Dyskryminacja o smaku cappuccino

Nie czułam się nigdy dyskryminowana ze względu na kolor, rasę, wyznanie, poglądy.
Może raz, w połowie lat 90-tych, kiedy z grupą niemieckich nastolatków jechałam na weekend do Londynu i przy odprawie paszportowej już na Wyspach, poproszono mnie i moją polską koleżankę na bok. Niemiecka młodzież przechodziła z uśmiechem na ustach niezatrzymywana, a nas poddano gruntownej kontroli, i nawet zagrożono, że mogą nie wpuścić.
Było to jednak tak dawno i czy była to dyskryminacja, nie jestem aż taka pewna.

Ale od zeszłej niedzieli wiem, że można kogoś dyskryminować nawet przy zamawianiu cappuccino z amaretto.

Scenka jakiej byłam na początku świadkiem a później uczestnikiem, trąciła Kafką.

Wszystko rozgrywało się w niewielkiej niemieckiej miejscowości przy granicy z Holandią . Wybieram się tam chętnie, nie tylko w odwiedziny do niemieckich znajomych ale i na lody.
W żadnej innej znanej mi lodziarni nie serwują tak pysznej lodowej lasagni, przekładanej mrożoną bitą śmietaną z sosem truskawkowym.

W środku panowała miła atmosfera. Jak zwykle pełno ludzi.
Przy jednym dużym stoliku siedziały rozbawione młode kobiety. Dwie z nich miały obok siebie w nosidełkach bobasy. Czuł się swobodnie rozmawiając w swoim ojczystym języku, czyli po rosyjsku.

Tylko dwa stoliki były wolne i to właśnie obok nich. Usiadłam i zaczęła czytać gazetę. Z boku słyszałam ich rozmowę, opowiadały sobie o porodach, o nowych ciuchach, śmiały się.

To włoska lodziarnia i chyba dlatego prawie wszystkie pracujące w niej osoby z wyglądu przypominały Włochów, ale posługiwały się płynnie niemieckim.

Do mojego stolika podszedł kelner, jakby nie było bardzo włoski. Zamówiłam co miałam zamówić, a kiedy już odchodził, jedna z Rosjanek, zwróciła się do niego i poprosiła o cztery filiżanki cappuccino, w tym trzy razy z dodatkiem amaretto.
Mówiła dobrze po niemiecku ale z mocnym słowiańskim akcentem.
Kelner, z przesadnie na żelowanymi i zaczesanymi do tylu włosami, przyjął zamówienie, chociaż zrobił to bardzo ostentacyjnie i niechętnie.
Takie odniosłam wrażenie.

A kiedy już moje lody rozpływały się w ustach to wesołe dziewczyny cieszyły się na postawione właśnie przed nimi pachnące cappuccino. Podziękowały i wróciły do rozmowy.

Szybko tez zauważyłam ich poruszenie bo okazało się, ze piją wprawdzie cappuccino ale bez amaretto. Dziewczyna, która wcześniej składała zamówienie, skinęła na kelnera, a kiedy podszedł, zapytała

- Czemu dostałyśmy cappuccino bez amaretto? Przecież prosiłam trzy z amaretto.

Kelner totalnie nie wzruszony jej pytaniem, odpowiedział beznamiętnie

- Cappuccino podajemy z dodatkiem spienionego mleka.

Dziewczyna raz jeszcze

- Ale ja prosiłam z odrobiną amaretto, Pan przytaknął i zapisał zamówienie.
Co teraz?

Kelner powtórzył kilka razy swój tekst, ze podają cappuccino z mlekiem i koniec. Była to bardzo dziwna sytuacja.

Dziewczyny, już wszystkie, może nie tak płynnym niemieckim ale zrozumiale, starały się go przekonać, ze zamówił z amaretto.
Pan kelner był jednak przekonany o swojej słuszności a na dodatek rzekł

- A i nie przypominam sobie, ze była mowa o amaretto.

I wtedy już nie mogłam siedzieć cicho. Dobrze słyszałam, jak zamawiały z amaretto.
Kelner po prostu robił wszystko aby je zdenerwować, obrazić, i o co tam jeszcze mu chodziło.
Wtrąciłam się do tej przepychanki słownej, zwracając się do kelnera:

- Przepraszam, ale Pan mija się z prawda, to po pierwsze, bo one zamówiły z amaretto. A po drugie, gdzie widzi Pan tu problem? Po prostu zabierze Pan to co zaserwował i przyniesie to czego życzyły sobie klientki zamiast zachowywać się niegrzecznie wobec nich.

Spojrzał na mnie z taką złością ale ku ogólnemu zaskoczeniu, nic nie odpowiedział tylko sprzątnął trzy kubki ze stolika i wrócił z nimi do kuchni.
Jeszcze na odchodne, równie grzecznie ale stanowczo, poprosiłam, aby tylko przypadkiem, nie przyniósł tych samych kaw po dolaniu amaretto, bo te na pewno już są zimne.
Uśmiechnęłam się do dziewczyn, odpowiedziały uśmiechem.

Przeszła mi tez ochota na zamówione lody. Podeszłam do kasy, zapłaciłam i wyszłam.

Nie wiem co dalej się tam działo, ale miałam wrażenie, ze on je dyskryminował, za to, ze są Rosjankami i mówią w tym języku, bo innego wytłumaczenia nie było. Dziewczyny były zadbane, uśmiechnięte, mówiły po niemiecku chociaż z akcentem, a jednak nie były wstanie przemówić do niego w imię własnych racji.

Dlaczego jednak posłuchał mnie, przecież tez mowie po niemiecku z akcentem, tylko nie wschodnim ale takim jaki maja Holendrzy, kiedy posługują się niemieckim. (Tak się właśnie dziwnie stało, ze odkąd nauczyłam się holenderskiego, mój niemiecki brzmi bardzo holendersko).

Ale jeśli tu zadziałał akcent, to i tak wszystko wskazuje, ze je dyskryminował, a z moim zdaniem się liczył, bo byłam z Holandii? Obłęd.

A może moja stanowczość i nie tłumaczenie się przed nim, a wskazanie na moje racje, jako klienta, w przeciwieństwie do zdenerwowanych ale malo asertywnych Rosjanek, przywołały go do porządku?

Po cichu myślałam sobie nawet, ze jako Włoch mógł poczuć się urażony tym, ze ktoś probuje zbezcześcić tradycyjny napój włoski jakimś amaretto. Z jego zachowania nie mogłam jednak tego wyczytać. A szkoda.
On je najnormalniej w świecie traktował jak obywateli innej kategorii.

I jak by się zachował, pomimo mojego holenderskiego akcentu, gdyby wiedział, ze ja tez pochodzę z byłego Ostblocku?

Nie wiem, ale wiem, ze to był pierwszy raz, kiedy zetknęłam się tak blisko, oko w oko, ze zjawiskiem dyskryminacji ze względu na pochodzenia. I to w jakiej sytuacji. Absurd.
Nie podobało mi się to.
Postanowiłam nawet zrezygnować z lodów w tym salonie. W proteście.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ja wiem

ale nie powiem.
Choć to jasne jest.
Igła


Kurde, tekst uroczy...

skąd ty te ciekawe historie z zycia wzięte, bo ja obstawiam, że wymyślasz:)
Ale w sumie nie dziwne, że ja takich nie mam, bo z domu prawie nie wychodze, tym bardziej na capucciono z amaretto:0, jak miałem amaretto, to wypiłem sam, i to bez capuccino, (ale nie naraz, żeby nie było, żem alkoholik, bo to gdzies 0,7 pojemnosci miało,)

A co do dyskryminacji w Niemczech, to mało byłem, ale nie zauważyłem nigdy żadnej, a z akcentem tyż mówię na pewno.
No, ale u Rosjan ten akcent jest dużo bardziej słyszalny niż u Słowian Zachodnich czy nawet południowych.
Jak uczestniczyłem w spotkaniu polsko-ukraińsko-słoweńskim (ale porozumiewaliśy się jak na Słowaian przystało auf deutsch w sumie:), to była straszna róznica, tzn. u Słoweńców akcent był bardzo mało słyszalny, no a u Ukraińców nawet świetnie mówiących śłychać wyraźnie.

A wtedy w ogóle miałem wrażenie, że ci Słoweńcy się tak wywyższają trochę nad nas i na Ukraińców, ale może to wrażenie…

Pzdr


A w ogóle to się cieszę, że napisałas coś

i się cieszę, że tu:)

P.S. Oczywiście moje komenty nic nie wniosły do sprawy dyskryminacji, dyskusji o niej i kwestii czy to byłą dyskryminacja czy nie.
No, ale kto by ode mnie wymagał, bym coś wnosił.
Ewentualnie wynieść mogę cuś, ale tyż niewiele.
Stop, no more talking:), bo bredzę...


Ustronna

trudno ocenic, skad wzial sie problem i czy rzeczywiscie mozna mowic o dyskryminacji. zwlaszcza, ze takie numery tafiaja sie na calym wiecie.

jakos mam natomiast dziwne przekonanie (znajac opowiesci kelnerow), ze w nowej kawie dla rosjanek bylo nie tylko amaretto. no ale bede milczal na ten temat.


Iglo Droga

ja wiem, ze Ty duzo wiesz :-)
A zamiast sie swoja wiedza dzielic z tymi, ktorzy mniej wiedza, znowu sie zaczynasz droczyc ;-)
Ja na serio od niedzieli mysle o tym, a im dluzej mysle, tym bardziej jestem zla, ze takie sytuacje maja miejsce. Az to opisalam.

A cala sytuacja miala jeszcze jeden wymiar. Kosmopolityczny.
Polka mieszkajaca w Holandii, chetnie spedzajaca czas w Niemczech, ujmuje sie za Rosjankami, mieszkankami przygranicznej niemieckiej miejscowosci, gdy Niemiec o wloskich korzeniach, traktuje je z pogarda, za ich pochodzenie…


Grzesiu,

mów do mnie jeszcze, a w wolnym tłumaczeniu: marudź sobie dalej :-)

Najpiękniejsze, najsmutniejsze historie pisze samo zycie, należy je tylko wylapywac, a to nie jest trudne, jak człowiek chętnie interesuje sie drugim czlowiekiem i go obserwuje. A potem tylko opisywac, ale skad czas brac:-)?

Pij sobie to amaretto, to juz lepsze niz Twoje ciągotki do wina polwytrawnego ;-)

A co do akcentow, to masz racje, Rosjanie maja bardzo specyficzny akcent, a jak ostatnio rozmawialm, przez telefon z kimś, to do glowy mi nie przyszło, ze to nie Holender, a dopiero pozniej uswiadomili mnie, ze ten starszy pan to Słoweniec.
Ale i tak najsnieszniejszy akcent maja Holendrzy mowiacy po polsku. zawsze mam wrazenie, ze jak dzieci..ale może to tylko moje wrażenie.

pozdrawiam


I owszem, proszę Ustronnej

wiele wiem.
Ino moja wiedza już nikomu niepotrzebna.
Postanowiłem się wybrakować.

I tak, jak słowo – wybrakować – z użytku już wyszło, tak samo i ta sytuacja, dla mnie jasna, musi nowy opis & zrozumienie znaleźć.

Trza nowy język dopasować, nowe formy znaleźć.

I na koniec.
Na koniec, to trza w mordę bić, choćby protestując.
Wbrew pozorom, dla dobra, bitego.
Igła


Griszeq'u

no wlasnie widzisz, podciągnęłam to pod dyskryminacje, bo tak się poczułam, nawet nie bedac jej odbiorca, a tylko obserwatorem.
I może wyszłam wcześniej zanim dostały ponownie swoje cappuccino, bo pomyślałam sobie to samo, co Ty przemilczales.
pozdrawiam.


Panie Igło

Pan to znowu z tą niepotrzebnościa wiedzy własnej. Toć zamiast narzekać, proszę pisać, a potem zerkać na liczniki odwiedzin. A potem dopiero (w razie czego) takie glupoty gadac. Albo zdanie zmodyfikować.

tyle do Pana. pozdrawiam.


Ustronna

Pan Yayco obiecal szerszy tekst o dyskryminacji. Bo to faktycznie rozlegly i wcale nie homogeniczny temat. Wyłączywszy przypadki patologiczne (wszedzie odkrywajace dyskryminowanie ich przez caly swiat), zasadniczo o fakcie dyskryminacji swiadczy odczucie dyskryminowanego. Więc jesli poczułaś się tak, a nie inaczej, coś musiało być na rzeczy i niechęć i buractwo kelnera mialo glebsze, niz właśnie tzw “kelnerskie” uzasadnienie…

To jest taka nieuchwytna niemal niechęć, gdy wiesz ze komus krzywdy i sromoty nie robisz, a on i tak ma do Ciebie jakies “ale”....


Griszeq'u, w sprawie Drogiej Igly..

przeciez to czysta kokieteria z Drogiej Igly stony…
On komplementow spragniony ;-)..i zachety…wiec mu je dajmy ..


Ustronna

nie wiem i nawet nie bardzo chce myslec o tym, co musialbym zrobic Panu Igle, by uzyskać efekt choc w polowie zblizony do jednego Twojego usmiechu w strone Pana Igły.
ale jeśli ma to dać efekty, prosze o codzienny poranny uśmiech espeszily for Pana Igły.

ps – cholera, jak sie odmienia “Ustronna”, gdy zwraca się bezpośrednio: Ustronno? dziwnie brzmi… ;-))))


Griszeq'u

temat ‘dyskryminacji’ jest nie tyle interesujący, co az tak rozległy.
Z chęcią poczekam na rozbudowany tekst Pana Yayco o tym zagadnieniu.
Akurat czesto mam kontakt z kelnerami jako gosc, i wiem kiedy sa oni burakami, a kiedy jak w tym przypadku, po prostu swoim zachowaniem, chcial owym dziewczynom, ich miejsce pokazac, niby z racji ich pochodzenia.
A jak sie okazalo, nie moge patrzec na takie zachowanie, jakby sie nic nie dzialo…

O mów mi, Ustronno :-), już sie przyzwyczaiłam…nawet lubie..
Trudniej mam z Twoim nickiem :-)


Ustronno

To że w ogóle zauważyłaś tą scenkę, jak najlepiej świadczy o Twojej wrażliwości.
Niezbyt często bywam za granicą ale w Polsce bardzo łatwo zauważyć przejawy dyskryminacji.
U nas są dwa podstawowe rodzaje, a nie mówię tu wcale o rasowych czy narodowościowych, tylko, umownie je nazwijmy, jeden z powodów socjalnych, drugi z powodu posiadanej władzy.
Wielu sądzi, że to jeszcze po carskim “ustrojstwie” gdzie urzędnik i stójkowy panoszyli się niczym półbogowie, ale żeby niemiecki kelner włoskiego pochodzenia?
I w ten sposób podkreślał swą wyższość?
Karolino, ile ja narobiłem piekiełek z takich powodów, Bóg raczy wiedzieć i mam nadzieję, że kiedyś mi policzy.
Piękny tekst. Pozdrawiam


Ustronno, ach Ustronno...

ja juz dostalem bure od Pana Lorenzo za nicka, co poradze – uzywam go od lat dziewięćdziesiatych i to wczesnych… przyzwyczailem się.

takie zachowania obywatelskie jak Twoje są jak najbardziej wskazane i powiedzialbym: obiecujące. znajac np Artura i Igłę, spodziwam sie ze wyzelowany niemiecki wloch dostalby “po ryju”. co jest juz troche mniej obywatelskie, ale rownie wychowawcze.

a wlasnie: do Artura na majowy weekend sie wybierasz?

ps – odpisac moge dopiero jutro… ech…

ps 2 Ustronno, Ustronno… musze sie oswoic z tym slowem. ;-)


Ustronna

A ja bym znalazł jaśniejszą stronę tego zdarzenia.
To, że Panią to tak zdenerwowało i że to komentujemy zawzięcie oznacza jedno- nie spotykamy się z takim zachowaniem zbyt często (zgoła wcale). Jest to wyjątek, potwierdzający regułę, że w Europie już dawno nie ma powszechnej dyskryminacji i nikt nikogo na Madagaskar nie chce wywozić.
A z idiotami sie nie pogada- ów pan kelnero-italiano święcie przekonany jest, że ma rację i tęskni może za Duce :-0
Cóż zrobić? Igła ma rację- Pani wypada nawet w mordę dać, tak po kobiecemu, z oburzeniem. Żeby mu wstyd było!

Pozdrawiam serdecznie

kułak i spekulant


Pani Ustronna

“Polka mieszkajaca w Holandii, chetnie spedzajaca czas w Niemczech, ujmuje sie za Rosjankami, mieszkankami przygranicznej niemieckiej miejscowosci, gdy Niemiec o wloskich korzeniach, traktuje je z pogarda, za ich pochodzenie…”

Rozumiejąc powody Pani zdenerwowania, życzę jednak sobie i wszystkim mieszkającym między Bugiem a Nysą :

<Żebyśmy tylko takie i podobne problemy mieli przez najbliższe 50 lat> :)))

Ukłony


Panie Blokserze

Ja zawsze mam rację. To po primo.
Ale nigdy nie proponowałem , tego żeby p.Ustronnej… itd???
Hmm..
Wracamy znowusz, że ci młodzi, co wyjechali, to mają kłopoty z językiem???

No, ale jak już pisałem, jam wybrakowany..
Igła


no Igła...

się muszę ukorzyć i Panią Ustronną przepraszam!-
ze składnią i z gramatyką (zgroza) problemy mam najwyraźniej. I nawet mię nie usprawiedliwia emigracyja. Jak przeczytałem co napisałem, to bladość mnie ogarnęła i poty wystąpiły (to ze wstydu)

kułak i spekulant


Szanowna Pani Ustronna

Zachowanie kelnera bylo dość typowe dla ludzi, którzy chcą byc bardziej papiescy niz sam papież, aczkolwiek nie jest to dobre porównanie. Ten gupek prawdopodobnie byl świeźym Niemcem i z tego powodu w sposób przejaskrawiony ukazal w świetle dziennym uprzedzenia funkcjonujące wobec obcokrajowców wśród rodowitych Niemców, do ktorych się oni nigdy oficjalnie nie przyznają. Czy czegoś to Pani nie przypomina?

Widzialem takie reakcje w Austriaków, wśród których jest bardzo wielu pochodzenia czeskiego, slowianskiego etc., a relatywnie niewielu rdzennych Austriaków. I taki pan Nemecek, będący Austriakiem w pierwszym lub drugimj pokoleniu, jest bardziej wrogo (lub nader niechętnie) nastawiony do obcokrajowców (w tym także Niemców, których Austriacy specjalnie nie uwielbiają) niż Schmiedbauer czy Gusengruber, który od pokoleń mieszka w Oberoesterreichu czy w Voralrbergu.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo,

Ja też widziałem reakcje Austriaków, gdy pracowałem w Wiedniu. Powiem Panu, że tak obco nie czułem się w Niemczech mimo, że ten kraj uchodzi za niechętny Polakom.
Teraz tu na tej zielonowyspowej emigracji nalepiej się rozumiem z Niemcami właśnie.
Z kolei przyjaciółka, która studiowała i zrobiła doktorat w Niemczech, po 1,5 rocznym epizodzie w Irlandii wyjechała do Szwajcarii. Hm…, delikatnie mówiąc nie jest zadowolona z traktowania przez tubylców. Na pocieszenie powiem, że zachowują się tak samo do wszystkich obcokrajowców w firmie, nie tylko do tych ze wschodu.

kułak i spekulant


Ustronno!

Najśmieszniejsze jest to, że owe Panie rozmawiające po rosyjsku prawdopodobnie były Niemkami. Tyle, że niedawno przyjechały z Kazachstanu, dokąd Józef Wossarionowicz był łaskaw zesłać ich babki i dziadków. Sam znam taką jedną. Wychodzi zatem, że stanęła Pani w obronie Niemek przed imigrantem. To jest zabawne.

A inna sprawa, że przedstawiła Pani przykład klasyczny dyskryminacji.

Pozdrawiam


Jacku,

bo Jareckiego zachowam sobie na specjalne okazje ;-)
Dziekuje, za cieple slowa.

Wiesz, kiedy jestem w Polsce i widze, jakiekolwiek uprzedzenia do kogokolwiek.. to reaguje alergicznie.
Wole w hotelu,pogadac z kotłowym, który mi coś o sobie opowie, i będzie to prawda, niż z jakimś wyświechtanym galusiem, pachnącym najnowszymi perfumami, ale o życiu wie tyle..co nic…
Może trochę przesadzam…ale to wlaśnie jest jeden z powodów, ze inni uwazaja się za lepszych…..
A uwierz mi, ze po przyjeździe na Zachód, bardzo szybko nauczyłam się, ze To Ty jako klient masz racje, a nie Pan/Pani za lada, którzy uzurpują sobie z racji z przeszłości, jakieś siły wszechmocne nad Tobą.

bardzo serdecznie i ciepło pozdrawiam


Bloxerze,

nie przejmuj się:-). Droga Igle spotkałam dwa razy w życiu,...ale wiem, ze z niego, żaden ‘babski bokser’, dlatego Twoja sugestia, ze chce On “dać mi w mordę”, wywołała tylko uśmiech na mojej twarzy.
Pomyłki to rzecz ludzka..
pozdrawiam


Panie Nemo,

chociaż to ‘tu’, to nadal czuje się nieco zawstydzona…

A co do tego co Pan sugeruje, to celnie Pan to skwitował, bowiem za jakieś ‘naście’ lat nikt z nas nie czeka, ze oprócz Polki, Rosjanki, Niemca i Włocha, będziemy musieli się tlumaczyc przed Muzułmanami.
Ale uspokoję Pana, bowiem patrząc na Holandię, zauważam, ze robią wszystko aby ten ‘strom’ zahamować. Odkąd wprowadzono przepis, ze jakiś Turek czy Marokańczyk, sprowadza sobie z kraju ich korzeni ‘ślubna’, to Ona musi znać holenderski…
Procent napływu zmalał kilkakrotnie… Za dużo wysiłku trzeba wlozyc, aby się ‘tu’ zaaklimatyzować...

pozdrawiam


Panie Lorenzo,

nie wiem jak to sie dzieje, ale Pana obecnosc w poblizu, sprawia, ze czuje sie jak ‘pensjonarka’. Zmagam się ze slowmi, których użyje aby Panu odpowieziec:-)

Tak, ten ‘jegomosc’ wydal mi sie wlasnie nie Niemcem, ale takim nowo-Niemcem, który, stara sie upokorzyć innych.
Dlatego zasmialam się troche, przy płaceniu. Z niego taki Niemiec, jak ze mnie Holenderka. Z ta roznica, ze ja nigdy nie miałam potrzeby udowadniania, ze jestem Holenderka, bo zawsze wszędzie i jasno oznajmiam z duma “ze jestem Polka”..

pozdrawiam


Pnie Jerzy Maciejowski,

może było tak jak Pan napisał, one przybyły do Niemiec ze względu na dziada pradziada…i są bardziej niemieckie niż niejeden Włoch z lodziarni… ale…i tak czuły się zagubione, wobec niechęci, z jak się do nich zwrócono w tej lodziarni…

Uznaje tak jak Pan, ze byl to przejaw dyskryminacji.. dziękuje..
pozdrawiam


Ustronna, dzięki

to mi ulżyło nieco, choć Igły nie spotkałem jeszcze, to nicka ma ostrego.
Chociaż jakby u mnie to “L” wyjąć z nicka, to może szanse by się wyrównały:)

Ale ja tylko skromny kułak jestem:) i to w okularach na dodatek- (taki ze mnie wojownik)

Pozdrawiam

kułak i spekulant


Ustronna

Pełny szacuneczek za asertywność w tej sytuacji… .

I okazuje sie, że zdecydowane domaganie się tego co się należy “jak psu kość” – przepraszam, ale skoro Panie zamawiały, to miały prawo oczekiwać zamówionego “towaru”. Ot trza znać swoją wartość.
Powiem wprost, że wszelkie łachudry wykorzystują i żerują na braku “asertywnośći” nie tylko klientów… . Mam tutaj na myśli sytuacje w których często “zaszczute” psychicznie kobiety nie mają siły się postawić mimo, że mają stuprocentową rację. I nawet gdyby facetowi, że tak za przeproszeniem “pomiędzy nogi z kolanka” byłoby to wybaczalne. Często tak jest w rodzinach, gdzie gburowaty mąż “jedzie na wrażliwości” żony i ją najzwyczajnie wykorzystuje: to ona prowdzi dom, zaciąga kredyty, zajmije się dziećmi a on narzeka, ma pretensje do całego świata i popija browary… .

Dla mnie taki koleś-kelner i taki koleś-mąż – potrzebują takiej właśnie asertywności jaką Ty pokazałaś. Jasno, bez kompleksów i zdecydowanie. Panowie błyskawicznie odnaleźli swoje miejsce w szeregu.

Gratulacje i pozdrowienia!


Ustronno,

To zachowanie, które tak plasycznie opisałaś, jest typowe dla sfrustrowanych pracowników dowolnej nacji, w dowolnym kraju i w dowolnym zawodzie. W Polsce też panoszy się wszędzie. Moim zdaniem to nie chęć dyskryminacji motywała tego stronzo (brzydka obelga po włosku), ale:

1. ogólna niechęć do klientów (na te panie akurat padło)
2. albo wstyd, że zapomniał o amaretto i pokraczna próba tłumaczenia

Najpewniej oba-dwa na raz.

Zachowałaś się wspaniale. W podobnych sytuacjach staram się reagować tak samo.

Pozdrawiam,

merlot


Takie zachowanie jest, najczęściej

z innego powodu.
Otóż, kolejne fale emigrantów są postrzegane przez “starszych” jako zagrożenie.
Stąd idą zmiany nazwisk, bardziej holenderskie/niemieckie/angielskie zachowania przez jakiegoś pajaca, który został przywieziony do nowego kraju w kołysce, w stosunku do emigranta nowego, nawet na tle autochtona.
I to co najbardziej drażni, taki “nowy” gada w miejscu publicznym po swojemu.
Taki “stary” gada po miejscowemu.
I se myśli tak, a jeżeli te panny mówią, że ja jestem paskudny?
No to wsadzę im brudny palec do talerza, a potem jest już tylko eskalacja.
Igła


Ustronna

Z przyjemnością przeczytałem ten tekst. Scenka, życie, chwila i prawdziwa rzeczywistość nie ubrana w żadne niedomówienia i niepoprawną interpretację. Oczywista, jasna i klarowna sytuacja. I gratuluję reakcji w kawiarni! Brawo!

Serdecznie pozdrawiam


Drugie dno?

Odwzajemniając wizytę Maszyna Cyfrowa z uwagą tekst ustronnej przeczytała.
Mireks o klarownej sytuacji pisze, jednak Mój Użytkownik(MU) ma trochę wątpliwości. Może dlatego, że z taką “dyskryminacją” spotykał się dawnymi czasy, a bywa, że i dzisiaj ją dostrzega. Nazywa się to po prostu chamska i nieuprzejma obsługa. Rzecz za peerelu nagminna – co ciekawe rodaków tycząca, bo gość zagraniczny to był ktoś. Oczywiście mocno podejrzewa, że na taką reakcję kelnera mogło złożyć się parę czynników: gapiostwo tegoż skutkujące pójściem w zaparte, zbyt “swobodne” i głośne (w opinii kelnera) zachowanie się młodych (powód traktowania z góry?) dam (mizoginizm?), do tego “obcych” (i tu niejako MU pani odczucia podziela). MU nie czuje się kompetentny oceniać – przecież Pani tam była, sytuację widziała i się tym zdarzeniem oraz Swoimi odczuciami z nami podzieliła. Mimo wszystko MU apeluje nieśmiało, by zbyt wielkich i jednoznacznych słów nie nadużywać – to jest nie nazywać dyskryminacją zachowania, którego mogła być tylko (drobnym?) elementem.

PS. Byłbym zapomniał. A co z drugim dnem? – Pani spyta. Słynna żydowska anegdota o zakazie sprzedaży lodów się Maszynie Cyfrowej przypomniała, co ją swego czasu Mój Użytkownik jako przestrogę przed wyciąganiem pochopnych wniosków wszystkim dookoła opowiadał.
Pozdrawiam.
Pecet


Maszyna, jak to maszyna

kalkuluje bezbłędnie i potwierdza moje konstatacje.

Ale w tekście WSP Ustronnej ważniejszy od kelnerskiego jest wątek osobisty, czyli co Ustronna zrobiła, jak się zachowała. Bo jej behaviour jest rzadszy niż to, co opisała.

Tak mi się przynajmniej wydaje.


Wielce Szanowny Pececie

A co to za anegdota o tym zakazie sprzedaży lodów? Można prosić o przytoczenie?

Pozdrawiam serdecznie Maszynę (boszszsz, jest coraz lepiej. Lepiej nie mówić)


Dla Pana Lorenzo...

... i dla tych, którzy być może tej anegdoty nie znają, Pecet słowa MU przytoczy, choć pełen obaw, czy aby miano Maszyny Do Opowiadania Starych Dowcipów na stałe do niego nie przylgnie. (W takich sytuacjach dostrzegam, że choć Mój Użytkownik jest “urządzeniem powodującym problemy”, przydaje się czasami, bo a) jest kogo zacytować i b) jest na kogo nieudany cytat zwalić. Gdyby nie fakt, że MU zupełnie inne imię nosi, gotów bym pomyśleć, że to kumpel Klejny – niejaki Stachu.)

Z tego co pamiętam – MU opowiadał o takim wydarzeniu (uwaga – długi tekst):

W samym centrum Nowego Jorku mężczyzna żydowskiego pochodzenia odliczył parę monet i wręczył synkowi, by ten w pobliskiej “budce” kupił sobie loda. Synek wrócił po chwili bez wspomnianego przysmaku i na pytanie ojca „Co się takiego stało?” wyjaśnił, że pan sprzedawca sprzedaży odmówił, motywując: „Żydom lodów nie sprzedajemy!”
Zdenerwowany ojciec sam udał się do punktu sprzedaży lodów i przekonany, że mały musiał coś poplątać, zamówił dwie porcje . Ku swojemu zdumieniu, usłyszał na własne uszy: „Żydom lodów nie sprzedajemy!”
Czerwony na twarzy wykrzyczał czarnoskóremu(!) sprzedawcy wszystkie swoje żale – że się w życiu nie spodziewał, by w XXI wieku w centrum NY mogło dojść do takiego aktu dyskryminacji, antysemityzmu, nietolerancji itd. Dodał ponadto, że kto jak kto, ale właśnie sprzedawca powinien być szczególnie czuły na wszelkie przejawy rasizmu i dyskryminacji ze względu na rasę czy pochodzenie.
Sprzedawca, kiedy już udało mu się dojść do głosu, jął się tłumaczyć – że mu jest bardzo wstyd, ale jego osobiste poglądy na kolor skóry czy pochodzenie nie mają tu nic do rzeczy, bo on wykonuje tylko bardzo ścisłe zalecenia właściciela tego interesu i przeciwstawiając się im najpewniej straciłby swoją pracę.
Zdenerwowany i dodatkowo oburzony sytuacją sprzedawcy (mobbing i przymuszanie pracownika do zachowań rasistowskich) klient zarządał natychmiastowej rozmowy z właścicielem, odgrażając się, że już on temu naziście wygarnie.
Takoż został wpuszczony na zaplecze, gdzie ujrzał właściciela „budki z lodami”, którym okazał się być ...ortodoksyjny „pejsaty” Żyd. Faceta dosłownie zamurowało i zdołał jedynie wykrztusić: – „To pan … odmawia sprzedaży lodów…dyskryminując swoich rodaków ?
To ja już nic z tego wszystkiego nie rozumiem?”
A właściciel z całym spokojem na to: – A czy szanowny pan, próbował te lody ?

Anegdota taka sobie, jednak pamiętając o niej Komputer wyliczył, że istnieje nikły procent prawdopodobieństwa (wiele miejsc po przecinku), że właścicielem lodziarni jest Rosjanin a termin przydatności do spożycia amaretto upłynął dwa tygodnie temu. :))

PS. Mój Użytkownik twierdzi, że Mózg Elektronowy błędnie nałożył „polską normę” na warunki panujące przy granicy niemiecko-holenderskiej i gdyby tego błędu nie zrobił, żadnego prawdopodobieństwa by nie wyliczył. Pecet na to, że jego zadaniem wcale nie było obliczanie procentów, ale wywołanie uśmiechu zrozumienia na „oburzonej” twarzy Autorki.

PECET


Pececie Szanowny

W rewanżu, a takży by uzmyslowć niektorym Czytelnikomi mozliwości rasy semickiej:

Sobota, centrum Nowego Jorku. Przechodzący ulicą prawowierny Żyd zauważa leżący na ulicy banknot studolarowy. Schylić sie po niego nie moźe, bo przecież szabat, a schylanie sie i podnoszenie pieniędzy to zakazana prawem religijnym w szabat praca.

Po chwili namysu prawowierny Żyd zaczyna wznosić mody do Jahwe, by ten rozwiązal jakos ten palący problem. I Jahwe rozwiązal, czyniąc na chwilę wokól Żyda poniedzialek.

Pozdrawiam serdecznie


Drogi PiS'i!

Dowcip o lodach piękny! A jeśli wie się jak przeczytać rozmowę po żydowsku, to sam miodzio.

Niemniej, gdyby właściciel cukierni też był repatriantem/imigrantem z Rosji, to by zaprosił dziewczyny na zaplecze. Proszę sobie wyobrazić Polaków w takiej sytuacji. Mieszkańcy Rosji są do nas podobni, nawet gdy mają korzenie wśród Niemców nadwołżańskich.

Pozdrawiam


Hm, jak tak dalej

pójdzie, to się obrażę.
Chyba.

pzdr

Pojaw się czasem w jakimś przyjaznym miejscu, bo widuje cię tylko w jakichś saloonach i to też rzadko:), a u mnie, to nie bałdzo, no i się na fołtynowym wynalazku tyż coś nie odzywasz.
Nieładnie


Subskrybuj zawartość