Kiosk z gazetami w niełatwych czasach

Przyjemne były czasy! W sobotę poszedł sobie człowiek na ryneczek po warzywa i owoce. Zaszedł pod kiosk. Grzecznie się ukłonił, nabył Dziennik i Rzepę. Przejrzał. Odłożył dodatki by sobie poczytać w wolnej chwili. Zajrzał do internetu, gdzie zastał zawsze kilka interesujących tekstów. Skomentował sobie człowiek, przemyślał co w wolnej chwili napisze. Komu to przeszkadzało?

Dziennik odszedł, Wprost zamienił się we Wprostaka, ale została Rzeczpospolita, Rzepunia ulubiona. Pojawiło się Urze i jakoś się toczyło. Popatrzył człowiek sobie na tekst Wilka z Syberii, Zarembczaka poczytał, zbadał aktualny poziom poczucia humoru Mazurka.
Słoneczko świeciło aż tu nagle „szast prast i po wszystkim” Znaczy się, nie tak całkiem się to odbyło, ale niech tam człowiekowi będzie.
Prosty jest – czytać nie musi.

W ostateczności codziennie dostarczają mu do furtki liczne, kolorowe a na dodatek bezpłatne gazety. Wystarczy wyobrazić sobie, że ta z Tesco jest lewicowa, z media Markt prawicowa, a ta od Muszkieterów, centrowa. Jest w czym w piecu rozpalić, a przecież głównie o to chodzi, odkąd bezwzględny kapitalizm zalał rynek papierem toaletowym.

Dość wygłupów – Teraz będzie prawie poważnie. Wszystkie wymienione powyżej czasopisma i gazety w większości zapełniane były publicystycznymi tekstami grupy znanych i lubianych na prawicowych łąkach, autorów. Początkowo ich publicystyka zajmowała miejsce obok form większych. Można było jakiś esej o sprawach międzynarodowych przeczytać, o sprawach wojskowych, ostatki dziennikarstwa śledczego śledzić.

W końcu Dziennik został wchłonięty przez Gazetę Prawną co spowodowało praktyczne zajęcie całej publicystycznej przestrzeni w Rzeczpospolitej przez coraz lepiej zintegrowaną grupę publicystów. Pojawiły się dyskusje w których kolega odpowiadał koledze, kolega zachwalał książkę kolegi pod pozorem recenzji. I tak to szło z numeru na numer, a moje zainteresowanie gasło. Jednak przez rok wszystko wyglądało w miarę stabilnie, choć wartość merytoryczna, poznawcza treści, moim zdaniem spadała, nakłady trzymały fason i nadal warto było zanieść do kiosku kilka złotych.

Od kilku dni jesteśmy świadkami interesującego manewru. Po wywaleni Lisieckiego znani i lubiani odeszli z Urze co prawdopodobnie zaowocuje powstaniem nowego tygodnika, albo wzmocnieniem i przekształceniem w takowy, obecny dwutygodnik w W Sieci, którego pierwszy numer raczyłem nabyć. Żadnych zaskoczeń na plus czy minus. Poza idiotycznym formatem pisma, oczywiście.

Jak sobie poradzą na rynku to nie moje zmartwienie, podobnie jak pytanie, ilu dotychczasowych czytelników pozostanie przy zapełnionym treścią przez innych autorów, nowym Urze. To ciekawa sprawa, w sumie.
Będziemy mieli malutką podpowiedź, co jest ważniejsze – jajko czy kura? Tfu! Znaczy się, czy czytelnicy bardziej cenią obwolutę czy treść? Na początku, trochę to będzie przekłamane, ponieważ ciekawscy, tacy jak ja, niezawodnie kupią ten pierwszy numer, by wyrobić sobie opinię o tygodniku i autorach. I proszę tu nie krzyczeć o zdradzie, ponieważ nigdzie w sobie nie mogę odnaleźć pokładów solidarności do Naszych Publicystów. Jak Kuba, ... tak Kubie.
O czym donoszę ze smutkiem.

Czy w Polsce jest miejsce na dobry tygodnik opinii, nie ulegający presji politycznego kibolstwa? Przykład wymienionych na początku dodatków Europa, + – czy przy wszystkich zastrzeżeniach Urze pokazuje, że tak.

Na dłuższą metę taki tytuł musiałby jednak zachować duży margines otwartości, ponieważ, choć smaczne są kiszone ogórki czy inna kapusta, kiszenie się we własnym sosie nie wpływa dobrze na czytelniczy smak, o ile chce się uchodzić za tygodnik opinii.

Mam nadzieję, że to się w końcu uda. Jakoś nie marzę o czytaniu przy śniadaniu gazetek sklepowych. Nie po to się uczyłem czytać. Bieżących wojenek mam dosyć w Internecie. Aż do przesytu.

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

Rewelacyjny tekst!

Wyważony i pięknie napisany.

Nawet jeśli Autor wywali mój komentarz, to ocena i tak zostanie. Pięciogwiazdkowa.


Dlaczego niby?

ja tam głownie swoje komentarze wywalam :)

Wspólny blog I & J


Panie Jacku!

Bardzo dobry tekst. Z przyjemnością sobie czytałem. Choć to, o czym Pan pisze jakoś nie zachęca do radości.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Radość? A czemu tu radość?
Michnika ktoś znowu nakręcił, Ziemkiewicz wrócił do S24, jaja drożeją, mam ochotę na tatara, ale nie chcę się meni wędrować po ciemku do sklepu.
Z czego tu się cieszyć?

O, Azrael szczęśliwie przebrnął operację, chyba mózgu i za chwilę znowu zacznie pisać o polityce. Ja dostałem jakiejś manii żydłaczenia przez telefon

Wspólny blog I & J


Panie Jacku!

Radość z Pańskiego tekstu. To oczywiste. Ta cała reszta jest dosyć odległa ode mnie.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość