Pozaziębialiście się, czy co?
A mówiłem; Grzesiu, na sanki można iść, bo zima, ale przez cały dzień na teczce z kajetami uczniów zjeżdżać z górki to jest lewicowy fanatyzm!
To samo dotyczy Maciejowczaka z Magią.
Wiem, latem bałwana ulepić się nie da, ale pomysł stworzenia galerii politycznych bałwanów to zadanie dla kozackiej chorągwi/spieszonej, a nie dla parki takich gołąbeczków.
Sergiusz siedzi chociaż w cieple, ale on zawsze siedzi w cieple, ponieważ kożuch zdejmuje dopiero w czerwcu. I onucki.
Weście przykład ze mnie. Nie w sensie ogólnym, bo to mógłbym polecić jakiemuś rozczochranemu wrogowi, ale w takim, że ledwie wstałem z łoża boleści, zaraz się zalogowałem na tekstowisku i dobrym słowem chcę was pokrzepić. Właśnie tak!
Poszedłem wczoraj do sklepu. W uszy zimno gdyż dla dodania sobie fantazji nie założyłem czapki. Dodam, że coś mnie bodło w lewym boku. Przed wyjściem chciałem spisać testament, ale z powodu braku mienia, którym mógłbym rozporządzać, oraz kancelaryjnego papieru, zaniechałem.
Kupiłem ziemniaki, dwa kilo marchwi, cztery pomarańcze, ser dojrzały i trochę wołowiny na tatara. Nadkładając drogi udałem się do kiosku po gazetę i papierosy. Z przyzwyczajenia. Przed kioskiem uświadomiłem sobie, że nie mam ochoty na żadną gazetę i tak się tym zdenerwowałem, że zapomniałem o tytoniu. Stało się! Przestałem być zwierzęciem politycznym! Już się nie będą tubylcy śmiali ze mnie, że idę z zakupami i po drodze czytam gazetę.
Z tą marchwią to jest historia! Moja Algusia dostała jakiejś manii gryzienia marchwi. Dokuczliwy nałóg! Wróciłem i widząc mój szkaradny wygląd, rzeczona Alga kazała się meni położyć do łóżka, co chętnie uczyniłem. Włączyłem laptopika i próbowałem obejrzeć jakiś film. Nie wiem dlaczego, ale trafiałem na same głupie filmy. Nie zdziwiłem się, ponieważ dziwnymi wiedziony myślami, łaknąłem horroru. Jeden był nawet niezły „Kobieta w czerni” ale znowuż dość straszny, a ja byłem sam w pokoju. Słyszałem co prawda Algę gryzącą marchew, ale strach mnie nie opuszczał. Wyłączyłem.
W związku z tym, przeczytałem ze 400 stron „Trylogii Rzymskiej” Valtariego a na kolację zjadłem ogromny talerz tatara, pomimo przestróg, że to niezdrowy pomysł. Przemogłem się i zjadłem! Dzisiaj obudziłem się niczym nowo narodzony. W boku nie boli, spojrzenie jasne, gęba rumiana.
Spacer z Różą. Świat się błyszczy, uszy marzną, ale bez przesady, jak to niektórzy z was, co jak widzę pozamarzali. Róża uwielbia śnieg. Kładzie się w śniegu i trzeba ją śniegiem nacierać. Nie polecam tego merlotowi, joteszowi czy innym tutejszym, ponieważ Róża ma zimą futro jak niedźwiadek, a wy nie macie!
Zasiadłem do kompka. Polatałem po portalach. Brzęczenie much, chociaż zima. Z braku gazety przyniosłem packę, nie pomogło. Kaczyński się zmniejszył niemiecko i zaraz stał się tańszy. Jakiś dureń podniósł dłoń świętokradczą, Siwiec się przenosi, czasopisma zdychają lub się mnożą, dziennikarze odkryli, że są hipokrytami. Do much brzęczących dołączyły komary i tną.
Jedna dobra informacja jest taka, że Igła poszedł do fryzjera i obciął się na Młodego Piasta, pod garnek.
Zajrzałem na Tekstowisko. Ostatnie logowanie sprzed dwóch dni i 15 godzin. Od razu pomyślałem, że pozamarzali, pochorowali się, zjedli coś nieświeżego.
Prawda li to?
komentarze
Nieświeżego wokół dostatek…
…ale już się nauczyłem nie ruszać. Tatar, to co innego!
Pozdrów Iwonę i całą resztę:-)
merlot -- 09.12.2012 - 19:36Tatar, owszem cudny
Ma tylko taką wadę, że człowiek porusza gębą i niknie.
I tatar i w końcu sam człowiek, jako ta istota dwunożna, nieopierzona.
Pozdrowię niezawodnie.
Wspólny blog I & J
Jacek Jarecki -- 09.12.2012 - 19:43Panie Jacku!
Niektórzy podróżują, a wtedy ciężko jest pisać. :)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 10.12.2012 - 17:25Panie Jerzy!
Pan się udajesz do środka Ziemi, gdzie podobno można odnaleźć inną Ziemię, na dodatek większą od zewnętrznej Ziemi?
Daj spokój – Jesteście leniami!
Wspólny blog I & J
Jacek Jarecki -- 10.12.2012 - 18:02Podróże piśmiennicze
Panie J.M. drogi, ja jako road warrior twierdzę, że w podróżny doskonale się pisze, bo na ogół ma się sporo wolnego czasu wieczorami – mówię o dłuższych podróżach służbowych.
Lagriffe -- 11.12.2012 - 18:14Jest to idealny czas na pisanie i czytanie. NIkt się nie czepia, że nie pzmywane, że śnieg odgarnąć, psa wybiegać...
Panie Lagriffe'ie!
W podróży nie dysponuję internetem, a jak już dotrę do rodziny, to wszystko jest ważniejsze niż moja chęć udzielania się na tekstowisku. :)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 12.12.2012 - 07:14re: Tekstowisko zamarzło?
Brak dostępu do internetu to chyba szczęście rzeczywiste w dzisiejszych czasach.
Lagriffe -- 12.12.2012 - 19:06a propos internetu,
to w domu mam internet, w drugim, przejściowym domu tyż, w pracy jednej korzystam, w drugiej i trzeciej, a jeszczo ostatnio pan chciał na siłę mi internet podobno darmowy na telefon wcisnąć, ja protestowałem namietnie, twierdząc, że nie chcę, nie potrzebuję mam starą nokię i działać mi nie będzie, że w domu i pracy mam laptopa, a on na każdy mój argument odpowiadał” skąd pan wie, jak pan nie ma i dopiero jak pan będzie mieć, to się przekona”.
Ale twardy byłem, nie dałem się:)
grześ -- 12.12.2012 - 21:25@JJ
Nie zamarzłam, choć istotnie – przyznaję – taki scenariusz był w pewnym momencie rozważany jako prawdopodobny.
Zmagałam się ze złośliwymi przedmiotami, które uparły psuć się jeden po drugim.
Pozdrawiam (przed)Świątecznie.
Magia -- 20.12.2012 - 12:06