Powoli wychodzę z mortadelowej choroby

Powoli wychodzę z mortadelowej choroby

Popiłem ciepłym Pilsnerem. Już nie pamiętam, czeskim albo niemieckim.

Efekt do przewidzenia. Tylko długość rekonwalescencji nieprawdopodobnie długa. I wcale nie idzie ku lepszemu.

Stąd i brak aktywności od pewnego czasu.

Nie pasują mi tylko te wiśnie? Dla mnie mogłyby istnieć tylko jako Mon Cheri. Znaczy włoskie, z Piemontu. Trochę nasiąknięte. Mimo Berlusconiego.

Aha, w gadule o Kosowie było (i będzie) jeszcze parę trafień...


Polityczna mortadella By: goofina (21 komentarzy) 10 wrzesień, 2008 - 19:18