Grzesiu

Grzesiu

Dystans do siebie to masz Ty lub Igła. Major to narcyz, któremu fakt iż stał się rozpoznawalny w blogosferze uderzył do głowy. Fakt – zapracował sobie na pozycję. Na taką, że akurat “dopasowywać się” do troli nie ma potrzeby. Po prostu wyłazi z niego to, co lubi. Nie pierwsze i nie ostatnie to dobre pióro, które nie udźwignęło własnej – zapracowanej – sławy.

Sam argument o możliwej pomyłce nie wydaje mi się bezsensowny czy mało sensowny w kontekście eutanazji czy kary śmierci. W mojej ocenie jest to mocne uzasadnienie, trudno zbijalne. Ważne natomiast by nie stosować go wybiórczo, bo to będzie jedynie świadectwem hipokryzji. Na to właśnie wskazywał Wyrus. Sam jestem przeciwnikiem kary śmierci i bynajmniej nie z powodu możliwej pomyłki. Tu jesteśmy zgodni.

Argument o spontanicznej próbie samobójstwa i przemyślanej decyzji o eutanazji zasadniczo niczego nie wnosi. Bowiem ratowany po próbie samobójczej będziesz bez względu na to, jak bardzo ją przemyślałeś – i bez względu na wiedzę lekarza o tym fakcie. Ma Cię obowiązek ratować i tyle. Zresztą, prawo chyba mówi o tym (coś mi dzwoni, ale się nie znam), że każdy obywatel ma obowiązek udzialania pomocy. Chyba że jej udzielanie stwarza zagrożenie dla Ciebie. Pal sześć prawo – ludzkim obowiązkiem jest nieść pomoc i tyle.

Grzesiu – możnaby mnożyć przykłady, w których wyrażałbyś wolę tego by Cię zabić. Na przykład z udziałem wiertarki i jakiegoś psychola. Jasne – to przegięcie w druga stronę, ale mechanizm ten sam. Sam fakt, że chcesz być zabity nie zmienia kwalifikacji czynu osoby trzeciej – zawsze będzie to zabójstwo. Nawet jeśli sprowadza się do takiego ułożena okoliczności, byś miał możliwość zabicia siebie.

Czy łatwo jest skwitować że świat jest niesprawiedliwy? Łatwo. Codziennie to robimy zaraz po tym, jak wstajemy rano. To zwyczajny mechanizm obronny, inaczej byś zwariował na samą myśl o umierających z głodu i pragnienia dzieciakach albo o sierotach służących jako banki organów (Brazylia czy Chiny). Nie ma co wpadać w nadmierną politpoprawnosć. Ja wiem, że za cenę moich wakacji dałoby się uratować kilkoro dzieci w Etiopii. Za Twoje wyjazdy pewnie też. Tniesz sobie żyły z tego powodu? Nie. Ja też nie. Nie bądźmy więc hipokrytami.
Jeśli człowiekowi zostałą przez chorobe albo wypadek odebrana możliwość popełnienia samobójstwa, to jest ten sam mechanizm, jak zwiazany z niemożnością chodzenia po uszkodzeniu kręgosłupa. Coś stracił. Ty nie masz wladzy mu tego przywrócić. Koniec tematu.

Jeśli jesteś nieświadomy, bez możliwości komunikacji – to skąd mam wiedzieć, jaka jest Twoja wola? Mogę się jedynie opierać NA OSTATNIEJ MI ZNANEJ, nie bedąc nawet pewnym, że to jest faktycznie Twoja ostatnia wola. To jest argument nie przeciwko eutanazji w ogóle, tylko przeciwko opieraniu się na oświadczeniu składanym w zupełnie innych i nieprzystających warunkach. Inaczej mówiąć – gdyby eutanazja nawet była dopuszczalna, nie mogłaby dotyczyć ludzi nieświadomych.

No i nie istnieje taki termin, jak zmuszanie kogoś do życia. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Mówimy to o tym, że nikt nie ma prawa odbierać życia innym ludziom, nawet w formie przygotowania (świadomego, planowego i celowego) warunków do popełnienia przez kogoś samobójstwa.

Oczywiście – jeśli chcesz, możesz komuś pomóc poleciec z bloku albo się utopić. Ale wówczas powinieneś odpowiadać za zabójstwo. Tyle mojego zdania.

Pozdrówka.


O metodzie demokratycznej i nazistowskiej na przykładzie eutanazji By: antos (16 komentarzy) 24 sierpień, 2009 - 10:54