Nie tworzę “ekstraklasy”, ale liczy się wyłącznie pierwsza liga. Tutaj mamy (moim zdaniem) tylko dwa wybory:
1) Kandydat niezależny – rozjemca, mąż zaufania, autorytet, reprezentant
Taką rolę może pełnić podany przez Ciebie prof. Kochanowski, albo mój “osobisty” kandydat – prof. Safjan. Być może można wytypować jeszcze kogoś, ale przecież nie o to chodzi, żeby robić to teraz. W każdym bądź razie musi to być ktoś, kto pozwoli rządowi działać i nie będzie blokować ustaw pod byle pretekstem. Ma być przede wszystkim tym, czym prezydent w ustroju parlamentarno-gabinetowym być powinien: strażnikiem konstytucji.
2) Kandydat uwikłany
Jeśli mamy jednak mieć prezydenta ‘partyjnego”, to zdecydowanie wolę, aby był to prezydent z partii zwycięskiej. Tak, jak Lech Kaczyński miał sens jako prezydent PiSu (Panie prezesie – zadanie wykonane!), tak tym razem – wobec sondażowego zwycięstwa Platformy Obywatelskiej – byłbym za zwycięstwem Tuska. W innym wypadku – t.j., gdyby prezydentem został znowu któryś z bliźniaków, będziemy mieli kolejne cztery lub sześć lat paraliżu państwa i gorszących sporów na szczytach władzy. Po prostu, żaden z braci Kaczyńskich będąc w roli prezydenta nie jest w stanie respektować parlamentarno-gabinetowego porządku, tylko w warunkach kohabitacji będzie – podobnie jak obecny prezydent – tworzyć alternatywny wobec rządu ośrodek władzy wykonawczej. Osobiście jestem zmęczony tymi sporami. Uważam, że Polska marnuje czas w kluczowych – zwłaszcza w dziedzinie polityki międzynarodowej – czasach i nie może sobie pozwolić na pozostawanie w nieustannym klinczu. Stoję przy tym na stanowisku – jeszcze raz to powtórzę – że mamy w kraju ustrój PARLAMENTARNO-GABINETOWY a nie prezydencki i że to przede wszystkim rząd, będący emanacją woli wyborców wyrażoną w wyborach parlamentarnych kształtuje polską politykę. Prezydent ma stać na straży tego, żeby mający większość parlamentarną rząd nie zamachnął się na demokrację.
@Jarecki
Powiem tak,
Nie tworzę “ekstraklasy”, ale liczy się wyłącznie pierwsza liga. Tutaj mamy (moim zdaniem) tylko dwa wybory:
1) Kandydat niezależny – rozjemca, mąż zaufania, autorytet, reprezentant
Taką rolę może pełnić podany przez Ciebie prof. Kochanowski, albo mój “osobisty” kandydat – prof. Safjan. Być może można wytypować jeszcze kogoś, ale przecież nie o to chodzi, żeby robić to teraz. W każdym bądź razie musi to być ktoś, kto pozwoli rządowi działać i nie będzie blokować ustaw pod byle pretekstem. Ma być przede wszystkim tym, czym prezydent w ustroju parlamentarno-gabinetowym być powinien: strażnikiem konstytucji.
2) Kandydat uwikłany
Jeśli mamy jednak mieć prezydenta ‘partyjnego”, to zdecydowanie wolę, aby był to prezydent z partii zwycięskiej. Tak, jak Lech Kaczyński miał sens jako prezydent PiSu (Panie prezesie – zadanie wykonane!), tak tym razem – wobec sondażowego zwycięstwa Platformy Obywatelskiej – byłbym za zwycięstwem Tuska. W innym wypadku – t.j., gdyby prezydentem został znowu któryś z bliźniaków, będziemy mieli kolejne cztery lub sześć lat paraliżu państwa i gorszących sporów na szczytach władzy. Po prostu, żaden z braci Kaczyńskich będąc w roli prezydenta nie jest w stanie respektować parlamentarno-gabinetowego porządku, tylko w warunkach kohabitacji będzie – podobnie jak obecny prezydent – tworzyć alternatywny wobec rządu ośrodek władzy wykonawczej. Osobiście jestem zmęczony tymi sporami. Uważam, że Polska marnuje czas w kluczowych – zwłaszcza w dziedzinie polityki międzynarodowej – czasach i nie może sobie pozwolić na pozostawanie w nieustannym klinczu. Stoję przy tym na stanowisku – jeszcze raz to powtórzę – że mamy w kraju ustrój PARLAMENTARNO-GABINETOWY a nie prezydencki i że to przede wszystkim rząd, będący emanacją woli wyborców wyrażoną w wyborach parlamentarnych kształtuje polską politykę. Prezydent ma stać na straży tego, żeby mający większość parlamentarną rząd nie zamachnął się na demokrację.
Zbigniew P. Szczęsny -- 18.04.2009 - 19:57