No i jest:)
Długo oczekiwany tekst Grzesia o filmie:), znaczy było tak, dawno temu zacząłem pewien cykl (można go w całości znaleźć tu
Ostatni wpis był o filmie , zresztą genialnym, pt. Nad złotym stawem
, cykl jak i piosenkowy dobiegł końca, w planach są dwa kolejne (acz to daleka i niepewna przyszłość raczej), ale poczułem potrzebę napisać do cyklu suplement.
Dlaczego?
Bo obejrzałem film pewien, jaki, widać już w tytule tekstu.
Film został nakręcony przez reżysera, mi nieznanego zupełnie, Jona Avneta, scenariusz opiera się na powieści Fannie Flagg pod tym samym tytułem. Powieść, zresztą, jak i kilka innych Fannie Flagg czytałem bardzo dawno temu, ale wspominam bardzo pozytywnie.Film obejrzałem dopiero teraz.
I że tak powiem, od razu dałem się wciągnąć, znaczy zachwyciłem się i do wniosku doszedłem, że ten film bardzo zasługuje na opisanie i poprzez to jaki jest zasługuje na opisanie w cyklu moich ulubionych filmów.
Nie może być inaczej.
Zaczniemy od słów Zygmunta Kałużyńskiego, który ciekawie i trafnie scharakteryzował ten film:
“Główną atrakcją filmu jest duet aktorek, o których nie da się powiedzieć, ani że są urodziwe, ani że młode, ani że oryginalne; a mimo to, czy przepraszam, właśnie dlatego promieniują życiem, autentyką i ludzkością. (...) Jedna z wielkich atrakcji kultury amerykańskiej: aprobata życzliwości w zwykłym życiu, w koncertowym wykonaniu realistycznego aktorstwa. Jak to autentyczne Amerykanki – sexy czy nie, ładne czy nie – potrafią.” (http://pl.wikipedia.org/wiki/Smażone_zielone_pomidory)
Acz oczywiście trochę do słów jego dodam, pewnie ku utrapieniu niektórych czytelników:)
Zacznijmy od aktorek i aktorstwa, genialne!!!
Świetna, urocza i cudownie zwyczajna Kathy Bates ( Evelyn Couch), pełna ciepła, dojrzałości, mądrości i wigoru Jessica Tandy (Ninny Threadgoode), pełne uroku i ciekawie skontrastowane Mary Stuart Masterson jako Idgie Threadgoode i Mary-Louise Parker jako Ruth
Film rozgrywa się na południu USA, zahacza momentami o sprawy rasowe, momentami zahacza też (a może nadinterpretowuję) o kwestię emancypacji kobiet i feminizmu.
Mimo całkiem poważnych tych wątków w tle a i bardzo poważnych jak śmierć, rozstanie, starość, kryzys małżeństwa, samotność, poczucie wyobcowania na pierwszym planie jest to cudowna, pełna ciepła i sensu opowieść o życiu, przyjaźni, miłości, śmierci.
O sensie i dojrzewaniu.
O postaciach promieniujących spontanicznością, dobrem, szaleństwem takim pozytywnym.
Film o przyjemnościach życia jak jedzenie choćby.
Film, który może być remedium na chandrę, zresztą jakie tam “może”, jest, wywołuje uśmiech, wywołuje refleksję, wywołuje same pozytywne uczucia.
Oczyszczający on jest i taki wspierający, nie nudzi ani na chwilę, momentami zaskakuje (końcówka wręcz mały element makabryczny zawiera:))
Film też o prowincji (wow, kolejna wspólna cecha moich ulubionych filmów), i po trosze o zwykłych ludziach.
Albo inaczej, o zwyczajnych-niezwyczajnych.
A, ważne, kobiecy to jest film i o kobietach głównie, mężczyzn tam prawie nie ma lub są nieważni za bardzo lub głupi a i prymitywni.
Puści.
Z trzema chyba dosłownie wyjątkami.
No dobra, pastor i sędzia też zasłużyli na uznanie, acz to postacie epizodyczne.
A i zapomniałbym, film jest oczywiście z kategorii “ciepło-gorzkich”, jednak chyba więcej tam ciepła i humoru, momentami nawet wywołuje nie tylko uśmiech, ale i atak śmiechu, choćby w momentach jak Evelyn Couch postanawia być asertywna na parkingu:)
Obejrzałem go raz, ale na pewno będę wracał, bo po prostu zwyczajnie warto.
No i chyba trzeba będzie odświeżyć czytelniczą przyjaźń z Fannie Flagg.
P.S. Na YouTube można, jesli dobrze widzę, obejrzeć cały film, wprawdzie pokawałkowany jest na 13 części,ale ja na miejscu kogoś, kto nie posiada, nie wahałbym się ani chwili:)
http://www.youtube.com/watch?v=Eg-z2ThBmfo
Tyle że po angielskiemu oczywiście, a bez napisów:)
A na koniec bonus specjalny, scena, która jest po prostu genialna!!!:) i zabawna:
Życzę wszystkim takiej spontaniczności, radości i wakacyjnego szaleństwa:), acz oczywiście jako porządny obywatel polecam realizować wyżej wymienione w inny sposób:)
komentarze
Grzesiu
Bardzo strasznie, a nawet straszliwie, mi przykro ale niestety muszę nadmienić, że pomienione książka i film należą do moich ulubionych zabawek.
Książkę przeczytałam zanim obejrzałam film. Urzekła mnie prostotą języka i ciepłem, jakie z tej historii emanowało.
Ekranizacja tej powieści mnie nie zawiodła.
Panie Bates i Tandy są świetne. Nie tylko w tym filmie. Z różnych powodów. być może takich, że są kobietami (takimi przez wielkie K) i aktorkami (przez wielkie A).
Takie niby nic a tak wiele zmienia. Zresztą czytając słowa Kałużyńskiego nie mogłam myśleć o niczym innym. Bo niby o czym? O botoksie, dietach i… pustce?
Hmmm… Niedobry jesteś, Grzesiu. Jeszcze mnie najdzie na powtórną lekturę... czy cóś.
Magia -- 06.07.2009 - 14:50p.s. Grzesiu
A specjalny bonus ze scenką na parkingu?
Yes Mam! Pychota, bo I’m older and I have more insurance!
:D
Magia -- 06.07.2009 - 14:59Magio,
I bardzo dobrze, że do ulubionych należy, miałem nadzieję, że ktos się odezwie, co zna i lubi, bo w sumie trudno się gada o filmach nieobejrzanych i książkach nieprzeczytanych, acz tez przyjemnie:)
Książkę ja sobie odświężyć muszę, niezłe sa też inne Fannie Flagg, może za jakiś czas napisze jak poczytam.
Co do Kathy Bates, jeszcze świetnie zagrała choćby w “Misery”.
A powtórną lekturę polecam:)
grześ -- 06.07.2009 - 15:08Co do bonusu, troche podobna scena jest
w “Anything else” Allena (może się Towandą zainspirował:))
Acz jak to u Allena trochę przegadana.
grześ -- 06.07.2009 - 15:14Grzesiu
Czytałam, obejrzałam i na dodatek jedno i drugie zapadło mi w pamięć.
Panią Tandy pamiętam jeszcze z innego filmu – “Driving Miss Daisy”. Mistrzostwo świata! Kameralny film, w którym, na pierwszy rzut oka, nic się nie dzieje. A tak naprawdę wszystko w nim aż kipi!
Kathy Bates to insza inszość. Ta baba potrafi zagrać wszystko. Nawet sprzedawczynię wiewiórek w epizodycznej scence głupawej komedii. I takie małe nic zapada w pamięć. Tak krótką, jak moja. Bo ona, Kathy, potrafi być inna, w każdej roli i rólce, którą gra.
Jest INNA.
Dlatego nie lubię schematycznego aktorstwa Jandy.
Magia -- 06.07.2009 - 15:41Dlatego filmy Allena przestały mnie interesować jakieś 10 lat temu. Niby są o czymś innym ale każdy opowiedziany jest tak samo. Niby angażuje nowych aktorów ale każdy z nich gra w ten sam sposób, jak jego poprzednicy we wcześniejszych filmach Allena.
Przekleństwo wpływu reżysera? Może; nie wiem.
Nie podoba mi się.
O tym filmie niestety tylko czytałem,
ale z opisu mi wyszło, że panią Daisy bym z chęcią poznał:)
A co do Kathy bates, słusznie napisane.
Co do Allena, od kilku lat ten Allen europejski jest trochę inny, acz ja tam wolałem nowojorskiego Allena, nie znudził mi się,acz może i dlatego, że chyba nawet z połowy jego filmów nie widziałem, a kilka co widziałem, lubię.
Acz że się powtarza to fakt.
grześ -- 06.07.2009 - 19:00Wiecie
że ja, to ani nie czytałam książki, ani filmu nie widziałam?
A czuję, że to coś w sam raz dla mnie.
To czemu nie czytałam i nie oglądałam?
Gretchen -- 06.07.2009 - 19:35Nie wiadomo.
Gretchen, to gorzej niż zbrodnia, to błąd:)
nadrób to zaniedbanie i obejrzyj, choć ja obejrzałem pierwszy raz film dopiero kilka dni temu, choć płytkę z nim posiadałem juz kilka miesięcy, ale osobę na emigracjji chwilowej dobrymi filmami wspierać mi się zachciało i dopiero teraz on do mnie wrócił:)
grześ -- 06.07.2009 - 19:48Grzesiu
Spodziewałam się czegoś takiego, z Twojej strony. :)
Nie wykluczam nawet, że mam ten film… Może już nie będę się pogrążać...
Gretchen -- 06.07.2009 - 19:49Gretchen
Książkę masz zabukowaną. Jakby co. :)
Magia -- 06.07.2009 - 20:51Magia
To się wymienimy książkami, w sekretnym miejscu :)
Dzięki wielkie.
Gretchen -- 06.07.2009 - 20:53Gretchen!!!
Nie ogłądałaś? Natychmiast marsz oglądać!
Dymitr Bagiński -- 06.07.2009 - 22:21:)
Grześ, dzięki za przypomnienie.
Dymitrze
Ojojojoj… no naprawdę nie…
Obejrzę, oczywiście, że obejrzę.
Znaczy dobrze czuję, że będzie mi się podobać.
:)
Gretchen -- 06.07.2009 - 22:25Gretchen
No po prostu trza obejrzeć:)
Dymitr (gość) -- 07.07.2009 - 06:47Hm,
widzę, że na TXT sami oglądacze “Smazonych Zielonych pomidorów” zostali:), no i Gretchen, he, he.
grześ (gość) -- 07.07.2009 - 08:40Nie powiem, żebym był z tego niezadowolony:)
Gretchen
W “sekretnym miejscu”? No proszę Cię... Przecież to się “niektórym” jednoznacznie skojarzy z… Łysą Górą. Na przykład. :)
Komunikuję jednakże (z góry przepraszając Grzesia), że “jeździdło”, które odebrałam dziś z warśtatu samo się wyrywa na wycieczkę. Łysogórską. :)
Może być, że nawet zielone pomidory da się upiec. Nie usmażyć.
Szykuj się, Czarownico. Razem z tą Drugą. No! :D
Magia -- 10.07.2009 - 13:41Magia
Ja tam nic nie mam do Łysej Góry, chętnie a nawet bardzo. :)
Biere mietłe i jedziemy.
I gdybym miała się przejmować każdą opinią na mój temat, to już dawno wylądowałabym w jakimś nieprzyjemnym miejscu, z kratami w oknach i brakiem klamek w drzwiach.
Wszystkich nie zadowolisz hi hi
Gretchen -- 10.07.2009 - 19:02Hm, nie wiem czy szanowne wiedźmy wiedzą:)
ale z Łysej Góry (szczególnie na miotle czy innym jeździdle) to juz całkiem niedaleko do mnie:)
grześ -- 10.07.2009 - 21:08Więc gdyby na ten przykład wiedźmy chciały zahaczyć o Sandomierz (bo to w pobliżu mnie najciekawsze w sumie miasto), to piszę się na przewodnika:)
Grzesiu
Chwilowo, wiedźmy wybierają się nieco bliżej własnych siedlisk, ale zapamiętam.
Żebyś jednak nie żałował. :)
Wiesz, że ja to się potrafię przemieścić, nawet na znaczne odległości.
W Sandomierzu nie byłam, a chciałabym być. Więc strzeż się, Grzesiu.
Gretchen -- 10.07.2009 - 21:20Zapraszam,
w przewodniczeniu mam doświadczenie, dziś właśnie bowiem taką role pełniłem:)
A już kiedyś Docent opisywał swoją wyprawę do sandomierza i nie dał znać mi wtedy, więc jak ty taki błąd popełnisz, to nie wybaczam:)
grześ -- 10.07.2009 - 21:29Grzesiu
Pośród rozmaitych błędów, tego w życiu bym nie popełniła. :)
Więc strzeż się.
Gretchen -- 10.07.2009 - 21:58Hm, czyli mam się bać?
:)
Pozdrówka i w takim razie do zobaczenia:)
grześ (gość) -- 10.07.2009 - 23:46Mężczyzn rzeczywiście niewielu
A spośród tych niewielu jeden w trakcie tej historii ubył. W jaki sposób? Tego oczywiście nie powiem, żeby nie psuć przyjemności tym, co jeszcze tego filmu nie oglądali, a chcieliby obejrzeć :D
Onufry Zagłoba -- 06.08.2009 - 10:14Onufry Zagłoba
Grzesiu
Smażone… całkiem niezłe. Żadne tam wielkie kino, ale do zobaczenia i do powtórzenia, nawet kilkukrotnego.
Woody europejski jest w wielkiej formie. Wprawdzie “Scoop – Gorący temat” i “Vicki Cristina Barcelona” to gnioty zrobione dla kasy, związane częsciowo z Allenowską fascynacją Scarlett Johansson ale “Wszystko Gra” i “Sen Kasandry” to prawdziwe perełki. Zwłaszcza Sen Kasandry. To już zupełnie inna liga niż SZP.
Polecam Ci do zobaczenia “Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz”, Sidney’a Lumeta.
Ciekawy jestem Twojego zdania.
Pozdrówka.
griszeq (gość) -- 06.08.2009 - 11:06Onufry Zagłobo :)
Dziękuję, że zamilkłeś i przemilczałeś, bo ja właśnie jestem w grupie tych, co nie widzieli, a chcieliby.
Będę czujnie wyglądać zatem, który to ubędzie. :)
Pozdrowienia.
Gretchen -- 06.08.2009 - 11:19Owczarku, nie psuj
nie psuj przyjemnosci, bo film warty obejrzenia;)
Gre, wypatruj , zycze powodzenia.
grześ -- 11.08.2009 - 10:41Griszqu,
ciesze sie, ze jestes tu z komentarzem, ale sie nie zgadzam w sumie w ogole.
“Sen Cassandry” mnie nudzil jakos, co do “Vicky cristal”, gdyby nie Penelope Cruiz zasypialbym z nudow.
Z tych ostanich filmow Allena tylko “wszystko gra” jest naprawde swietne.
Czy “pomidory” to nie wielkie kino?
#Nie wiem, wiem, ze jest tam to, co w filmach uwielbiam, a Kathy Bates jest fenomenalna jak malo ktora aktorka.
Lumeta nie znam.
P.S. Znasz “Przerwane objecia“Almodovara, przedwczoraj ogladalem, niestety z dubbingiem niemieckim, i mam wrazenie, ze i Almodovar jak Allen lekko wtorny sie robi.
Pozdrowka.
grześ -- 11.08.2009 - 10:45Grzesiu
Jak nie znasz, jak znasz. “Dwunastu gniewnych ludzi” nie oglądałeś? Albo “Adwokata Diabła”?
“Vicky…” to gniot, a PC zagrała jak odgrzewany kotlet. W sumie – niczego nowego nie pokazała. No ale i tak 99,9% innych, gdyby zagrało tak jak ona, to osiągnęłoby szczyty swoich możliwości. Od dobrych jednak wymagamy więcej.
Sen Cassandry jest niespieszny. Trzeba mieć czas na oglądanie tego filmu. Ale jeśli Cię znudził, to “Nim diabeł...” też Cię znudzi prawdopodobnie.
Pozdrówka.
griszeq (gość) -- 11.08.2009 - 13:43G.
E, ja lubie nudne filmy
tylko na wszystko musi przyjsc czas, pewnie jeszcze “Sen Cassandry” obejrze.
Cruiz zagrala slabo?
No moze, ale dla mnie to byl jeden z elementow ozywiajacych film totalnie.
A LUmeta nie znam, mowilem zawsze, ze ignorant jestem.
Znaczy slyszalem o nim, czytalem, ogladalem chyba tylko jeden film dawno temu i to byla ekranizacja jakiejs powiesci Agathy Chrisrie, ale moze to nie bylo jego.
pzdr
grześ -- 12.08.2009 - 09:27Grzesiu
Dlatego pytam – nie oglądałeś “Dwunastu gniewnych ludzi”? Jeden z najważniejszych filmów o sile manipulacji i wywieraniu wpływu na oceny i decyzje ludzi?
Albo “Adwokata Diabła” z Pacino i Reevsem?
Musiałeś oglądać. A to są właśnie filmu Lumeta. Ten o którym wspominasz to “Morderstwo w Orient Expressie”.
W VCB Cruiz nie tyle zagrała, co raczej wystapiła. To, że była najlepsza w tym kiepskim filmie reklamującym Barcelone, nie znaczy ze była dobra. Uważam ją za dobrą aktorkę i oczekuję że nawet w gniocie się postara. Elegię widziałeś? Taki malutki i nie nagłośniony znacząco film, a Cruiz i Kingsley oboje doskonali.
Kolejny film obowiązkowo do zobaczenia – tym razem z Kingsleyem: Śmierć i dziewczyna. Z bardzo mocną rolą S.Weaver.
griszeq (gość) -- 12.08.2009 - 10:19Hm, no nie widzialem
tych filmow, przeciez mowie:), z wyjatkiem “Orient Expressu”.
“Elegii” tez nie.Czytalem o tym filmie rozne opinie w sumie.
Ostatniego filmu tez nie znam:(
grześ -- 13.08.2009 - 09:48grzesiu
Powiem wobec tego tak – masz przezajebiste zaległości w kinie popularnym, bo te filmy to wszystko główny nurt, żaden tam off. ;)
Elegia bardzo dobra. No i jesli to Cię zachęci, to można tam pooglądać roznegliżowną Cruz, a baba fajna jest bezsprzecznie. Mnie się podobało.
No i co nas strzeliło, że zaczęliśmy pisac o niej: “Cruiz”? ;)
griszeq (gość) -- 13.08.2009 - 10:07He, he,
to ja, naprawde mialem wrazenie, ze to sie tak pisze, a jak piszem komenty to nie dokonuje researchu jak przy tekstach:)
Rozneglizowanej Cruz mowie gromkie tak:)
A w ogole nie powiedziales mi czy ogladales “Przerwane objecia” (bo chyba tak ten najnowszy film Almodovara sie nazywa), ja musze obejrzec jeszcze raz, bo z niemieckim dubbingiem to jednak nie jest to co tygrysy lubia najbardziej.
A ze ja mam zaleglosci w waznych rzeczach, to zadna nowosc, wiem o tym, i w literaturze i w kinie, nie wspominajac juz o inych dziedzinach kultury bo tam ignorant zupelny zem.
Pozdrowka.
grześ -- 13.08.2009 - 10:13Grzesku
Premiera najnowszego Almodovara w Polsce dopiero 25.09.2009r. Jakoś mi się już opatrzył, więc z utęsknieniem nie czekam. Ale pewnikiem zobaczę.
Zaległości filmowe mamy i to koszmarne. Właśnie przeleciała mi calutka Era Nowe Horyzonty we Wrocku. Natomiast filmy o których wspomniałem to stare i ugruntowane kino, dostępne w każdej wypożyczalni DVD.
No i nie kryguj sie z tymi zaległościami w kulturze, bo literaturę polską masz obrytą lepiej niż 98% społeczenstwa, czemu niejednokrotnie dałeś wyraz.
Ja tymczasem udam się na netową podróż celem odświeżenia wspomnień o Penelope. W końcu w deszczowy dzień należy się odrobina słońca, czyż nie? ;)
griszeq (gość) -- 13.08.2009 - 11:24Aaaa,
myslałem, że juz jest, ale masz racje, nie ma na co czekać, chopc obejrze pewnie w oryginalnej wersji jezykowej, bo Niemcy i ich dubbing to niefajni są:)
Ja mam zaległości straszne,ty sie ciesz, ze mnie nie znasz osobiscie, bo dopiero w dyskusjach jakichs madrych by ma ignorancja wyszla.
W necie zawsze przed napisaniem mozna sprawdzic chocby jak sie Cruz pisze:)
Pozdrówka serdeczne nocne, mam nadzieję,wrażenia netowe z Penelope były miłe:)
grzes (gość) -- 15.08.2009 - 22:39Nie oglądałam,
książkę Zuz czytała w podstawówce i rzucała cytaty, ja nadrobiłam wiele lat później.
Sweet home Alabama… :)
Pino, oj warto
i to bardzo.
Przynajmniej moim zdaniem jeden z lepszych filmów for ever:)
I te Kathy Bates i Jessica Tandy.
I klimat cały.
Uwielbiam takie opowieści, a z książek fannie Flagg warto i inne poznać “Daisy Fay i cudotwórca” oraz “Witaj na świecie maleńka”.
Chyba że kto nie lubi długaśnych, smutnawych acz pogodnych, ciepło -gorzkich opowieści, to odradzam.
Pozdrówka.
grześ -- 12.12.2009 - 21:43