A czy nie zauważasz w swoim środowisku tych zalęknionych, czasem głęboko ukrywanego lęku kobiety?
Tak, zauważam. Ale co innego jest ten lęk “powszedni” który pojawia się i znika, w różnych okolicznościach, a co innego lęk przed kobiecością, macierzyństwem, dzieckiem.
Dla mnie postawa np: “nie jestem inkubatorem” jest postawą głębokiego lęku. Przecież kobieta nie jest inkubatorem, więc dlaczego tak o sobie i o macierzyństwie będącym piękną rzeczą mówić... .
Wydaje mi się, że byle czym człowieka nie da się nasycić. Jeśli rolę kobiety sprowadzić do roli mężczyzny pomijając całe bogactwo Kobiecości, delikatoności, wrażliwośći, macieżyństwa unieszczęśliwia się kobietę.. .
Powiem prewrotnie > dobrze, że kobieta czuje się czasem słąbsza, zalękniona, przynajmniej jej potrzebni, :)))
A my faceci lubimy być oparciem i silnym ramieniem dla kruchych istot. Gorzej jeśli kobieta stanie się “mężczyzną” – wtedy rzeczywiście my nie jesteśmy potrzebni poza “dawcą nasienia”.
Alga
A czy nie zauważasz w swoim środowisku tych zalęknionych, czasem głęboko ukrywanego lęku kobiety?
Tak, zauważam. Ale co innego jest ten lęk “powszedni” który pojawia się i znika, w różnych okolicznościach, a co innego lęk przed kobiecością, macierzyństwem, dzieckiem.
Dla mnie postawa np: “nie jestem inkubatorem” jest postawą głębokiego lęku. Przecież kobieta nie jest inkubatorem, więc dlaczego tak o sobie i o macierzyństwie będącym piękną rzeczą mówić... .
Wydaje mi się, że byle czym człowieka nie da się nasycić. Jeśli rolę kobiety sprowadzić do roli mężczyzny pomijając całe bogactwo Kobiecości, delikatoności, wrażliwośći, macieżyństwa unieszczęśliwia się kobietę.. .
Powiem prewrotnie
> dobrze, że kobieta czuje się czasem słąbsza, zalękniona, przynajmniej jej potrzebni, :)))A my faceci lubimy być oparciem i silnym ramieniem dla kruchych istot. Gorzej jeśli kobieta stanie się “mężczyzną” – wtedy rzeczywiście my nie jesteśmy potrzebni poza “dawcą nasienia”.
Pozdrawiam! :-)
poldek34 -- 07.03.2008 - 17:19