Miło mi...

Miło mi...

...bo to muzyka wiecznie żywa, o czym świadczyć może ilość wykonawców, chętnie grających utwory Fleetwood Mac. Jest też oczywiście wielki rozdział popowego Fleetwood Mac, który osiągnął gigantyczny sukces komercyjny, ale to mnie już mniej fascynowało, choć poziom rozrywki był światowy…

Judas Priest tak potraktował “Green Manalishi”:

Black Crowes tak zagrali “Oh Well”:

a tak zagrał “Oh Well” Tom Petty and the Heartbreakers:

Na końcu Fleetwood Mac dorobił się dwóch wokalistek i “poszedł swoją drogą” ale już bez Petera Greena:


Coś melodyjnego... By: chamopole (13 komentarzy) 14 sierpień, 2008 - 07:22