Jacku

Jacku

Polecam lekturę:

“Kibicowanie nigdy nie było trendy, bo z tego nie dało się wyciągnąć materialnych korzyści”. Z Andrzejem Duffekiem, legendą polskich kibiców, rozmawia Piotr Lisiewicz.

No to narozrabialiście. Wymyślony przez ciebie transparent „17 września – IV rozbiór Polski” stał się powodem surowej kary oraz tematem konferencji prasowych polityków.
Taka już bywa dynamika życia politycznego. Przecież my od lat wywieszaliśmy na Lechii flagi z napisami „A na drzewach zamiast liści wisieć będą komuniści”, „Norymberga dla komuny” czy „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Ale akurat teraz rzecz trafiła na medialny front.

Komunistyczny beton z PZPN poczuł przyzwolenie dla swoich działań, bo w telewizji usłyszał, że z tym ludobójstwem w Katyniu sprawa nie jest jednoznaczna?
Tak można przypuszczać. A kibic to człowiek, który jak mu czegoś zakazują, to jeszcze bardziej się zacietrzewia. I takie transparenty pojawiły się w całej Polsce. I nie tylko te. W odpowiedzi na karę nasz kolega Stary Parasol – tylko nie pomyl go z dwoma innymi Parasolami na Lechii – wymyślił hasło: „Lato się skończyło. Czas na wykopki”. Zaraz pojawiło się ono na innych stadionach. Kibice to środowisko nieprzewidywalne dla władzy.

Dla ludzi nieznających „klimatu” to szok. Kibole, o których czytali w „Gazecie Wyborczej” i słyszeli w TVN, że to zgraja bandytów – i 17 września. O co tu chodzi?
Problem w tym, że kreowany przez media obraz ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. W Gdańsku miłość do klubu jest powszechna. Kibicami są ludzie o różnych poglądach, wychowaniu, wykształceniu, pozycji społecznej. Generalnie jest to cały przekrój społeczny, choć oczywiście proporcje, gdy chodzi o obecność poszczególnych grup zawodowych, mogą być różne. Są ludzie prości, są ci z patologii, są też tacy, którzy mają wykształcenie i nieźle radzą sobie w życiu. Na to, jaki był ruch kibicowski w latach 80. czy 90. i jaki jest teraz, wpływ miała rzeczywistość. To ona zbudowała jego historię i tradycję. A dla tych, którzy znają tę tradycję, podejście kibiców do 17 września nie jest żadnym zaskoczeniem.

Porozmawiajmy o tej tradycji. Kiedy zacząłeś chodzić na mecze?
To była połowa lat 80. Moja pierwsza wizyta na stadionie była związana z tym, że miałem, jako niebudzący podejrzeń nieletni, przemycić na stadion podziemne ulotki. Gdańsk był kolebką „Solidarności”, a kibice ważną częścią wydarzeń.

Co to dla zwykłego kibica Lechii oznaczało?
Że miał bardziej przerąbane niż kibice z innych miast. Gdziekolwiek się w Polsce pojawialiśmy, byliśmy kojarzeni z „Solidarnością”. A dla milicji byliśmy czerwoną płachtą na byka. W samym Gdańsku za noszenie szalika Lechii można było dostać przy legitymowaniu kilka pał.

Kibic nie lubi dostawać pałą.
Dlatego przy okazji najbliższej manifestacji odgrywaliśmy się na milicji. Pewne wyobrażenie o klimacie tamtych czasów da dzisiejszym młodym kibicom informacja, że wtedy nie było wyjazdu, który kończyłby się bez walk z milicją.

Kim byli kibice z lat 80.?
Nie byliśmy pierwszym pokoleniem na Lechii. Nie byliśmy też na stadionie pierwszymi antykomunistami, taki klimat był tu już w latach 70. Był on efektem masakry z grudnia 1970, kiedy ludzie stracili resztki złudzeń co do systemu. Na tych opowieściach z lat 70. oraz z okresu stanu wojennego wychowaliśmy się, czuliśmy się ich naturalnymi kontynuatorami. (...)

Całość: http://www.niezalezna.pl/article/show/id/25725/articlePage/1


O zysku z popkultury. Zabij ten lęk! By: jarecki (21 komentarzy) 29 wrzesień, 2009 - 17:42