to nie ma tematu. Oczywiście piwo to napój zawirający alkoho. I jako taki jest napojem narkotycznym, bo alkohol jest narkotykiem. Powszechnym, akceptowanym w kulturze. Osobliwie piwo i wino mocno związane są z Kościołe katolikim. Jakby nie zakony, dalej pijący piliby mętną, niewysyconą gazem breję. Jak Sumerowie. Zresztą – może w gruncie rzeczy ludzie na to zasługują?
Ja oczywiscie wiem swoje, bo mogłem temat uzależnienia z bardzo bliska obserwować. I wiem dobrze, że tym co piją piwo “dla smaku”, czy “dla orzeźwienia”, chodzi tak na prawdę o narkotyczne działanie alkoholu i tyle. Figa.
Pozostaje pytanie o osobisty stosunek. Jest taki, ze nie piję alkoholu, więc piwa też. Nie przeszkadza mi to, ze piją inni. Od pilnowania, by dzieci nie piły są rodzice i też tyle i też figa.
Jedyne czego nie lubie w osobach pijących, to święte przekonanie, że należy ich traktować poważnie, gdy są pod wpływem. Na zdrowy rozsądek przecież trzeba to wziąć. Czy traktujesz poważnie wypowiedzi kogoś upalonego trawą czy haszem? Ja niezbyt. Czy traktujesz poważnie kogoś kto godzine temu włożył sobie pod jezyk kartonik LSD? Ja niezbyt. Czy tratujesz poważnie wypowiedzi kogoś, kto właśnie sobie strzelił w żyłę kopotem? Albo kogoś, komu jeszcze dym z cracku nozdrzy nie opuścił? Ja niezbyt. Mówiąc szczerze to co mi mówią ludzie pod wpływem różnorakich substancji mam tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Nie wymgam, by ludzie nie ćpali. Ale fajnie by było, jakby przestali się samooszukiwać.
“To dla smaku” – słyszałem taki tekst od kolesia regularnie palącego hasz. Nie wiem, może chodziło mu o jakieś gastryczne odjazdy, ale jakoś natychmiast skojarzyło mi się z tymi, co to “da smaku” piwo popijają.
Wiem – sam jestem mocno uzależniony. Od kawy i od papierosów. Ale mam wrażenie, że żadna z tych substancji nie sprawi, że będę się zataczał, będę nadspodziewanie agresywny i do tego niebezpieczny za kółkiem, będę napastliwy wobec istot płci przeciwnej, czy że po prostu porobię się w gacie zasnąwszy na klatce schodowej.
Taka drobna różnica. Między narkotykami. Bo zgadzam się ogólnie z tym, ze kawa i papierosy to też substancje narkotyczne, co i ze mnie ćpuna czyni.
Mnie tam specjalnie nie przeszkadza to, ze się narkotyki, w tym alkohol, sprzedaje. Że nieletnim? Jak mówię – brocha rodziców.
Jak dla mnie
to nie ma tematu. Oczywiście piwo to napój zawirający alkoho. I jako taki jest napojem narkotycznym, bo alkohol jest narkotykiem. Powszechnym, akceptowanym w kulturze. Osobliwie piwo i wino mocno związane są z Kościołe katolikim. Jakby nie zakony, dalej pijący piliby mętną, niewysyconą gazem breję. Jak Sumerowie. Zresztą – może w gruncie rzeczy ludzie na to zasługują?
Ja oczywiscie wiem swoje, bo mogłem temat uzależnienia z bardzo bliska obserwować. I wiem dobrze, że tym co piją piwo “dla smaku”, czy “dla orzeźwienia”, chodzi tak na prawdę o narkotyczne działanie alkoholu i tyle. Figa.
Pozostaje pytanie o osobisty stosunek. Jest taki, ze nie piję alkoholu, więc piwa też. Nie przeszkadza mi to, ze piją inni. Od pilnowania, by dzieci nie piły są rodzice i też tyle i też figa.
Jedyne czego nie lubie w osobach pijących, to święte przekonanie, że należy ich traktować poważnie, gdy są pod wpływem. Na zdrowy rozsądek przecież trzeba to wziąć. Czy traktujesz poważnie wypowiedzi kogoś upalonego trawą czy haszem? Ja niezbyt. Czy traktujesz poważnie kogoś kto godzine temu włożył sobie pod jezyk kartonik LSD? Ja niezbyt. Czy tratujesz poważnie wypowiedzi kogoś, kto właśnie sobie strzelił w żyłę kopotem? Albo kogoś, komu jeszcze dym z cracku nozdrzy nie opuścił? Ja niezbyt. Mówiąc szczerze to co mi mówią ludzie pod wpływem różnorakich substancji mam tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Nie wymgam, by ludzie nie ćpali. Ale fajnie by było, jakby przestali się samooszukiwać.
“To dla smaku” – słyszałem taki tekst od kolesia regularnie palącego hasz. Nie wiem, może chodziło mu o jakieś gastryczne odjazdy, ale jakoś natychmiast skojarzyło mi się z tymi, co to “da smaku” piwo popijają.
Wiem – sam jestem mocno uzależniony. Od kawy i od papierosów. Ale mam wrażenie, że żadna z tych substancji nie sprawi, że będę się zataczał, będę nadspodziewanie agresywny i do tego niebezpieczny za kółkiem, będę napastliwy wobec istot płci przeciwnej, czy że po prostu porobię się w gacie zasnąwszy na klatce schodowej.
Taka drobna różnica. Między narkotykami. Bo zgadzam się ogólnie z tym, ze kawa i papierosy to też substancje narkotyczne, co i ze mnie ćpuna czyni.
Mnie tam specjalnie nie przeszkadza to, ze się narkotyki, w tym alkohol, sprzedaje. Że nieletnim? Jak mówię – brocha rodziców.
Mnie to w ogóle nic nie przeszkadza.
mindrunner -- 25.11.2008 - 20:00