Tak filmy robić...

Walc z Baszirem kazał mi zasypiać z głową wciśniętą w kąt łóżka, z poduszka na uszach, ponieważ dźwięk komputera niewyłączonego, zanadto przypominał mi czołgi.

Tak robić filmy żeby dźwięk maszyn wojennych wydawał się ohydny. Żeby myśleć o bezmyślności jej uczestników, naćpanych, nieobecnych. Tak żeby przedstawić ludzi, którym długo zajmuje zorientowanie się, że To się właśnie dzieje, jak chłopakowi na lotnisku, zauważającym wojnę dopiero. Przy tym “kolejnym” rzezi poprzedniego wieku przywracaniu, Tamto tak doskonale zakotwiczyć w “dzisiaj”. Uwiązuje nas Folman reżyser, cumą, mostem z przeszłością, tematem czyniąc to, jak zbieramy doświadczenia w głowie naszej, indywidualnej, ale i głowie społecznej, głowie naszej kultury. Co za wolty, rozpadnięcia, pozbierania, atomizowania i scalenia przeszła historia. I znowu jak podobnie do tej własnej traktujemy tą powszechną, pokoleniową. A, i tak cudownie poradzić sobie z recepcją. Reżyser wiedział, że zaginąłby pośród szumu, jako zwykły dokument. Przemalował fenomenalnie na komiks życie i dzięki temu osłupia ten dokument zwykły, pływający w symbolach.

Tylko wydaje się mi, że ta emocja, która takim drżeniem przejmuje, spływa jednak po mnie, nie wstydzę się za siebie, wstydzę się tylko za człowieka. Bo “jedynie” wyczula na ludzką zwierzęcość, tą istotę ludzkości, władze w krwi utaplaną i horror czystek. To mnie nie dosięga, nie dotyka. Lekcja jest, ale zanadto abstrakcyjnych zdolności. I nie mówię tutaj o tym filmie, a o generalnym odwołaniu do tamtej epoki zdziczałej, nieprzystającej. Przecież dla nas to właśnie jest głównym doświadczeniem, że urodziliśmy się “po wszystkim”, pokoleniem, które słucha opowieści swoich ojców i dziadków, które zastanawia się tylko, co ja bym zrobił, co zrobić, aby w przyszłości zapobiec (tak naprawdę nie wiedząc, czemu zapobiegać się chce).

Horrorem dla mnie tu i teraz jest zmaganie się z własną przeciętnością, tak nieubłaganą, przed którą stoję bezbronny. I na to, że żadne słowa nie chcą mieć już swojego ciężaru. Nikt, ani nic już ich nie dociąża. Śmierć nie istnieje, (jeśli zaistnieje to tak jak bohater wyżej wymienionego filmu wypieramy) miłość kultura obudowała nam zbyt dużymi oczekiwaniami, żeby mogła nas zwieść, a nie zawieść. Jedyne, co nam pozostało to czas i jego struktura, jak płynie, jak się konstruuje i przetwarza z własnym biegiem, jak dużą swobodę mamy w jego konstruowaniu własnej historii. Zostaje, więc tylko kwestia pamięci, o nią warto walczyć, moja historia jest moim życiem i w tym sensie należy zachować w niej higienę.

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

re: Tak filmy robić...

znakomity film


Oglądałam,

koszmar. A że wtedy każde wyjście do kina to była dla mnie trauma, to koszmar do kwadratu.

Ale film sam w sobie doskonały.


Subskrybuj zawartość