Mój “Fedoryczko” nazywał się oczywiście inaczej. Był dyrektorem szkoły podstawowej do której chodziłem i uczył mnie w szóstej klasie biologii a w siódmej rysunku technicznego. Stary lwowiak, pasjonat piłki nożnej, piętnaście lat po wojnie potrafił wymienić składy wszystkich przedwojennych drużyn pierwszoligowych, wyniki meczów i miejsca w tabeli w poszczególnych latach. Chociaż był potężnej tuszy, chętnie grał z nami na boisku w siatkówkę. Był cholerykiem – na lekcji biologii rozbił na głowie kolegi końską szczękę tylko za to, że ten nie potrafił powiedzieć prawidłowo słowa “płciowe”. Na lekcji rysunku, gdy kolega podszedł do tablicy, jego sąsiad z ławki wbił na jego miejscu obsadkę ze stalówką. Dyrektor chciał usiąść na miejscu wywołanego do tablicy, gdy zobaczył wbite pióro, złapał delikwenta za kołnierz i chciał wyciągnąć go z ławki. Ponieważ ten się zapierał, dyrektor wyciągnął go razem z ławką na środek klasy i tam wymierzył karę. Narzędziem była laska a właściwie “laga” wystrugana z gałęzi, nie wiem: buku lub grabu, w każdym razie pełna sęków i zgrubień, z którą dyrektor się nie rozstawał. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że kara wymierzana taką laską jest bardzo bolesna :) Dyrektor uczył właściwej oceny wydarzeń, ponieważ każdego winowajcę przed wymierzeniem kary pytał, na ile razów zasłużył (nigdy nie udało się zaniżyć wyroku). Ja zaliczyłem siedem :).To była moja pierwsza i ostatnia kara. Do dziś myślę o Nim z wielkim szacunkiem i jestem pewien, że myślą tak o Nim wszyscy Jego byli uczniowie. Ciekawe, który z dzisiejszych uczniów wie np., że idąc z nauczycielem, należy iść z lewej strony i pół kroku z tyłu (to samo tyczy relacji przełożony – podwładny)? A nas tego i innych zasad savoir-vivre’u uczono i to nie na lekcjach ale w różnych sytuacjach, zdarzających się w szkole. A wracając do kar: przez całą podstawówkę każdy z uczniów miał własną poduszeczkę z grochem, na której klęczał w kącie, gdy coś przeskrobał. Rodzice sami robili dzieciom takie poduszeczki, nikomu to nie przeszkadzało i nikt od tego nie zachorował.
A teraz…..koniec świata….
Człowiek mądry więcej uczy się od swoich wrogów, niż głupiec od przyjaciół. Benjamin Franklin (1706 – 1790)”
@
Wpis pod tym tematem na blogmedia24
“Mój “Fedoryczko”
Freeman48, śr., 17/09/2008 – 19:47
Mój “Fedoryczko” nazywał się oczywiście inaczej. Był dyrektorem szkoły podstawowej do której chodziłem i uczył mnie w szóstej klasie biologii a w siódmej rysunku technicznego. Stary lwowiak, pasjonat piłki nożnej, piętnaście lat po wojnie potrafił wymienić składy wszystkich przedwojennych drużyn pierwszoligowych, wyniki meczów i miejsca w tabeli w poszczególnych latach. Chociaż był potężnej tuszy, chętnie grał z nami na boisku w siatkówkę. Był cholerykiem – na lekcji biologii rozbił na głowie kolegi końską szczękę tylko za to, że ten nie potrafił powiedzieć prawidłowo słowa “płciowe”. Na lekcji rysunku, gdy kolega podszedł do tablicy, jego sąsiad z ławki wbił na jego miejscu obsadkę ze stalówką. Dyrektor chciał usiąść na miejscu wywołanego do tablicy, gdy zobaczył wbite pióro, złapał delikwenta za kołnierz i chciał wyciągnąć go z ławki. Ponieważ ten się zapierał, dyrektor wyciągnął go razem z ławką na środek klasy i tam wymierzył karę. Narzędziem była laska a właściwie “laga” wystrugana z gałęzi, nie wiem: buku lub grabu, w każdym razie pełna sęków i zgrubień, z którą dyrektor się nie rozstawał. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że kara wymierzana taką laską jest bardzo bolesna :) Dyrektor uczył właściwej oceny wydarzeń, ponieważ każdego winowajcę przed wymierzeniem kary pytał, na ile razów zasłużył (nigdy nie udało się zaniżyć wyroku). Ja zaliczyłem siedem :).To była moja pierwsza i ostatnia kara. Do dziś myślę o Nim z wielkim szacunkiem i jestem pewien, że myślą tak o Nim wszyscy Jego byli uczniowie. Ciekawe, który z dzisiejszych uczniów wie np., że idąc z nauczycielem, należy iść z lewej strony i pół kroku z tyłu (to samo tyczy relacji przełożony – podwładny)? A nas tego i innych zasad savoir-vivre’u uczono i to nie na lekcjach ale w różnych sytuacjach, zdarzających się w szkole. A wracając do kar: przez całą podstawówkę każdy z uczniów miał własną poduszeczkę z grochem, na której klęczał w kącie, gdy coś przeskrobał. Rodzice sami robili dzieciom takie poduszeczki, nikomu to nie przeszkadzało i nikt od tego nie zachorował.
A teraz…..koniec świata….
Człowiek mądry więcej uczy się od swoich wrogów, niż głupiec od przyjaciół. Benjamin Franklin (1706 – 1790)”
wiki3 -- 18.09.2008 - 08:53