Obserwacje

Ogólnie opóźniona jestem (w reakcjach); nota bene za kierownicą, wypadek prędzej bym spowodowała z powodu opóźnienia reakcji, niż jej gwałtowności.

Czytam, porównuję swoje reakcje z reakcją innych osób, ale rzadko nadaję im formę pisaną.

Zatem o stanie wojennym, a nie o Wigilii. Te, w nieustającym zagonieniu by było “jak dawniej”, tradycyjnie (12 potraw!) nie różnią się od siebie. Chyba że to jest Wigilia 1946, gdy dostałyśmy pod choinkę pidżamy jak obozowe pasiaki; innego materiału Matka nie dostała!

Owego 13 grudnia miałam: świadomość (pamięć?) wybuchu wojny, ucieczki przed frontem, lata nauki i pracy za sobą, syna na studiach, czyli powinnam być osobą przygotowaną na różne sytuacje.

Jednak dzień ten zaskoczył mnie, byłam przekonana, że to regularna wojna wybuchła. Potem nastąpił jednak ciąg zdarzeń, który nie pozwolił na jednoznaczną ocenę czy sen to jeszcze, czy jawa.

Miałam komuś oddać kupę pożyczonych pieniędzy, więc jak wojna, to trzeba się spieszyć. Kto wie, czy wkrótce będzie można można przejść z Bielan na Ochotę, pod ostrzałem i bombami jak w 39-tym!

Tramwaje jeszcze jeździły, ale do mieszkania znajomej mnie nie wpuszczono; skierowano mnie do siostry pana M. Wańkowicza, parę kamienic dalej. Tam też wolno mi było wejść tylko do kuchni.

Poczułam się jak podejrzane indywiduum, intruz; oddałam forsę niewiele komentując i biegiem do tramwaju nr 15 na Bielany. Pusto, zimno aż tu nagle, na zakręcie na Placu Zbawiciela – kosmici? Rzymski legion, omam, fatamorgana?

Tupot, chyba w szyku ósemkowym żołnierze (?), w kaskach ze zwisających siatkami, w zbrojach ni to ze szkła, plexiglasu? Pod tym mundury, jakaś broń, długie białe pałki i ten łomot pałek po, jak się zorientowałam, tarczach.

Już na Marszałkowskiej już rozpoznawalny obraz. Przy krawężnikach ludzie z opaskami Solidarność; gestami zachęcają (kierują) tłumy cywilów w kierunku Koszykowej; byle ich chronić przed ewentualną agresją “kosmitów”. Spokojni, opanowane gesty, prawdziwi mężczyźni, którzy umieją dać oparcie.

Plac Wilsona, przystanek i jak spod ziemi pojawia się dziennikarz i operator kamery telewizyjnej. Czego oni chcą, co pokażą w okienku, które nie kojarzyło mi się pozytywnie. Wywaliłam więc, jak dziecko, język do kamery.

Tramwaj ruszył, już blisko do domu, ale jak uspokoić syna? Generalnie, co robić, telefon głuchy, nikogo z kim można podzielić się odpowiedzialnością, wątpliwościami…

A potem same “śmiechu warte” sytuacje.

W moim biurku znaleziono metalowe matryce, z których parę lat wcześniej robiłam synowi kostium na szkolną (przedszkolną ?) zabawę – wiadomo, pewnie zakazane teksty! Ulotki zbierane na ulicach, teksty zabrane od znajomych, których nie chciałam trzymać w domu.

No i te “życzliwe” wypytywania dotąd niezainteresowanych moim losem i poglądami osób: co robi syn (student UW), jak sobie radzę, wiadomo “samotna kobieta” , co myślę itp.

Jednocześnie gwałtowne, choć wiadomo, opóźnione wejście w nowe, odmienne od codziennego grono ludzi; dorastanie, dojrzewanie, ale jak zwykle u indywidualistów, “poza standardami”.

Jedynym w co się w konsekwencji, wiele lat później, zaangażowałam żarliwie, było oswajanie z rynkiem grup ludzi najmniej świadomych jego reguł.

Kończę tym miłosnym wyznaniem i zanurzam się, raz jeszcze, w lekturę tekstu Pana Jareckiego, współgrającego z moim widzeniem przyrody.

Średnia ocena
(głosy: 9)

komentarze

Oooooo:)

ja to mam siłę przekonywania, jak widać.

Świetne to jest, to już wiadomo, przeczytam jeszcze raz jutro, bo teraz już oddalam się.

Czas na sen:)

P.S. Po tagach widzę, że i Pino w pojawieniu się tego tekstu na blogu swój udział miała:)


Pino

Ach ta Pino…..
Co my mamy tutaj, proszę Babci
Z tą dziewczyną..


Pani Krystyno

postanowiłam tu odpowiedzieć na ten wspaniały komentarz.
Jest mi niezwykle miło, ze to u mnie go Pani napisała.
No cóż, nie znam specjalnie Warszawy…ale opis Pani, obserwacja to kawał smutnej historii, historii naszej Ojczyzny.

Wielkie dzięki Pani Krystyno.:D

A i Jacek poczuł się niezwykle wyróżniony tym ostatnim zdaniem.

Pozdrawiam serdecznie.:D

Wspólny blog I & J


-->Babcia Pino (jeśli Pino nas tu nie wpuszcza:)

Czekam na więcej. Pozdrowienia,

referent

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Pani Krystyno, ciekawe.

Moje pierwsze refleksje stano-wojenne, podobnie jak Pani, miały miejsce 13 grudnia, w tramwaju linii 15.
Tyle, że zmierzającym z Bielan na Mokotów.

W którym, po podłodze pustego, wymrożonego wagonu, poniewierały się znaczki NSZZ Solidarność.
W ten właśnie sposób wielkoprzemysłowa klasa robotnicza Huty Warszawa, wracając po zmianie do domu, dyskretnie wyzbywała się dowodów swej nieprawomyślności.

Tego samego dnia byłem również pod Regionem Mazowsze.
Tam z kolei, garstka przemarzniętych inteligentów, w różnym wieku, dodawała sobie otuchy skandują nieco rachitycznie i bez większego przekonania; Solidarność! Solidarność!
Zważywszy na to, że około połowa z nich, to czujni SBcy w cywilu, szopka najprawdziwsza, choć nieco przedwczesna.

A wokół tej szopki szpalery ZOMOwców, suki, wozy pancerne, a w odwodzie ciężarówki z ludowym wojskiem na pokładzie.
Niewspółmierność sił fantastyczna.

Całość sprawiało wrażenie jakieś tragifarsy.

Jedni i drudzy wystraszeni równo.
Ci pierwsi skojarzeniami podobnymi do Pani, a drudzy zastrachani wielomiesięcznym sprytnym strojeniem przez politruków.
Krwawą kiszką (hi,hi, hi); tajnymi składami amunicji, listami proskrypcyjnymi, siekierami, łańcuchami i dzidami przygotowanymi rzekomo przez mityczną “ekstremę”.
Na której ślad, jak wiadomo, nigdy nie natrafiono.

Wcześniej, jeszcze przed 13, zdążyłem ponabijać się z kolegi, który całkiem poważnie opowiadał o księdzu Janie Zieji i prof. Edwardzie Lipińskim składających filipinki w zaciszu swych zakrystii i gabinetów.
Wiedział o tym wszystkim doskonale, bo jego tata był wysokim funkcjonariuszem PZPRu.
No może niezupełnie doskonale, bo najwidoczniej tacie umknęło, że ci dwaj niebezpieczni terroryści liczyli sobie wówczas po ok. 90 lat.

Tak to władza, dla zwarcia szeregów, wykreowała sobie śmiertelne zagrożenie.

A 10 milionowe, śmiertelne zagrożenie, gdy tylko nadeszła pora egzaminu, nieszczęśliwie pogubiło karty swe egzaminacyjne w zatłoczonym tramwaju linii 15.

Niestety tak to widziałem, a szkoda, bo mity i legendy uwielbiam.

Pozdrawiam Panią serdecznie

PS.
Jeszcze jedno, najważniejsze; Pino mówi do mnie ciołku, a Pan Czajnik wcale za mną nie przepada.:)


Yassa,

jatką, a nie jadką :p

Pan Czajnik był wtedy bojowym studenciakiem… a babcia konsekwentnie ignorowała politykę, choć przeżyła cały PRL. Legitką trzepnęła chyba dopiero w 85?

Zresztą, to jeszcze nic, mój pradziadek przeżył cały Związek :) 1906-2006…


Pino,

jatka? Tak?
Nie garb się i w końcu zabierz się za ten angielski!:)

Właśnie słucham pana generała i dochodzę do wniosku, że babcia zupełnie niepotrzebnie trzepnęła wówczas legitymacją.

Generał przemawia tak zgrabnie i wyjaśnia tak przekonująco, że na pasku w dole ekranu aż 86 % publiczności ocenia, że dobrze przysłużył się Polsce.
Nie tylko w stanie wojennym ale i w 1970 roku, i w Czechosłowacji, i kablując na kolegów do Informacji Wojskowej w okresie stalinowskim.

85% – mimo, że konsekwentnie mówi dokładnie to samo co w 1981 roku.

Krytykę swojej osoby nazywa polityczną nagonką: “Proszę zauważyć, w Hiszpanii i RPA nikogo się nie rozlicza.” :)

A red. Lis okazuje się tak spolegliwym, taktownym i wyrozumiałym dziennikarzem, że pan generał nie zapomina docenić jego klasy;
“Jest Pan arystokracją dziennikarską, a wiem co mówię, bo często stykam się z chuliganerią prasową”.:)

Wychodzi więc na to, że i bojowość Pana Czajnika była nikomu niepotrzebna.
Ba, dla 85 % szkodliwa.
Przekaż tacie, że najwyższa pora, żeby zaczął się wstydzić.:)

Pozdro


Usz ty!

To bolesna uwaga, z tym angielskim, panie yasso. Celna merytorycznie.

Na razie jednak spożywam Dziadowską paliwkę a la Pino. Przepis cenny na dni głodu i nędzy, a jakie przy tym smaczne…

Woda
Gaz
Dwie kostki rosołowe
Gałka muszkatołowa
Makaron
Olej
Sól
Suszone warzywa

Gotujemy wodę na gazie, wrzucamy dwie kostki. Dodajemy gałki. Sypiemy warzywko. Przestajemy się garbić. Nucimy pieśń Konfederatów Barskich, do których tradycji dumnie nawiązał KPN. Łączymy z makaronem. Lejemy na talerz i wracamy się spierać z jakimś ciołkiem…

Czy protoplastka mnie słyszy?!

:)


15 %

yassa

Generał przemawia tak zgrabnie i wyjaśnia tak przekonująco, że na pasku w dole ekranu aż 86 % publiczności ocenia, że dobrze przysłużył się Polsce.
Nie tylko w stanie wojennym ale i w 1970 roku, i w Czechosłowacji, i kablując na kolegów do Informacji Wojskowej w okresie stalinowskim.

85% – mimo, że konsekwentnie mówi dokładnie to samo co w 1981 roku.

Krytykę swojej osoby nazywa polityczną nagonką: “Proszę zauważyć, w Hiszpanii i RPA nikogo się nie rozlicza.” :)

No cóż, to należę do 15 %. Nie ma się czego wstydzić, grzaniec galicyjski też ma tyle.

Towarzysz generał dobrze przysłużył się Polsce ? Chyba tylko w czas Okrągłego Stołu. A za CSSR i Wybrzeże pies go trącał, amen.

Tak w ogóle to pojawiłem się na świecie… dokładnie 9 miesięcy po tej WRONiej nocy :D


Argentyna!

Tam się dopiero działo… a po referacie pani Kurek wiem całkiem sporo na temat.


Drodzy Pino & MAWie,

Pino: pozbywam się źródła konfliktu, jatkę zmieniam kiszkę, bo właściwie chodzi o taką krwawą z której wyszła zwykła kicha.

MAWie:
Budujące, że należysz do tych 15 %.
Bynajmniej nie bezrefleksyjnych.

Umówmy się więc, że do czasu gdy historia wyda ostateczny werdykt,
generałowi za okrągły stół stawiać będziemy pomniki, w bocznych uliczkach, a nie od razu na Rynku Głównym.

A i jeszcze drobna uwaga do Twojej nowej notki, załatwmy to od razu:

Jakich znowu dwóch? Buców było mnóstwo.

Dawno temu był żył sobie jeden buc jajcarz, co własnego konia uczynił senatorem.
Był też buc smakosz podrobów z przeciwników politycznych ze środkowej Afryki. Był buc idealista utopista z Kampuczy…

Jest też Buc, ładnie wychodzący na zdjęciach. Dokładnie nie wiem, czym ona się wykazała, więc może teraz ją pomińmy?

Ale generał jest nasz, tylko nasz, choć przyznaję, trochę obciachowy i mocno operetkowy.
Nie mamy prawa oceniać go z pominięciem zasług innych, najcudaczniejszych buców?

Zadziwiające, że zawsze i od razu, gdy o nim mowa, znajduje się ktoś, o znacznie szerszych horyzontach, który rytualnie wyciąga tego nieszczęśliwca Pinocheta.
Ale czemu wciąż tylko tego jednego jedynego?

A przy okazji, wyobraź sobie taką hipotetyczną sytuację.

Gdyby np. takiego Adolfa Schikelgrubera, swego czasu, nie zaszczuto politycznie aż tak skutecznie, że ten targnął się skutecznie na życie swe,
dano życzliwego dziennikarza, psa labradora i dobry czas antenowy, to pewnie trauma naszych zachodnich sąsiadów trwałaby znacznie krócej. Nie uważasz?

Ale czy z pożytkiem dla reszty Europy? Frapujące.:)

Pzdr


Pani Krystyno!

Ja wtedy byłem na studiach. Akurat 13. grudnia 1981. r. byłem we Wrocławiu i przechodziłem koło siedziby regionu Dolny Śląsk. Grupka „manifestantów” atakowała oddział „kosmitów”. Szliśmy z Wojtkiem i zastanawialiśmy się po co Ci durnie biegają po placu Społecznym.

Nie wiem jak to było w Warszawie, ale we Wrocławiu tramwaje nie jeździły.

Pozdrawiam


-

“Paradoksalnie dosyć lubię yassę. Referenta miałem za rozsądnego gościa, ale jego tekst o Piesiewiczu mnie zbrzydził. (...) Nie mam zamiaru pojawiać się na tekstowisku.”

Czajnik


Panno Pino

Ludzie inteligentni albo przynajmniej za takich się uważający kiedy nie mają nic do powiedzenia lub uważają, że nie warto rozmawiać z adwersarzem przestają rozmawiać. Patrz TXT.

Ci drudzy, np pieprzący androny polityczne jak np Mireks czy RRK albo Tygrys czy Paliwoda ( ci są przynajmniej inteligentni inaczej !!! ??? ) uważają, że ich wypociny czemuś służą, piszą do różnych prymitywnych frustratów których w necie pełno. Patrz S24.

Jak z tego odwirować szczyny a zostawić nawóz nie wiem.
Przynajmniej nie mogę sobie zarzucić tego, że nie próbowałem.

Polecam ciekawy opis bezradności przez mądrzejszego pisany.
Całkiem ciepły.

http://www.rp.pl/artykul/61991,408346_Nie_ma_sladu_po_agorze.html


Nudne trochę,

z autorem będę mieć w letnim wykład, już się boję.

RRK ma swoje zalety, triarius to jednak inna liga niż samuraj, Mireks zwyczajnie ględzi ;)


-

Pino

“Paradoksalnie dosyć lubię yassę. Referenta miałem za rozsądnego gościa, ale jego tekst o Piesiewiczu mnie zbrzydził. (...) Nie mam zamiaru pojawiać się na tekstowisku.”

Czajnik

Kolejny celebryta, o którym jeszcze nikt nie wie? W główkach się poprzewracało? Faktycznie nuda, a dla TXT — jak sądzę — poważna strata.

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


kurczę

prawie jak pamiętnik z powstania warszawskiego

prawie :P

=moje nudne i banalne foty=


Pino

Nudny?

No to co?

Gorzej, że ma rację i bezradny.
Jest.


bulzacki

Po cholerę obrażasz moją rodzinę, że spytam?

Fakt, próżny jest, ale tobie do pięt nie dorasta w tej materii, zaręczam. Komu się poprzewracało w główce, z tym też by szło podyskutować...

Mnie akurat tamten twój tekst podobał się nadzwyczaj i nie zrozumiałam dokładnie, czego się Czajnik czepia, no i co z tego?

Mamy wpisany w idiotyczną konstytucję nakaz zachwytu nad referentem bulzackim?

***

Panie Igło, możliwe… Nowak jest okej jako historyk, chociaż jego prawactwo razi nawet mnie. Po prostu nie mam w tej chwili głowy do poważnych lektur.

Pozdrawiam


>Pino

czemu czy się dziwisz?

elo

=moje nudne i banalne foty=


Ja się nie dziwię,

ja dymię. ;) W dwóch znaczeniach.


"jego tekst o Piesiewiczu mnie zbrzydził"

gorzej że ten typek zbrzydził bogu ducha winną postać epizodyczną ze “Zmienników” ...

dymiesz? matko boska często chora … :D

=moje nudne i banalne foty=


-->Pino

Pino

Po cholerę obrażasz moją rodzinę, że spytam?

Fakt, próżny jest, ale tobie do pięt nie dorasta w tej materii, zaręczam. Komu się poprzewracało w główce, z tym też by szło podyskutować...

Mnie akurat tamten twój tekst podobał się nadzwyczaj i nie zrozumiałam dokładnie, czego się Czajnik czepia, no i co z tego?

Mamy wpisany w idiotyczną konstytucję nakaz zachwytu nad referentem bulzackim?

Rodzinę? Nie wiedziałem, że wy tu jesteście całą rodziną. Nie wnikam w pozatekstowe subtelności i ich nie dochodzę. Wyjaśnijmy sobie za to jedno. Skoro piszesz komentarz, w którym używasz mojego nazwiska, powinnaś liczyć się z tym, że odpowiem. Nie wiem, co było takiego ważnego w tym, żeby świat informować o złotych myślach jakiegoś Pana/Pani Czajnika na temat referenta. Radzę wcześniej pomyśleć, zanim się coś zrobi, zamiast potem rżnąć git dziewuchę z żylety, bo — na mnie — robi to wrażenie karykaturalne i nic więcej. Może trochę żenuje.

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Jakbyś przeczytał dyskusję,

to byś może zauważył pewien dopisek yassy do opowieści o jego 13 grudnia.

Ależ odpowiadaj, tylko po co tak głupio i bez pomyślunku? :) Główka się zagrzała?

Żylety już nie ma, a co cię żenuje, to jakby nie mój problem


-->Pino

Pino

to byś może zauważył pewien dopisek yassy do opowieści o jego 13 grudnia.

Ależ odpowiadaj, tylko po co tak głupio i bez pomyślunku? :) Główka się zagrzała?

Żylety już nie ma, a co cię żenuje, to jakby nie mój problem

Jakbym przeczytał, jakby nie ma żylety, jakby nie problem. Bye,

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Bye!


o yeah

i tak od 43 lat wierzą he he he

wyobrażasz sobie taką piosenkę o Krzynówku i Perejro?

=moje nudne i banalne foty=


Najpiękniejszy szlagier...

Kurde, Angole to znają się na piłce… jedyny mój ukochany klub poza Legią to Chelsea London :)

wyobrażam :P


no no no

kurwa … ale tak się zeszmacić jak Lato … fuck …

legenda musi umrzeć żeby żyć ... Deyna Kazimierz – wielki szacun sławmy jego imię ... :D

=moje nudne i banalne foty=


Oh yeah, trzeba wiedzieć,

kiedy się rozbić samochodem w Kalifornii…

A nie znałam tego kawałka, fajne :)

Sława Rogal! Obecna repra to szyderczy chichot…


wiesz

ja tam jakoś niekoniecznie ten futbol lubię ... jak leci to obejrzę... parę meczy było fajnych … np Francja:Polska z Woźniakiem w bramce jak wypieprzyliśmy telewizor przez okno i resztę meczu oglądaliśmy w pubie …

=moje nudne i banalne foty=


Docent,

nie licząc curlingu, piłka nożna to jedyny sport, który jest w stanie ogarnąć mój nieskomplikowany umysł :)

Poziom nie gra roli… Kiedyś byłam na Hutniku i też było zabawnie, choć przerażały mnie siedzące ławeczkę niżej dzieci (dla mnie to były dzieci) przechwalające się, kto ile wypił, narzygał i wpadł samochodem na latarnię... A rezerwy Legii przegrały 0:1.


Subskrybuj zawartość