To już Conan Doyle wymyślił, że patrzy – a z Watsonem jadą pociągiem – na mijane domki, osiedla i się zastanawia co się kryje za tymi wymuskanymi ogródkami, ze cegłami spojonymi zaprawą, za oknami gdzie serwetki i kwiatki?
Mam gorzej. Jak nocą jadę przez jakieś wielkie miasto i patrzę na nieregularne szachownice oświetlonych okien, czasem nachodzi mnie wątpliwość, czy te światła to jest znak ludzkiej obecności czy zapala automat na pocieszenie takim wędrowcom jak ja.
Igła
To już Conan Doyle wymyślił, że patrzy – a z Watsonem jadą pociągiem – na mijane domki, osiedla i się zastanawia co się kryje za tymi wymuskanymi ogródkami, ze cegłami spojonymi zaprawą, za oknami gdzie serwetki i kwiatki?
Mam gorzej. Jak nocą jadę przez jakieś wielkie miasto i patrzę na nieregularne szachownice oświetlonych okien, czasem nachodzi mnie wątpliwość, czy te światła to jest znak ludzkiej obecności czy zapala automat na pocieszenie takim wędrowcom jak ja.
Różnie o tym mówią.
Jacek Jarecki -- 22.03.2009 - 19:40