Jak ja uwielbiam takie klimaty...

Jak ja uwielbiam takie klimaty...

...bo przypomina się mi Megan, czyli Anatol Potemkowski i jego niezapomniani bohaterowie tacy jak choćby poeta Koszon…
:)
ps. dodam więc i ja (ten czasownik trochę mnie zatrzymał, bo skojarzył się mi z blądynom, której w mediach nadmiar…) anegdotę, usłyszaną przed laty od kolegi, mieszkającego w akademiku.

Uczyli się kiedyś do egzaminu z wojska i obiecali całą załogą pokoju, że przeuczą noc całą solidarnie. Jednak jeden złamas złamał umowę społeczną i odburknąwszy “mam to w dupie” poszedł spać. Pozostali kuli dalej bzdury smalone, ni po wała nikomu niepotrzebne, ale żądane na studium wojskowym. Gdy już noc sczezła i słonko poranne po czwartej ozłociło Wrocław, wypatrując z góry Piastów pozostałości, napełnieni militaryzmem i nienawiścią zakuwacze wpadli na pomysł szatański.

Ubrali się w mundury przydziałowe, przestawili wszystkie zegary na przed siódmą, i narobiwszy rabanu, że już późno i nie zdążą, pobiegli do stołówki. Tak naprawdę, zaraz za drzwiami, krokiem cichym ukryli się w klopie. Po paru chwilach usłyszeli trzaśnięcie drzwi i łomot buciorów tupiących w dół. Wtedy wrócili do pokoju, przestawili zegarki na właściwą godzinę, rozebrali się i położyli do łóżek.

Złamas tymczasem opieprzył portierkę zdumioną zarzutami o nieotwartej bramie akademika, pocwałował do sąsiedniego budynku, w którym na parterze była stołówka i zatrzymał się pod zamkniętymi drzwiami, okrążył budynek, by połomotać w bramę główną i opieprzony skutecznie przez drugą portierkę powrócił do swego pokoju, by zwyzywać żartownisiów. Gdy jednak zobaczył załogę pogrążoną w głębokim śnie i zegary wskazujące ciągle czwartą z kwadransami to zwątpił, zwalił się na pryczę i zaczął szlochać, przekonany o niespodziewanym postradaniu zmysłów!

Dowcipnisie najwyższym wysiłkiem powstrzymali się od histerycznego śmiechu i póżniej byli szczerze zaniepokojeni zwierzeniami nieszczęśnika, radząc mu szybką wizytę u lekarza albo nawet serię konsultacji, z psychiatryczną na czele. Jeśli historyjka nie była prawdziwa, to przynajmniej znakomicie wymyślona.


Pan Y opowiada anegdotę o argumentach i wódce By: yayco (5 komentarzy) 22 grudzień, 2007 - 13:39