Wszystkim dziękuję za zaangażowanie, zwłaszcza Docentowi (bo on tu zdaje się w niewdzięcznej roli sam kontra reszta świata). Za wysoką klikalność powinienem podziękować zdaje się samemu Wolszczanowi. Powstrzymam się, bo mógłby p. profesor odebrać takie podziękowania za złośliwe…
Ponieważ padło wiele radykalnych wypowiedzi, postaram się wyłożyć własne stanowisko. Tak, dla uniknięcia rozszerzenia ocen własnych i interpretacji tekstu szanownych czytelników na to co autor miał na myśli.
Nie odbieram Wolszczanowi zasług. Jest wybitnym naukowcem. Osiągnął więcej niż niejeden mógłby zamarzyć. Zapewne jako laik nie jestem w stanie docenić jego dorobku — nawet mnie jego dziedzina nie interesuje. Ktoś powie, że to nie fair: nie pisać i nie interesować się wybitnymi dokonaniami, a czepiać się zupełnie przeciętnej podłości delikwenta. Nie zgodzę się.
I tu nie tylko o lustrację idzie. Gdyby się okazało, że nasza Otylia czy inny Małysz szprycowali się dopingiem — też może bym o tym napisał, choć o sporcie wiem jeszcze mniej niż o galaktykach.
Bo mnie nie interesuje akurat astronomia, ale interesuje mnie sposób na życie. I sądzę, że po to wykształciliśmy jakieś normy społeczne, etykę, prawo, państwo i tym podobne drobiazgi, by metody osiągania sukcesu po trupach były nieopłacalne.
Innymi słowy. Nie zgadzam się z Trollem, gdy mówi Mam w dupie jego “dokonania”. Jest szmatą i kanalią — to znaczy Troll nie ma racji w ogólności, ale trafnie ujął zakres tego tekstu i tej dyskusji. Bowiem w tej historii w ogóle nie chodzi o to, co osiągnął Wolszczan, ale że w dążeniach do wymarzonego celu robił łajdactwa. I że jest to głoszona przez niego metoda na życie i sukces.
Wszyscy, którzy mówią, że małostkowością jest czepianie się wielkiego Polaka niech zastanowią się: czy gdyby Wolszczan nie odniósł sukcesu i dziś należał do amerykańskiej biedoty — jego plama na honorze była by większa?
A więc — nikt tu nie “unieważnia” dokonań Wolszczana. Super, jest wielki. Ale czy wolno w celu osiągnięcia wielkości się zeszmacać? I szkodzić innym?
Czy cel uświęca środki?
Pisze Jotesz, że tak. I daje przykład z jakimś zbawczym lekiem. Że takiemu wynalazcy wybaczyłby wszystko. naprawdę wszystko?
A gdyby taki lek sporządził dr Mengele?
Wiem, ostro. To może mniej drastycznie.
Joteszu, Docencie. Kojarzycie piosenkę Kiedy byłem małym chłopcem ? Co powiecie swojemu dziecku? Synu, warto mieć marzenia, wielki cel. A żeby go osiągnąć nie cofaj się przed niczym. Jak będzie trzeba — donoś. Docent może dorzuci jeszcze, żeby w razie czego gwałcić. Tak ironicznie, nie?
Ale dyskusja się narobiła
Wszystkim dziękuję za zaangażowanie, zwłaszcza Docentowi (bo on tu zdaje się w niewdzięcznej roli sam kontra reszta świata). Za wysoką klikalność powinienem podziękować zdaje się samemu Wolszczanowi. Powstrzymam się, bo mógłby p. profesor odebrać takie podziękowania za złośliwe…
Ponieważ padło wiele radykalnych wypowiedzi, postaram się wyłożyć własne stanowisko. Tak, dla uniknięcia rozszerzenia ocen własnych i interpretacji tekstu szanownych czytelników na to co autor miał na myśli.
Nie odbieram Wolszczanowi zasług. Jest wybitnym naukowcem. Osiągnął więcej niż niejeden mógłby zamarzyć. Zapewne jako laik nie jestem w stanie docenić jego dorobku — nawet mnie jego dziedzina nie interesuje. Ktoś powie, że to nie fair: nie pisać i nie interesować się wybitnymi dokonaniami, a czepiać się zupełnie przeciętnej podłości delikwenta. Nie zgodzę się.
I tu nie tylko o lustrację idzie. Gdyby się okazało, że nasza Otylia czy inny Małysz szprycowali się dopingiem — też może bym o tym napisał, choć o sporcie wiem jeszcze mniej niż o galaktykach.
Bo mnie nie interesuje akurat astronomia, ale interesuje mnie sposób na życie. I sądzę, że po to wykształciliśmy jakieś normy społeczne, etykę, prawo, państwo i tym podobne drobiazgi, by metody osiągania sukcesu po trupach były nieopłacalne.
Innymi słowy. Nie zgadzam się z Trollem, gdy mówi Mam w dupie jego “dokonania”. Jest szmatą i kanalią — to znaczy Troll nie ma racji w ogólności, ale trafnie ujął zakres tego tekstu i tej dyskusji. Bowiem w tej historii w ogóle nie chodzi o to, co osiągnął Wolszczan, ale że w dążeniach do wymarzonego celu robił łajdactwa. I że jest to głoszona przez niego metoda na życie i sukces.
Wszyscy, którzy mówią, że małostkowością jest czepianie się wielkiego Polaka niech zastanowią się: czy gdyby Wolszczan nie odniósł sukcesu i dziś należał do amerykańskiej biedoty — jego plama na honorze była by większa?
A więc — nikt tu nie “unieważnia” dokonań Wolszczana. Super, jest wielki. Ale czy wolno w celu osiągnięcia wielkości się zeszmacać? I szkodzić innym?
Czy cel uświęca środki?
Pisze Jotesz, że tak. I daje przykład z jakimś zbawczym lekiem. Że takiemu wynalazcy wybaczyłby wszystko. naprawdę wszystko?
A gdyby taki lek sporządził dr Mengele?
Wiem, ostro. To może mniej drastycznie.
Joteszu, Docencie. Kojarzycie piosenkę Kiedy byłem małym chłopcem ? Co powiecie swojemu dziecku? Synu, warto mieć marzenia, wielki cel. A żeby go osiągnąć nie cofaj się przed niczym. Jak będzie trzeba — donoś. Docent może dorzuci jeszcze, żeby w razie czego gwałcić. Tak ironicznie, nie?
Mi o to właśnie chodzi.
odys -- 19.09.2008 - 17:48