trudno przekładać pracę listonosza w Warszawie i w Pipidówie. No bo ten w Warszawie listów ma pełno, torbę ledwo nosi (nasz ma coś na kształt walizeczki na kółkach), ale za to chodzić daleko nie musi. U nas w domu (152 mieszkania) listonosz z poleconymi staje przy domofonie i po kolei sprawdza kto jest w domu, potem windą zwiedza poszczególne piętra. Listonosz w Pipidówie z każdą przesyłką jedzie kawał drogi (czasem się jeszcze gospodarstwa na kolonii zdarzają, to już w ogóle), a jeśli ma polecony, to zawczasu wiedzieć, czy kogo zastanie, nie ma jak. Trudno więc płacić od ilości dostarczonych przesyłek, bo to byłoby nieuczciwe w stosunku do tych listonoszy z Pipidów. Ważne raczej, żeby i tu, i tu, były takie ilości listonoszy, żeby w swoim czasie zdążali się wyrabiać nie lecąc na złamanie karku.
A Pań w okienkach na poczcie to mi szkoda. Jak widzę, ile ona musi przepisywać po kilka razy tych samych danych, ile pieczątek nawbijać do nadania jednego poleconego i ani może użyć stojącego obok komputera, to ręce mi opadają. Ani jej miłe to przepisywanie i walenie stemplami, ani to, że czas marnuje, a w kolejce piętnaście osób czeka, które jej przyjdzie obsłużyć jak będą już zmęczone i wściekłe.
Panie Eumenesie
trudno przekładać pracę listonosza w Warszawie i w Pipidówie. No bo ten w Warszawie listów ma pełno, torbę ledwo nosi (nasz ma coś na kształt walizeczki na kółkach), ale za to chodzić daleko nie musi. U nas w domu (152 mieszkania) listonosz z poleconymi staje przy domofonie i po kolei sprawdza kto jest w domu, potem windą zwiedza poszczególne piętra. Listonosz w Pipidówie z każdą przesyłką jedzie kawał drogi (czasem się jeszcze gospodarstwa na kolonii zdarzają, to już w ogóle), a jeśli ma polecony, to zawczasu wiedzieć, czy kogo zastanie, nie ma jak. Trudno więc płacić od ilości dostarczonych przesyłek, bo to byłoby nieuczciwe w stosunku do tych listonoszy z Pipidów. Ważne raczej, żeby i tu, i tu, były takie ilości listonoszy, żeby w swoim czasie zdążali się wyrabiać nie lecąc na złamanie karku.
A Pań w okienkach na poczcie to mi szkoda. Jak widzę, ile ona musi przepisywać po kilka razy tych samych danych, ile pieczątek nawbijać do nadania jednego poleconego i ani może użyć stojącego obok komputera, to ręce mi opadają. Ani jej miłe to przepisywanie i walenie stemplami, ani to, że czas marnuje, a w kolejce piętnaście osób czeka, które jej przyjdzie obsłużyć jak będą już zmęczone i wściekłe.
julll -- 11.02.2008 - 14:36