Serwis medyczny na poziomie ratownictwa w naglych przypadkach. Reszta na poziomie zbiorowych sal do leżenia w higieniczych warunkach, gdzie siostry miłosierdzia dadzą zupę i szklanke wody. (Oczywiście piszę to w dużej przenośni)
No, jak dla mnie, to duuuża musi być ta przenośnia.
Nie mam złudzeń, nie da się zapewnić równego dostępu do wysokiej jakości usług medycznych. Bo za zdrowie każdy jest gotów zapłacić wszystko co ma. Więc bogaci będą płacić i mieć więcej niż biedni.
Ale dość trudno mi się pogodzić z wizją społeczeństwa, w którym moja siostrzenica umrze, bo w licznej rodzinie nie uzbiera się na jej terapię sterydami (jedna seria dawek – kilka tyś. zł). Albo, by ją uratować, ktoś sprzeda nerkę.
Społeczeństwu zaś nie opłaca się mieć licznych nieleczonych obywateli, tak jak nie opłaca się mieć analfabetów.
A więc — szkolnictwo i lecznictwo szeroko dostępne za publiczne pieniądze.
Emerytury już jednak są z innej bajki. Dorosłe dzieci winny utrzymywać starych rodziców. Tak, jak utrzymują dzieci. Państwo może wchodzić im w paradę analogicznie — jak z dziećmi: zasiłki z opieki społecznej są dla najbiedniejszych, państwowe domy dziecka — dla dzieci porzuconych.
Emerytury i dzieci – tu system powiązany.
Kobiety. Żadnych pensji. Ale dzietność jest “składką emerytalną”. Tą droga można uzyskać wpływ na populację . Oczywiście w dłuższej perspektywie czasowej. Ludzie bez dzieci (single itp) winni odpowiednio więcej wpłacać do funduszu emerytalnego).
Interesująca propozycja. Nazwałbym ją kompromisową. Ten system, naprawia jeden błąd obecnego (dotkliwe kary finansowe za dzietność). Tyle, że i tutaj za wysiłek rodzicielski dostać mamy na starość utrzymanie od państwa. Nie od dzieci — jak w wariancie tradycyjnym.
nie zmienia nic w kwestii bardzo istotnej: wyrzucenia z rodziny dziadków na “swoje”.
Dziadkowie na “swoim” to zwielokrotnienie kosztów: – pieniądze od dziecka do rodzica trafiają za pośrednictwem armii urzędasów – dwa mieszkania, dwa gospodarstwa – brak dziadków w gospodarstwie wymusza zatrudnianie opieki do dziecka – osobne (odległe) mieszkanie dziadków wymusza zatrudnianie opieki do nich w wieku podeszłym i chorobie
Korzyści — swoboda młodych emerytów pozbawionych obowiązków — są dość krótkotrwałe i wątpliwe.
Oddzielic emerytury (i inne ubezpieczenia) od podatków.
Wojtasie
Serwis medyczny na poziomie ratownictwa w naglych przypadkach. Reszta na poziomie zbiorowych sal do leżenia w higieniczych warunkach, gdzie siostry miłosierdzia dadzą zupę i szklanke wody. (Oczywiście piszę to w dużej przenośni)
No, jak dla mnie, to duuuża musi być ta przenośnia.
Nie mam złudzeń, nie da się zapewnić równego dostępu do wysokiej jakości usług medycznych. Bo za zdrowie każdy jest gotów zapłacić wszystko co ma. Więc bogaci będą płacić i mieć więcej niż biedni.
Ale dość trudno mi się pogodzić z wizją społeczeństwa, w którym moja siostrzenica umrze, bo w licznej rodzinie nie uzbiera się na jej terapię sterydami (jedna seria dawek – kilka tyś. zł). Albo, by ją uratować, ktoś sprzeda nerkę.
Społeczeństwu zaś nie opłaca się mieć licznych nieleczonych obywateli, tak jak nie opłaca się mieć analfabetów.
A więc — szkolnictwo i lecznictwo szeroko dostępne za publiczne pieniądze.
Emerytury już jednak są z innej bajki. Dorosłe dzieci winny utrzymywać starych rodziców. Tak, jak utrzymują dzieci. Państwo może wchodzić im w paradę analogicznie — jak z dziećmi: zasiłki z opieki społecznej są dla najbiedniejszych, państwowe domy dziecka — dla dzieci porzuconych.
Emerytury i dzieci – tu system powiązany.
Kobiety. Żadnych pensji. Ale dzietność jest “składką emerytalną”. Tą droga można uzyskać wpływ na populację . Oczywiście w dłuższej perspektywie czasowej. Ludzie bez dzieci (single itp) winni odpowiednio więcej wpłacać do funduszu emerytalnego).
Interesująca propozycja. Nazwałbym ją kompromisową. Ten system, naprawia jeden błąd obecnego (dotkliwe kary finansowe za dzietność). Tyle, że i tutaj za wysiłek rodzicielski dostać mamy na starość utrzymanie od państwa. Nie od dzieci — jak w wariancie tradycyjnym.
nie zmienia nic w kwestii bardzo istotnej: wyrzucenia z rodziny dziadków na “swoje”.
Dziadkowie na “swoim” to zwielokrotnienie kosztów: – pieniądze od dziecka do rodzica trafiają za pośrednictwem armii urzędasów – dwa mieszkania, dwa gospodarstwa – brak dziadków w gospodarstwie wymusza zatrudnianie opieki do dziecka – osobne (odległe) mieszkanie dziadków wymusza zatrudnianie opieki do nich w wieku podeszłym i chorobie
Korzyści — swoboda młodych emerytów pozbawionych obowiązków — są dość krótkotrwałe i wątpliwe.
Oddzielic emerytury (i inne ubezpieczenia) od podatków.
A nie są oddzielone? Bo może czegoś nie wiem?
odys -- 22.02.2008 - 00:07