Napiszę w noc bezsenną, wymyślę wielką armię

Motto:
“Nie jesteś psychotykiem, opanuj się.” – Gretchen

Byłem żołdakiem
Katolickiego Króla
Z powodów politycznych
Nakazał spalić Rzym

Byłem adiutantem
Zwycięzcy spod Marengo
To nie był Pepin Krótki
Nakazał zdobyć Rzym

Byłem wizjonerem
Zniszczyłem Republikę
Niech patrzy świat ze zgrozą
Na zbuntowany Rzym

Wieczne Miasto, boleśnie rzeczywiste,
Konkretne i przyziemne, w oparach lepszych win
Stojące między piekłem, które nie istnieje,
Stojące między światem, który wciąż szaleje
Ile mają dywizji, pyta cwany Gruzin
Czy więcej znaczy człowiek, niż na wietrze listek?
Masz synu, weź indulty, na odpuszczenie win

Każdy grzech śmiertelny obciąża moją duszę
Się rżnęło Albigensów, się żydków rżnęło też
Swą zbroję damasceńską porzucę i miecz skruszę
Czarny krzyż z mej tarczy wypłucze szybko deszcz
Gdzie moje potępienie, gdzie przodków moich wiara
Bój wielki o pryncypia i homagialny hołd
Pysznego Bóg poniżył, wychłostał i ukarał
Do tego ten zaległy od dwóch miesięcy żołd

Na wieki wieków wojna, krew i męka
Po przestworzach latający pancernik
Z załogi, co niczego się nie lęka
Budda śmieje się cichutko w cukierni.
Wcinając przy tym piętnastą szarlotkę
Trzęsie podbródkiem i mruczy: “Oj, dzieci…
Lepiej byłoby wam powrócić kotkiem.
Dokąd niby ten pancernik zaleci?
Będzie kręcił się jak chomik w kółeczko
Życie kręgiem cierpień jest, to niefajne.
Mogę dać wam ośmiokątne ciasteczko
W moim klubie zatańczycie z Cobainem.”

Chociaż kompas zgubiliśmy, Gautamo
Wypchaj się, zdradziłeś żonę i dziecko
Będzie teraz nas pouczał, o mamo!
My jesteśmy Kawalerią Powietrzną
My jesteśmy Komandorią Zakonu
Na śmiertelny bój ze śpiewem, bażanty!
Raz już Północ pozbawiła nas domów
Yankee Doodle gwiżdże w murach Atlanty…
Przetrwaliśmy, znów urosła bawełna
Scarlett tańczy z Rettem swinga na balu
Za pomyślność ciężki puchar dziś spełniam
Stwórca ścieżki nam prostuje pomału.

Na razie jeszcze śmiejesz się, Jankesie!
Chociaż krzyże ci płonące stawia Klan.
Poczekaj, jeszcze przyjdzie piękna jesień
Z generałem Lee pójdziemy znowu w tan.
Szare kurtki okryją nagie kości
Pieprzyć śmierć, pod chorągiew wszak nas przyjmą!
Choć martwi, rżnąć będziemy bez litości
I wygramy wreszcie Wojnę Secesyjną!

Nie fabryki są życiem Ameryki
Lecz my, słodkie, uśmiechnięte Południe.
Nasze żarcie, jazz, szpanerskie bryki
Przerabiamy w piękne maje złe grudnie.
Spokojny szpital dla nerwowo chorych
Leniwe rzeki ciepłej Alabamy…
Za pięć centów zielone pomidory
W nurtach Missouri chropowaty kamyk.

Tu kończy się opowieść
Tu kończy mi się rym

Zostanę protestantem
Opuszczę wkrótce Rzym

Pino MC (człek ogólnie pojebany, jak wiadomo…)

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Aleś dała czadu...

Przeczytałam, ale nijak nie wiem, co napisać...


Jak to co?

Że znowu żadnego rymu do blee, oczywiście :D


Subskrybuj zawartość