Generalnie po każdym czasie wzmożonej aktywności zawodowej przychodzi znużenie, świadomość tymczasowości(doczesności) działań i wreszcie pragnienie głębszego sensu wszystkich małych codziennych sensów wg jakich toczy się codzienne życie.
Generalnie się nie zgadzam, bo ja tak nie mam. Jak pracuję, to wiem po co i jakoś mnie to nie nuży… Co innego bezczynność.
poldek34
Organizacja czasu pracy wokół siedmiu dni w sposób naturalny jest czymś co wychodzi fizycznie na przeciw temu znużenie. Nie tylko w sensie fizycznym ale także głębszym, niedziela jako dzień wolny jest konsekwencją zaistnienia głębszego sensu sensów.
Na abarot. To właśnie ta durna organizacja jest powodem znużenia. Jem kiedy jestem głodny, a nie kiedy wołają mnie do stołu…
poldek34
Pragnienie głębszego sensu życia, jest tak nierozłączne dla człowieka, jak kawałek cienia o którym śpiewa Grzegorz Turnau w jedne ze swoich piosenek.
Życie nie ma sensu. Życie jest sensem. Albo bezsensem, jak kto lubi…
poldek34
Niedziela jest – nie tylko w sensie fizycznym – dniem wolnym od pracy, ale trza sobie przypomnieć z jakiego powodu stał się on dniem wolnym. Wszak po Edykcie Mediolańskim Konstantyn Wielki zaczął “nieśmiało” wprowadzać ten właśnie dzień jako wolny od pracy. Najpierw nie dla wszystkich ale wybranych, ale z czasem ten dzień wolny “ogarnął” całą Europę. Pewnie niewielu znawców od świeckiej i neutralnej światopoglądowo unii europejskiej nie zdaje sobie z tego sprawy.. . :-))))
A dajże Ty spokój! Wszystko, co dobre i piękne, to od Kościoła, wszystko, co złe, to od tej paskudnej unii. Zapisz się na wizytę u pana ordynatora Grzesia… Medycyna czyni niebywałe postępy.
poldek34
Ale do rzeczy. Niedziela jest jak naczynie. Skoro jak naczynie, to służącym do czegoś. Skoro mowa na początku o sensie sensów, to musi z nim związek. Bo przecież jaki wariat daje dzień wolny od pracy swoim pracownikom.. . To wbrew “biznesowi”.
Taki wariat, który zdaje sobie sprawę, że jak nie odpoczną, to się zarżnie i zostanie bez pracowników? Hm, to nie może być z pewnością takie proste…
I o co w ogóle chodzi, bo się zgubiłam wśród tego sensu sensów? O to, że jak nie pójdziemy na mszę i nie odpoczniemy, to niedziela się nie liczy?
Ludzie…
poldek34
Niedziela jak naczynie z którego czerpię słuchaniem Jego Słowa. A codzienność jak wypływanie na głębię i obfite połowy, jeśli działam wg Jego słowa
Proszę uprzejmie, w duchu ekumenicznej współpracy…
Mat. 12:1-12
1. W tym czasie szedł Jezus w sabat wśród zbóż, a uczniowie jego byli głodni i poczęli rwać kłosy i jeść.
2. A gdy to ujrzeli faryzeusze, rzekli do niego. Oto uczniowie twoi czynią, czego nie wolno czynić w sabat.
3. A On rzekł im: Czyż nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy był głodny, on i ci, którzy z nim byli?
4. Jak wszedł do Domu Bożego i jadł chleby pokładne, których nie wolno było jeść jemu ani tym, którzy z nim byli, tylko samym kapłanom?
5. Albo czy nie czytaliście w zakonie, że w sabat kapłani w świątyni naruszają sabat, a są bez winy?
6. Ale mówię wam, że tutaj jest coś większego niż świątynia.
7. I gdybyście byli zrozumieli, co to jest: Miłosierdzia chcę, a nie ofiary, nie potępialibyście niewinnych.
8. Albowiem Syn Człowieczy jest Panem sabatu.
9. I odszedłszy stamtąd, przyszedł do ich synagogi.
10. A był tam człowiek, który miał uschłą rękę. I zapytali go, mówiąc: Czy wolno w sabat uzdrawiać? Chcieli go bowiem oskarżyć.
11. A On im rzekł: Któż z was, mając jedną owcę, gdyby mu ta w sabat do dołu wpadła, to czy jej nie pochwyci i nie wyciągnie?
12. O ileż więcej wart jest człowiek, niż owca! A zatem wolno w sabat dobrze czynić.
Szabat dla człowieka, nie człowiek dla szabatu, dogmaty dla ludzi, nie ludzie dla dogmatów.
Jak będzie mi to akurat potrzebne, to będę zapierdalać w niedzielę od rana do wieczora…
Po drzewach, po gałęziach...
Generalnie po każdym czasie wzmożonej aktywności zawodowej przychodzi znużenie, świadomość tymczasowości(doczesności) działań i wreszcie pragnienie głębszego sensu wszystkich małych codziennych sensów wg jakich toczy się codzienne życie.
Generalnie się nie zgadzam, bo ja tak nie mam. Jak pracuję, to wiem po co i jakoś mnie to nie nuży… Co innego bezczynność.
Organizacja czasu pracy wokół siedmiu dni w sposób naturalny jest czymś co wychodzi fizycznie na przeciw temu znużenie. Nie tylko w sensie fizycznym ale także głębszym, niedziela jako dzień wolny jest konsekwencją zaistnienia głębszego sensu sensów.
Na abarot. To właśnie ta durna organizacja jest powodem znużenia. Jem kiedy jestem głodny, a nie kiedy wołają mnie do stołu…
Pragnienie głębszego sensu życia, jest tak nierozłączne dla człowieka, jak kawałek cienia o którym śpiewa Grzegorz Turnau w jedne ze swoich piosenek.
Życie nie ma sensu. Życie jest sensem. Albo bezsensem, jak kto lubi…
Niedziela jest – nie tylko w sensie fizycznym – dniem wolnym od pracy, ale trza sobie przypomnieć z jakiego powodu stał się on dniem wolnym. Wszak po Edykcie Mediolańskim Konstantyn Wielki zaczął “nieśmiało” wprowadzać ten właśnie dzień jako wolny od pracy. Najpierw nie dla wszystkich ale wybranych, ale z czasem ten dzień wolny “ogarnął” całą Europę. Pewnie niewielu znawców od świeckiej i neutralnej światopoglądowo unii europejskiej nie zdaje sobie z tego sprawy.. . :-))))
A dajże Ty spokój! Wszystko, co dobre i piękne, to od Kościoła, wszystko, co złe, to od tej paskudnej unii. Zapisz się na wizytę u pana ordynatora Grzesia… Medycyna czyni niebywałe postępy.
Ale do rzeczy. Niedziela jest jak naczynie. Skoro jak naczynie, to służącym do czegoś. Skoro mowa na początku o sensie sensów, to musi z nim związek. Bo przecież jaki wariat daje dzień wolny od pracy swoim pracownikom.. . To wbrew “biznesowi”.
Taki wariat, który zdaje sobie sprawę, że jak nie odpoczną, to się zarżnie i zostanie bez pracowników? Hm, to nie może być z pewnością takie proste…
I o co w ogóle chodzi, bo się zgubiłam wśród tego sensu sensów? O to, że jak nie pójdziemy na mszę i nie odpoczniemy, to niedziela się nie liczy?
Ludzie…
Niedziela jak naczynie z którego czerpię słuchaniem Jego Słowa. A codzienność jak wypływanie na głębię i obfite połowy, jeśli działam wg Jego słowa
Proszę uprzejmie, w duchu ekumenicznej współpracy…
1. W tym czasie szedł Jezus w sabat wśród zbóż, a uczniowie jego byli głodni i poczęli rwać kłosy i jeść.
2. A gdy to ujrzeli faryzeusze, rzekli do niego. Oto uczniowie twoi czynią, czego nie wolno czynić w sabat.
3. A On rzekł im: Czyż nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy był głodny, on i ci, którzy z nim byli?
4. Jak wszedł do Domu Bożego i jadł chleby pokładne, których nie wolno było jeść jemu ani tym, którzy z nim byli, tylko samym kapłanom?
5. Albo czy nie czytaliście w zakonie, że w sabat kapłani w świątyni naruszają sabat, a są bez winy?
6. Ale mówię wam, że tutaj jest coś większego niż świątynia.
7. I gdybyście byli zrozumieli, co to jest: Miłosierdzia chcę, a nie ofiary, nie potępialibyście niewinnych.
8. Albowiem Syn Człowieczy jest Panem sabatu.
9. I odszedłszy stamtąd, przyszedł do ich synagogi.
10. A był tam człowiek, który miał uschłą rękę. I zapytali go, mówiąc: Czy wolno w sabat uzdrawiać? Chcieli go bowiem oskarżyć.
11. A On im rzekł: Któż z was, mając jedną owcę, gdyby mu ta w sabat do dołu wpadła, to czy jej nie pochwyci i nie wyciągnie?
12. O ileż więcej wart jest człowiek, niż owca! A zatem wolno w sabat dobrze czynić.
Szabat dla człowieka, nie człowiek dla szabatu, dogmaty dla ludzi, nie ludzie dla dogmatów.
Jak będzie mi to akurat potrzebne, to będę zapierdalać w niedzielę od rana do wieczora…