jestem osobą kapryśną i niezgodną (tak sądzi Gretchen).

Mnie ciężko wnerwić, naprawdę, nigdy też nic spektakularnego nie robię, ale…już mnie koleżanka Gretchen to jednego worka włożyła.

A teraz mam naprawdę niewiele czasu. Zobaczę po świętach.
Pozdro.:D

Ps. jako premię, wkleję za chwilę mój tekst z przed roku. PT. Taka jedna Wiglilia

Wspólny blog I & J


Jeśli można słówko

Jakoś się z Twoim mężem zdołałam dogadać, choć ani na to liczyłam, ani się starałam :) Sympatycznie wyszło jednakowoż. Natomiast, ha, rozumiem, że za najbliższym człowiekiem trzeba się ujmować (sama tak mam), ale w tej konkretnej sytuacji wyszło głupio. Bo ja nic złego nie miałam na myśli, ani żadnych inwektyw pierwsza nie zastosowałam. Mniejsza z tym, wpiszmy to do czarnej księgi klozetowej.

Udanej Wigilii


Pino

ani się z Tobą nie kłóciłam, ani też nic do Ciebie nie mam.
Nazwałaś mojego męża burakiem…a Golinę zadupiem, Golina to moje miasto nie Jacka, Jacek przyszedł tu za mną.

A poza tym…jasne też Ci życzę udanej Wigilii.
Pozdro.:D

Wspólny blog I & J


Bo zachował się wobec mnie jak burak,

nieważne, było minęło. Z Goliną to już się nabijałam.

Pozdrawiam :)


Pino

ok!
Jak dla meni to w porządku.

Pozdro.:D

Wspólny blog I & J


Subskrybuj zawartość