-->Gretchen

-->Gretchen

Z katastrofami jest zazwyczaj tak, że przychodzą zaraz po tym, kiedy wydaje się, że można odpocząć. Dam przykład. Zamiast robić robotę referencką, prawda, za którą mi poniekąd płacą, i za którą na własne życzenie ręczę słowem (a słowo, jak wiadomo, “droższe pieniędzy”), wziąłem się do czytania przygód porucznika Hornblowera, z czego nie będę miał nic, no… może poza chwilą higieny mózgu (pardą) i łżepodróży po wodach wschodnioindyjskich. Tenże porucznik ponosił klęskę za klęską, od pierwszej strony powieści że tak powiem, aż wreszcie udało mu się pochwycić sukces w postaci zatopienia dwóch statków Hiszpanów. Sama Pani widzi, katastrofa musiała się pojawić, bo inaczej być nie mogło. U mnie jest tak jak u Hornblowera, tylko jestem cykl do tyłu. On zaczął od katastrofy, ja na nią, prawda, że tak powiem wyczekuję. Potem szybko ją załatwię (jak sądzę, prawda) i od nowa. Albo nie.


8.3.09 By: referent (22 komentarzy) 7 marzec, 2009 - 12:16