Koncepcja stworzenia szkoly dla polityków wydaje się być nad wyraz interesująca. Spróbujmy więc zastanowić się przez chwilę nad sensem tego przedsięwzięcia. Posługiwać się przy tym winniśmy przede wszystkim naszym doświadczeniem.
Tak więc z doświadczeń ostatnich 17 lat (okresu poprzedzającego ze względów zrozumialych nie będziemy brac pod uwagę – po prostu wtedy nie było polityków, a tylko jedynie sluszna klasa przewodnia) wynika, że polityk w naszym, polskim wydaniu to człowiek o niezbyt ciekawych cechach.
Po pierwsze polityk polski zna glównie doskonale karty historii swoich przeciwników politycznych, za to nie zna prawie w ogóle swoich wyborców.
Ma do nich (wyborców) zresztą dość nieciekawy stosunek, zmieniający się jedynie pozornie mniej więcej raz na cztery lata, acz były i wyjątki co do liczby lat. Stosunek ten polega glównie na wciskaniu obywatelom – przepraszam za kolokwializm – kitu. Kitu polegającego na obiecywaniu wszystkiego, z podróżami do gwiazd włącznie, nie pomijając oczywiście wysp szczęśliwych.
Kolejną cecha naszych polityków jest nad wyraz krótka pamięć, co widać i slychać błyskawicznie następnego dnia po opublikowaniu wyników wyborów. Innym elementem owej krótkiej pamięci są szuflady pelne projektów nowoczesnych ustaw, o których zapomina się podobnie jak w zdaniu powyżej.
Politycy nasi, po wygraniu wyborów lub po wejściu w koalicję ze zwycięzcami tychże, niemal natychmiast zaczynają się oddawać jednej ze swych ulubionych zabaw, czyli rozdzielaniu stolków. Zabawa ta bywa zwana dla niepoznaki „odkręcaniem TKM”, która to polityka była oczywiście nagminnie uprawiana przez poprzedników. Kolejną zabawą, nader ulubioną, jest „kręcenie lodów” (naprawdę nie wiem, czym się do diabla zasłużyli cukiernicy z moich czasów, że dzisiaj używa się określenia tego dość milego memu podniebieniu zajęcia do nazywania rzeczy karygodnych), którego to procederu chyba nie muszę bliżej wyjaśniać.
Współczesny polski polityk charakteryzuje się także tym, że zna się absolutnie na wszystkim, czyli w praktyce nie zna się na czymkolwiek. Widać to szczególnie po zajmowanych przez nich stanowiskach i efektach tego zajmowania. Nader widoczne jest to w przypadku polityków, którzy zajmują lawy sejmowe. W przypadku ministerstw zdarzyć się może bowiem, że przypadkowo raczej (ale się zdarza) wśród doradców trafi się jakiś fachowiec. Na dodatek dobry.
W sejmie natomiast do stanowienia prawa zabierają się glównie osoby z wykształceniem diametralnie odbiegającym od wymaganego w danym przypadku. Można tu oczywiście powiedzieć, że charakteryzują się owe poslanki i poslowie tzw. zdrowym rozsądkiem. Jeśli tak, to należy czym prędzej wezwać lekarzy, by stworzyli konsylium, które natychmiast określi sposób leczenia tej choroby.
Przejdźmy teraz do inicjatywy utworzenia szkoly dla polityków, za którą to inicjatywą ponoć stoją pp. Marcinkiewicz, Rokita i Gowin. Predyspozycje p. Gowina nie podlegaja dyskusji, jako że pelni rolę rektora i założyciela jednej z prywatnych wyższych uczelni w Krakowie. Kwalifikacji pozostałych dwóch panów nie podejmuję się omawiać z powodów zrozumialych – po prostu ich nie znam. Zarówno kwalifikacji, jak i obu panów.
Teraz co do programu. Dawnymi laty moda na tworzenie nowych szkól wyższych („w każdym województwie teatr, filharmonia i szkola wyższa”) stala się tak dalece rozpowszechniona, że niemal doszlo do utworzenia wyższej szkoly pasterstwa, z trzema jedynie przedmiotami: nauka wyganiania owiec, zaganiania owiec i językiem rosyjskim. Wygladą na to, iz trend ten ma się dobrze.
Zatem program nauczania: skoro nasi politycy, jako grupa zawodowa, zostali uznani przez wspomnianych trzech panów za niedouczonych w swym fachu, i to do tego stopnia, że trzeba zadbać o szerokie kadry doskonale wykształconych młodych następców, domniemywać można, że wszystko to, co robili poprzednicy należy poprawić. Udoskonalić. Unowocześnić. Doprowadzić wręcz do perfekcji.
Czyli jeśli będą nas okłamywać, obiecując gruszki na wierzbie, powinni to robić jeszcze lepiej, nowocześniej, najlepiej obiecując na owej wierzbie banany i pomarańcze, a jeszcze lepiej byloby, by na drzewie tym wisiały olbrzymie kosze z upominkami, jakie spotkać i nabyć można w tzw. delikatesach. W tym celu należy zdecydowanie poprawić metody manipulacji, opierając je na najnowszych zdobyczach wiedzy psychologicznej i umiejętności sterowania tlumem.
Co do kwestii wiedzy na temat historii przeciwników politycznych, to najprostszym rozwiązaniem bylyby wyklady prowadzone przez dobranych pracowników naukowych IPN, wsparte praktykami w tym Instytucie oraz seminariami w wybranych agencjach państwowych.
Jeśli zaś idzie o krótką pamięć, ciekawym elementem bylyby wyklady z wiedzy medycznej dotyczące amnezji dlugo- i krótkotrwalej wraz z ćwiczeniami dotyczącymi wywoływania jej na tzw. zawolanie.
Co do TKM czyli tzw. karuzeli stanowisk, to należałoby się zastanowić nad zatrudnieniem w charakterze kadry wykładowców wyższych szkól lub akademii pedagogicznych, szczególnie z kierunku wykształcenie przedszkolne (nie pamiętam nazwy pewnej gry, w której liczba krzeselek byla mniejsza o jeden od liczby biorących udzial w tej grze dzieci). W kwestiach strategicznych można by omawiać zagadnienia związane ze znaną grą „kólko graniaste”.
Generalnie rzecz biorąc wspomniani wyżej trzej założyciele (oczywiście dopiero w perspektywie) zapewne posłużą się przy realizacji swego pomyslu funduszami europejskimi, wspartymi naturalnie także dotacjami ze strony państwa. Przy okazji pierwszymi, którym będzie się wciskalo kit, staną się studenci tej szkoly; wmawiać się im bowiem będzie, że zostaną zaczynem nowej klasy politycznej, nieskalanej żadnym brudem niczym śnieg na Dzień Dziecka. My, obywatele, będziemy następnymi, którym będzie się wmawiać, że oto tworzy się klasa doskonala, poslugująca się oczywiście metodami, jakie polityka wymyśliła kilka tysięcy lat temu, udoskonalając jedynie po drodze.
Tak więc pomysl ten należy powitać ze zrozumieniem i uznaniem, w ramach dobrze pojętego interesu obywateli. Przynajmniej kilku z nich.`Zaś w ramach interesu ogólu należy uczynić niewlocznie to, co zasugerowałem w tytule.
I jednego tylko nie rozumiem: co ma z tym wspólnego szacowny Kraków, w ktorym to mieście ponoć owa szkola ma powstać. Czyżbyśmy w niedalekiej przyszlości Krakusi mieli ponosić winę za wszelkie nieszczęścia, jakie spadną na nasz kraj? Byly już Katowice, potem Gdańsk, czyżby przyszla kolej na nas?
Pozdrawiam Państwa serdecznie
komentarze
Ja też nie rozumiem
dlaczego zaczynają od szkoły wyższej.
Powinni od przedszkola, potem podstawówka, gimnazjum itd…
Oczywiscie dzieci polityków powinny dostawać punkty za pochodzenie.
Igła – Kozak wolny
Igła -- 04.01.2008 - 22:45Drogi Iglo
Z tym przedszkolem i następnymi etapami edukacji to sytuacja jest raczej brenzlich, jak mawiają Slowianie zalabscy. Mianowicie trochę się trzeba na tym znać, bo rodzice by nogi itd…. wychowawcom powyrywali.
Z drugiej strony to niektóre zabawy i gry przedszkolne to wzmiankowanym zalozycielom nieźle by wychodzily:)))
Pozdrawiam
Lorenzo -- 04.01.2008 - 23:00Zarz przyjdzie tu
pan Podróżny i wytłumaczy ci, ze Słowianie załabscy to nazywali się Połabscy.
:)
Igła – Kozak wolny
Igła -- 04.01.2008 - 23:08Droga Iglo
To zależy, z której strony Laby na to spojrzeć:))
Lorenzo -- 04.01.2008 - 23:10Lorenzo
coś Ty się zrobił taki wyrywny nagle?Jakieś takie marzenia o idealnych politykachCi się jawią po kilkunastu latach demokracji.Woda sodowa cy cuś.
Przecież żeś człek rezolutny,doświadczon,obyty,a tu nagle ni z gruszki ni pietruszki marzy Ci się jakaś demokracja anglosaska.Prawdziwa,nobliwa,prawa i sprawiedliwa.
Kolego szanowny zobacz takie JUESEJ tam Ci juz ponad 200 lat demokrację eksperymentują,a skutki też bywają różne.Też mają i seksaferki i korupcje i inne tam takie wybryki.
A u nasz zaledwie latek 17 zaledwie minęło.
Bractwo nie zdążyło się jeszcze nachapać z koryta,a że leniwi są i do nauk nie nawykli,toż to stare nawyki jeszcze funkcjonować nie przestali.
O angielskiej demokracji już nie wspomnę bom nie masochista.
Popieram Cię i Twoje spostrzeżenia,ale i wiem,że to głos wołajacego w puszczy.
Mimo wszystko pisać o tym trzeba dużo i treściwe,a być może ktoś weźmie sobie to do serca!
Pozdrawiam
Zenek -- 05.01.2008 - 05:59Ja to widziałem trochę inaczej
Ponieważ głównym problemem polityka jest gra pozorami, to tutaj byłaby właściwa katedra lansadzików, wdzięcznego biegania po schodach z różowym szaliczkiem na paltociku, polonezik z dzieciarnią i takie tam.
Stary -- 05.01.2008 - 15:50Przecież inne rzeczy wykładane są na różnych politologiach i ich dublowanie niczym by się nie skończyło. Rokita w to idzie, bo się wreszcie z małżonką zamieni i będzie mógł do polityki wrócić. Tymochowicz zaś na emeryturę będzie pójść musiał.
Rektorat jednak w Pcimiu widzę. Od Krakowa niedaleko, tani dojazd a miejsce najwłaściwsze. Chyba, że Kocmyrzów – jeszcze bliżej.