Wystarczy usiąść na brzegu rzeki i zaczekać na spływające nurtem polityczne trupy Merkel, Hollanda i reszty.
„Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz” – ten cytat z Mahatmy Gandhiego idealnie pasuje do sytuacji Jarosława Kaczyńskiego. Zwróćmy uwagę, że dopóki w polityczno-medialnym przekazie dominowała szydera, PiS nie mogło liczyć na wygraną – dopiero gdy przeciwnicy zniecierpliwieni uporczywym trwaniem opozycji, która jakoś nie chciała ulec dezintegracji, zaczęli na serio straszyć „powrotem IV RP”, formacja ta zanotowała spektakularny, podwójny sukces. W międzyczasie zaś rozpoczął się spektakl donosów – najpierw do zagranicznych mediów, a następnie do międzynarodowych instytucji. Cóż, przypomnę tylko, że gdy PiS starało się o umiędzynarodowienie śledztwa smoleńskiego, oraz gdy na forum Parlamentu Europejskiego próbowało podnosić sprawę nieprawidłowości przy wyborach samorządowych, na partię spadła fala krytyki za „psucie zagranicznego wizerunku Polski”, a i na lokalnym rynku nie podniosło to notowań ówczesnej opozycji.
Podobnie będzie i tym razem w przypadku PO i Nowoczesnej, tyle że – co ciekawe – z zupełnie przeciwstawnych przyczyn. O ile wcześniej Polacy byli przewrażliwieni na punkcie opinii szeroko pojętej zagranicy na nasz temat i międzynarodową aktywność PiS odbierali w kategoriach „kompromitowania Polski”, o tyle od pewnego czasu rysuje się tendencja przeciwna – Polacy zaczynają się wyzbywać kompleksu niższości, a na połajanki zachodnich mediów i polityków (w szczególności niemieckich) reagują coraz częściej irytacją. Przyczynił się do tego w znacznej mierze kryzys migracyjny i próby siłowego narzucenia nam kwot imigrantów, których nasi rodacy w przytłaczającej większości nie chcą tutaj widzieć. Poza tym, podziwiane dotąd za porządek i dobrą organizację Niemcy pokazują swą bezradność wobec problemu, który same swą nieodpowiedzialną polityką ściągnęły na siebie i Europę. W efekcie, nasi zachodni sąsiedzi już nam tak bardzo nie imponują.
Poza wszystkim, Polacy są wyczuleni na postawy donosicielsko-konfidenckie i w tym kontekście należy zauważyć różnicę jakościową między działaniami PiS z opozycyjnych czasów, a tym, co robi obecnie PO. Otóż w przypadku działań byłej władzy i sprzyjających jej mediów mamy wprost do czynienia z proszeniem o interwencję, jakiś odpowiednik „bratniej pomocy” i wywarcie nacisku na legalnie, demokratycznie wybrane władze. W wersji łagodnej mówi się o ostracyzmie na arenie europejskiej, w wariantach ostrzejszych – o wstrzymaniu funduszy unijnych, a nawet „zawieszeniu członkostwa w UE”. Wszystko rzecz jasna w imię obrony zagrożonej demokracji. Brzmi to arcyznajomo, bo w naszej historii przerabialiśmy już podobną sytuację. Każdy kto wyszpera sobie w internecie tekst aktu Konfederacji Targowickiej ma prawo poczuć deja vu: po uwspółcześnieniu języka otrzymujemy tę samą patriotyczno-wolnościową retorykę, jaką szermują dziś cierpiące na pluszowych krzyżach „autorytety”, to samo łkanie nad utratą swobód i tyranią, podobne oglądanie się na „bratnią pomoc” – z tym, że Szczęsny Potocki i spółka spoglądali w kierunku Petersburga, a dzisiejsze „targowiczątka” – Berlina i Brukseli.
Rzecz jasna, Europa będzie mogła sobie co najwyżej pogardłować, no może spotka Polskę kilka dyplomatycznych despektów, jak to bywało w przypadku Orbana – i tyle. Ponadto liberalny establishment ma kolejny ból głowy – zwycięstwo Frontu Narodowego we francuskich wyborach regionalnych, co zdaje się być przygrywką przed sięgnięciem również po władzę centralną. Dla nas jest to wprawdzie średnia wiadomość, bo tak się składa, że zachodni nacjonaliści są jeszcze bardziej prorosyjscy i proputinowscy niż tamtejszy mainstream, lecz jestem szalenie ciekaw, czy i w przypadku Francji eurokołchoz wykaże się podobnym pryncypializmem jak wobec Polski i Węgier.
Zwycięstwo francuskich narodowców jest kolejnym potwierdzeniem zwrotu społecznych nastrojów w Europie. Tu anegdota. Miałem ostatnio okazję poznać relację pewnego Polaka mieszkającego od 35 lat w Bawarii i prowadzącego tam własny biznes. Okazuje się, że propaganda tamtejszych mediów rozjeżdżają się z opiniami zwykłych ludzi w stopniu podobnym do tego co mamy tutaj. W skrócie – Niemcy (a przynajmniej Bawarczycy) są przerażeni najazdem i wściekli na Merkel, uważają, że wpuszczając migrantów zdradziła swój naród, popularna teoria spiskowa głosi, że Merkel, Putin i Obama to iluminaci, zaś politycznych idoli nasi sąsiedzi mają dwóch – Orbana i Kaczyńskiego. A warto dodać, że mówił to człowiek, który do niedawna uważał „Kaczora” za obciach. Tak więc, wystarczy usiąść na brzegu rzeki i zaczekać na spływające nurtem polityczne trupy Merkel, Hollanda i reszty. Ich następcy będą musieli już śpiewać z całkiem innego klucza.
*
kiedy wprowadzony zostanie zakaz reklamowania podmiotów publicznych w prywatnych mediach?
kiedy nastąpi przewalutowanie kredytów frankowych?
kiedy zostanie odtajniony aneks do raportu ws. rozwiązania WSI?
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Zapraszam na „Pod-Grzybki” ———-> http://www.warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/3022-pod-grzybki
Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 50 (11-17.12.2015)
komentarze
Panie Piotrze!
Żeby miał Pan rację, czego Panu i sobie życzę.
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 25.12.2015 - 11:53