Tekst tylko trochę o Katarynie

Na początek odfajkujmy kwestie zasadnicze, nieco nudne już, bezpośrednio związane z osobą wymienioną w tytule.

1. Ocena zachowania „Dziennika” wobec Kataryny – świństwo, obrzydliwość, dziadostwo. Ze względu na brak jakichkolwiek związanych z interesem społecznym argumentów przemawiających za ujawnieniem danych popularnej publicystki internetowej. Jedyne motywacje, o jakie można redakcję podejrzewać, to pogoń za newsem (czyli mamona), zemsta za krytyczne artykuły naszej współpublicystki lub chęć przyprawienia gęby wszystkim piszącym w sieci szkodnikom (bo przecież szkodzą mediom „prawdziwym”).
2. Ocena zachowania panów Czumów wobec Kataryny – syn (moim zdaniem) postąpił głupio, rozpętując awanturę o słowa, jakie latają w naszej polityce codziennie. Na dodatek sam w mailowej korespondencji nie przebierał w słowach. Lekceważenie całej sprawy przez ministra sprawiedliwości wydaje mi się dużo bardziej sensowne, ale spóźnione. Wzruszenie ramion powinno zastąpić całą sprawę, a nie ją kończyć. Teraz sytuacja wygląda po prostu głupio.
Po odbębnieniu komentarza do najnośniejszych ostatnio w Internecie newsów mogę przejść do kwestii nieco bardziej ogólnych, które interesują mnie daleko bardziej.

Problem anonimowości.
Słowo „problem” wydaje mi się tu bardzo na miejscu, bo owo dobrodziejstwo generuje jednak pewne kłopoty. Wydaje mi się, że większości z nas służy jako zabezpieczenie przed ewentualnymi nieprzyjemnościami w miejscu pracy związanymi z ekspresją swoich poglądów. Wcale nie musi być tak, że nasi współpracownicy czy przełożeni ich nie znają, ale co innego wiedzieć coś ogólnego, a co innego znać związane z nimi emocje (i ich skalę). Tak więc dzięki rzeczonej anonimowości czujemy się bezpieczni w wyrażaniu tego, co myślimy i tego, co czujemy. I bardzo dobrze.

W wielu z nas to poczucie bezpieczeństwa i wolności przybiera jednak przesadne i niepokojące rozmiary, co wyraża się w – że tak powiem – nadmiernej spontaniczności podczas eksponowania swoich racji. Wiem coś o tym, ponieważ w początkach swej internetowej aktywności bywałem wielce „wyrazisty”.

W związku z tym zjawiskiem trudno się dziwić krytyce ze strony ludzi głoszących swoje poglądy bez ukrywania nazwiska. Aby ich zrozumieć, wystarczy małe ćwiczenie. Wyobraźcie sobie, Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy, że czytacie krytyczne teksty o sobie, o swojej pracy. Oczywiście o sobie z realu, a nie o swoim nicku. Wyobraźcie sobie swoje nazwisko w takich tekstach czytanych przez waszych przełożonych, współpracowników, żonę (męża), rodziców, dzieci, przyjaciół, władze, księdza itd. Wyobraźcie sobie bardziej czy mniej zawoalowane sugestie, ze jesteście kłamcami, złodziejami, zdrajcami, sprzedawczykami. Wyobraźcie sobie liczne obraźliwe określenia w komentarzach pod tymi tekstami. I wyobraźcie sobie, że autorzy owych tekstów i komentarzy podpisują się nickami.

Jeśli uda Wam się to małe ćwiczonko, z pewnością zrozumiecie, dlaczego jedni reagują na Wasze pisanie lekceważeniem, inni bluzgami, a jeszcze inni pogróżkami.

Z drugiej strony byłoby dobrze, gdyby i zdeklarowani wrogowie internetowej anonimowości zadali sobie trud postawienia się w sytuacji anonimowego blogera. Człowieka mającego pracę, firmę czy inne zajęcie będące źródłem utrzymania, bez którego nie mógłby funkcjonować. Jednocześnie człowieka chcącego podzielić się swoimi poglądami i przemyśleniami na tematy społeczne z całym światem za pośrednictwem Internetu. Człowieka, który zdaje sobie sprawę, że jego poglądy i opinie mogą się nie podobać przełożonym, współpracownikom, kontrahentom i mogą stać się źródłem zagrożeń dla jego (i jego rodziny) bytu.

Dziennikarze, politycy czy inni celebryci nie powinni się porównywać z takimi przedstawicielami anonimowego społeczeństwa, jako że ich poglądy i opinie stanowią źródło ich utrzymania, a nie zagrożenie dla tegoż. Nie jest przecież przypadkiem skład redakcji „Rzeczpospolitej” pod aktualnym kierownictwem, podobnie jak nie jest przypadkiem skład redakcji „Gazety Wyborczej” czy jakiegokolwiek innego pisma. Nie przypadkiem zmieniali, zmieniają się i będą zmieniać autorzy programów publicystycznych w TVP wraz ze zmianami (z partyjnego nadania) kierownictwa. Bo prawda jest taka, że o ile dziennikarze z powodu swoich poglądów mogą pracę stracić lub zyskać, o tyle anonimowy bloger może ją z tego powodu tylko utracić.

Czy w związku z tym powinno mu się zatem powiedzieć: „Jeśli się boisz, to nie pisz, a jeśli chcesz pisać, to się ujawnij”? Moim zdaniem nie. Blogowanie uważam za pożyteczne społecznie. Wymiana poglądów, dyskusja to przecież istota ustroju, jaki sobie wybraliśmy. Jeśli właśnie anonimowość jest czynnikiem ułatwiającym rozmowę o ważnych dla kraju i mieszkających w nim ludzi sprawach, to powinno się ją (anonimowość) do pewnych granic chronić. Myślę, że właśnie te granice są najważniejszym problemem.

Problem odpowiedzialności.
Szanowne Koleżanki, Szanowni Koledzy, nie widzę żadnego powodu, dla którego mielibyśmy ponosić odpowiedzialność za nasze słowa w stopniu mniejszym niż ponosi ją ktokolwiek inny. Dlatego nie budzi we mnie ni krzty oburzenia fakt, że ktoś chce blogera pozwać przed sąd. Dlaczego miałoby to być oburzające? Przecież każdy z nas ma prawo pozwać drugiego człowieka, gdy czuje się przez niego w jakikolwiek sposób skrzywdzony. Jeśli minister Czuma chce udowadniać, że nigdy nie skłamał (bo chyba o to kolejne mijanie się z prawdą chodziło), to u licha ma do tego pełne prawo (to, czy robi mądrze, to już zupełnie inna sprawa).

Skąd w takim razie to święte oburzenie, jakie zauważyłem po ujawnieniu sprawy w Salonie24? Wydaje mi się, że większość blogerów przyznała sobie prawo nietykalności, kierując się zwykłym przyzwyczajeniem. No bo skoro tyle lat piszą i czytają bardzo ostre, czasem nawet brutalne, wulgarne teksty i nic się nikomu z tego powodu nie dzieje, to widocznie mają do tego prawo. Mamy do czynienia z najzwyklejszą racjonalizacją rzeczywistości. W ten mechanizm wpisuje się również powoływanie się na wybrane artykuły prawa prasowego. Jakoś tak nie zauważyłem, by ktokolwiek powoływał się na te jego zapisy, które mówią o obowiązkach, o zasadach postępowania, o etyce. Typowa historia – podłączamy się pod prawa, olewamy obowiązki. Całkiem jak w szkole. :)

Na zakończenie proponuję posłużyć się zwykłym „chłopskim” rozumem. Skoro my możemy pisać o nich, dlaczego oni mieliby nie móc pisać o nas? Dziennikarze piszą o wszystkim, czym można zainteresować czytelników. Można się było spodziewać, że prędzej czy później zainteresują się też nami. A że nie mamy w zwyczaju (nie mamy też powodów) ich oszczędzać, dlatego zrobili to tak, żeby przy okazji nas trochę postraszyć. Padło na Katarynę, bo jest najbardziej znana w internetowym światku. Nie byłoby jej, znalazłby się kto inny. Uważam, że postąpili źle i paskudnie, że stworzyli niebezpieczny precedens, ale szlochy i histeria są tu zupełnie nie na miejscu. Kiedy się włazi do rzeki pełnej piranii, trzeba się liczyć z tym, że będzie bolało. Jedyne wyjście, to robić nadal swoje, tyle że ze szczególną dbałością o to, by nikt nie mógł nam zarzucić nierzetelności i nieuczciwości. Czego wszystkim życzę.

PS Jak wielu z Was wie, za pisaniem Kataryny nie przepadam, ale nie ma to nic do rzeczy.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Popisowcze

Tekst Michalszczaka wog ole mnie nie zaskoczył.
Co więcej spodziewałem się go, nie wiedzialem tylko, że padnie na Katarynę.
Padło.

Michalski już od dawna do swoich fobi dopisal internet/blogosferę uważa go za wtórny, głupi, chamski, i co tam jeszcze.
Wyprożnil się na ten temat po tekstach Jarecczaka i Mistewicza w jego własnej gazecie.
Więc nie trzeba było dlugo czekać na podsumowanie.

I teraz.
Oczywiście, że wiele cech blogosfery warte jest tylko splunięcia tak jak i wielu blogierow.

Tylko tak jak sam piszesz ci co maja coś do powiedzenia nie robią tego za pieniądze, nie placą im medialne koncerny, więc sie nie kurwią, za pieniadze ktore dostają na pierwszego. Najpierw muszą zarobić na chleb a potem coś napisać.
Co/ A to każdy juz może ocenić.
Lepsze i gorsze.
Często jest to lepsze o niebo od najlepszego dziennikarstwa.
Bo przecież Lis & Wildstein to dziennikarze, jak najbardziej zaangazowani, emocjonalni, jak najbardziej.
Tyle, że za milion zlotych.

Albo taki Ziemkiewicz – bożyszcze prawicowej blogosfery, który szcza na tych co pod kreską. Spokojnie, za pieniądze pielegnując swoje, anty-Michnikowe fobie.
Albo taki Kuźniar, z TVN 24, z Wiktorem w ręku, toż to zaprogramowana, medialna menda, za grube pieniądze.

Powiem szczerze, załuję tej awantury, żal mi MIchalskiego.
Miota się.

Wali na oślep.
Znalazł wroga tam gdzie moglby mieć sojusznikow.

Mam wrażenie, że też dopadł go syndrom inteligenta, ktory pisząc wierzy w racjonalność&racje a potem przekonuje się, że jest to grochem o ścianę.

Więc bije na oślep.


Popisowcze,

co prawda nie czytam Twoich notek, ale w tym wypadku nie sposób się z Tobą nie zgodzić.:)
Jedna tylko uwaga:
zauważyłem, że wszystkie teksty w sprawie Kataryny podlegają kardynalnej netowej regule.
Jej antagoniści obowiązkowo zastrzegają się; co prawda nie czytam Kataryny albo
za jej pisaniem nie przepadam, ale…

Zabawny, asekuracyjny imperatyw wysłania sygnału dystansowania się.
By, nie daj Boże, jeszcze ktoś sobie czegoś nie pomyślał.
Takie; spoko, luzik i tak jestem z wami.;)

Zasada powszechna i do tego, praktyczna i użyteczna, bo stawiająca nas w roli obiektywnego obserwatora;
...daleko mi do agorowego pieprzenia Sadurskiego, ale…
...Nićpoń chrzani jak zwykle farmazony, ale…

Pozdrawiam serdecznie


@popisowiec

Powtórzę to, co napisałem dzis na S24 u Leskiego uzupełnione o kilka dodatkowych zdań:

Co do Kataryny – Możesz mi poważnie wytłumaczyć o co ta cała histeria. Może głupi jestem, ale do mnie nie dociera. Jak jedno pismo coś napisze powołując się na “jakieś źródło”, to inne od razu bieży, żeby wyczaić kto to aby i kilka dni później możemy się dowiedzieć w “Fakcie” czy ‘SE”, że osobą o którą chodzi był ten albo tamtem pan lub taka albo inna pani.

I problemu nie ma.

Jak jakiś aktor czy aktorka ma romans na boku – a przecież nie chciałaby pewno, żeby zaraz się o tym mąż lub żona dowiedział(a), to dziennikarze nie mają żadnych skrupułów i nawet znane tytuly opłacają zawodowych paparazzi.

A tu mamy jakąś kurna histerię wokół Kataryny, której wszystko co realnie grozi, to to, że wyśmieją ją ludzie za to, że na S24 zaprezentowała się jako bezpardonowa tępicielka zgniłych kompromisów a na stronie jej fundacji wiszą w galerii zdjęcia z Mazowieckim czy Balickim i że ta zdeklarowana konserwatystka świadczy konjsultacje w zakresie: “Głębokiego poszanowania dla różnic” :-)))

No bo chyba nie wierzy Pan ani w to, że Czuma młodszy poda ją do sądu ani że ona kogoś poda :-)))

Tym bardziej, że obrabianie przez nią na blogu Kwiatkowskiego w trakcie rozmów z TVP o dostępie NGOs do telewizji publicznej (z czym były kłopoty) można przecież zinterpretować jako próbę “pogorszenia pozycji negocjacynej” prezesa TVP lub nawet działanie zmierzające do jego zdyskredytowania, co mogłoby się skończyć odwołaniem i zminą przesa (na być może lepiej do NGOs usposobionego). Czyli jednak możliwy konflikt interesów.

Więc naprawdę nie rozumiem. To jest dla mnie pełnia kabotyństwa, żeby w czasach, kiedy bez żadnego zażenowania media zaglądają sławnym ludziom do dupy, oburzać się, że Dziennik w ten czy inny sposób ośmielił sie naruszyć “Kataryny prawo do anonimowości”. Zypełny cyrk. Kataryna jest po prostu celebrytką Internetu, w której wypadku spełnił się swoisty “American dream”, stała się sławna i wszystko co jej dotyczy jest dobrym newsem.

Nie oczekujmy od dziennikarzy więcej niż są warci i nie róbmy z igły widły.


Panie Szczęsny

Kiedy pan nareszcie zrozumiesz, że Kataryna jest tylko przyczynkiem do dyskusji?
A ta idzie wedle mnie w 2 kierunkach:

- ewidentnego skurwienia dziennikarstwa ( z wyjątkami ) oraz jego zupełnego upadku intelektualnego

- jak można na bazie ogólnie dostępnych informacji pisać z zębem, ciekawie, lepiej niż żałośni zawodowcy i za wlasne pieniądze, na przykładzie Kataryny.


@Igła

Ależ drogi Panie – właściwie mogę powiedzieć szczerze, że z obiema Pańskimi tezami w zupełności się zgadzam:

1) Z zupełnie nielicznymi wyjątkami dziennikarze wszystkich mediów porzucili etos na rzecz kariery związanej z promowaniem konkretnej opcji – akurat tej, gdzie mają synekurę.

2) Większość z nich pisze fatalnie, ciężko, ma zawęzone pole światopoglądowe i ogólne kłopoty z erudycją. Tani wyrobnicy zarabiający na zupkę liżąc dupę swoich szefów, znajomych polityków, od których “cynki” dostają, biznesu, organizacji pozarządowych, z którymi są powiązani i w ogóle – podporządkowani żądzy taniej sensacji.

Ale jak to się ma do moich uwag? Ja po prostu o tym piszę – może w inny sposób, ale skąd nagle – w przypadku pani Kataryny – taki wylew kabotyństwa? Przecież to są śmichy-chichy podobne, jakbyśmy się nagle zaczęli dziwować, że na Wolumenie ktoś nam skosił z ręki zegarek.


Dlaczego taki zalew?

To proste.
Naszych biją.

Na dodatek Katarynę, ktora jest dla prawicowej, blogowej hałastry tym samym co Ziemkiewicz.
Idolem/ką.
Ta sama banda rzuciła by się na każdego i pod każdym pretekstem.
Dlaczego?

Bo blogosfera potrzebuje swoich bohaterów&męczennikow a Kataryna była dobrą blogerką no i wyraziście antykomunistyczną.
Taki Azrael test jest dobrym blogerem, tyle, że ten jako lewak nikogo nie podnieca i to nawet wtedy, kiedy już dawnoo postanowił się lansować i łazić po studiach i gazetach. To nyło jasne i widoczne. Ale u Kataryne nie. Teraz wielu się pokapowało ale banda Maryl i innych prawdziwych polaczkow uznało to za zamach na siebie i potwierdzenie własnego męczeństwa. Jej się blogowanie z realem pomyliło. A takiemu FYMowi jeszcze sie nie pomylilo. Sprytniejszy jest.


Popisowiec

Bardzo mi się podoba pański ogląd sprawy, no może prócz tego:

“Skąd w takim razie to święte oburzenie, jakie zauważyłem po ujawnieniu sprawy w Salonie24?”

Stąd, że jedna ze stron, dopuściła się EWIDENTNEGO złamania zasad etyki, jak i ducha prawa co najmniej, bo że nie litery to już “niezależne samorządne niezweryfikowane” sądownictwo prawdopodobnie orzecze, wykręcając jak zwykle, w szczęsnym duchu.

Jak już przy Szczesnym to dopowiem – symptomatycznym jest wciskanie nam przez funkcjonariuszy, przeświadczenia niedopuszczalności moralnej, krytyki środowiska w którym żyjemy, podobne pretensjom do Rydzyka, ubiegającego się o gwarantowane prawnie wszystkim obywatelom dofinansowanie unijne.
W myśl takiego rozumowania Szczęśni(rzekomo strasznie antykomunistyczni), nie powinni korzystać z jakichkolwiek przywilejów prl-u. To tak z grubsza, wobec pretensji Szczęsnego względem rzekomej obłudy Kataryny egzystującej w środowisku postkomunistycznym. Widać tu perfidny zamysł całkowitego wyrugowania takich osób na społeczny margines, pod pozorem moralnych zasad, dla dopełnienia totalitarnej wizji społeczeństwa bliskiej Szczęsnym.

Pozdrawiam


Igło

Też mam krytyczne zdanie na temat dziennikarzy, ale nie zarzucam większości z nich sprzedajności. Patrzę na to tak, że oni dostają te posadki, te programy, bo polityczni decydenci dobrze wiedzą, że nominaci będą za nimi gardłować z powodu swoich poglądów, czyli czystej miłości do jednych i czystej nienawiści do drugich.

Michalski wygląda mi na człowieka zgorzkniałego, zawiedzionego w swoich nadziejach i ideałach. Masz rację, ze się miota. Ale to go nie tłumaczy. Skoro ma się za lepszego (co już samo w sobie jest grzechem) od całej internetowej społeczności, którą sobie swobodnie uogólnia i depcze en bloc, to na zasadzie logiki powinien wyznaczyć sobie jakieś wyższe standardy, nie?

Pozdr.


@Igła

Zrozumiałeś coś z tego?

Ponieważ wymienionym jednak przez powyższego tu ktosia, to powiem tylko co następuje:

1) Co do Rydzyka, to moja jedyna uwaga dotycząca poruszanego problemu, to taka, że na Unię pluje, lecz jak kasa z niej jest, to łapę po nią wyciąga. Tyle. Prawnie – zgadzam się z przedmówcą – ma do niej prawo na takich samych zasadach jak każdy. Zatem jest to “jedynie” zarzut OBŁUDY.

2) Nie żywię żadnego przeświadczenia o “niedopuszczalności moralnej, krytyki środowiska w którym żyjemy” – wręcz przeciwnie. Natomiast uważam, że należy trzymać się jakiś granic. Czytając np. takiego Ściosa można dojść do wniosku, że żyjemy w jakimś policyjnym reżimie, prawie jak w Chile za Pinocheta i jedyna dla nas szansa, to zejście do podziemia pod pseudonimem. Po prostu nasza skrajna prawica dryfuje niebezpiecznie na pozycje radykalne, gdzie spotykają się całkowita negacja obecnego porządku (że niby taki PRL-bis) z jakąś głęboką antykapitalistyczną utopią (te wszystkie narzekania na nierówności klasowe,wezwania do renacjonalizacji, itd.).

3) Nie wydaje mi się, żebym miał w PRL-u wybór “nie korzystania” z jego przywilejów. To znaczy wybór był taki, że mogłem się leczyć w publicznej służbie zdrowia lub się nie leczyć oraz że mogłem się uczyć w publicznej szkole lub się nie uczyć. Mimo wszystko, wydaje mi się, że wybór przed którym stoi o. Rydzyk ma zgoła inną naturę.

4) Nie sądzę, że moja wizja społeczeństwa jest w jakimkolwiek stopnia totalitarna. W ogle, ciekawe jest, że nasza ultrakonserwatywna prawica notorycznie zarzuca liberałom (czyli osobom, które uważają, że należy powiększać obszar swobód publicznych) jakieś tatalitarne inklinacje, sama przy tym forsując konieczność budowy “silnego państwa” – czyli takiego, gdzie wszystko jest zadekretowane a pole obywatelskiego manewru nikłe.

5) Cała zabawa z prawakami polega na tym, że oni nie pogodzili się z rozstrzygnięciami roku 89 i nic ich nie przekona, że w Polsce coś się jednak na lepsze zmieniło. Pan “nick” uporczywie forsuje np. tezę, że w Polsce polepszyło się “góra 3% ludzi”, co jest po prostu śmieszne – przeczy temu każdy wskaźnik ekonomiczny i zdrowotny.

6) Prawaków cechuje w tym niebywala obłuda. Oto np. gardłują z wyjątkową zajadłością o “oligarchii rozkradającej kraj” o “partyjnych synekurach”, lecz kiedy mamy bieżący przykład z ich obozu (wynagrodzenie pana Kownackiego w czasach jego krótkiej kariery w Orlenie: ponad 30 tysięcy złotych DZIENNIE !) – nabierają wody w usta i udają, że problemu nie ma.

Ogólnie, bliski jestem zdania, że należy uznać prawactwo za szczególny rodzaj wady osobowości, pewien jakby rys psychopatyczny, który w imię “prawdy jedynej, objawionej” jest w stanie dopuścić się każdego przekrętu nie oglądając się ani na ludzi ani na instytucje demokratycznego państwa.

Jak to powiedział ‘Ścios”: z betonem się nie gada, beton się rozbija. Jeśli ma się to nieszczęście, że pan “Ścios” na podstawie sobie tylko znanych kryteriów i przesłanek zakwalifikował kogoś do “betonu”, to ten ktoś ma po prostu u prawaków przechlapane.

Boże broń nas przed tym, żeby takie psychole dorwały się do władzy.


Yasso

Prosta sprawa – zdarzało mi się krytykować Katarynę i dość mocno z nią polemizować, więc moje PS jest tylko rzeczowym zaznaczenie kontekstu postu (-a). Dowody, że nie kłamię do znalezienia na moim blogu w S24. :)

Pozdr.


Zbigniewie P. Szczęsny

Miałem porównać w tekście działania “Dziennika” wobec Kataryny do traktowania celebrytów przez tabloidy, ale zrezygnowałem z tego, ponieważ Kataryna nie jest gwiazdą, a przede wszystkim nie czerpie korzyści z kontaktów z tabloidami. Te dwie sytuacje nie wydają mi się paralelne.

A krytykuję “Dziennik”, ponieważ w jego działaniu nie ma śladu interesu społecznego. Robią komuś precedensową krzywdę (wiem, że niezbyt dużą) ot tak, po prostu, dla klikalności.

Pozdr.


@popisowiec

Chyba kluczem do Pańskiej wypowiedzi jest tu słowo “korzyść”. Ono może być wielorako rozumiane. Jaką w ogole odnoszą “korzyść” ludzie z pisania blogów? Czy każdy blog pisany jest wyłącznie z samych “wysokich pobudek”? Wyda się, że osobista satysfakcja z popularności bloga jest w istocie bardzo dużą korzyścią dla blogera. W tym sensie nie mogę się zgodzić z tym, że Kataryna nie czerpała korzyści z kontaktów… no właśnie – czy taki np. “Fakt” nie jest aby TABLOIDEM?

Ja oczywiście zgadzam się, że czyn dziennikarzy “Dziennika” był tzw. małym świństwem. Ale przyjąłem już do wiadomości, że świństwa małe i duże, szantaże, przekupstwa i inne takie metody, to standard w tym zawodzie a wspomniana przez Pana “klikalność” jest tutaj zawsze na pierwszym planie. Takie mamy niestety czasy.

A – i jeszcze jedno – czekam tylko aż przezes Jarosław zagrzmi ex cathedra, że za całą sytuację winę ponosi Donald Tusk i Platforma Obywatelska. Jestem tego prawie pewny i zastanawiam się jedynie kiedy to powie i jakich słów użyje. Ale skoro wszystko zaczęło się od maili młodego Czumy, to jakiś bat się z tego ukręci. I to też będzie takie “małe świństwo”.

Pozdrawiam,
ZS


c.d.

W prl-u było to szkolnictwo i leczenie, plus wszystkie inne państwowe “darowizny”, po wejsciu do Unii jest to możliwośc zewnętrznego dofinansowania projektów przez Unię dotowanych(i jak się okazuje, sabotowanych przez rzekomo polską władzę, na szkodę całego społeczeństwa, wyłącznie z obsesyjnej nienawiści do politycznego wroga).
Szczęśni próbują wmówic że Polak pracujący u Niemca za okupacji nie miał moralnego prawa sarkać na niemiecką władzę, i powinien gnić pod płotem hołubiąc swą moralną, zyskaną w ten sposób wyższość.
Przekładając to na współczesnośc, domagają się właśnie całkowitego ustąpienia przeciwników politycznego status quo, z intratnych obszarów zdominowanych przez siebie, szermując obłudnie bydlacko fałszywym a wrednie parszywym argumentem honorowości takiej postawy. By frukta zchować wyłącznie dla swoich, spychając przeciwników na egzystencjalne dno. Przypomina to równie bydlackie wciskanie katolikom iż dla manifestacji swej wiary winni brać w pysk nie oddając. Kurewstwo takiej argumentacji aż bije po oczach.

ad 6
Kownacki brał tyle ile ustalone było przez naszą Rapublike Ziemniaczaną – tylko Szczęśni mają do tego prawo? Ten “argument” to pociągniecie poprzedniego, ze skrytą intencją spauperyzowania politycznych przeciwników, dla obniżenia ich szans.

“Prawdą jedyną objawioną” Szczęsnych jest ich bandyckie(najbliższe ruskiemu) przeświadcze, iż “zdobyliśmy władzę i ją trzymiem, a wam – wara”.
Gdyby jedynie to, niestety, władzę swą realizują dawaniem dupy wszystkim naokoło, byleby tylko wejść osobiście do ponadnarodowych struktur establiszmentu(nomenklatury), kosztem sprzedawania za tę spyrkę interesów pozostałej części narodu, nienawidzonej za tę zdradę na zasadzie znanej psychologicznej prawidłowości.


Panie „Mój nicku”!

mój nick

Bardzo mi się podoba pański ogląd sprawy,

Mnie Pański też.

no może prócz tego:

“Skąd w takim razie to święte oburzenie, jakie zauważyłem po ujawnieniu sprawy w Salonie24?”

Stąd, że jedna ze stron, dopuściła się EWIDENTNEGO złamania zasad etyki, jak i ducha prawa co najmniej, bo że nie litery to już “niezależne samorządne niezweryfikowane” sądownictwo prawdopodobnie orzecze, wykręcając jak zwykle, w szczęsnym duchu.

Duch szczęsny to poezja. A on nawet nie rozumie jak zabawne jest to jego pie***nie. :)

Jak już przy Szczęsnym to dopowiem – symptomatycznym jest wciskanie nam przez funkcjonariuszy, przeświadczenia niedopuszczalności moralnej, krytyki środowiska w którym żyjemy, podobne pretensjom do Rydzyka, ubiegającego się o gwarantowane prawnie wszystkim obywatelom dofinansowanie unijne.
W myśl takiego rozumowania Szczęśni (rzekomo strasznie antykomunistyczni), nie powinni korzystać z jakichkolwiek przywilejów prl-u. To tak z grubsza, wobec pretensji Szczęsnego względem rzekomej obłudy Kataryny egzystującej w środowisku postkomunistycznym. Widać tu perfidny zamysł całkowitego wyrugowania takich osób na społeczny margines, pod pozorem moralnych zasad, dla dopełnienia totalitarnej wizji społeczeństwa bliskiej Szczęsnym.

Pozdrawiam

Podpisuję się pod Pańskim tekstem obiema rękami


:)

O – Maciejewski tak wcześnie się pokazał – czyżby zmywak znowu się zepsuł?


@nick

Oj, oj – to o Kownackim, to znakomite było:

Kradniemy bo wszyscy kradną, tylko my kradniemy z wysokich pobudek :-)))

Świetne, po prostu muszę to sobie w kajecie zachować :-)))


Panie „Mój nicku”!

Nie wiem, z czym Pan polemizuje, bo ja Zbysia nie czytam. Szkoda mojego czasu. Panu radzę to samo. Zbyś jest niereformowalny i nieprzemakalny.

Pozdrawiam


Panie Jerzy Maciejewski

Wiem, nie można mu jednak oddawać pola, przynajmniej na innych blogach. Oblicze TXT od tego zależy.


Zbigniew P. Szczęsny

Cieszę się iż Pan rozumie iż horrendalne stawki prezesów to kradzież, martwi mnie natomiast panskie przyzwolenie takiego szabrunku dla swoich.

Pan by chciał żeby PiSowcy wzięli po parę złotych a po zmianie władzy wasi brali miliony – kilka takich cykli i zostajecie elitą(już jesteście, dzięki dwudziestoletniej kradzieży) przeciwnik natomiast na finansowym poziomie Gwiazdów, Wyszkowskich i Walentynowicz. Cwane skurwielstwo.


Jerzy Maciejowski

Dziekuję i pozdrawiam oczywiście


Zakon zajął upatrzone pozycje i przyjął strategię walki...

Bloger “Nick” wytarł ręką pot z czoła i rejtanowskim gestem rozerwał koszulę wykrzykując:

- Zbysiowi pola nie oddamy!

Maciejewski odparł smętnie patrząc na zbierające się nad prawym skrzdłem czarne chmury:

- Wiem, wiem – ale lepiej na niego uważać, bo on jest zupełnie nieprzemakalny. Panie Nicku, pan już lepiej z nim nie gada – diabli wiedzą co z tego może wyniknąć...

W tym momencie błyskawica rozdarła ciemność. Obaj popatrzyli w niebo i wydało im się, że pomiędzy skłębionymi chmurami widzą blade oblicze prezesa Kaczyńskiego. Świeża krew napłynęła im wówczas w członki. Poczuli się raźniej. Nie każdy bloger ma tak intymny kontakt z wodzem – pomyśleli. Pogwizdując z cicha walczyli z ogarniającą ich sennością... Ile lat jeszcze, ile dni przyjdzie im walczyć z tym cholernym liberalizmem?

( W następnym odcinku o tym, jak “Nick” i Maciejowski spotkali w szafie Macierewicza )


@nick

Rozumiem zatem, że jak nie daj boże prawica znów w Polsce dojdzie do władzy, to poczekamy kolejne dwadzieścia lat aż się finansowo “odkuje” ;-)))

Fajnie – podoba mi się pana sposób argumentacji :-)

A – nie bardzo wiem o jakich “moich” pan mówi, bo ja wcale na te horrendalne stawki zarządów się dobrze nie zapatruję. Zwłaszcza w firmach z udziałem skarbu państwa… Co nie oznacza, że obecna ustawa kominowa wynagrodzenia zarządów nie ograniczyła po prostu przesadnie.


Ładne - z lat pięćdziesiatych wzięte?

Tylko ten myk z liberalizmem w miejsce komunizmu i gra, naprawdę


Zgrabny argument

Podobny temu względem Kataryny.

Jak się pan dobrze nie zapatruje to czemu popiera zapatrującą się w ten sposób władzę?


@nick

Jak się zapatrującą mianowicie?

To że ustawa kominowa to farsa wie każdy. Problem trzeba rozwiązać nie ustawą kominową, tylko realną kontrolą spółek przez Rady Nadzorcze. Nie może być tak (co cały czas jest praktykowane – nie tylko w Polsce – problem jest szerszy), że Rady Nadzorcze są fasadowe a ich członkowie powiązani z zarządem (np. pan A jest prezesem w fimie X oraz przewodniczącym rady nadzorczej w firmie Y, podczas gdy jego kolega, pan B – odwrotnie). Ustawa tutaj nic nie da. Nie w ten sposób trzeba rozwiązać ten problem. A – i oczywiście wynagrodzenia zarządów spółek z udziałem skarbu państwa (powyżej jakiegoś progu tego udziału) powinny być ujawniane w sprawozdaniach rocznych.

A pańskie porównywanie liberalizmu do komunizmu jest kretyńskie. Nie ma między tymi opcjami właściwie żadnych punktów wspólnych.

Natomiast retoryka PiS, to właściwie narodowy socjalizm z silnym dążeniem do władzy autorytarnej. Nie mówię “faszyzm” – żeby nie skierować od razu dyskusji w stronę odniesień do przeszłości – nie o to mi chodzi, ale kombinacja silnej narracji narodowo-rozliczeniowej z dążeniami kolektywistyczno-nacjonalizacyjnymi, skupienie władzy w aparacie państwowym, ograniczanie decyzyjności samorządów (pod pozorem powstrzymywania federalizacji), centralizacja instytucji – nigdy nie prowadziło do powstania państw spokojnych, pokojowo nastawionych do otoczenia, zgodnie współpracujących z sąsiadami. Wręcz przeciwnie – tego typu nastroje zawsze nakręcały konflikty, jak nie zewnętrzne to wewnętrzne. Po prostu – narodowy socjalizm nie może żyć bez wroga. jak go realnie nie ma, to go sobie wymyśli.


Popisowcze,

skąd oburzenie w S24 na sprawę Czumy i Kataryny?
Moim zdaniem nie chodzi o to, że Czuma (syn czy ojciec) chcieli postawić Katarynę przed sądem, bo mają do tego prawo, chodzi, że Czuma (syn) wypisywał jakies maile, w których bez klasy się wypowiadał, zamieszczał pogróżki itd
No i ten kontrast, zwyły cżłowiek (blogerka) i syn ministra sprawiedliwości.
Jednak tu nierównowaga jest.
szczególnie że wtedy tożsamość kataryny nie była znana, wiec można było np. przypuszczać, że to jakaś szara zwyczajna urzędniczka np.:)
Czy cuś.

Zbigniew Szczęsny&Popisowiec, w sprawie tabloidów, moim zdaniem “dziennik” własnie poziomu tabloidu sięgnął.

No i różnice tu sa jednak, bo tzw. gwiazdy często chcą by np. ujawniać ich zdjęcia/romanse itd, one żyją w symbiozie z tabloidami, tu ta symbioza z mainstreamem czy dziennikarzami jednak była minimalna (kilka wywiadów w przeciągu kilku lat chyba)

NO a zresztą, nie wiem, jak tu komentatorzy, ale ja np. choć się nie egzaltuję i nie piszę o różnych chamskich zagrywkach tabloidów, to ich nie kupuję z zasady
I gazety których celem jedynym jest zaglądanie do prywatności innych osób podlegają mojemu bojkotowi czy portalowi.

A poza tym czy można “dziennik” tłumaczyc w taki sposób, że “Fakt” i “Se” czy inne Pudelki to szmatławce i robią gorsze rzeczy?

Według mnie nie.


@Grześ

Myślę, że cała ta sprawa pokazuje właśnie tylko jedno – brak klasy w całym “mainstreamie”:

- politycy nie mają klasy i to, że Tusk toleruje tego pajaca Palikota z czasem mu się zemści, ale choć po drugiej stronie podobnego kuriozum nie uświadczysz, to suma Kownackich, Kurskich, Szczygłów czy Kaczyńskich – w ich bezpardonowym, cynicznym zakłamaniu jakoś to równoważy.

- dziennikarze nie mają klasy – jedyne co ich zajmuje, to darcie ryja. Show must go on, to ich jedyna obecnie zasada.

- prawnicy nie mają klasy – im zawdzięczamy takie prawo, że nie ma w Polsce żadnego przepsiu, który jest jasny i klarowny, bez interpretacyjncyh niedomówień. A on pływają w tym jak przysłowiowy rekin w mętnej wodzie.

- lekarze nie mają klasy. Wiem, bo widzę jak traktują moją mamę.

- księża już zupełnie nie mają klasy. Hierarchia to już jest mega-syf.

Ta – właściwie nasz jedyny wybór, to czy wolimi być szmaceni przez jednych czy przez drugich…


-->Z. Szczęsny

Ziggi

- prawnicy nie mają klasy – im zawdzięczamy takie prawo, że nie ma w Polsce żadnego przepsiu, który jest jasny i klarowny, bez interpretacyjncyh niedomówień. A on pływają w tym jak przysłowiowy rekin w mętnej wodzie.

Skąd ma Pan informację, że to prawnicy piszą w Polsce prawo? I co to w Pana wyobrażeniu znaczy – być prawnikiem? Podejrzewam, że przenosi Pan obiegowy komunał. Tyle to warte, co info. że kosmici wylądowali w Pionkach.


@Referent

A kto pracuje w Biurze Legislacyjnym Sejmu – stolarze?

(chociaż oczywiście – pojechałem szerokim łukiem)


-->Z. Szczęsny

Biuro Legislacyjne głosuje poprawki? Biuro Legislacyjne przygotowuje poselskie, senackie i obywatelskie projekty ustaw? Biuro Legislacyjne określa co ma być treścią prawa, czyli jak należy prowadzić politykę państwa poprzez prawo? Czy Pan ma wiedzę jak dziś umocowane są służby prawne Sejmu, Senatu i administracji rządowej (np. Rządowe Centrum Legislacji)? Jaka jest ich rola i moc sprawcza w starciu z posłem, ministrem, doradcą ministra (lobbystą)?


Referent

Po Pańskim tonie rozumiem, że mylę się, kiedy powiem, że odpowiednie biura legislacyjne mogą wskazać, że dany projekt ustawy zawiera błedy rzeczowe, jest sprzeczny z brzmieniem innych ustaw itd.?


-->Z. Szczęsny

Strony internetowe instytucji odpowiedzialnych za legislację są pełne takich opinii. Polecam odpowiednio: www.sejm.gov.pl, www.senat.gov.pl, www.kprm.gov.pl etc. Polecam raporty o stanie prawa Rady Legislacyjnej (organ rządowy, złożony ze znanych prawników, najczęściej profesorów uczelni wyższych, usytuowany przy premierze); wszystko w necie. Żyjemy w kraju gdzie nie ma ustawy o tworzeniu prawa, a zasady techniki legislacyjnej do niedawna były zarządzeniem Prezesa Rady Ministrów (teraz są rozporządzeniem i nie wiążą w sensie prawnym np. Sejmu). Jedyny straszak to TK, który wyprowadza z klauzuli demokratycznego państwa prawa ogólne “zasady przyzwoitej legislacji” i od czasu do czasu straszy uchylając niektóre przepisy (oczywiście z puli tych ustaw, które do niego trafiają). Nie jest ważne, kto pomaga, tylko kto podejmuje decyzję i jakie są granice związania jego swobody i ewentualna późniejsza odpowiedzialność. Dziś nie ma granic.


@Referent

O boże – jest aż tak źle !?

Dziękuję za tę informację, chociaż jest ona zaiste fatalna… gdzie my kurna żyjemy?

Ech – ja wiem, że nie da się w dwie dekady z Bangladeszu zrobić Szwajcarii, ale myślałem, że jednak jest w tym jakiś minimalny chociaż porządek.

Psia jego mać, trudno tu wymagać czegoś od tej poselskiej dziczy, ale rząd czy choćby wlaśnie Prezydent powinien wyjść tu z jakąś propozycją opanowania tego burdelu.

Ale widać właśnie – każdemu jakoś tak trochę na rękę, kiedy wszystko jest zależne li tylko od siły przebicia danego organu a nie od suchej litery jakiegoś tam prawa…

Wie Pan co – popsuło mi to dziś humor. Idę spać.
Dobranoc!


Popisowcze,

oczywiście,że znam Twój stosunek do Kataryny.
Ta marginalna uwaga, dotyczy nie tyle Ciebie, co ogólnej maniery.

Pozdrawiam


No...no...Panie Referencie,

jestem pod dużym wrażeniem. Z jednym zastrzeżeniem.
Tego typu informacje trzeba dozować z umiarem, żeby nie doprowadzić, mierzących postęp ilością nowopowstałych McDonaldów, do szoku poznawczego.

Pamiętam własną reakcję na artykuł w FT z przed wielu lat, w którym pożal się Boże żurnalista donosił, że w Polsce ustawę kupuję się za 1 mln. funtów.
Czego te pismaki nie wymyślą?- pomyślałem.
Niedługo po tym, TV na żywo transmitowała Know-how tego typu inwestycji.

Dodam tylko, że takie stanowienie prawa ma bezpośrednie przełożenie na jego stosowanie.

Najlepiej pokazuje to przykład ojca ustawy VATowskiej;
Zaraz po tym jak ustawa weszła w życie, Pan Profesor poszedł na swoje, gdzie w zaciszu własnej kancelarii, za grubą kasę zainteresowanych, dzielił się swoją wiedzą. Objaśniał jak wygląda wykładnia, jak ustawę interpretować. Co w praktyce sprowadzać się mogło do wskazywania luk w prawie lub metod obejścia niedoprecyzowanych zapisów.

Choć prawdziwego naiwnego liberała takie zdarzenia nie powinny szokować.
Bo i Pan Profesor nie jest stratny a i jego klienci się bogacą. I w wiedzę, i w żywą gotówkę.
Słowem, przybywa ludzi wykształconych i zamożnych. Sytuacja ze wszech miar pożądana.

A że przy okazji w budżecie brakuje na opiekę zdrowotną, edukację, kulturę, policję i inne duperele, to nie jego zmartwienie tylko populistów, demagogów i socjaldemokracji.

Pozdrawiam serdecznie


Zbigniew P. Szczęsny

“To że ustawa kominowa to farsa wie każdy. Problem trzeba rozwiązać nie ustawą kominową, tylko realną kontrolą spółek przez Rady Nadzorcze. Nie może być tak (co cały czas jest praktykowane – nie tylko w Polsce – problem jest szerszy), że Rady Nadzorcze są fasadowe a ich członkowie powiązani z zarządem (np. pan A jest prezesem w fimie X oraz przewodniczącym rady nadzorczej w firmie Y, podczas gdy jego kolega, pan B – odwrotnie). Ustawa tutaj nic nie da. Nie w ten sposób trzeba rozwiązać ten problem. A – i oczywiście wynagrodzenia zarządów spółek z udziałem skarbu państwa (powyżej jakiegoś progu tego udziału) powinny być ujawniane w sprawozdaniach rocznych.”

Dostrzegać pan dostrzega, niedostrzegając związku tego stanu rzeczy z dwudziestoletnią działalnością sił politycznych przez siebie wspieranych.

“A pańskie porównywanie liberalizmu do komunizmu jest kretyńskie. Nie ma między tymi opcjami właściwie żadnych punktów wspólnych.”

Pozornie. Tak jak praktyka komunizmu nijak się miała do teorii, tak i liberalizm prawdziwy przejawia się w formie krytykowanej właśnie przez pana wyżej.

Odnośnie PiS-u sobie daruję, bo to jak grochem o ścianę nagiej nienawiści.


@nick

>> niedostrzegając związku tego stanu rzeczy z dwudziestoletnią działalnością
>> sił politycznych przez siebie wspieranych

Bo nie ma takiego związku. Proszę sobie przeanalizować kilka sztandarowych przykładów – ja osobiście znam dobrze historię Zakładów Włókien Chemicznych “Wistom” w Tomaszowie Mazowieckim. Proszę mi nie wmawiać, że ten moloch mógl przeżyć. Jego obecny stan (wydmuszka) jest skutkiem katastrofalnych zaniedbań technologicznych: całkowitej nierentowności produkcji i jej ogromnej uciążliwości dla środowiska. Ja po prostu nie wiem, nie wyobrażam sobie żadnego rozsądnego mechanizmu, który mógłby ten zakład uratować przed upadlością. Taki los spotkał wiele firm w Polsce.

A te kilkanaście procent, co niby jakoś rokowało – w praktyce okazywało się trudne w zarządzaniu: rentowny byl np. jeden wydział z kilku lub kulkunastu, co oznaczało przerosty zatrudnieniowe i gigantyczne koszty. W sumie ówczesny biznes podejmował racjonalne, chociaż społecznie trudne decyzje – jak się dało, to wyprowadzał z takiego trupa majątek, porzucał oniemiałą załogę by zacząć od nowa, w innym miejscu, na innych zasadach.

Ja rozumiem społeczną frustrację, ale nie było wyjścia – albo się robiło (trochę dziki) kapitalizm, albo się ciągnęło za sobą post-PRLowski socjalizm.

C’est la vie!


Zbigniew P. Szczęsny

Nie występuję tu w roli przeciwnika przekształceń własnościowych jako takich, koniecznych dla modernizacji kraju w duchu kapitalistycznym, u nas jednak uruchamiająca ten proces grupa trzymająca władzę, rozpięła nad sobą parasol bezprawności z wszystkimi tego wiadomymi skutkami, konstytuując Republikę Ziemniaczaną w jakiej musimy dziś żyć.
O uwłaszczeniu nomenklatury Kaczyńscy krzyczeli już w 89’, zostając za to, z namaszczenia Wyborczej – wrogami publicznymi. Zorganizowaną formę grabież przyjęła z pomysłu KLD – PPP/NFI. Idzie o skalę przestępczego procederu i jego nastepstw, bo że nieprawidłowości występują zawsze to każdy głupi wie – u nas establiszment wspólnej już staro-nowej nomenklatury powstał właśnie na tym bezprawiu, dysponując dziś władzą ekonomiczną, sądową i medialną, które to atuty pozwalają dzierżyć zakulisową władzę polityczną nawet w okresie jej formalnej utraty, co widoczne było aż nadto podczas rządów PiS, a wcześniej Olszewskiego. Model naszego państwa bliższy jest w swej istocie Rosji, niż np. GB, a winni temu są m.in. dzisiejsi rządzący. Tyle.


@nick

Eee tam – wyssany z palca bełkot. Równie dobrze można twierdzić, że światem rządzi Bilderberg albo masoni.

Pan po prostu nazywa grabierzą to samo zjawisko, które ja widzę w kategoriach normalnego procesu transformacji ustrojowej. Za moim punktem widzenia stoi to, że w innych krajach byłego obozu proces przekształceń własnościowych prowadzony na nieco inych zasadach doprowadził do de facto bardzo podobnych intensywnych wskaźników makroekonomicznych. Rzeczywistość czeska czy węgierska nie jest jakoś zdecydowanie cudowniejsza od polskiej. Jedynie ludzie jakby milsi, mniej agresywnie do siebie usposobieni. Byłem – widziałem :-)


@Vlad i nie tylko

Maszyna informuje, że odechciało się jej przymykać kamerę na personalne lub obok personalne obelgi w komentarzach i będzie je wycinać nie czekając na reakcję gospodarza bloga. Proszę zatem nie trudzić się nadaremnie.


Ja bardzo przepraszam nicku mój

ale to jest tak poetycki komentarz, tak subtelny w swojej urodzie, że trudno mi było się powstrzymać.

Już za chwileczkę, już za momencik nikt nie będzie wiedział czym się zachwycam, ale mimo to postanowiłam się odezwać, zanim zgniję tu bez Ciebie. I też pozdrawiam Yassę i Grzesia.

Cudności niedocenionego trudu. No też tak mam, prawie.


No i już

Znowu nick mnie nie zrozumie. Co za los…

:)


@Vlad

Maszyna zaleca spacer na świeżym powietrzu lub coś w tym rodzaju.


Sorry

Pozdrawiam również Merlota i Jerzego Maciejowskiego.

Bo Gretchen warunkowo(jeśli to to nie kabotyńska szydercza ironia, na jaką mi wygląda)


Nieeeee noooo

Na warunkowe pozdrowienia to Gretchen prycha i kicha, co można sobie poczytać jak komuś wystarczy samozaparcia.

Się pozdrawia, albo nie pozdrawia się. Na coś się, prawda, trzeba zdecydować.

Się.

Kogo ja mogę pozdrowić, oprócz wyżej pozdrowionych… Pozdrawiam Maszynę.

Spokojnego migania Serwerku.

A Popisowca przepraszam za spamowanie. Nie mogłam się nocą powstrzymać.


Faktycznie z Ciebie wariatka

Twój superwizor miałby do myślenia, wiedziawszy co tu wyprawiałaś


Pozdrawiam wzajemnie

i resztę towarzystwa tudzież.

Bezwarunkowo.


Hm, właśnie wstałem, nie wiem, co się tu odbywa

więc na wszelki wypadek pozdrawiam wszystkich

Bądźcie pozdrowieni:)

I idem jeść.

No.


Panie „Mój Nicku”!

Moim skromnym zdaniem polemika ze Zbysiem jest bezprzedmiotowa. Choć zabawnie czyta się połowę polemiki. :)

Moim zdaniem nie ma Pan racji co do liberalizmu. To co obecnie mamy ma tyle wspólnego z liberalizmem, co Zbyś z mądrością. To jest czysty socjalizm tyle, że europejski a nie sowiecki. „Bezpłatne” oświata i służba zdrowia są tego najlepszym przykładem.

Czy widział Pan, żeby lekarz czy nauczyciel pracowali bez wynagrodzenia. Ktoś im płaci. Rząd nie ma własnych pieniędzy poza podatkami i dywidendą. Zatem to Pan płaci za te „bezpłatne” serwisy w podatkach. To, że przy okazji płaci Pan kupie urzędników, którzy te pieniądze zbierają liczą i dzielą, to jest już inna sprawa. Taki jest ten „liberalizm”.

Pozdrawiam


@Jerzy Maciejowski

Proszę bez personalnych zaczepek w takim stylu, w przeciwnym razie komentarze zawierające takie wstawki będą usuwane.


Szanowne Txt!

Jak sobie Txt życzy. Może być bez wstawek na wiadomy temat. :)


@All

Jerzy Maciejowski: “Rozważania znad zmywaka cz.1”:

Siedzę sobie w Szkocji – najbardziej socjalistycznym zadupiu Europy, gdzie pojechałem pracować na zmywaku, bo płacili lepiej niż rodzinnym Żytomierzu na zmywaku i socjal w ogóle jest tam lepszy. Ale mówię wam – ta Unia to popierniczona jest – zupełnie jak za PRLu, tylko po szkocku gadają a ja nic z tego nie rozumiem, bo w szkole uczyłem się trochę, ale angielskiego. W sumie trzeba przyznać, że nieźle się tu urządziłem. Żona pracuje w opiece społecznej, dzieci chodzą do szkockiej szkoły. Tylko wkurza mnie to, że im każą się o tych gejach uczyć, bo to wkurzające jest, ale darowanemu koniowi się gębę nie patrzy – no nie? Gdybym miał przecież za to płacić – jak chociażby kawałek dalej – w Anglii, to by mi kasy nie starczyło, no bo ile niby można wyciągnąć ze zmywania garów?
W ogóle, to ta Szkocja fajna jest – górale swojskie chłopaki też tę całą Unię mają w d, tym bardziej, że każdy przecież chciałby być jak sam Sean Connery, tylko młodszy. Żona mówi, że może uda jej się mnie wkręcić do pomocy społecznej, bo tam podobno niewiele trzeba robić, tylko trzeba uważać, żeby czarnucha nie obrazić jakimś głupim słowem, czyli na przykład nie powiedzieć mu, że jest murzynem, bo oni tego chyba nie lubią.

W ogóle bolszewie jest tu jak nigdzie – myślę, że jak tak ma być w tej całej Unii, to nie przejdzie i się sypnie jak u nas za Gierka. Ale sam nie wiem, bo niby Angole też są w Unii, ale u nich jest inaczej i dlatego Szkoci chcą się tym Angolom urwać z postronka. Znajomy mi mówił, że jest taki plan, że jak się Angolom urwą, to będą mieli z Unii jeszcze większe dotacje niż Polska i w ogóle będą mogli nic nie robić. Rozmawiałem o tym z żoną i chociaż nam się to wcale nie podoba, to chyba tu zostaniemy, bo przecież w kraju dotacje z Unii niby są a ile się trzeba narobić, żeby wyżyć? Więc narazie tyle wam powiem a jak jutro wrócę ze zmywaka, to może jeszcze coś napiszę, tylko jeszcze nie wiem co. Papa.

Jerzyk.


Szanowne Txt!

Jako że nie czytam wiadomego blogera, więc nie wiem co napisał, ale nos mi podpowiada, że Txt zaspało albo traktuje nie wszystkich równo. :)

Mimo to pozdrawiam


@Jerzy Maciejowski

Traktujemy wszystkich jednakowo, parodia w odpowiedzi na chamską zaczepkę jest dozwolona, ale ustawiczne personalne zaczepki sprowadzające się do odzywki “ty głupku” itp. – już nie. Proszę zwrócić uwagę, że Panów wzajemne komentarze nie zostały tu usunięte. Ale jeśli którykolwiek z Panów lub ktokolwiek inny będzie stosował personalne obelgi, wówczas takie komentarze będą cięte bez ostrzeżenia, a recydywa prowadzi do regulaminowej procedury wypraszania z TXT. Co innego żarty i okazjonalne złośliwości, a co innego uporczywe trollowanie i wyzywanie od takich-owakich.


Szanowne Txt!

Różnimy się w ocenie tego co jest w dobrym tonie, a co nie. Trudno.

Niemniej pozdrawiam


Subskrybuj zawartość