Dopiszę, bo to komiczne.

Dopiszę, bo to komiczne.

Leopold całe życie Pisał. To był diabelnie inteligentny człowiek, wyszedł z totalnego syfu (wyobraźcie sobie wieś podlaską przed pierwszą wojną światową), pojechał do Warszawy, dostał się do wojska i piął się po szczeblach. W 1938 roku miał zdawać maturę – i zdałby na pewno, tylko że, kapitanie Wojska Polskiego, wsiadaj na czołg, jedziemy rewindykować odwiecznie polskie Zaolzie. :D

Uwielbiam historię mojej rodziny, z każdej strony, ludzie na P, ludzie na S, ludzie na M i ludzie na Z, gdzie nie poskrobiesz, wychodzi – nic spektakularnego, nie podręczniki szkolne, ale akademickie opracowania już tak, w wielu przypadkach – byli niemal wszędzie i robili wszystko, hej ho, wszyscy po cichutku współtworzyliśmy historię Europy. A nawet Stanów oraz Tbilisi.

Nie zawsze, dodajmy, sensownie. Obawiam się, że gdzieś, w bocznych gałązkach, mam wyjątkowo okropną i b. historyczną postać, ble, fuj – Julian Marchlewski. Shame.

No, więc Leopold uwielbiał pisać, na przykład podania, genialnie się odnajdywał w poplątanej strukturze komunistycznej biurokracji – moja mama strzelała w młodości facepalm za facepalmem, bo ten znowu wysyłał, gdzieś do urzędu odpowiedniego: “Proszę o przydział talonu na kożuch, dla mojej szczupłej Żony.”

autentyk!


Jeśli piekło istnieje, jest zimne By: Pino (20 komentarzy) 2 marzec, 2012 - 12:52