Nie wiem co znaczy, w tym kontekście, w pizdu i w dupę .
Jedno co wiem, to tyle, że dokładnie przewidziałam, że to się okaże ponad Twoje siły i będzie Ci szkoda czasu.
Tygrysiątko się obraziło? Przecież tyyyle osób z nim podjęło rozmowę. Mimo, że czuł się przez Ciebie przymuszony do opublikowania swojego tekstu na TXT. Kaprysił, grymasił, świat go nie rozumie.
U mnie dostał bana ze względów oczywistych, uzasadnionych dokładnie.
Iwona stwierdziła, że nadal tu nie pasuje. Ty nagle, że ponad siły.
Skąd wiedziałam, no skąd?
Powiem Ci tak jeszcze: czytałam tekst, który był w tym miejscu.
Ktoś tamtemu tekstowi dał możliwość publikacji w szczególnym miejscu, a Ty zmieniasz treść całkowicie, i nadal z tego miejsca korzystasz.
No nie wiem czy to takie fair, wobec czytelników…
Na koniec.Pisałam już o tym.
Najważniejsze co buduje jakikolwiek portal blogerski, forum internetowe, wszelkie platformy wymiany , to cholerna konsekwencja piszących. Bez tego każde padnie.
Popatrz na moją tutaj historię, pozbawioną kontekstu salonowego.
Najpierw większość mnie kochała, przychodziła wzdychać, piać, wyrażać. Bo jakiś tam bloger mnie wprowadził. A jak TAKI jakiś tam bloger wprowadza to się wzdycha, pieje, wyraża.
Następnie łaskę pańską zaczełąm mieć w dupie (pardą), bo się okazała zwyczajną manipulacją.
Następnie towarzycho się obraziło na portal.
Następnie wykazałam ich hipokryzję i zamknęłam do siebie dostęp.
Następnie przychodzą pod innymi nickami, żeby mnie kopnąć.
Ci sami ludzie.
Pojawiają się nieustannie wprowadzając chaos, jak trolle.
A ja słabnę i się wznoszę, ale nie zapominam dlaczego tutaj jestem.
Są takie chwile, jak na przykład wkroczenie Twego przyjaciela na mój blog, że zwyczajnie nie widzę sensu, że mam dość, że widzę w tym wszystkim szaleństwo, którego pojąć nie jestem w stanie.
I proszę, jakoś trwam. Mimo szydery, że gadam do siebie, że jestem skurwionym komuchem, że rączkę mam do cenzorskich nożyc pasującą, i że, i że…
Bo ja wierzę w trwanie, nie w zawieruchę.
W czekanie, w miejsce natychmiastowych efektów.
W ciszę, zamiast wrzasku. Co nie oznacza, że nie umiem się rozedrzeć. Umiem.
Jacku
Nic nie zrozumiałam prawie, trochę.
Nie wiem co znaczy, w tym kontekście, w pizdu i w dupę .
Jedno co wiem, to tyle, że dokładnie przewidziałam, że to się okaże ponad Twoje siły i będzie Ci szkoda czasu.
Tygrysiątko się obraziło? Przecież tyyyle osób z nim podjęło rozmowę. Mimo, że czuł się przez Ciebie przymuszony do opublikowania swojego tekstu na TXT. Kaprysił, grymasił, świat go nie rozumie.
U mnie dostał bana ze względów oczywistych, uzasadnionych dokładnie.
Iwona stwierdziła, że nadal tu nie pasuje. Ty nagle, że ponad siły.
Skąd wiedziałam, no skąd?
Powiem Ci tak jeszcze: czytałam tekst, który był w tym miejscu.
Ktoś tamtemu tekstowi dał możliwość publikacji w szczególnym miejscu, a Ty zmieniasz treść całkowicie, i nadal z tego miejsca korzystasz.
No nie wiem czy to takie fair, wobec czytelników…
Na koniec.Pisałam już o tym.
Najważniejsze co buduje jakikolwiek portal blogerski, forum internetowe, wszelkie platformy wymiany , to cholerna konsekwencja piszących. Bez tego każde padnie.
Popatrz na moją tutaj historię, pozbawioną kontekstu salonowego.
Najpierw większość mnie kochała, przychodziła wzdychać, piać, wyrażać. Bo jakiś tam bloger mnie wprowadził. A jak TAKI jakiś tam bloger wprowadza to się wzdycha, pieje, wyraża.
Następnie łaskę pańską zaczełąm mieć w dupie (pardą), bo się okazała zwyczajną manipulacją.
Następnie towarzycho się obraziło na portal.
Następnie wykazałam ich hipokryzję i zamknęłam do siebie dostęp.
Następnie przychodzą pod innymi nickami, żeby mnie kopnąć.
Ci sami ludzie.
Pojawiają się nieustannie wprowadzając chaos, jak trolle.
A ja słabnę i się wznoszę, ale nie zapominam dlaczego tutaj jestem.
Są takie chwile, jak na przykład wkroczenie Twego przyjaciela na mój blog, że zwyczajnie nie widzę sensu, że mam dość, że widzę w tym wszystkim szaleństwo, którego pojąć nie jestem w stanie.
I proszę, jakoś trwam. Mimo szydery, że gadam do siebie, że jestem skurwionym komuchem, że rączkę mam do cenzorskich nożyc pasującą, i że, i że…
Bo ja wierzę w trwanie, nie w zawieruchę.
W czekanie, w miejsce natychmiastowych efektów.
W ciszę, zamiast wrzasku. Co nie oznacza, że nie umiem się rozedrzeć. Umiem.
Czas pokaże, które z nas miało rację.
Czas.
Gretchen -- 11.08.2009 - 23:46