Panie Leszku,

Panie Leszku,

wiemy że środowisku dawnej opozycyjnej lewicy laickiej bliżej do generałów; Jaruzelskiego i Kiszczaka niż do braci Kaczyńskich.
Wiemy, że owo środowisko znieść nie może żadnej konkurencji i traumatyczno-tradycyjnie każdemu z kim się nie zgadza przyprawia gębę katoendecji, ale nie przesadzajmy.

Kaczyńscy wychowywani byli w tradycji piłsudczykowskiej. Bliskim przyjacielem ich rodziny był Jan Józef Lipski, usilny acz mało skuteczny reanimator przedwojennej PPS.

A Pan mi tu z Katolickimi Związkami Zawodowymi, które jakoby miały być alternatywą dla tolerancyjnej i pluralistycznej Solidarności.
Pojawia się tu oczywiście autorytet Jana Pawła II, hamujący aspiracje związkowe katoli. Można prosić o jakieś źródło?
Naprawdę piękne:), gdyby nie to, że te puzzle tak się jednak nie układały.

Prawdą jest, że Solidarność końca lat 80-tych była tylko cieniem tej z początku dekady i na tej bazie były próby powoływania innych organizacji związkowych, ale jej legenda i autorytet nie mógł być niczym zastąpiony.

Przypomnę jeszcze, że w tej słabiutkiej Solidarności czynnie działali bracia Kaczyńscy, a Lech był wówczas prawą ręką Wałęsy.
Tak więc, znowu w łeb bierze cały wywód usiłujący powiązać złych braci z diaboliczną katoendecją.

Wesołych Świąt niezakłóconych przez katoendeków życzy


Wbrew nagonce na Lecha Wałęsę By: leszek.sopot (33 komentarzy) 8 kwiecień, 2009 - 10:49