jedną z najprzyjemniejszych dla mnie rzeczy, jakie dostrzegam w sieci i to, że co i raz w kimś się ujawniają Wrocławskie korzenie.
Jest w tym mieście i jego okolicach jaiś genius loci z którego wypływa, moim zdaniem, swoista narracyjność.
Pamiętam z dzieciństwa, że gdy jeździliśmy do Dziadków do Kątów Wrocławskich na żniwa, to wieczorem, po kolacji, sutej i zakrapianej, jeszcze przez czas jakiś wszyscy siedzieli przy stole i opowiadali historie ze swojego życia. Takie zwykłe historie, żeby inni wiedzieli jak u nich jest.
Panie Rollingpolu,
jedną z najprzyjemniejszych dla mnie rzeczy, jakie dostrzegam w sieci i to, że co i raz w kimś się ujawniają Wrocławskie korzenie.
Jest w tym mieście i jego okolicach jaiś genius loci z którego wypływa, moim zdaniem, swoista narracyjność.
Pamiętam z dzieciństwa, że gdy jeździliśmy do Dziadków do Kątów Wrocławskich na żniwa, to wieczorem, po kolacji, sutej i zakrapianej, jeszcze przez czas jakiś wszyscy siedzieli przy stole i opowiadali historie ze swojego życia. Takie zwykłe historie, żeby inni wiedzieli jak u nich jest.
A myśmy zazwyczaj siedzieli pod stołem.
Pozdrawiam Pana, lekko zmiękczając końcówki wyrazów
yayco -- 09.07.2008 - 23:48