Pururu,

Pururu,

(...)

A Książę – mecenas za sztuką przepada,
Więc ściany pałacu malować mi każe.
Czeladnik już farby i pędzle rozkłada,
A w drzwiach stają straże
I Księcia brzmi głos: – Za pracę twą miecz, albo trzos.

Architekt, co dla mnie budował ten pałac
Już nic piękniejszego nikomu nie wzniesie.
Gdy skończył przygoda go przykra spotkała:
Na zbirów się w lesie
Jak raz napatoczył,
A oni wykłuli mu oczy.

I zaśmiał się książę, aż sala zagrzmiała
I grzmiała, gdy odszedł, podobny do pawia.
I stałem przed ścianą, co była tak biała
Jak tego co stawiał ją
Twarz oślepiona,
Od łez nim się stała czerwona.

(...)

Przemokły, jak drzewo stojące na deszczu
Koń schyla się, woda po sierści mu spływa;
Zbutwiałe zielenie i złoto na desce,
Co płacze jak żywa – To Stwórcy Korona.
Czekają nań
Koń i Ikona.

Nie daj se oczu wykłuć, dziadzie prawosławny :)

pozdrawiam serdecznie, choć o piątej rano


Rok. Najmniej rok! By: docentstopczyk (35 komentarzy) 16 grudzień, 2008 - 23:56