Ryk lwa i królicze siekacze, czyli Wreszcie psychologia dla dorosłych

Dave Grossman jest znanym amerykańskim psychologiem. Nie wytężaj jednak umysłu, próbując sobie przypomnieć, czy to nie o nim czytałeś ostatnio przy porannej kawusi w rubryce “Ze świata nauki” Twej ulubionej gazetki. Nie warto! Dave Grossman nie jest bowiem typowym psychologiem, z tych, których chętnie lansują media i których chętnie słuchają postpolityczni przywódcy, by nas w oparciu o ich mądrość skutecznie i masowo uszczęśliwiać.

Dave Grossman jest bowiem emerytowanym oficerem, który w dodatku aktywną służbę odbywał w elitarnej formacji Army Rangers*. Psychologiem został, jak sam mówi, jedynie dlatego, że armia mu rozkazała, by nim został. O typowych psychologach Dave Grossman ma zdanie, oględnie mówiąc, mało pochlebne. Mówi, że psychologami zostają ludzie o specyficznej konstrukcji mentalnej, i nie jest to typ ludzi, który by komuś takiemu jak on imponował.

Jakby to nie wystarczyło by maksymalnie utrudnić sobie karierę i przekreślić szansę na pojawienie się w rubryce “Ze świata nauki” Twej ulubionej porannej gazetki, Dave Grossman, obok wykładania psychologii na wojskowej akademii West Point, kieruje także zespołem zajmującym się “Kill-ology”... Czyli nową nauką, a w każdym razie nowym działem psychologii, zajmującym się ni ni mniej, ni więcej, tylko psychologią zabijania i związanymi z tym sprawami. Na polski moglibyśmy to ewentualnie przełożyć jako “Zabijalogia”. Opublikował na ten temat dwie cenione i dość szeroko znane książki: “On Killing” (O zabijaniu) i “On Combat” (O walce).

Brzmi to dość przeraźliwie, zgoda, jednak pomyślawszy chwilę i odrzuciwszy choćby na czas krótki różowo-złotą mgiełkę słodkich i do snu kołyszących złudzeń, zdawszy sobie sprawę z tego, że Dave Grossman jest, jak by nie było, psychologiem wojskowym, wojsko zaś... Naprawdę nie jest mi łatwo coś takiego powiedzieć, ale cóż – wojsko to mimo wszystko sprawa zabijania. Jeśli zabijanie zdecydowanie i nieodwołalnie zlikwidujemy, to zlikwidujemy tym samym także wojsko. (Choć w drugą stronę to nie działa, co być może stanowi właśnie jeden z dobrych argumentów na rzecz istnienia wojska.)

Dave Grossman nie jest jednak, jak Czytelnik mógłby się obawiać, gościem prymitywnym i krwiożerczym. Przeciwnie, w wywiadzie z nim, którego dane mi było wysłuchać, wypadł sympatycznie, dowcipnie i oczywiście bardzo inteligentnie. Ironiczny wydaje mi się też fakt, że to właśnie Dave Grossman regularnie otrzymuje groźby gwałtownej śmierci, nie zaś żeby to on je ludziom rozsyłał.

Czemu otrzymuje te groźby, spyta ktoś? A dlatego, że – i tutaj zapewne kolejne zaskoczenie dla ludzi, którzy w specu od “Zabijalogii” automatycznie spodziewają się ujrzeć krwiożerczego potwora, a przynajmniej jakiegoś fanatyka totalnej przemocy – Dave Grossman, na podstawie swych badań, z przekonaniem twierdzi, że zawierające przemoc gry komputerowe całkiem dosłownie niszczą psychikę i umysł młodzieży, przez co odpowiadają za dużą część upadku Zachodu, który wokół siebie obserwujemy.

Żeby było jasne – Dave Grossman twierdzi, że dojrzały i ukształtowany umysł nie poniesie żadnej istotnej szkody mając do czynienia z takimi grami, jednak umysł i psychika młoda i nieukształtowana, to całkiem co innego! Mówi to głośno, stara się nawet coś w tej sprawie realnie zrobić... Więc lobby producentów gier nie przepada za nim, co tłumaczy wspomniane pogróżki. Rynek gier bowiem, warto pamiętać, jest przeogromny – w Ameryce jest on na przykład znacznie większy od rynku na hollywodzkie filmy, więc i interesy w niego zaangażowane są odpowiednio znaczne.

Nasz spec od “Zabijalogii” argumentuje jednak, że od roku 1950 w wysoko rozwiniętych krajach zachodu – praktycznie wszystkich! – przestępczość zwiększyła się pięciokrotnie, a sporą część winy za to ponoszą właśnie gry komputerowe interaktywnie promujące przemoc. (Bardzo to nieliberalny i nierynkowy pogląd, wiem, ale, cóż – życie nie jest ani liberalne, ani też rynkowe. Rynkowy liberałom nie pozostaje więc nic innego, niż to co zawsze… Czyli obrzucić przeciwnika epitetami od “neurotyka”, przez “socjalistę”, po “bolszewika”, i powrócić do studiów nad Misesem.)

No dobra, spyta ktoś, jeszcze wciąż nie przekonany – dlaczego coś aż tak skrajnego, tak trudnego do strawienia dla nowoczesnej, kochającej ludzkość i prawa człowieka duszyczki, jak “Zabijalogia”?! Fakt, my możemy sobie o tych sprawach nie myśleć i poniekąd chwała tym, którzy nas z takich zmartwień wybawili… Jak długo jeszcze to potrwa, nie wiem, ale na razie faktycznie nie musimy. Jednak armie mają w tej kwestii problemy…

Na przykład od końca drugiej wojny wiadomo, że 85% żołnierzy państw zachodnich w istocie celowo NIE strzelało do wroga. A pod koniec wojny byli to przecież praktycznie wyłącznie weterani, prawda? Bardzo długo poddawano te liczby pod wątpliwość, ale dzisiaj już ich prawdziwość nie może być podważana. To jest po prostu fakt! Co gorsza, te liczby wcale się nie poprawiają, mimo że dzisiaj te armie państw zachodnich są praktycznie w całości zawodowe i złożone z ochotników!

W Wietnamie, tak nawiasem, na jednego zabitego Vietconga Amerykanie wystrzeliwali dobrze ponad 50 tys. sztuk amunicji. Fakt, że wtedy był pobór, ale ta proporcja tak czy tak jest nie do uwierzenia. A jednak tak właśnie walczą dziś żołnierze Zachodu! Nie rozwijając więc już dalej tej fascynującej, ale także wysoce niepokojącej kwestii, stwierdzę, że ja osobiście bez trudu rozumiem po co amerykańskiej armii “Zabijalogia” i dlaczego ktoś taki jak Dave Grossmana się tym zajmuje.

I nawet rynkowy liberał powinien się chyba nieco zastanowić, choćby nawet całkiem w zabijanie nie wierzył – przecież ten udający że walczy, czyli udający że pracuje (bo to przecież zawodowiec i ochotnik!) żołnierz, OKRADA WSZYSTKICH PODATNIKÓW! Jeśli bowiem strzelać do wroga nie trzeba, to po co armia? Po co żołnierze? Po co w ogóle to strzelanie? I po co na to płacić podatki?

Dużo by jeszcze dało się o tych sprawach powiedzieć na podstawie tego wywiadu com go ostatnio wysłuchał, ale na zakończenie chciałem o czymś nieco innym, choć oczywiście też z psychologią walki związaną. Ta rzecz wydała mi się całkiem fascynująca i chyba nikt z nas tego dotychczas nie kojarzył, ani nie przeczuwał.

Od bardzo dawna intrygował mianowicie wielu dobrze znających realne pole walki niewytłumaczalny fakt: z jednej strony żołnierze całkiem często podają, że nie słyszą własnych strzałów, a słyszą dopiero kiedy np. kule uderzają w ciało nieszczęsnego wroga; z drugiej zaś, kiedy np. policjant musi zastrzelić potrąconego przez samochód psa ze złamanym kręgosłupem, dzwoni mu potem w uszach od huku wystrzału godzinami… Dlaczego tak jest?

Zaczęto te sprawy badać (bo tym właśnie, między innymi, zajmuje się “Zabijalogia”). Skojarzono z tą sprawą niemal równie dziwny fakt, że lew z wiekiem nie głuchnie, mimo że jego własny ryk ma pomiędzy 90 a 110 decybeli, więc teoretycznie naprawdę powinien. No i okazało się, że lew posiada psychiczny mechanizm na moment wyłączający jego słuch…

Właśnie kiedy ryczy, przez co wyraża agresję. W sumie to agresja wyłącza na krótką chwilę jego słuch… I dokładnie tak samo dzieje się z żołnierzami strzelającymi “w gniewie” (“firing in anger”, jak to się mówi po angielsku)... Natomiast nie dzieje się to wtedy, gdy policjant jest zmuszony wykonać przykry obowiązek skrócenia męki rannego psa, przy czym żadnej agresji oczywiście nie czuje.

Dave Grossman podsumowuje to w ten sposób, że tak samo, jak w ustach posiadamy zarówno kły drapieżnika, jak i siekacze, które mogłyby niemal należeć do królika, tak samo w naszych mózgach mamy układy odpowiadające charakterom obu tych zwierząt. A więc mamy w naszych mózgach zarówno lwa, jak i królika. Inaczej jeszcze, mamy potencjał by być lwem, albo królikiem.

(Tu nawiasem, nasuwa się tu Robert Ardrey, przekonująco argumentujący za tym, że jesteśmy nie tylko bliskimi krewnymi, roślinożernych w sumie, małp, ale, i to przede wszystkim, drapieżnikami. A przynajmniej tak było zawsze dotychczas, choć nie wykluczone, że teraz się to szybko zmienia. Co na pewno zresztą nie skończy się dla nas dobrze.)

To, która z tych naszych potencji się ujawni, zależy w ogromnej mierze od tego, którego z owych układów naszego mózgu dotychczas częściej używaliśmy, który rozwijaliśmy… Jeśli postępujesz jak królik, będziesz coraz bardziej królikiem. Jeśli postępujesz jak lew… Czyż muszę kończyć?

Dla mnie ta sprawa jest fascynująca i masę rzeczy tłumaczy… Nie wszystkie wnioski są przyjemne, cóż “Zabijalogia” to nie jest łatwy sposób na lekki sen, tylko nauka, frontalnie atakująca same podstawy naszej natury i naszej egzystencji… Niektóre z jej wniosków są jednak specjalnie przykre akurat dla Polaka, ale cóż, to nie jej wina, ale chyba nas… Z naszym żałosnym króliczym rozmemłaniem, z naszym zbiorowym tchórzostwem ubranym w zwiewną szatkę “chrześcijańskich i humanistycznych wartości”.

Są też jednak z powyższego i mniej przykre, nawet dla Polaka, a do tego być może nawet praktyczniejsze, wnioski… W końcu każdy z nas może w jakimś niewielkim choćby zakresie próbować żyć bardziej jak lew samiec alfa, a mniej jak metrosekslalny królik omega i w ogóle nie wiadomo co. Prawda? Na przykład zapisać się od nowego sezonu na jakiś boks albo inne BJJ. A do tego nie dawać za bardzo pomiatać – ani teściowej, ani szefowi (jeśli ktoś takiego ma, bo ja nie mam), ani też Tuskom tego świata.

Jeśli paru z nas się to uda, to w mojej opinii, “Zabijalogia” prof. Grossmana okaże się nauką więcej wartą od całej reszty dzisiejszej psychologii i w ogóle większości tego, o czym możesz przy porannej kawusi przeczytać na “Naukowej” stronie swej ulubionej gazetki!

==========================

  • Army Rangers to najlżejsza piechota w amerykańskiej armii, stosująca zasadniczo metody walki typowe dla partyzantki. Ma piękną historię sięgającą do Amerykańskiej Wojny Wyzwoleńczej i należy do najbardziej cenionych formacji na świecie.

triarius
—————————————————————————-
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

Średnia ocena
(głosy: 13)

komentarze

No cóż...

Zacznijmy od gwiazdki – * – żeby autor zrozumiał.
Wiem kim są rangersi, heh, najlżejsza piechota,dość śmieszne określenie ale niech będzie, dla spokoju ducha/dyskursu

Po drugie, brakuje mi w cytatach, aby szanowny autor podbił se własne ego, cytatów z Platona, Sofoklesa albo Alcybiadesa.

Po trzecie, w związku z licznymi odniesieniami, cytatami, wnioskami oraz porównaniami zgubiłem wątek główny – oprócz podstawowego – autor jest mądry i ma do czynienia z durakami.

Po czwarte, gry sa takie jakie są, może ktoś ma wpływ na ich publikowanie/wymyślanie ale nikt nie ma wpływu na ich nie-ograniczone rozpowszechnianie.

Po piąte, odnośnie Polaka, kogo autor pod tym mianem określa? Marylę salonową, prezydenta Kaczyńskiego, Nicponia, gimnazjalistę, maturzystę z 45 LO, Jareckiego, Katarynę.... etc,..etc, czy obywatela RP, albo jego 11 letnią córkę, która…?


niewiele z tego komętam zrozumiał...

... poza tym, że komęta autor ma kąpleksy i nie może znieść, jak przez chwilę choćby nie on jest w centrum zaęteresowania.

Co do najlżejszej piechoty, to nie zamierzam autora komęta uczyć, ale tak jak lisowczycy byli lekką konnicą, tak Rangers są lekką piechotą – bez taborów, bez artylerii, albo prawie, bez czołgów… Zaczyna coś świtać?

Reszty nie zrozumiałem, sorry! W razie czego proszę najpierw pomyśleć, a potem napisać, starając się, żeby było z sensem. Rodzina nie to, że rozumie, ino po prostu robi mądrą minę. Ze mną to nie działa, sorry!


Acha..

Także nie zrozumiałem odp. np, co to znaczy rangersi bez czołgów, bo oni nigdy ich nie mieli. ( podskoczył pan w górę, czy spadł na dół?)
(więc) Zostawiam autora z czytelnikami oraz ze sobą samym w celu dalszego wyjaśnienia innych różnic w tym oświecaniu Narodu.
I powodzenia.

PS. Mam kompleksy, jak to lisowczyk bez czołgów.


Igła i Tygrys, dwóch niszowych blogerów se gada

... a mainstreamowy Newsweek pisze tak:

“Zamiast zatrzymywać ukraińskie dzieciaki na granicy powinien wykorzystać ich przejazd do zorganizowania im spotkań i dyskusji z polskimi rówieśnikami i historykami. Polscy wypędzeni, którzy przeszli przez piekło mordów na Wołyniu, mają uzasadniony uraz do Ukraińców, lecz cały naród i państwo polskie nie mogą być zakładnikiem ich traumy. W końcu nie chcielibyśmy też, by polityka Berlina wobec Polski i Polaków była prowadzona pod dyktando niemieckich wypędzonych”

I nagle jesteśmy jakby z dwóch stron w dupie. A cały tekst na czele SG S24:

http://newsweek.salon24.pl/119169,prasowanie-wladzy

A dalej jest jeszcze lepiej Kaczyński = Putin i tego typu trele morele…
Gdzie my kurwa żyjemy, że spytam?

Wspólny blog I & J


@ Igła

Teraz jeszcze mniej rozumiem…

Zaczął Pan już ostro pić? O tej porze?

Może po kolei, punkt po punkcie? Oświecę, na ile to jest możliwe z Pańską korą.


@centrysta

Ja pana rozumienia uczyć nie będę.
Pan jesteś skomunikowany z psychologami ( wymienionymi z imienia i nazwiska we wpisie), pan wiesz lepiej, i więcej z tego co ja nawet nie napisałem.

PS. I owszem piwko se sączę, trzecie..


Jareczak..

Sugerujesz, że ja z centrystą powinniśmy brać udział w pogadankach, czy je prowadzić? w sprawach oczywistych

PS. A gdzie jest napisane, że miało być miło?


Igła

Miło to jest wtedy gdy się na sianku fikołki odstawia.
W sprawach oczywistych? Okazuje się, że dla mainstreamu w formie dziennikarzy Nesweeka wcale nie są to sprawy oczywiste, a wręcz przeciwnie.
Gadaj tu z takim, pardą, opiniotwórczym dziennikarzem.
Już czytam, że naszych na cmentarze wpuszczać nie będą.
Eskalacja.

Taka właśnie awanturka.

Wspólny blog I & J


Eeee..

ja se zaraz na TVN obejrzę posła z z ramienia TVN – Zaleskiego, który będzie pierdolił, tak jak mu Waltery napisały razpisku.


No nie ma Zaleskiego

widać urlop ma na Majorce albo Mauritiusie.

Zamiast niego jakiś koleś podskakuje przed kamerą we Lwowie.
W takt muzyki, jaka im kiedyś Lisek pokazał.
Podnieść ramiona, zmienić akcentowanie zdań, zawiesić głos, wybałuszyć oczka itd…


@ Igła

No dobra, spróbuję bez osobistych ataków, choć nie będzie łatwo, bo “styl to człowiek”, a Pański styl i Pański człowiek jakoś mi nie pasują. Widać mi tolerancji nie staje. Za co oczywiście kornie przepraszam i w ogóle!

Skoro Jarecki mnie zmusił, bym tutaj tego teksta wkleił, wykonam jeszcze parę przymilnych ruchów, żeby awantura się przedłużyła, zamiast żeby miała skończyć się po godzinie obelg i udawanych wątpliwości. Zatem po kolei:

Zacznijmy od gwiazdki – * – żeby autor zrozumiał.
Wiem kim są rangersi, heh, najlżejsza piechota,dość śmieszne określenie ale niech będzie, dla spokoju ducha/dyskursu

Co kogo śmieszy. Cieszę się, że sprawiłem radość. Ale teraz do nauki!

Niech sobie Szan. Pan wyobrazi dwie formacje: jedna jeździ transporterami opancerzonymi, ma sporo taktycznej artylerii i czołgów, kuchnie polowe jak stąd do Warszawy i z powrotem, taktyczne lotnictwo i wiele innych tego typu rzeczy… druga łazi na piechotę, z karabinem w garści i plecakiem na plecach, walcząc w zasadzie jak partyzantka… żadnych transporterów, żadnych czołgów…

No i teraz, bez zastanowienia – jeśli obie te formacje określimy mianem “piechota”, to którą by Szan. Pan spontanicznie nazwał “piechotą lekką”, którą zaś “piechotą ciężką”? Że spytam.

Po drugie, brakuje mi w cytatach, aby szanowny autor podbił se własne ego, cytatów z Platona, Sofoklesa albo Alcybiadesa.

Tego naprawdę nie zrozumiałem, nie udaję. To znaczy, zrozumiałem, że Szan. Pan w młodości pilnie czytał “Sposób na Alcybiadesa”, a to z tego, że ten gość był Grekiem, nie zaś Rzymianinem, więc od b. dawna nazywa się go w Polszcze ALKIBIADESEM, czyli w wersji oryginalnej, a nie zromanizowanej. Pan zaś upiera się przy wersji przedwojennej, znanej z owej dziecinnej książki.

Co jednak tutaj robią Platon z Sofoklesem, to naprawdę nie mam pojęcia! No a gdzie tutaj występuje moje ego też trzeba by mi jeszcze nieco potłumaczyć.

Po trzecie, w związku z licznymi odniesieniami, cytatami, wnioskami oraz porównaniami zgubiłem wątek główny – oprócz podstawowego – autor jest mądry i ma do czynienia z durakami.

No to Szan. Pan zgubił. Przykro mi, ale to nie moja wina. Proszę wytoczyć proces Min. Oświaty czy coś! Streściłem po prostu wywiad, który mnie b. zainteresował, a którego lud miejscowy raczej nie ma szansy poznać. Podlałem go paroma własnymi wnioskami, w stylu takich, które moi stali (niezbyt liczni) czytelnicy bez trudu rozumieją i akceptują... Że tutaj się ich nie rozumie i nie akceptuje, cóż...

Po czwarte, gry sa takie jakie są, może ktoś ma wpływ na ich publikowanie/wymyślanie ale nikt nie ma wpływu na ich nie-ograniczone rozpowszechnianie.

To jest nowoodkryta Piąta Zasada Termodynamiki? Dlaczego “nikt nie ma wpływu”? Dlaczego to by się nie mogło (choćby teoretycznie) zmienić?

Szczerze – nie rozumiem. To sprawa aksjomatów – Szan. Pan ma jakieś, ale ja nie mam pojęcia jakie. Moje w każdym razie są inne, nie wynika z nich, by “nikt nie miał wpływu”... Mogę prosić o przystępne wyjaśnienie? Może dogrzebiemy się do fajnej metafizyki, fajnie by było!

Po piąte, odnośnie Polaka, kogo autor pod tym mianem określa? Marylę salonową, prezydenta Kaczyńskiego, Nicponia, gimnazjalistę, maturzystę z 45 LO, Jareckiego, Katarynę.... etc,..etc, czy obywatela RP, albo jego 11 letnią córkę, która…?

Odnośnie Polaka, to kogo tym mianem określam nie jest trudno dociec. W każdym razie Szan. Panu wciągnięcie na tę listę chwilowi nie grozi, upraszam więc o spokój!

Zresztą całkiem serio tuszę, że i Szan. Pan. wie o kogo chodzi, tylko kokietuje. Dla ew. ułatwienia dodam jednak, że jest to kategoria DYNAMICZNA, i chodzi tu o cele, poczucie solidarności z tym i owym… Takie tam.

Sporo z wymienionych przez Szan. Pana osób faktycznie się, moim zdaniem, nieźle kwalifikuje. No, poza 45 LO, bo to komusza szkoła. Choć mogą być nieliczne wyjątki.

Wyjaśniłem? I już jest słodko, tak? A o to nam przecież wszystkim najbardziej chodzi.


Nie,..

Nie wyjaśniłeś niczeho..
Ale zawsze możesz pan, dalej się starać..


Ahaa..

Żebyśmy się dobrze zrozumieli…

Pan gadasz ze mną, Igłą, i ja jako Igła dałem panu 5 gwiazdek za wartość wpisu, jako platformy do polemiki.
Zastrzeżenia/uwagi też zgłosiłem.

Reszta należy do innych, pan możesz ich przekonać, mniej lub więcej, i wzajemnie pogadać.
Mamy SG pa uważaniju.


@ Igła

Znowu nic nie rozumiem!

Co znaczy “pa uważaniju”? Przykro mi, ale jeśli to po rosyjsku, to wydało się, ale słabo uważałem na lekcjach. No to teraz mam – nie rozumiem nawet prostej uwagi na polskim do szpiku kości blogowisku. Nemesis! ;-)

Dlaczego miałbym kogokolwiek przekonywać? Tym bardziej, że na razie nikt żadnych wątpliwości nie zgłosił – co mnie aż nieco dziwi na takiej, proszę darować, lewicowej stronce.

Pańskie nie całkiem się liczą, bo te różne Platony i wtręt o moim ego całkiem dla mnie bez sensu… Jak i wątpliwości na temat ciężkiej i lekkiej piechoty (z tą cudną uwagą o czołgach lisowczyków, mniam!)... Jak i to prowokacyjne pytanie o Polaków, że niby co to znaczy… Bardzo postmodernistyczne i europejskie, brawo! (Marnujesz się Pan tutaj, mógłbyś Pan robić karierę w Brukseli!)

Gadać mogę, jak będzie z kim i o czym. Powtarzam, że Jarecki mnie zmusił, sam nie spodziewałem się tu niczego interesującego. I nadal się nie spodziewam, przykro powiedzieć.

Ale proszę, zaskoczcie mnie! Ja tam się dyskusji nie boję, choć słabo w nią wierzę, bo żeby kogoś była szansa przekonać, to ten ktoś naprawdę musi mieć niezłą klasę. Typowy lewak nie rokuje cienia nadziei i szkoda z takim marnować czas, bo kiedy my się nasładzamy, on nas od tyłu zachodzi z pedalstwem czy innymi eurowartościami.

Sam Pan zresztą wiesz, choć Pana Szan. pewnie to cieszy, podczas gdy mnie wręcz przeciwnie.

No ale proszę, zapodysktutujmy!


A se pogadaj

co mnie do tego..
I twojej mamy?

Kazania to se głoś z kazalnicy.
I tyle.


@ Igła

Co “i mojej mamy”?

Poza tym, że wypadałoby chyba, jako gospodarzowi, mówić do gości z dużej litery.

Ale tego widać teraz już w postępowych kręgach nie uczą.


Sameś swoim gospodarzem

to po pierwsze.
Po drugie, to wpisałeś się z małej litery – centrysta.
Co jest niezgodne z polską ortografią &zwyczajem.
Więc se mierz miarką wedle siebie.

Teraz se idę.
Mam ciekawszych rozmówców.

PS. masz jeszcze do pomocy dziadków, pradziadków, kuzynów, krewniaków no i JKMa skoro ci Mame i Tate nie wystarczą.


Nie wiem,

jak się włączyć w ten bajzel.

Ma ktoś jakąś propozycję?

U Wyrusa znalazłem takie cos:

“Tysiące Brytyjczyków zostanie objętych rządowym projektem, który ma na celu ścisłe monitorowanie najbardziej patologicznych rodzin w kraju. W domostwach obywateli zainstalowane zostaną kamery przemysłowe śledzące ich każdy ruch.”

A tu jest linek: http://tech.wp.pl/kat,39516,title,20-tys-rodzin-pod-lupa-Wielkiego-Brata...

A jeszcze niedawno w takich warunkach zamykano za grubą kase jakichś pojebów ku uciesze gawiedzi. No to mamy postęp jak ta lala.


Ahaa..

Jakiś pseudo Nicpoń bez loginu..

Odpowiem tak, zgodnie z zasadą much Tse-tse albo chińczyka Sun Tzu, nie należy zważać na brzęczenie much.
Nawet kiedy wydają z siebie, wedle własnego mniemania, ryk tygrysa.


Nicpoń

Nie zważając na brzęczenie Igieł.
Może najpierw o nieekonomiczności zabijania.
Te 57 tysięcy pocisków za jednego wroga.
Licząc skromnie pięć cm na pocisk, można z nich ułożyć linię długości prawie trzech kilometrów.
To jedenaście skrzynek amunicji. Co to waży, wiem, bo nosiłem.

Jakby nie liczyć, potworne marnotrawstwo, biorąc pod uwagę niezłą w sumie celność i siłę rażenia współczesnej broni.
Przy takich statystykach można zapytać na ilu zabitych wrogów stać naszą armię?
1358?
Toż to 77 406 000 pocisków!
Mamy tyle nie licząc niewypałów z 2 wojny?

Wspólny blog I & J


JJ

sorry, ale te dane o pustostrzałach mam za wyssane z palca.
Inaczej- chłopaki spychają na lewo tego ammo na setki ton, dokładnie tak samo jak Ruscy i coś trzeba było wymyślić, jakby się kto zainteresował, whatta fuck z tą cała amunicją?
Tak to widzę.
Na moje byłoby lepiej wymyślić coś sensowniejszego, bo koncepcja, że żołnierze nie strzelają do wrogów (swoją droga- nie bardzo to sobie jestem w stanie wyobrazić na polu walki- coś podobnego mógł wymyślić tylko zimbecylały akademik bez kontaktu z rzeczywistością, którego życie nigdy nie było w stanie zagrożenia) to de facto uziemianie armii. Memy i te sprawy- to się przykleja do ludzi i rozpowszechnia.

Pozdro


Zabijalogia jest cokolwiek do dupy

Najpierw kilka faktów.Po pierwsze przez ładnych parę lat bawiłem sie amatorsko w karate,potem pięć lat byłem aktywnie startującym zawodniczo kickbokserem.Od 7 roku życia potrafię się posługiwać bronią palną.Ostatnio moja zdobycz to kastet który zabrałem nawalonemu gnojowi który usiłował mi nim majstrować przy tchawicy.I stwierdzam z całą odpowiedzialnością że im więcej potrafiłem w temacie robienia bliźnim kuku tym mniej miałem na to ochotę.Czyli przekładając to na język pańskiej zabijalogi im mi dłuższe kły wyrosły tym wiekszy był ze mnie królik.Może ów Amerykanin przeprowadził te swoje badania i wyszło mu co wyszło ale moje osobiste doświadczenia są nieco inne.Pewnie pan powie że przemoc w życiu cywilnym to nie zabijanie na wojnie i to załatwia sprawę moich wątpliwości.Ale powiedzmy o wojnie tez coś niecoś wiem.Jak przychodzi strzelać do człowieka czy do czego tam obowiązuje stara zasada że chłop strzela a pan Bóg kule nosi.Jeżeli zaś przekona mnie pan że szwej w przysłowiowym okopie strzelając nabuzowany adrenaliną i usrany ze strachu wie z grubsza kiedy strzela zeby zabić a kiedy na wiwat to jestem pod wrażeniem metod badawczych.Ogólnie ciekawe to co pan pisze ale jakoś za bardzo to wszystko naciągane.


Panie Arturze!

Ja wiem, że ciężko sobie wyobrazić marnotrawstwo amunicji, jakie autor opisuje, niemniej pamiętam z dawnych lat informację, że ktoś przeliczył ilość amunicji użytej w II wojnie i powierzchnię na jakiej się toczyła i wyszło, że na każdy metr kwadratowy spadły 3 pociski, wliczając w to najcięższe bomby do burzenia zapór wodnych. Takiego ognia nic nie powinno przeżyć. A jednak żołnierze przeżywali! Może ziarno prawdy w tych danych tkwi, choć należałoby to sprawdzić, prosząc o dane surowe i ich źródła (jak oceniono ilość zużytej amunicji? jak oceniono straty wietkongu w ludziach? czy uwzględniono straty regularnej armii północy?)

To, że żołnierz nie strzela do wrogów, mogę przyjąć z jednym zastrzeżeniem. Robi to bardzo krótko, bo szybko ginie.

Pozdrawiam


To ciekawe

ale ja pamiętam z dzieciństwa, więc to nie żadna nowość dla mnie. Pisałem chyba nawet o tym. Pamiętam jak się dziadek z kumplami przy wódeczce zebrał i sobie gadali, jak to weteranii, a to przedwojenne byli wojaki zawodowe, że tylko co 10 strzela by zabić a reszta się ogniem zastawia przed ostrzałem nieprzyjaciela. I że to taki odruch nic nie mający wspólnego z umiejętnościami strzeleckimi. Oczywiście nikt specjalnie nie pudłuje ale tak to wychodzi w praniu.
Od 39 statystyki mogły się pogorszyć.
Do nikogo nie strzelałem ale w wojsku, jak na naszą armię nastrzelałem dość dzięki dowódcy kompanii, który był maniak i zdobywał masę amunicji dla ochrony z jednostki budowlanej, samochodowej i od tzw. łączności. Ci ludzie chyba w ogóle dzięki temu nie strzelali. he he
A my sobie do tarczy. Wywalić cały magazynek z 70 metrów do tarczy. No, różnie bywało. 40/50 standard z leżącej 100 metrów a tak. Oj czasem i tarcza dziewctwo zachowała, a jak się udało w strzępach.
I to tarcza, ale jak się taką serię poczuje, o braciszkowie, adrenalina idzie uuu…a strzelcowi nic nie grozi, no chyba czołganie przez pełzanie po strzelnicy jak nie naruszy celu.

Wspólny blog I & J


he he...a teraz armia

ma kłopoty z ortografią, Spójrzcie na reklamę google na górze strony, po prawej:

“Rewolucja w Serwisach Wojskowych Już w Krótce. Sprawdź!”

Co to jest Krótka? Z dużej litery na dodatek. To jakieś miasto, bo nie słyszałem?
Za to bym zastrzelił :)

Wspólny blog I & J


Z tymi

50 tys. na jednego Vietconga to chyba prawda. Też zetknąłem się z tę liczbą.
Amerykańce są uczeni strzelania w pole tak jakby ze śrutówki, zreszto w dżungli inaczej się nie da.
Wywalali tyle amunicji, że wprowadzono do ich karabinków ogranicznik i mogli strzelać tylko ogniem pojedynczym albo serią do 3 pocisków.


Panie Centrysto!

centrysta

Ryk lwa i królicze siekacze, czyli Wreszcie psychologia dla dorosłych
Dave Grossman jest znanym amerykańskim psychologiem.

Czy może Pan zoperacjonalizować termin „znany”? Pozostałe nie budzą u mnie niepokoju, niemniej może okazać się, iż je rozumiem inaczej niż Pan. :)

Nie wytężaj jednak umysłu, próbując sobie przypomnieć, czy to nie o nim czytałeś ostatnio przy porannej kawusi w rubryce “Ze świata nauki” Twej ulubionej gazetki. Nie warto!

Dziękuję Panu za ostrzeżenie. Już miałem się zacząć zastanawiać, jaka może być moja ulubiona „gazetka” i kiedy ostatni raz piłem „kawusię”, ale dzięki Pańskiemu ostrzeżeniu moja głowa może nie myśleć, co chyba uważa Pan za stan pożądany. :)

Dave Grossman nie jest bowiem typowym psychologiem, z tych, których chętnie lansują media i których chętnie słuchają postpolityczni przywódcy, by nas w oparciu o ich mądrość skutecznie i masowo uszczęśliwiać.

Co to jest „typowy psycholog”? Podejrzewanie o mądrość psychologów brylujących w mediach, to jest lekka przesada. Myślę, że należało użyć cudzysłowu. (Przepraszam, że się rozpędziłem i jednak zatrudniłem moją makówkę. :( Postaram się, żeby się nie powtórzyło.)

Dave Grossman jest bowiem emerytowanym oficerem, który w dodatku aktywną służbę odbywał w elitarnej formacji Army Rangers*.

Czy bycie emerytowanym oficerem jest jakąś specjalną kwalifikacją do bycia psychologiem? Znam polskiego psychologa, który nie był zawodowym oficerem i nie był emerytowanym oficerem, a konstrukcję psychiczną miał idealnie pasującą do wojska. Ma zatem gorsze kwalifikacje do bycia nietypowym psychologiem od Dawida Grossmana czy nie? Na jakij podstawie chce Pan to oceniać?
Zabawne jest to mnożenie się „elitarnych jednostek” w wojsku SZA. Dotychczas słyszałem o dwóch elitarnych formacjach: SEALS i marines. Czy istnieje w armii SZA formacja, która nie jest elitarna?

Psychologiem został, jak sam mówi, jedynie dlatego, że armia mu rozkazała, by nim został.

Tu dochodzimy do definicji terminu „psycholog”. Jest drobna różnica pomiędzy „absolwentem studiów na kierunku psychologia” a „psychologiem”. Tym pierwszym można zostać na rozkaz, tym drugim trzeba się urodzić.

O typowych psychologach Dave Grossman ma zdanie, oględnie mówiąc, mało pochlebne. Mówi, że psychologami zostają ludzie o specyficznej konstrukcji mentalnej, i nie jest to typ ludzi, który by komuś takiemu jak on imponował.

Znów wracamy do kwestii typowości. Ponadto można powiedzieć, że większość kandydatów na studia psychologiczne nie nadaje się na nie i powinna skorzystać z pomocy psychologa, ale oni zanim skończą studia rezygnują z uprawiania tego zawodu, albo są kiepskimi fachowcami lub fenomenalnym szarlatanami. Niemniej Ci ludzie są absolwentami psychologii, a nie psychologami. :)

Jakby to nie wystarczyło by maksymalnie utrudnić sobie karierę i przekreślić szansę na pojawienie się w rubryce “Ze świata nauki” Twej ulubionej porannej gazetki, Dave Grossman, obok wykładania psychologii na wojskowej akademii West Point, kieruje także zespołem zajmującym się “Kill-ology”...

Tu to Szanowny Pan chyba lekko przesadził. Kieruje tym zespołem wbrew kierownictwu Akademii West Point? Zdaje się, że na niej robi karierę, więc może darujmy sobie tę martyrologię?

Czyli nową nauką, a w każdym razie nowym działem psychologii, zajmującym się ni mniej, ni więcej, tylko psychologią zabijania i związanymi z tym sprawami.

Mógłbym napisać, że jak w Pańskiej gazetce napisali, że istnieje psychologia zabijania, to nie znaczy, że to ma sens. Psychologia, to nauka o procesach psychicznych. Zabijanie takich nie posiada, więc może lepiej pisać o psychologi zabójców lub morderców? Nie chce mi się wymyślać sensownego tłumaczenia terminu z angielskiego.

Na polski moglibyśmy to ewentualnie przełożyć jako “Zabijalogia”. Opublikował na ten temat dwie cenione i dość szeroko znane książki: “On Killing” (O zabijaniu) i “On Combat” (O walce).

Czy „dość szeroko znane” to znaczy, że kupił je ktoś poza rodziną, podwładnymi i studentami? Czy też jest to pierwsza 10 sprzedaży wśród książek psychologicznych w SZA lub tylko na wschodnim wybrzeżu?

Brzmi to dość przeraźliwie, zgoda, jednak pomyślawszy chwilę i odrzuciwszy choćby na czas krótki różowo-złotą mgiełkę słodkich i do snu kołyszących złudzeń, zdawszy sobie sprawę z tego, że Dave Grossman jest, jak by nie było, psychologiem wojskowym, wojsko zaś... Naprawdę nie jest mi łatwo coś takiego powiedzieć, ale cóż – wojsko to mimo wszystko sprawa zabijania. Jeśli zabijanie zdecydowanie i nieodwołalnie zlikwidujemy, to zlikwidujemy tym samym także wojsko. (Choć w drugą stronę to nie działa, co być może stanowi właśnie jeden z dobrych argumentów na rzecz istnienia wojska.)

Pan poważnie ma problemy z wyartykułowaniem stwierdzenia „Wojsko służy do zabijania wroga.”? Bo jeśli tak, to ja polecam terapię. Niewiele wezmę. Skąd wziął Pan tę „różowo-złotą mgiełkę słodkich i do snu kołyszących złudzeń”? W jakim świecie Pan Szanowny raczy żyć? Jeśli Pan pisze do baranów zaczytanych w organ Adama Michnika, to Pan pomylił miejsca. Tu jest jeden Zbyś, ale on wiosny nie czyni. Pani Renaty zaś od dawna nie widziano.

Dave Grossman nie jest jednak, jak Czytelnik mógłby się obawiać, gościem prymitywnym i krwiożerczym.

Czytelnik wybiórczej nie będzie się obawiać, że to prymityw i krwiożercza bestia, tylko będzie tego pewny, o ile organ mu to poda do wierzenia. Normalny człowiek nie ma podstaw do takich przypuszczeń, zatem powyższe zdanie jest skierowane do nikogo.

Przeciwnie, w wywiadzie z nim, którego dane mi było wysłuchać, wypadł sympatycznie, dowcipnie i oczywiście bardzo inteligentnie.

Dlaczegóż inteligentne wypadnięcie jest oczywiste? Bo Pan jest zafascynowany jego postacią? To raczej podaje w wątpliwość rzetelność i trafność Pańskiej oceny.

Ironiczny wydaje mi się też fakt, że to właśnie Dave Grossman regularnie otrzymuje groźby gwałtownej śmierci, nie zaś żeby to on je ludziom rozsyłał.

Nie widzę w tym żadnej ironii. Wszelcy dogmatycy, zarówno z prawej jak i lewej strony, uważają, że każdy, kto ma inne od nich poglądy zasługuje na śmierć. To jest urok poglądów skrajnych. Normalka.

Czemu otrzymuje te groźby, spyta ktoś? A dlatego, że – i tutaj zapewne kolejne zaskoczenie dla ludzi, którzy w specu od “Zabijalogii” automatycznie spodziewają się ujrzeć krwiożerczego potwora, a przynajmniej jakiegoś fanatyka totalnej przemocy – Dave Grossman, na podstawie swych badań, z przekonaniem twierdzi, że zawierające przemoc gry komputerowe całkiem dosłownie niszczą psychikę i umysł młodzieży, przez co odpowiadają za dużą część upadku Zachodu, który wokół siebie obserwujemy.

Czy Pan chce powiedzieć, że firmy dysponujące ogromnymi pieniędzmi, pozwalającymi wynająć zawodowego mordercę, będą wysyłać anonimy z pogróżkami. Przecież to się kupy nie trzyma. To jest domena frustratów i psychopatów, a nie biznesu. Źle Pan odrobił lekcję z psychologii.

Żeby było jasne – Dave Grossman twierdzi, że dojrzały i ukształtowany umysł nie poniesie żadnej istotnej szkody mając do czynienia z takimi grami, jednak umysł i psychika młoda i nieukształtowana, to całkiem co innego! Mówi to głośno, stara się nawet coś w tej sprawie realnie zrobić... Więc lobby producentów gier nie przepada za nim, co tłumaczy wspomniane pogróżki. Rynek gier bowiem, warto pamiętać, jest przeogromny – w Ameryce jest on na przykład znacznie większy od rynku na hollywodzkie filmy, więc i interesy w niego zaangażowane są odpowiednio znaczne.

Patrz wyżej.

Nasz spec od “Zabijalogii” argumentuje jednak, że od roku 1950 w wysoko rozwiniętych krajach zachodu – praktycznie wszystkich! – przestępczość zwiększyła się pięciokrotnie, a sporą część winy za to ponoszą właśnie gry komputerowe interaktywnie promujące przemoc.

Biorąc pod uwagę, że pierwszy komputer osobisty pojawił się w 1976, to rozumowanie bohatera pańskiego tekstu pozostawia wiele do życzenia. Proponowałbym przyjąć robocze założenie, że się myli i spróbować wskazać choć 1 czynnik, który może lepiej wyjaśnić zaobserwowane zjawisko. Ja nie próbuję, bo musiałbym zacząć myśleć, a tego Pan zdaje się u innych nie lubi.

(Bardzo to nieliberalny i nierynkowy pogląd, wiem, ale, cóż – życie nie jest ani liberalne, ani też rynkowe. Rynkowy liberałom nie pozostaje więc nic innego, niż to co zawsze… Czyli obrzucić przeciwnika epitetami od “neurotyka”, przez “socjalistę”, po “bolszewika”, i powrócić do studiów nad Misesem.)

Ma Pan bardzo dziwne pojęcie liberalizmu i liberałów. Czy Pan przy swej ogromnej erudycji nie zauważył, że nie każdy kto krzyczy jestem liberałem jest nim? Platforma Obywatelska nie jest partią liberalną, podobnie jak PiS. Przy okazji, czym różnią się rynkowi liberałowie od nierynkowych liberałów? Liberał, nie ma powodu obrzucać Pana czymkolwiek, bo tak długo, jak nie chce Pan ograniczyć jego wolności, tak długo Pańskie poglądy mu zwisają. A jeśli pogląd Pańskiego pupila byłby prawdziwy, to w jaki sposób on mógłby być „rynkowy” bądź „nierynkowy”. Poglądy są prawdziwe lub nieprawdziwe. W tym wypadku, nie ma podstaw do orzekania o prawdziwości, gdyż argumenty przytoczone na poparcie poglądu są lekko bezsensowne, ale nie wykluczają jego prawdziwości. Logika się kłania.

No dobra, spyta ktoś, jeszcze wciąż nie przekonany – dlaczego coś aż tak skrajnego, tak trudnego do strawienia dla nowoczesnej, kochającej ludzkość i prawa człowieka duszyczki, jak “Zabijalogia”?! Fakt, my możemy sobie o tych sprawach nie myśleć i poniekąd chwała tym, którzy nas z takich zmartwień wybawili… Jak długo jeszcze to potrwa, nie wiem, ale na razie faktycznie nie musimy. Jednak armie mają w tej kwestii problemy…

Pan naiwnie wierzy, że powołanie komitetu czy katedry na uczelni, to jest sposób na rozwiązywanie problemów społecznych? Przecież to jest myślenie magiczne! To może armia zatrudni szamanów?! Może wyjść taniej.
I Pan pisał, że facet ma trudności w robieniu kariery. Przecież to jest ewidentne nabijanie ludzi w butelkę, bo on powinien zająć się socjologią, a nie psychologią. Przyczyny tkwią w społeczeństwie, a nie w indywiduach. Widzi Pan jak sobie blokuję karierę? Ja to muszę być świetnym psychologiem! To chyba zgodne z Pańską logiką?

Na przykład od końca drugiej wojny wiadomo, że 85% żołnierzy państw zachodnich w istocie celowo NIE strzelało do wroga. A pod koniec wojny byli to przecież praktycznie wyłącznie weterani, prawda? Bardzo długo poddawano te liczby pod wątpliwość, ale dzisiaj już ich prawdziwość nie może być podważana. To jest po prostu fakt! Co gorsza, te liczby wcale się nie poprawiają, mimo że dzisiaj te armie państw zachodnich są praktycznie w całości zawodowe i złożone z ochotników!

To czy poddawano dane krytyce czy nie i czy wyszły one obronną ręką z tego procesu poddawania w wątpliwość, nie ma związku ze stanowczością z jaką podaje się je do wierzenia i jak bardzo w nie się wierzy. Jeśli kandydat na żołnierza jest mamiony emeryturą, a nie łupami, to ma on tyle wspólnego z wojaczką (w tym zbijaniem), co kozia d…a z trąbą.

W Wietnamie, tak nawiasem, na jednego zabitego Vietconga Amerykanie wystrzeliwali dobrze ponad 50 tys. sztuk amunicji. Fakt, że wtedy był pobór, ale ta proporcja tak czy tak jest nie do uwierzenia. A jednak tak właśnie walczą dziś żołnierze Zachodu! Nie rozwijając więc już dalej tej fascynującej, ale także wysoce niepokojącej kwestii, stwierdzę, że ja osobiście bez trudu rozumiem po co amerykańskiej armii “Zabijalogia” i dlaczego ktoś taki jak Dave Grossmana się tym zajmuje.

To po co armii SZA potrzebna ta „nauka” jest jasne jak zadek anioła! Po to, żeby wyprowadzić z budżetu do kieszeni swoich i kolegów/rodziny trochę kasy. Do tego nie trzeba pisać tych wszystkich bzdur.

I nawet rynkowy liberał powinien się chyba nieco zastanowić, choćby nawet całkiem w zabijanie nie wierzył – przecież ten udający że walczy, czyli udający że pracuje (bo to przecież zawodowiec i ochotnik!) żołnierz, OKRADA WSZYSTKICH PODATNIKÓW! Jeśli bowiem strzelać do wroga nie trzeba, to po co armia? Po co żołnierze? Po co w ogóle to strzelanie? I po co na to płacić podatki?

Pan masz problem nie tylko z armią i zabijaniem, ale także z liberałami i rynkiem! Cena za terapię rośnie. Przykro mi.

Dużo by jeszcze dało się o tych sprawach powiedzieć na podstawie tego wywiadu com go ostatnio wysłuchał, ale na zakończenie chciałem o czymś nieco innym, choć oczywiście też z psychologią walki związaną. Ta rzecz wydała mi się całkiem fascynująca i chyba nikt z nas tego dotychczas nie kojarzył, ani nie przeczuwał.

Od bardzo dawna intrygował mianowicie wielu dobrze znających realne pole walki niewytłumaczalny fakt: z jednej strony żołnierze całkiem często podają, że nie słyszą własnych strzałów, a słyszą dopiero kiedy np. kule uderzają w ciało nieszczęsnego wroga; z drugiej zaś, kiedy np. policjant musi zastrzelić potrąconego przez samochód psa ze złamanym kręgosłupem, dzwoni mu potem w uszach od huku wystrzału godzinami… Dlaczego tak jest?

Zaczęto te sprawy badać (bo tym właśnie, między innymi, zajmuje się “Zabijalogia”). Skojarzono z tą sprawą niemal równie dziwny fakt, że lew z wiekiem nie głuchnie, mimo że jego własny ryk ma pomiędzy 90 a 110 decybeli, więc teoretycznie naprawdę powinien. No i okazało się, że lew posiada psychiczny mechanizm na moment wyłączający jego słuch…

Właśnie kiedy ryczy, przez co wyraża agresję. W sumie to agresja wyłącza na krótką chwilę jego słuch… I dokładnie tak samo dzieje się z żołnierzami strzelającymi “w gniewie” (“firing in anger”, jak to się mówi po angielsku)... Natomiast nie dzieje się to wtedy, gdy policjant jest zmuszony wykonać przykry obowiązek skrócenia męki rannego psa, przy czym żadnej agresji oczywiście nie czuje.

Dave Grossman podsumowuje to w ten sposób, że tak samo, jak w ustach posiadamy zarówno kły drapieżnika, jak i siekacze, które mogłyby niemal należeć do królika, tak samo w naszych mózgach mamy układy odpowiadające charakterom obu tych zwierząt. A więc mamy w naszych mózgach zarówno lwa, jak i królika. Inaczej jeszcze, mamy potencjał by być lwem, albo królikiem.

Ja tam w mózgu mam szare komórki, ale Pan może mieć tam cały zoolog jak to się kiedyś nazywało. Mnie to ne wadi.

(Tu nawiasem, nasuwa się tu Robert Ardrey, przekonująco argumentujący za tym, że jesteśmy nie tylko bliskimi krewnymi, roślinożernych w sumie, małp, ale, i to przede wszystkim, drapieżnikami. A przynajmniej tak było zawsze dotychczas, choć nie wykluczone, że teraz się to szybko zmienia. Co na pewno zresztą nie skończy się dla nas dobrze.)

Wiedza z biologi też coś szwankuje. Szympansy, nasi najbliżsi krewni są myśliwymi. Ale Pan ma je w mózgu zamiast wiedzy w rozumie.

To, która z tych naszych potencji się ujawni, zależy w ogromnej mierze od tego, którego z owych układów naszego mózgu dotychczas częściej używaliśmy, który rozwijaliśmy… Jeśli postępujesz jak królik, będziesz coraz bardziej królikiem. Jeśli postępujesz jak lew… Czyż muszę kończyć?

Przydałoby się. Szczególnie wyjaśnienie jak się ma chęć wychowania lwów dla wojska z niechęcią do pozwolenia dzieciom na zachowywanie się jak lwy przy komputerze. Czy Pan musi się tak kompromitować?

Dla mnie ta sprawa jest fascynująca i masę rzeczy tłumaczy… Nie wszystkie wnioski są przyjemne, cóż “Zabijalogia” to nie jest łatwy sposób na lekki sen, tylko nauka, frontalnie atakująca same podstawy naszej natury i naszej egzystencji… Niektóre z jej wniosków są jednak specjalnie przykre akurat dla Polaka, ale cóż, to nie jej wina, ale chyba nas… Z naszym żałosnym króliczym rozmemłaniem, z naszym zbiorowym tchórzostwem ubranym w zwiewną szatkę “chrześcijańskich i humanistycznych wartości”.

Szanowny Pan powinien mówić za siebie. Jest jeszcze wśród Polaków trochę ludzi ceniących honor. Nie lubi Pan polskości? To kolejny problem nad którym można popracować. Tyle, że to podnosi stawkę.
Natomiast nauka nie może atakować Waszej natury. Nauka może co najwyżej atakować Wasze poglądy na Waszą naturę, ale to w sumie drobiazg.

Są też jednak z powyższego i mniej przykre, nawet dla Polaka, a do tego być może nawet praktyczniejsze, wnioski… W końcu każdy z nas może w jakimś niewielkim choćby zakresie próbować żyć bardziej jak lew samiec alfa, a mniej jak metroseksualny królik omega i w ogóle nie wiadomo co. Prawda? Na przykład zapisać się od nowego sezonu na jakiś boks albo inne BJJ. A do tego nie dawać za bardzo pomiatać – ani teściowej, ani szefowi (jeśli ktoś takiego ma, bo ja nie mam), ani też Tuskom tego świata.

Żeby mógł istnieć samiec α to musi być samiec β. Inaczej ten pierwszy jest ϖ w równej mierze co α. Zatem nie wszyscy mogą zostać α. W każdej grupie tylko jeden.

Jeśli paru z nas się to uda, to w mojej opinii, “Zabijalogia” prof. Grossmana okaże się nauką więcej wartą od całej reszty dzisiejszej psychologii i w ogóle większości tego, o czym możesz przy porannej kawusi przeczytać na “Naukowej” stronie swej ulubionej gazetki!

Nie wiem, co piszą w Pańskiej gazetce, ale Pańskie rozumowanie na temat wartości nauki mnie rozbawiło do łez. Ma Pan oczywiści do niego prawo, tylko po co się Pan tym chwali. Przecież to jest zbyt śmieszne żeby się z tego natrząsać, a co dopiero dyskutować!

Pozdrawiam ubawiony


Tygrysie muskuły...

W BM24 Tiarius napisał o sobie skromnie:

Co do wojska… Każdy mężczyzna w mojej rodzinie od niepamiętnych czasów – poza moim akurat pokoleniem – był oficerem i/albo powstańcem. Łącznie z podpułkownikiem Czarnych Ułanów Schwartzenberga w I wojnie światowej, by nie cofać się do MacLeodów i adiutantów Napoleona. Po prostu mam to w genach. Cóż, albo się jest królikiem, albo lwem! ;-)

Po lekturze tekstu p.Maciejowskiego nasuwa się nieodparte wrażenie, że to raczej wyleniały, napuszony paw z wyskubanym ogonem.


@Hodowca

Metoda jest znana i prosta.
Najpierw wywołuje się jakiegoś autora i cytaty z niego.
Potem wpiera się, że jest znany.
Być może?
Ale już dajemy znać czytelnikowi, że jak go nie zna , znaczy dureń.

Potem pod jakiś cytat stawia się tezę, najczęściej wyssaną z palca lub zdjętą z sufitu.

Potem wątpiącego czytelnika obrzuca się obelgą, najlepiej wyzywając go od lewactwa ( albo prawctwa lub katolstwa) i nieuctwa ( bo nie zna cytowanego autora ).
Potem wzywa się na pomoc mamusię, Matkę Boską, patriotyzm, heroizm, własną odwagę przy obalaniu komuny, choć miało się wtedy np 7 lat.
Na koniec stwierdza się, ze nie ma z kim porozmawiać, bo tu są same debile.
I tak zostaje się tygrysem netu.


ciosy karate ćwiczyłem z bratem...

Alem zaimponowany! Podaj adres, to przyjadę i pocałuję w rączkę.

Ludzie, wysilcie się nieco, bo na tym poziomie rozmowa mnie po prostu obraża. Fakt, można zacytować cały tekścik i zdanie po zdaniu dawać mu odpór… Ale to metoda dość żałosna, a już całkiem, kiedy ten odpór jest równie marny. Czy ktoś Cię do tego, Kulego, zmusił przystawiając broń do skroni? Czy po prostu nie umiesz inaczej?

Macie niezły technicznie portal, ale poziom intelektualny po prostu denny. Aż mi wstyd, że dałem się Jareckiemu skłonić, by ten tekścik tutaj wkleić, do czego musiałem znowu zakładać konto na tym, jak się po dwóch tygodniach od powstania, lewacko/k*winicznym porataliku. (Oczywiście Jareccy to całkiem inny poziom, ale ich przemożne pragnienie by pisać i być czytanymi przywabi w każde miejsce.)

Co tu się dzieje, to naprawdę paranoja… Chóralne zachwyty nad siedmiolatką, która zakablowała na policję własnego ojca… Co się cudnie wpisuje w to, co Wam Jarecki tutaj wkleił, aleście oczywiście (kochające wolność lewaczki) nie raczyli zauważyć... Czyli że biorą nas za mordy i będą śledzić nawet w rodzinnym domu. Czysty Orwell, ale Wy nic.

Może jednak faktycznie należało sobie poczytać tego Platona i kogo tam jeszcze, zamiast wpadać w kompleksy i bez sensu przywoływać ich bez powodu, kiedy tylko temat jakiegoś wpisu jest nieco bardziej intelektualny.

Macie coś konkretnego do powiedzenia? Jakieś konkretne zarzuty, a nie żałosne “zbijanie” słowo po słowie całego tekstu? I chwalenie się ile to kto trenował karate? Albo wydziwianie, że Grossman nie szanuje psychologów. A kto normalny ich szanuje? Przecież to niemal z definicji świry, w dodatku eunuchoidalne i ustawione dupą do wiatru.

Koleś, gdybyś Ty wiedział, kto przeprowadzał ten wywiad z Grossmanem, i ile palców, oraz ile sekund potrzebowałby ten gość, by Ciebie, razem z całym Twoim klubem wysłać na orbitę, to byś zamilkł. Nawet Ty, mimo swych charakterologicznych odchyleń i dobrego niezmiennie samopoczucia, niezależnie od obiektywnych okoliczności.

Ja zresztą trenowałem tego typu sprawy na pewno dłużej od Ciebie, moim mistrzem był m.in. Japończyk z dwoma szóstymi danami, a obecnie trenuję BJJ... I co z tego? Tu chodzi o realną walkę, a nie o komendy po japońsku, kata i machanie człowiekowi pół metra przed brzuchem. Nie dostrzegasz różnicy?

Wysilcie się, powiadam, albo przeciwnie – zachowajcie ten poziom i ten styl lizania sobie wzajemnie lewackich dup, ale wtedy nie oczekujcie proszę, że ktoś będzie Wam ten poziom za darmo i na siłę podwyższał.

Do boju komuszki!


Centrysto, Triariusie, Tygrysie…

Spróbuję odnieść się merytorycznie, do Twojego tekstu i komentarzy. Z naciskiem na „spróbuję“, bo dyskusja powyżej raczej zniechęca.

O panu Grossmanie nie słyszałam, tak jak o milionach innych osób i ich pracy. Nie oznacza to jest, że taki facet nie istnieje. Nie oznacza to również, że wśród osób, które interesują się psychologią (szczególnie w odniesieniu do “bycia żołnierzem”) pan Grossman nie jest sławny. Tego nie neguję wcale.

Za to słyszałam o Army Rangers i nie dziwię się, że to też jest elitarna jednostka. Jeśli marynarka ma swoją elitę to dlaczego wojska lądowe miałyby jej nie mieć?

Przyznam szczerze, że zadziwiły mnie poglądy pana Grossmana na gry komputerowe oparte w swojej fabule na przemocy. Nie dlatego, że jest człowiekiem parającym się psychologią. Zadziwiły dlatego, że jest wojskowym (emerytura nic nie zmienia).
Do tej pory dochodziły do mnie przeważnie pienia pochwalne (rozwijanie refleksu i takie tam, dyrdymały), co wydawało mi się raczej zapłatą za granty niż rzetelną nauką. A tu, proszę… Przyjemne zaskoczenie.
Pod tym względem, faktycznie, Grossman płynie pod prąd rynku. Ale co to ma wspólnego z liberalizmem rynkowym? Teoretycznie ma wiele ale moim zdaniem to, że popyt konsumentów tworzy rynek na dany produkt czy grupę produktów to tylko półprawda. Najważniejszy jest początek, a tu zawsze (odkąd znany jest marketing i reklama) popyt jest tworzony. Efekty tego tworzenia są różne, ale to już zupełnie inna sprawa. To tak na marginesie.

Nie rozumiem skąd ten szyderczy ton w zdaniu (np.) “No dobra, spyta ktoś, jeszcze wciąż nie przekonany – dlaczego coś aż tak skrajnego, tak trudnego do strawienia dla nowoczesnej, kochającej ludzkość i prawa człowieka duszyczki, jak “Zabijalogia”?!”
Mam, jako czytelnik, poczuć się gorzej z tego powodu, że nie uważam by ludzkość sama z siebie była zła? Mam się zawstydzić wyznając pogląd, że każdy człowiek posiada niezbywalne naturalne prawa? Po co ta szydera? – nie wiem.

Jestem w stanie uwierzyć w dane dotyczące “marnowania” amunicji oraz w informacje dotyczące wyłączania słuchu podczas strzelania do “wroga”. Te dane tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że ludzkość z natury swojej jest bardziej “królicza” i wyrzyna się tylko na rozkaz, jakichś degeneratów, którym przyśniły się “lwie kły”.

Z trzema ostatnimi akapitami tekstu nijak zgodzić się nie mogę. Najmniejszy zarzut, który można tu postawić to użycie wielgaśnego kwantyfikatora. Prowokacja? Jeśli tak, to nieudana.
Zaś zdanie: “Nie wszystkie wnioski są przyjemne, cóż “Zabijalogia” to nie jest łatwy sposób na lekki sen, tylko nauka, frontalnie atakująca same podstawy naszej natury i naszej egzystencji…” jest kuriozalne.
Nie pomyliła się tu nauka z propagandą? Zdarza się. W ostatnich dziesięcioleciach wręcz nagminnie. Ale czy to rozgrzesza?

Szkoda, że o samej Zabijalogii jest niewiele w tekście. Nic to. Wpisuję pozycję “On Killing“ na listę zakupów.


@ Magia

No, wreszcie coś sensownego (nie licząc Jareckiego). Dzięki, doceniam! (A Iwona Jarecka mi się tu na Skype cieszy: “kobiety górą” i “jak widać nie z facetami trzeba gadać, ale z babami”.)

Spróbuję odpowiedzieć na poszczególne kwestie. (To nie jest to samo, co cytowanie całego tekstu i przyczepianie się do każdego retorycznego zwrotu tak samo, jak do kwestii najistotniejszych! Choć faktycznie jest to metoda dziś przez wielu ulubiona.)

Za to słyszałam o Army Rangers i nie dziwię się, że to też jest elitarna jednostka. Jeśli marynarka ma swoją elitę to dlaczego wojska lądowe miałyby jej nie mieć?

A jak mogłaby nie być elitarna piechota, która radzi sobie bez taborów, linii transportowych, kuchni polowych, żywiąc się tym, co upoluje, rzeki pokonując wpław lub na linach, a do tego walcząca z każdą partyzantką, która akurat się ich rządowi nie podoba? Taki żołnierz to naprawdę nie jest byle Szwejk i chyba każdy to rozumie. (Swoją drogą ta kwestia nie jest chyba aż tak istotna.)

Przyznam szczerze, że zadziwiły mnie poglądy pana Grossmana na gry komputerowe oparte w swojej fabule na przemocy. Nie dlatego, że jest człowiekiem parającym się psychologią. Zadziwiły dlatego, że jest wojskowym (emerytura nic nie zmienia).
Do tej pory dochodziły do mnie przeważnie pienia pochwalne (rozwijanie refleksu i takie tam, dyrdymały), co wydawało mi się raczej zapłatą za granty niż rzetelną nauką. A tu, proszę… Przyjemne zaskoczenie.

Włączyłem tę sprawę z grami, choć mi ewidentnie psuła całą strukturę, właśnie dlatego, że to idzie pod włos poglądów na wojskowych jastrzębi itd. Przyznam, że tego fragmentu o grach nawet specjalnie dokładnie nie wysłuchałem (dłubiąc w tym czasie coś innego) i powinienem chyba jeszcze tego posłuchać.

Emerytura faktycznie nic nie zmienia, tym bardziej, że sądząc z głosu, musi być b. wczesna.

Pod tym względem, faktycznie, Grossman płynie pod prąd rynku. Ale co to ma wspólnego z liberalizmem rynkowym? Teoretycznie ma wiele ale moim zdaniem to, że popyt konsumentów tworzy rynek na dany produkt czy grupę produktów to tylko półprawda. Najważniejszy jest początek, a tu zawsze (odkąd znany jest marketing i reklama) popyt jest tworzony. Efekty tego tworzenia są różne, ale to już zupełnie inna sprawa. To tak na marginesie.

Widzi Pani… Nie zna Pani z pewnością mojej publicystycznej działalności, naprawdę trudno się dziwić, ale wedle moich poglądów to jednak ma z liberalizmem rynkowym całkiem sporo wspólnego. Jasne, że taki przygodny czytelnik jak Pani nie ma powodu tego wiedzieć (cholerny Jarecki mnie zmusił!), ale ci nieliczni, którzy moje kawałki w miarę regularnie i nawet dobrowolnie czytają, wiedzą, że z liberalizmem rynkowym rozprawiłem się krwawo, okrutnie i na wieki wieków. (Tym bardziej urocze jest, kiedy mnie ktoś zwie korwinistą. K*win nie ma bowiem bardziej nieprzejednanego i groźniejszego ideowego wroga ode mnie.)

Nie chciałbym zniżać się do liberalizmu rynkowego przez stosowanie reklamy, ale cóż... Gdyby Pani była zainteresowana, to mój, dość w niektórych kręgach ceniony, blog siedzi pod adresem: http://bez-owijania.blogspot.com

Nie rozumiem skąd ten szyderczy ton w zdaniu (np.) “No dobra, spyta ktoś, jeszcze wciąż nie przekonany – dlaczego coś aż tak skrajnego, tak trudnego do strawienia dla nowoczesnej, kochającej ludzkość i prawa człowieka duszyczki, jak “Zabijalogia”?!”
Mam, jako czytelnik, poczuć się gorzej z tego powodu, że nie uważam by ludzkość sama z siebie była zła? Mam się zawstydzić wyznając pogląd, że każdy człowiek posiada niezbywalne naturalne prawa? Po co ta szydera? – nie wiem.

A czy ja uważam, że ludzkość sama z siebie jest zła? Gdzie to powiedziałem? Nigdy w takich kategoriach tych spraw nie ujmuję, nie wiem czy ludzkość jest zła czy też dobra, wydaje mi się, że odpowiedzi na tak postawione pytanie po prostu nie ma i nie będzie.

Ma się Pani “zawstydzić wyznając pogląd, że każdy człowiek posiada niezbywalne naturalne prawa”? A gdzie on je ma, że spytam? Od kogo je otrzymał? Co je gwarantuje? I w ogóle – w jakim sensie “prawa”? W sensie “praw przyrody”, czy też “praw spadkowych”?

Jeśli odpowie mi Pani na te pytania – zapewne sama sobie przedtem nieco tutaj wyjaśniwszy – chętnie podejmę dyskusję.

Na dzień dzisiejszy uważam jednak z przekonaniem, że “prawa człowieka” to bałamutna intelektualna bzdura i w dodatku poniekąd nowa religia, a także, potencjalnie przynajmniej, młot na czarownice nowego totalitaryzmu (!), zaś “prawa naturalne”... OK, to ew. może być, ale jako ewidentnie religijna doktryna, chrześcijaństwa, a konkretnie chyba zachodniego katolicyzmu… Jeśli z tym Pani się zgodzi, to nie mam nic przeciw “prawom naturalnym”.

Jeśli jednak ich źródłem jest coś innego, prosiłbym o oświecenie mnie i przekonanie. W końcu to ma pewne znaczenie, zgodzi się Pani chyba, czy stoimy na gruncie doktryny KK, czy też staramy się filozofować bez żadnych doktrynalnych założeń?

Jestem w stanie uwierzyć w dane dotyczące “marnowania” amunicji oraz w informacje dotyczące wyłączania słuchu podczas strzelania do “wroga”. Te dane tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że ludzkość z natury swojej jest bardziej “królicza” i wyrzyna się tylko na rozkaz, jakichś degeneratów, którym przyśniły się “lwie kły”.

W tym rzecz, że ludzkość za cholerę nie jest “bardziej królicza”! Wielu nadal poluje, do niedawna polowało o wiele więcej ludzi, muzułmanie i żydzi zarzynają te nieszczęsne kozły i barany na ofiarę... Mam dalej wyliczać? Do tego wojna, konflikty, morderstwa… Jak Pani ocenia, czy więcej ludzi zginęło dla milości, czy też dla ziemi, idei, z nienawiści czystej? ;-)

Żyje Pani chyba niestety złudzeniami, a problemem jest, że cała nasza cywilizacja nimi żyć zaczyna!

Zaś patrząc politycznie, to nie ma większego znaczenia czy chore 5%, czy też “zdrowe” 98,7% jest królikami – tak czy tak decydują ci pozostali i tak być po prostu musi, tak zawsze będzie, dopóki człowiek jest człowiekiem, a nie marną imitacją europejskiej mrówki… Bo inaczej się po prostu nie da. (Podpowiem Pani – człek mrówką nie będzie, to spedalenie tak czy tak kiedyś się skończy, po prostu gigantyczną katastrofą, a resztki nas będą za niewolników i gorzej. U kogo? I tych mniej króliczych, zgadła Pani!)

Zaś zdanie: “Nie wszystkie wnioski są przyjemne, cóż “Zabijalogia” to nie jest łatwy sposób na lekki sen, tylko nauka, frontalnie atakująca same podstawy naszej natury i naszej egzystencji…” jest kuriozalne.
Nie pomyliła się tu nauka z propagandą? Zdarza się. W ostatnich dziesięcioleciach wręcz nagminnie. Ale czy to rozgrzesza?

Daruje Pani, ale tutaj to chyba Jej nieco się pomyliło! Czy ja zajmuję się (tutaj przynajmniej) nauką? Czy też PUBLICYSTYKĄ? Że spytam.

To nie propaganda, ani też nauka – to publicystyka! Wyrażam moje własne i b. dokładnie przemyślane poglądy, no bo – nie oszukujmy się – gdyby mi Dave Grossman nie przypadł do smaku, to nie tylko bym o nim nie pisał, ale nawet bym tego wywiadu nie słuchał. Zgoda?

Szkoda, że o samej Zabijalogii jest niewiele w tekście.

Przykro mi, ale widzi Pani – ja tych książek też nie czytał, po prostu wysłuchałem nieco ponad godzinnego chyba wywiadu, a potem… Najpierw poprosiłem, by dane mi było opublikować fragmenty w tłumaczeniu, a potem, nie otrzymując odpowiedzi, sam to sobie naprędce streściłem, nieco komentując, jak to mam we zwyczaju.

Nic to. Wpisuję pozycję “On Killing“ na listę zakupów.

Super! Tu mi Pani naprawdę zaimponowała. Pozostaje obiecać coś podobnego, choć akurat wydałem sporo forsy na przecenione ostatnio 75% książki i płyty z Paladin Press… To niemal to samo, a przy okazji coś dla naszego tutaj Franka Kimono.

Naprawdę to ostatnie co Pani napisała jest piękne i mądre.

(Swoją drogą jest jeszcze “On Combat”. ;-)

Polecam się na przyszłość, tak dyskutować to ja mogę do końca świata.

Pzdrwm


Od razu poznć prawdziwego "wojownika".

Polecam się na przyszłość, tak dyskutować to ja mogę do końca świata.

To zdanie jaki i cały słowotok pokazują przypadek “tu szwabska kula, tu – popatrz – blizna”. Dużo słów – jak w maglu.


Hodowco

To się spróbuj z Tygrysem.
Się zrobi walkę online i na youtube.
Przyjdą reklamodawcy.
Chętnie bym to zobaczył, nawet w TV.
Tylko warunek. To jest waga ciężka.
Znam człowieka osobiście i nie wróżę Ci sukcesu, ale być może się nie znam.
Pozdro i please o trochę luzu zbawiennego!

Wspólny blog I & J


Panie Jarecki

Ja biedniaszka nie wiedziałem, że ten Tygrys to taki do pokazywania na jarmarkach.
Teraz to wszystko jasne. Prawdziwy wojownik nie ględziłby na prawo i lewo o swoich przewagach.
Pan dorabiasz jako jego impresario? Kalkuluje się?


Hodowco

Ty to widzę nie hodowca, a przedmiot hodowli.
Zaraz w insynuacje, a po co?
Mi się wszystko kalkuluje. Taki już jestem.

Wspólny blog I & J


Panie Jarecki

Najpierw proponuję Słownik Języka Polskiego – definicja słowa “insynuacja”. Jeśli mimo to pozostaniesz Pan przy swoim, to zarzut się uzasadnia.

Nie jest to konieczne, jesli Pan masz wyłącznie na uwadze swoje maniery.

Adwokat z waści też kiepski; pogrążasz Pan atlete.


Igło,

no niestety cały ten jazgot, bo rozmową tego co się tu dzieje, nazwać nie można (Magia to wyjątek) pokazuje, że Triarius ma rację.

Jerzemy Maciejowskemu, to nawet się nie dziwie, że taki ubawiony. Pewnie, po napisaniu swego komentu uśmiał się szczerze; Jezu, ja to naprawdę potrafię bredzić.

Bo to, że nic mu nie wiadomo o elitarności rangerów, to tylko dowód na jego ignorancję.
Że nie słyszał o Grossmanie, świadczy tylko o tym, że nie słyszał, a nie o tym, że nie słyszeli inni.

Podobnie to, że nie pije rano kawusi i nie zagląda do rubryki naukowej ulubionej gazetki, to jego sprawa.
Miliony ludzi na świecie jednak rozpoczynają dzień od tej kawusi i gazetki.

Nie wydaje mi się, by autor pisząc, że Grossman jest nietypowym psychologiem mijał się z prawdą.
To że błyskotliwiej przebiega kariera naukowa psychoterapeuty Z Beverly Hills łagodzącego pobalanżkowe niepokoje Paris Hilton, niż generała psychologa z West Point, też chyba dla nikogo w miarę rozsądnego nie ulega wątpliwości.

Pan Jerzy przechodzi sam siebie oznajmiając z namaszczeniem,że słanie przez prezesów wielkich korporacji mailów z pogróżkami nie należy do ich kompetencji.

Ma to być niby argument, że te groźby to bzdura?

Bo wściekłe małolaty, czytające w magazynach dla graczy, że przez jakiegoś oszalałego psychologa trepa nie dostaną swej ulubionej krwistej strawy, to zjawisko wręcz nieprawdopodobne?
Nie potrafią posługiwać się pocztą elektroniczną?

Pan Maciejowski przekonany jest chyba że Triarius adresuje swój tekst specjalnie do niego.
Coś mi się nie wydaje.:)

Szczerze mówiąc, dalsza polemika z komentarzem pana Jerzego Maciejowskiego to dla mnie spory obciach, więc kończę.

Hodowcy królików też się nie dziwię, bo jak widać, to osobista hiena podążająca w trop za Triarusem.

Ale Tobie?
Nie pamiętasz już, jak nasz TXTowiczowski prymityw nabijał się z Ciebie, że mjr. Webera sobie wymyśliłeś?
Bo o nim nie słyszał!
Mimo, że w każdej powstańczej monografii “Chirurg” występuje.

Jeśli tak ma wyglądać TXT, to może lepiej żeby, albo nie zawracać sobie głowy i ograniczyć się tu do wklejania youtubków, albo oszczędzić sobie wstydu i zamknąć tę budę w cholerę!

Pozdrawiam

Ps.
Swoją drogą, tekst autora zasługuje na maxa gwiazdkowego, którego z czystym sumieniem przyznaję.

Panie Jacku, odnoszę wrażenie, że z Hodowcą to my się doskonale znamy.:)


Centrysto, Triariusie, Tygrysie…

Dziękuję Iwonie za “babskie” wsparcie. Dziękuję tym bardziej, że wiele razy nie zgadzałam się z tym co wcześniej tu, na TXT, pisała. Myślę, że teraz byłoby nieco inaczej. Mnie też na wiele spraw oczy otworzyły się całkiem niedawno. (Niedawno – stosunku do wieczności. :)

Do rzeczy.

Army Rangers w tym tekście jest istotna (IMO), bo to jest elitarna jednostka wojsk lądowych US, więc pan Grossman nie może być uznany za ostatnią wojskową ciamajdę. Poza tym, jak napisałam na wstępie postanowiłam odnieść się również do komentarzy (niektórych). Przeoczył Pan tę deklarację. Trudno.

Gry.
Gdyby nie włączył Pan kwestii gier do swojego tekstu, to z „Zabijalogii “ nic by nie zostało. Pardą.

W kwestii rynkowości gier i liberalizmu rynkowego a’la JKM chyba pojechał Pan stereotypem zarzutów z jakimi, być może, Pan się spotyka. Jeśli przeczyta Pan dokładnie co napisałam zrozumie Pan, że ideologię JKM mam w równie “głębokim” poważaniu jak i “instytuty Misesa” czy inne “chicagowskie szkoły”. Wystarczy sprawdzić dokładnie kto je fundował, żeby oczy same się otworzyły.
Czy ja gdzieś napisałam/dałam do zrozumienia, że Pan jesteś korwinistą? Wolne żarty. Odniosłam się tylko do aluzji o liberalnym rynku, które Pan poczynił w tekście.

To, czy Pan chce się zniżać do poziomu marketingu i reklamy “liberalizmu rynkowego” czy też nie – nie stanowi. One istnieją i tworzą popyt; nawet na takie kretynizmy, jak gry komputerowe propagujące przemoc. Dlaczego istnieją i po co kreują popyt na to g…? – to (moim zdaniem) temat bardzo złożony. Wielowątkowy, że tak powiem.

Zdanie o kochających ludzkość i prawa człowieka odebrałam jako szyderę. Trudno. Miałam prawo tak to zdanie odebrać?
Mój odbiór tego zdania nie oznacza jednak, że twierdzę, iż Pan powiedział, że “ludzkość sama z sobie jest zła”. Twierdzę jedynie, że to zdanie było szydercze. Kropka.

Prawa człowieka, to temat na oddzielną gadułę. Uważam, że postać tych praw z jaką mamy aktualnie do czynienia jest kompletnie zdegenerowana (czyli zgadzam się Pańską opinią). Ponadto uważam, że ta degeneracja nie wynikła sama z siebie. To tak, jak z niewidzialną ręką rynku, o której bredzą “korwiniści” – za tą “niewidzialną“ ręką zawsze kryje się człowiek lub grupa ludzi.
Nie odnoszę pojęcia naturalnych praw człowieka do żadnej doktryny religijnej. Z bardzo prostej przyczyny – pozostaję poza jakimkolwiek kościołem czy związkiem wyznaniowym. Nie oznacza to jednak, że jestem ateistką.

Teraz „króliczość“. :)
Twierdzę, że od circa 300 lat (z górką) ludzkość jest totalnie sterowana. Z jednej strony to sterowanie nakręca, w określonych przedziałach czasu, masy na “lwie kły” a z drugiej strony, w innych przedziałach czasowych, tworzy na masową skalę “super króliki”, które boją się nie tylko swoich króliczych współbraci ale również własnego “króliczego” cienia. Tak zawsze tworzyły się wszelkiej maści totalitaryzmy. IMO.

Pierwotne podstawy naszej natury i egzystencji są jedne i stałe. „Nauka“, która je atakuje nie jest nauką tylko propagandą.
To dlatego się obruszyłam na tamto zdanie. Zdaję sobie sprawę, że to kolejny temat o wielkości oceanu. Cholera…

I tak całkiem na marginesie – ja kocham czytać książki. To wada wrodzona.

Pozdrawiam.


Hodowca

O rany, jak Ty śledzisz Tygrysa, widzę, żeś wielbiciel i podążasz za nim jak za mistrzem.

ha! jestem znów na TXT
Wspólny blog I & J


Ho! Ho!

Widze Panie Jarecki, że masz pan jeszcze jednego atlete. Zrób Pan ustawke tych dwu.
Nadaj im Pan ksywy: Rambo i Chuck (ten Norris).
Niech sie z buta potraktują. Kasiora poleci rzeką.
Ja moge liczyć moniaki za 15 % obrotu.


Panie Yasso

Kiedy gadaj z Tygrysem a nie ze mną.
Ja z nim gadać nie potrafię, co udowodniłem.
Dlaczego?
Też napisałem, nie znoszę takiej maniery pisania, gdzie w jeden txt wrzuca się 9999 wątków a na koniec stwierdza, że stado baranów i tak nic nie zrozumie z powodu swojego: prawactwa, lewactwa i czego tam jeszcze.

Najbardziej mnie rozśmieszył zwrot najlżejsza piechota świata co już samo w sobie świadczy o mniemanologi stosowanej.
Inaczej mówiąc wedle mnie njlżejszą piechotą jest indianin z łukiem i w przepasce.

Nie jestem bez grzechu ale znowusz takim strasznie winnym się nie czuję.


Jacku

Chętnie z Tobą pogadam o trojga imion Tygrysie. I o Arturze. I o Igle. I o Tobie, właściwie. Nie zapominając o Yassie i Referencie. Nawet być może zaloguję się w tym celu.

Wy wszyscy jesteście “wojownikami”.

Tylko nie jesteście w stanie zauważyć, że większość blogerów nie chce się z wami bić. Nie dlatego, że nas paraliżuje strach. Czasem jest to pobłażliwość, czasem irytacja, czasem – obrzydzenie.

Rozczarowani, mówicie “no, tak, komuchy” lub nieco łagodniej , “komuszki”...
Na tym kończy się świat, który jesteście w stanie pojąć.

Ale to jest świat niezwykle ubogi. W sam raz na miarę wojowników.

Nie odmawiam wam inteligencji, oczytania i w przypadku większości z was – dużego uroku osobistego. Ale zastanówcie się chłopaki, czy ta wojenka to jest jedyny powód do bycia blogerem?

A Tygrysowi powiedz, że autorkę postu o polskim Pawce Morozowie widziałem ostatnio w pięknej, cygańskiej spódnicy. I gdyby nie okoliczności, uznałbym, że jest to bardzo sexy spódnica.

Pozdrawiam (Iwonę w szczególności)...


"najlżejsza piechota w amerykańskiej armii"

Naucz się czytać i nie ćpaj już od samego rana!


JJ

pogadaj z merlotem o mnie- może sie dowiem, czegoś o czym nie wiem?

;-)

Póki co wiem juz, że sie przychodze tu bić. A to juz coś.


@ merlot

Tu się akurat z Tobą zgodzę – piękna kobieta MA prawo być idiotką. Zalety ma inne i w wystarczającej ilości (skoro piękna, skoro kobieta).

Jednak to nie tłumaczy zarówno orgiastycznej reakcji licznie zgromadzonej publiczności (widzieli tę sexy suknię?), ani, na głębszym poziomie ogólności, faktu, że dzisiaj takie kobietki, zamiast uwodzić swym widokiem (ach, suknia! bezcenna sprawa w tych zeunuszałych czasach bab w portkach), pisze dla publiczności różne (excusez le môt) głupoty, dając się ewidentnie prowokować totalitarnym propagandzistom…

No bo przecież nie bez powodu mamy ostatnio i przeszukiwanie komputerów pod kątem “pedofilii”, i kamery na ulicach, i kamery w “patologicznych” domach, i… Mam dalej wymieniać?

A Wy, religijnie miłująca wolność (ach!) lewico… Jakoś nic, prawda? Bo konserwa, bo nacjonalista, bo katolik, bo szowinistyczna męska świnia gardząca pedalstwem i wątpiąca w “równouprawnienie” – to jest wróg jak się patrzy, no a że dla Waszych wnuków (oby to tyle zajęło!) żadnej wolności już nie będzie… Co za problem, byle tylko odbywało się to przy akompaniamencie odpowiednio duszoszczipatielnych haseł o tolerancji i wolności!

Prawda?

Przy okazji – pozdrowienia dla tej Pani, naprawdę doceniam jej spódnicę, ale mogłaby nieco dłużej pomyśleć, zanim zacznie wylewać swoje zachwyty na ludzkie ekrany. A najlepiej niech spyta kogoś z sensem. (“Feminizm jest dowodem, że wibrator nie zastąpi groźnego zmarszczenia mężowskich brwi.” Triarius the Tiger ;-)

No a poza tym, jako się rzekło, jeden taki wpis od biedy ujdzie, ale ów jednolity chór zachwytów pod nim?!

Zresztą zgoda – sprawa tej małej nie jest jednoznaczna. Przemawiają za nią pewne aspekty, inne wręcz przeciwnie. Ale Pawka Morozow też się tu narzuca, tym bardziej, że robiona jest odgórnie atmosfera. Tego Pan nie rozumie?


Hodowco

Nie przyjmuję Pańskiej propozycji.
Ja nie mam manier.
Nie jestem adwokatem.
I nie “waszeciaj” mi acan bo tego nie lubię od PT. prostaków.
Wspólny blog I & J


No i po co Ci to było, wojowniku?

Od takich komentów, to mamy tu Nicponia.
Nie chcesz chyba robić za plagiatora?

Jak Cię te spódnice i wibratory tak kręcą to Ci podrzucę parę adresików.
A o sprawach bardziej ogólnych powinieneś chyba gadać gdzie indziej.

Przecież to obciach dla takiego wojownika ewangelizować komuchów i komuszków.

Jarecki:
Pudło chyba tym razem, niestety.


No dobra panowie

chyba czas skończyć wymianę grzeczności, bo niczego nowego nie wnosi.
:)


Merlocie drogi

To się weź i zaloguj do diabła!
Wtedy sobie wyjaśnimy co jest grane, a dużo jest grane i mnie akurat to specjalnie nie cieszy.
Tu jeszcze “Arka Noego” może być. Wcale nie żartuje.
Komuszki sruszki. Ja jestem socjalista na przykład!
Pozdro i wchodź jako normalny Merlot
:)

Wspólny blog I & J


Merlocie,

doskonały pomysł, napisz koniecznie o bezlitosnych wojownikach i uduchowionych lirnikach.
O dworach; dworzanach i dwórkach.
I koniecznie, dla pełnego obrazu; o kmieciach z widłami i cepami, dla kurażu zbijających się w kupy.:) Zapowiada się ciekawie…

Pozdrawiam serdecznie


Panie Jarecki

Rozumiem , że teraz zwracac sie per “towarzyszu”?
OK. Skoro “waść” tak zniesmacza… Czego sie nie robi dla takich ałtorytetuw.

Podrzuć towarzyszu jakies wznioslejsze formy tytułowania. Tow. generalissimus odpada – to zarezerwowane dla tutejszego tow. Rambo.

Może byc tow. komandarm?

Jesli Wam tow. komandarmie Jacku Jarecki odpowiada nazywanie mnie prostakiem, to sobie nie żałujcie.
Własnie ta wasza podswiadoma potrzeba uzasadnia w pełni stosowanie nowej tytulatury.
Tak trzymać , towarzyszu! Oczywiście – komandarmie.


@ merlot. (gość)

Dzięki za ten cudny przykład, co wynika, kiedy lewiznę próbuje człowiek lojalnie potraktować, zakładając dobrą wiarę itd.

Żałosny jesteś. Ja Ci odpowiadam jak inteligentnemu człowiekowi, a Ty (wkurwiają mnie faktycznie te duże litery do kogoś takiego jak Ty, ale już nie będę Cię tępił tak mało ważnymi środkami)... Żałosne!


Jacek, ignoruj tego durnia...

... to zwykły troll, który nawet na tym tutaj tle wypada cienko und blado.

Naprawdę szkoda Twojego czasu na coś takiego!


Hodowco

Proponuję żeby Pan sprawdził etymologię słowa “socjalista” a dopiero potem przypomniał sobie – ale dokładnie! – ideologiczną propagandę. Najlepiej z nazwiskami i kasą, która za tą propagandą stała.

“Królica”


E, Królik

“komandarm” ?

Słabo! Co za beznadziejne słówko! Brzmi jak hasło do logowania.
Jestem socjalistą, bo i socjalista musi się odliczyć w walce z lewizną!

Wspólny blog I & J


i jeszcze na temat nas jako "wojowników"...

Jasne, będziemy kulturalnie dyskutować... Kiedy z góry wiadomo, że to wy macie rację i na waszym stanie… Nawet jeśli racji nie macie, to i tak stanie, bo takie są prawa dziejów… Prawda?

My się będziemy nasładzać, ach! A w tym czasie wy nam 15 tysięcy za nazwanie homoseksualisty “pedałem”... Potem 20 tys. za nazwanie homoseksualisty “homoseksualistą”... Potem 25 tys. za krzywe spojrzenie… Potem więzienie za niewysłanie dziecka na obóz, gdzie go Biedroń and Co. będą uświadamiali i europeizowali…

W międzyczasie wy nam zlikwidujecie armię... Zlikwidujecie państwo… Za które moi przodkowie ginęli, tracili majątki… Bo to wy macie rację, więc swoje i tak będziecie robić, ale w międzyczasie – ach, jaka słodka i kulturnaja dyskusijja!

Na drzewo lewizno! Cała moja nadzieja w tym, że jak co do czego, wy pochowacie się do mysiej dziury… Kiedy tylko prysną europejskie złudzenia i nie będzie słodkich pierniczków… Niektórzy z nas natomiast będą gotowi walczyć naprawdę. Trochę to potrwa, ale tak kiedyś będzie, bo tak zawsze bywało.

No a jeśli nie, to al kaida czy jacyś jej następcy pokażą wam – i gdzie raki zimują... i co się w realnym świecie dzieje z takim jak teraz mamy pedalstwem, obsesją konsumpcji, “równouprawnieniem”... Gdziekolwiek to się rozpleni. Co się dzieje ze społeczeństwami przeżartymi tchórzostwem, kłamstwem, gdzie elity składają się z najmniej wartościowych, a większość to nawet nie całkiem króliki, tylko coś znacznie marniejszego…

Dlatego też jakoś mnie wasze słowicze trele bym z wami słodko rozmawiał nie przekonują... Musielibyście zacząć się zachowywać jak ludzie mający nieco honoru, nie zaś jak zdrajcy, przy których Targowica zaczyna wyglądać niemal patriotycznie i niegłupio… A to wam ewidentnie nie grozi.


Pani Magio Wielce Szanowna!

Proponowana tow. Jareckiemu zmiana tytulatury nie wynika z przesłanek ideowych, ale z zademonstrowanej przez niego mentalności.

Osobnik Jarecki nie kontroluje swych emocji i chamstwem reaguje na zwykłą ironię i to dość lekkiego kalibru.

CBDO

Pozdrawiam uniżenie!

PS. Proszę łaskawie zauważyć, że w tych moich ironicznych wpisach nie użyłem jakiegokolwiek obelżywego słowa. A “wojownicy”?
Jarecki zaszczycił mnie epitetem “prostak”, a ten drugi – jak mu tam – Centrysta vel Tiarius nazwał mnie “durniem”.

Wystarczy trochę poskrobać i sieczka wyłazi. Dobrze wiedzieć.


Tygrysie

bravissimo!

O to chodzi- całe to zlewaczałe bydło kopem w dupę i psami szczuc a nie w gadki sie wdawać.

Słodko i miło juz było. Teraz czas buta im na gardłach postawić i wsłuchac się w ichnie rzężenie. Lepsze to niż Doda, czy inna “Madonna”.

Pozdro!


Cześć Leming!

Tekst napisz polemiczny, a nie w krzakach siedzisz jak ta nie przymierzając i bez obrazy “dupa”.
Wspólny blog I & J


Centrysto

Twój ostatni koment jest fantastyczny. Bez picu. Powiedziałeś o sobie całą prawdę i tylko prawdę. Pokazałeś strach który Cię dusi za gardło. Nie jestem pewien, czy akurat przede mną, ale przed “nami”.

Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Będzie dobrze. I pedały przeżyją i Ty.
Twoje dzieci nie zakablują Cię na policji, bo jest duże prawdopodobieństwo, że nie będziesz katował swojej żony.

Tylko przestań się ośmieszać, proszę Cię. Jeden Artur na takie małe blogowisko wystarczy.

A nawiasem mówiąc, mnie pisanie do Ciebie z dużej litery przychodzi bez problemu.

Może tym się właśnie różnimy?


@ Magia

Army Rangers w tym tekście jest istotna (IMO), bo to jest elitarna jednostka wojsk lądowych US, więc pan Grossman nie może być uznany za ostatnią wojskową ciamajdę. Poza tym, jak napisałam na wstępie postanowiłam odnieść się również do komentarzy (niektórych). Przeoczył Pan tę deklarację. Trudno.

Przyznam, że nie rozumiem w czym problem. Była tu masa “miażdżących” argumentów (nie mówię, że Pani!) w całkiem nieistotnych kwestiach, więc, całkiem na marginesie, zaznaczyłem, że kwestię Rangersów uznaję za poboczną. Nie był to ani atak, ani nic.

Gry.
Gdyby nie włączył Pan kwestii gier do swojego tekstu, to z „Zabijalogii “ nic by nie zostało. Pardą.

Nie raczy Pani nieco przesadzać? No bo włączyłem tylko b. pobieżnie, a o innych sprawach jest jednak więcej. Gdyby Pani miała rację, to jednak było szkoda, bo było parę istotnych “zabijalogicznych” spraw w tym wywiadzie, o których nie wspomniałem. Trochę żałuję, ale to i tak było długie. I, jak się okazuje, czysta wata. ;-)

W kwestii rynkowości gier i liberalizmu rynkowego a’la JKM chyba pojechał Pan stereotypem zarzutów z jakimi, być może, Pan się spotyka. Jeśli przeczyta Pan dokładnie co napisałam zrozumie Pan, że ideologię JKM mam w równie “głębokim” poważaniu jak i “instytuty Misesa” czy inne “chicagowskie szkoły”. Wystarczy sprawdzić dokładnie kto je fundował, żeby oczy same się otworzyły.

Zgoda i cieszę się, że Pani też. Tym bardziej jednak nie rozumiem wątpliwości. Czy nie zgodzi się Pani, że przekonanie jakoby “wolny rynek” był jakąś cudowną gwarancją konserwatywnych wartości to brednia nad brednie?

Czy ja gdzieś napisałam/dałam do zrozumienia, że Pan jesteś korwinistą? Wolne żarty. Odniosłam się tylko do aluzji o liberalnym rynku, które Pan poczynił w tekście.

A gdzie ja mówił, że to Pani? Uznałem, że paru ludzi (i króli) jeszcze to czyta, więc wspomniałem. Sam tego o K*winie nie widziałem, ale Jarecki mi meldował, to chyba ta Igła… Ludzie są naprawdę weseli.

To, czy Pan chce się zniżać do poziomu marketingu i reklamy “liberalizmu rynkowego” czy też nie – nie stanowi. One istnieją i tworzą popyt; nawet na takie kretynizmy, jak gry komputerowe propagujące przemoc. Dlaczego istnieją i po co kreują popyt na to g…? – to (moim zdaniem) temat bardzo złożony. Wielowątkowy, że tak powiem.

To ze zniżaniem się, to był żart. W istocie zajmowałem się kiedyś ostro internetowym marketingiem, a mój chleb i margaryna w sporej części wynikają właśnie z takich różnych liberalno-rynkowych spraw… Ja jednak potrafię, w odróżnieniu od większości ludzi, spojrzeć na takie sprawy nieco głębiej i obiektywniej. (To nie jest jakiś przytyk do Pani akurat!) Wie Pani – u intelektualnej elity byt tak całkiem świadomości jednak nie determinuje. ;-)

Zdanie o kochających ludzkość i prawa człowieka odebrałam jako szyderę. Trudno. Miałam prawo tak to zdanie odebrać?
Mój odbiór tego zdania nie oznacza jednak, że twierdzę, iż Pan powiedział, że “ludzkość sama z sobie jest zła”. Twierdzę jedynie, że to zdanie było szydercze. Kropka.

Nie umiem na to odpowiedzieć. Musiałaby mi Pani najpierw wyjaśnić co to szydera. I ile jest szydery w szyderze. ;-)

Powiem jednak, że dla mnie wcale nie jest tak, by lwy były z natury złe, zaś króliki dobre. Mnie raczej bardziej cieszy myśl o szlachetnych lwach, a króliki… Cóż, jeśli to słodkie kobieciątka, to w porządku!

Serdecznie polecam jednak odwiedzenie mojego bloga, a tam dogrzebanie się do Roberta Ardreya. (To także na temat późniejszej Pani uwagi o Jej zapale do książek.)

Prawa człowieka, to temat na oddzielną gadułę. Uważam, że postać tych praw z jaką mamy aktualnie do czynienia jest kompletnie zdegenerowana (czyli zgadzam się Pańską opinią). Ponadto uważam, że ta degeneracja nie wynikła sama z siebie. To tak, jak z niewidzialną ręką rynku, o której bredzą “korwiniści” – za tą “niewidzialną“ ręką zawsze kryje się człowiek lub grupa ludzi.

Z tematem na gadułę jak najbardziej! Co do degeneracji… I zgoda i temat na gadułę. Co do krycia się ludzi… Temat na gadułę, zdecydowanie! To jest jednak chyba nieco bardziej skomplikowane, niż Pani sądzi. Z jednej strony jasne – ludzie – z drugiej jednak to już są sprawy b. złożonych układów i indywidualne wole przestają tutaj grać rolę, a przynajmniej pierwsze skrzypce. Cybernetyka tout court!

Zapraszam Panią na mój blog, tam by się nieco takiej dyskusji przydało. A poziom jednak nieco wyższy, choć na razie ludzi mniej.

Nie odnoszę pojęcia naturalnych praw człowieka do żadnej doktryny religijnej. Z bardzo prostej przyczyny – pozostaję poza jakimkolwiek kościołem czy związkiem wyznaniowym. Nie oznacza to jednak, że jestem ateistką.

A ja akurat jestem trydenckim katolikiem, tyle że pod wzgl. wiary – niewierzącym, i naprawdę ateistą, nie zaś jakimś tam szemranym “agnostykiem”. Prawa naturalne jednak, niezależnie od naszych osobistych przekonań, to jest całkiem po prostu część doktryny KK. Jeśli się to wyrwie z kontekstu i zechce uznać za “prawdę”, trzeba by rozwiązać całą masę filozoficznych kwestii… Bo inaczej to po prostu wisi sobie luźno w powietrzu i nie ma w tym wiele sensu.

Teraz „króliczość“. :)
Twierdzę, że od circa 300 lat (z górką) ludzkość jest totalnie sterowana. Z jednej strony to sterowanie nakręca, w określonych przedziałach czasu, masy na “lwie kły” a z drugiej strony, w innych przedziałach czasowych, tworzy na masową skalę “super króliki”, które boją się nie tylko swoich króliczych współbraci ale również własnego “króliczego” cienia. Tak zawsze tworzyły się wszelkiej maści totalitaryzmy. IMO.

Co do trzystu lat to bym się zasadniczo zgodził – jako spenglerysta i pogromca Oświecenia… Co do kłów jednak – absolutnie nie! Dla mnie totalitaryzm wynika nie z lwów, ino właśnie z królizmu!

Byłbym zachwycony, gdyby zechciała się Pani zapoznać choćby z moimi rozważaniami na temat związku demokracji z obywatelską armią. Na blogu oczywiście, choć wyrażałem to i w różnych innych miejscach.

W każdym razie powtarzam – dla mnie lwy to najlepsza zapora wobec totalitaryzmu. (Oczywiście zakładam, że nie odczytuje Pani moich wypowiedzi jako pochwały mordowania bliźnich dla przyjemności? Większość tutaj pewnie tak właśnie czyni, ale chyba nie Pani? Prawda?)

Pierwotne podstawy naszej natury i egzystencji są jedne i stałe. „Nauka“, która je atakuje nie jest nauką tylko propagandą.

No, to jest naprawdę ciekawe! Cieszyłbym się, gdyby mi to bliżej wyjaśniono… Jednak to nic wobec radości jaką bym odczuł, gdyby mi Pani wyjaśniła skąd Pani to wie, jakie ma na to dowody… Takie sprawy. Mogę prosić?

To dlatego się obruszyłam na tamto zdanie. Zdaję sobie sprawę, że to kolejny temat o wielkości oceanu. Cholera…

Cholera zaiste. Nie wiem, na razie niczym mnie Pani nie uraziła. Bywa, że nawet niektóre nie całkiem z moimi zgodne poglądy potrafię jakoś tam znieść. Tym bardziej, gdy czuję, że jeszcze mogę oponenta przekonać. Lub powalić. ;-)

I tak całkiem na marginesie – ja kocham czytać książki. To wada wrodzona.

Mogę to zrozumieć. Mimo dysleksji też coś takiego mam i nawet teraz u mnie tej dysleksji nie dostrzegają. Polecam Ardreya, no i największego ze wszystkich… Nie powiem, niech Pani ew. odkryje na moim blogu, albo poszuka w sieci kto jest dla mnie największy. (I nie tylko dla mnie, całkiem obiektywnie jest!)

Pzdrwm


Tow. Jarecki

Tekst polemiczny? Czyli mam wdawac sie z wami w pyskówke? Wyjdźcie wreszcie z magla Jarecki. W waszym wieku najwyzszy czas. O, UPR-em zaczynam mówić.

Leming od królików.

PS. Wychodzi na to, że zaraz oskarżą mnie o nabijanie licznika w TXT. Panie Igło! I Panu się dostanie, bo tow. Jarecki sie rozpolemizował na całego. Oj, będzie sie działo.


Królik

Przecież jesteśmy w sieci, prawda?
I o to chodzi! I o to chodzi!

Wspólny blog I & J


Tow. Jarecki. Teraz poważniej.

Na koniec mam przyjazną propozycję. Przeczytajcie sobie “Księcia“ale nie tego “Małego”.

Po uważnej lekturze może zrozumiesz dobry człowieku, że ze swoją mentalnością zabijaki nadajesz się tylko na knechta do obijania innym mord wg polecenia lub podpuszczenia. Ten drugi napuszony pawian też.

Z tak niską odpornością na bodźce negatywne pierwszy lepszy cwaniak podjudzi was do bicia innych wam podobnych. A ich napuści na was.
I tym sposobem rozwiąże swoje problemy.

Dobrych snów życzę “wojowniku”. Machnij 20 pompek przed snem i zrób pokaz “biceps, triceps, szkatuła”. I brzuch wciągaj.


Merlocie,

nie bądź niesprawiedliwy, proszę.

Artur staje zawsze z otwartą przyłbicą.
A nasz bojowy kolega po blogu, na odwagę zdobywa się tylko wtedy, gdy staje się dzielnym Hodowcą królików ewentualnie niesławnej pamięci Gajowym Mrównicą.

To jest naprawdę ucieszne.:)
I coraz powszechniejsze, nie powiem wśród kogo, bo nie różnicuję w ten sposób.
Ale chodzi o tę formację, co ją wszyscy znamy jako śliskich tchórzy.:)

Pozdrawiam

Ps.
Niedarmo światły Chevalier z uznaniem wypowiadał się o moim śledczym geniuszu.:)
Zwróć uwagę na ten styl kwiecisty okraszony staropolskim “Waść”.
Kto inny u nas, ma do niego takie zamiłowanie?:)


Panie Hodowco królików!

Czy po lekturze mojego komentarza doszedł Pan do wniosku, że Tiarius to wyleniały paw? Skąd taki dziwny wniosek i co on ma wspólnego z moim komentarzem?!

Nie znam wspomnianego Pana, choć znałem rodzinę, gdzie przodkowie byli zawodowymi oficerami, do pokolenia żyjącego w prl, w którym mężczyzna nie był zawodowym oficerem, a jego córka nie była nawet żołnierzem. Tyle tylko, że ja na ten temat nie pisałem, gdyby Hodowca był łaskaw to zauważyć.

Pozdrawiam


Yasso

Alem ciemniak! Dzięki

Wspólny blog I & J


Pan J. Maciejowski.

W mim wpisie (http://tiny.pl/hhlf3) przytoczyłem cytat Tiariusa vel Centrysty z BM24. To tekst pogrubioną kursywą.
Pański komentarz to tylko uzupełnienie.

Pozdrawiam.


@ yassa

Panią też chętnie bym zaprosił do rozmowy, oraz na mój blog http://bez-owijania.blogspot.com

Bardzo sensownie Pani prawi, po prostu Pani się do mnie chyba dotąd nie zwracała.

Pzdrwm


Tygrysie, dziękuję za miłe słowa,

lecz jeśli pominiemy;
http://tekstowisko.com/scroll/51716.html
to rzeczywiście nie mieliśmy jeszcze okoliczności.:)

Pozdrawiam serdecznie


Yasso, pardą®

ale nie zrozumiałem wiele z Twojego komentarza. Przecież ja nie sekuję Tygrysa za to co napisał Hodowca, ani nie odmawiam Arturowi otwartej przyłbicy. Mówię tylko, że naśladuje (Tygrys) styl Artura, co na tak małym blogowisku jest manierą irytującą...

Jeżeli chcesz, odezwij się do mnie na maila, to podzielę się z Tobą pewnym pomysłem. Interaktywnym zresztą.

Czółko


Yassa

ja obstawiam, że to Kleina.

“Z tak niską odpornością na bodźce negatywne”- to mi na Kleinę wygląda.


@ yassa

Pan jest facet! Och, sorry!

Faktycznie się kiedyś popierało. Może tam nawet coś jeszcze wrzucę.

Pzdrwm


Pani Nicponiu!

Proszę usilnie, by niepokoić p. Kleiny. To człowiek sprawiedliwy i godzien szacunku a nie jakiś tam Hodowca i to królików na dokładkę. Żeby choć osłów.

Jestem całkiem z zewnątrz, a “wojownika” Tiariusa vel Centrystę po prostu lubię.
Interesujący przypadek.

Pozdrawiam!


Poprawka - powinno być: Panie NIcponiu.

Pana Nicponia przepraszam za mimowolny nietakt.


Pani Magio!

Miło się Panią czytało, choć nie we wszystkim się z Panią zgadzam. Ciekawe jest tylko, że wdała się Pani w dyskusję z kimś, kto nie potrafi powstrzymać się od prezentowania swoich kompleksów.

Przy okazji, jeśli społeczeństwo zatrudnia w wojsku kobiety, to jest to społeczeństwo skazane na zagładę. Kobiety są od troski o domowe ognisko, a nie od walki. Co Pani robiła w armii?

Pozdrawiam


Panie Centrysto!

Razem z panem Jasą dołączył Pan do Zbysia, co nie jest w moich ustach pochwałą, a zatem teksty i komentarze przez Panów popełnione będę omijał. Pewien minimalny poziom inteligencji i kultury jest niezbędny do dialogu. Jak się ma wyłącznie wyzwiska jako argument, to szkoda mojego czasu.

Bez odbioru


Panie Hodowco królików!

Pozwoliłem sobie na żart i miło, że Pan to dostrzegł. (A może się mylę?)

Między rozpoczęciem pisania poprzedniego komentarza a skończeniem i opublikowaniem zdrzemnąłem się, więc kontekst trochę się zmienił. Dlatego mogło wyjść nie na temat dyskusji.

Jeśli będzie chciał Pan podyskutować, to zapraszam do mnie lub gdzieś indziej do cywilizacji. Jak napisałem w komentarzu do pana Centrysty, szkoda mi czasu na śledzenie jego wypowiedzi i tego blogu.

Pozdrawiam


Panowie, Magio,

widzę, że tu też do mnie się rozmawia :), zapowiada się ciekawie, ale niestety , dziecka właśnie wróciły z wakacji, więc nie bardzo jestem w tej chwili skłonny do gaduły. Obowiązki wzywają.
Jutro się włączę.:)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, spadam – dobranoc.


i zwróćcie jeszcze może uwagę, słodkie komuszki, że...

... ci żołnierze co starają się wroga trafić albo w 100%, albo też w 15%, strzelają między innymi w obronie takiej sprawy, by pedały nie byli jedynie za swoje dokonywane w prywatności praktyki wieszani na publicznym placu, ku uciesze gawiedzi i zbudowaniu dziatwy.

No i? Macie jeszcze coś zabawnego do powiedzenia?


Pan J. Maciejowski

Żartu nie dostrzegłem, więc wyjaśniłem w czym rzecz. Powód – z natury jestem ponury jak chmura gradowa, co chyba widać. Zgryźliwy też, co widać jeszcze lepiej choćby przez proponowanie “wojownikom” trudnych lektur.

Ale pod ta skorupą dobry ze mnie człowiek i aż przebieram nogami, by też być “wojownikiem”, ale nie jestem mocny w gębie, czyli nici z takiego szlachetnego chciejstwa.

Staram się – jak to wyżej spostrzegawczo zauważyła Pani Alga – “chodzić krok w krok” za “wojownikiem” Tiariusem, ale to wzorzec nieosiągalny.
Zacznę wzorować się na Nim, poczynając do pisania o sobie tekstów pełnych samouwielbienia z wieloma cytatami z literatury przeróżnej – choćby z Wisłockiej.

Już sam nie wiem, co jeszcze. Chyba wpadnę w kompleksy, a to najlepiej wychodzi mi w łóżku.
Stąd oczywista oczywistość, że z Pańskiego zaproszenia skorzystam innym razem. Właśnie jestem stanowczo wzywany do zajęć z zakresu popadania w kompleksy, depresję i innych takich…

Z przykrością muszę się więc z Panem pożegnać.
Życzę dobrej nocy.


centryście i supermenom co sie kulom nie kłaniają

Czytam i oczy przecieram.Ja prosty chłopak z prowincji jestem i uwierzyć nie mogę że taki wysyp herosów sie objawił.Powiem tak z własnego skromnego doświadczenia że jak człowiekowi ołów lata koło głowy to obowiązuje parę prostych zasad.Im bliżej zieimi tym bezpieczniej.Jesz kiedy możesz a nie kiedy ci się chce.Spisz kiedy możesz a nie kiedy ci się chce.Kazda najgorsza podwózka jest lepsza od najlepszego marszu.Logicznie i w sposób nadający sie do analizowania to wygląda na mapach i na papierze a jak ołów lata w powietrzu to przypomina to pożar w burdelu.Nie spieprzasz gdzie pieprz rośnie z dwóch powodów.Wstyd kumpli i to co ci zrobia potem jest gorsze od tego co ci mogą zrobić teraz.Jeżeli przełożywszy to na język psychologi dla supermanów wychodzi coś takiego jak wyżej to niech i tak będzie.


centrysto,

sranie w banie, mocium panie!


Panie Igło

W sumie to Rangersi są elitarną spadochronową piechotą lekką (czyli w praktyce pozbawioną sprzętu zmechanizowanego). Z uwagi na przygotowanie do operacyjnego działania na terenie całego świata w czasie mniejszym niż 24h, możliwości samodzielnego operowania do 7 dni oraz specyfiki przydzielanych zadań (często jest to zapewnienie osłony działan NAVY SEAL czy DELTA FORCE), neleży ich wyraźnie odróżniac od jednostek takich jak 101 czy 82 dywizja powietrzno-desantowa.
Prawdziewie elitarną jednostką amerykańskiej piechoty są Zielone Berety, dla których US RANGERS stanowią jedynie rezerwuar potencjalnych żołnierzy. Podobnie zreszta jak dla Delta Force, która rekrutuje najlepszych Rangersów.

Jednostki te, pomomo doskonałego wyszkolenia, są jedynie jeddnostkami pomocniczymi i w starciu z piechotą zmechanizowaną odwolnego kraju europejskiego nie mają żadnych szans. No ale nie do walki ze ZMECHem są powołani i narażanie ich na spotaknie z klasyczną piechotą to zwyczajne marnotrawstwo.

W przypadku gdy Rangersi nie są w stanie odskoczyć od wroga, skazani są de facto na wybicie. Swietnie ilustruje to przykład akcji w Mogadiszu, gdzie cztery oddziały Rangersów i ok 50 specjalistów z Delta Force zostało w praktyce unieruchomionych i przybitych do gruntu przez milicje Aidida. Gdyby nie operacja pakistańskiej piechoty zmechanizowanej (normalna jednostka polowa, żadna tam elita – 10 Dywizja Górska bodajże), praktycznie wszyscy by zginęli. Warto zauważyć, że w trakcie operacji ratunkowej ONZ, pod ciężkim ogniem i w nocy, zginął tylko jeden żołnierz (Malezyjczyk).

Warto także przypomnieć, że w trakcie 2 wojny w Iraku, nie udało się tej elicie elit odnaleźć ani jednej z mobilnych wyrzutni SCUD.

Reasumując – świetne jednostki, choć czasem ich legenda przekracza ich dokonania. Doskonali do zajęcia strategicznej tamy lub lotniska. W przypadku braku wsparcia klasycznych szewji (tych bez ambicji nazywania sie “elitą”), przestają mieć znaczenie. Ich operacje sa spektakularne i świetnie wyglądają na filmach lub kartach książek, ale wojen to oni nie wygrywają.

Pozdrawiam.


eto kak Tigra jebat - i smiszno, i straszno

centrysta / Tygrys – masz 100% racji, jak piszesz o totalitarnej mentalności zawodowych pedałów, ... przepraszam “obrońców praw gejów”.

w innych sprawach natomiast pieprzysz jak potłuczony, zwłaszcza porównując przestraszoną siedmiolatkę do (dwa razy starszego) Pawki Morozowa.

licytujcie się dalej na swoje bojowe osiągnięcia, internetowi wojownicy.


Merlocie,

przecież nie będziemy się spierać o słowa, napisałeś, że Tygrys naśladując Artura jest śmieszny, a mnie dużo bardziej śmieszy co innego; otwartość i odwaga anonimowych:) kolegów. Ot i tyle.

Jeśli chodzi o propozycję, to poza deficytem czasu wolnego, nie jestem pewien czy pasowałbym do profilu przedsięwzięcia.:)
W każdym razie bardzo dziękuję i jeśli będę znał adres mailowy odezwę się napewno. Choćby z ciekawości.:)

Pozdrawiam serdecznie


Arturze,

wow, co ja widzę? obacz sam; mysz ryknęła i to swoim głosem.:)

A ten Kleina, to ten święty a uczony mąż lubawski?
Ten, co podpierając się teorią dezintegracji pozytywnej komplementował Jacka Jareckiego za to, że w końcu odważył się i odciął kompromitującą pępowinę łączącą go z paskudnym S24?
Po czym sam ulotnił się dyskretnie, ponownie moszcząc sobie miejsce w gnoju?
No, możesz mieć rację...
Chyba będziemy musieli założyć spółkę śledcza-inwigilującą.:)

Pozdrawiam


Yassa

On ci!

Obstawiam te kandydaturę własnie. Styl podobny i te zbitki słowne:
“Z tak niską odpornością na bodźce negatywne”
Zostałem uraczony onegdaj podobnymi mądrościami przez tego czcigodnego starca, który sie samochodom rajdowym nie kłania.
Dla naszego Ziggiego i nieodżałowanego Docenta to sa sprawy zbyt trudne. Zostaje wiec jego dostojność Andrzej F(reud) Kleina.

Na marginesie- w świetle tekstu Tygrysa nick “hodowca królików” daje jako taka wiedzę o ambicjach wyżej wymienionego. Myślę tez, że daje sie to pozytywnie skorelować z uprawianym fachem, tj. psychologią. W sumie- pasjonujące.

;-)

Pozdro


Panu Nicponiowi z życzliwą radą.

W działaniach śledczych istotną wartość ma kompleksowy ogląd materiału dowodowego. W naszym przypadku polega to na wnikliwym i krytycznym czytaniu tekstów.

Pana Kleinę pozdrawiam z szacunkiem. Panów śledczych także.
Życzę przyjemnej zabawy.


Arturze, zgoda,

przekonałeś mnie.

Zbyt pochopnie wyraziłem swoją opinię, oparłem się na materiale fragmentarycznym (pierwszym komencie).
Dogłębna analiza gramatyczno-leksykalna, skonfrontowana z profilem psychologicznym sprawcy sprawia jednak, iż Twoja hipoteza wydaje się być najbardziej prawdopodobna.:)
Dokonując zatem kompleksowego oglądu materiału dowodowego zmuszony jestem
pokajać się, wycofać mysz i przeprosić Gajowego.:)

Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Pana Kleinę.
Siebie pozdrawiam zaś ze szczególnym szacunkiem


Panie Yasso! Brawo!

Widzę postępy przynajmniej w warstwie językowej.
Pozwolę sobie jednak na pewną radę. Szczególnie dotyczy to Pana Nicponia. Pożytecznym krokiem będzie wyeliminowanie z czynności śledczych wszelkich emocji, a więc też motywacji o podłożu ambicjonalnym. Stany nimi nacechowane nie służą sprawnemu widzeniu zjawisk w kategoriach przyczynowo-skutkowych. Utrudniają także wieloaspektowe widzenie zdarzeń.

Może Panowie zaczną od wytrwałych, analityczno-syntetycznych lektur tekstów talmudycznych? Zapuszczanie pejsów nie jest konieczne.

Życzę sukcesów w działaniu i pozostaję nieustająco życzliwy.


Yassa

No widzisz, Kleina jak malowany!


Panie Nicponiu! Błędne wnioskowanie!

O ile mi wiadomo, p.Kleina nie ma w zwyczaju malować się. Nie jest też przez nikogo malowany. Może jednak zaszły jakieś zmiany, o których nie wiem. Dawno nie czytałam jego tekstów.

Proszę wszcząć poszukiwania w innym kierunku.
Może jestem n.p. psychologizującą kobietą, która udaje faceta z wąsami i łysiną?

Pozdrawiam życzliwie.


wchodzę ci ja

na tak ambitne forum, stary onetowy troll, bo już mnie sumienie od jakiegoś czasu gryzie i gryzie i żeby mnie nie zagryzło to się w końcu odchamić postanowiłem i myślę o tutaj ! się nauczę na czym prawdziwa polemika polegać ma !
A tu dupa, no i zawiodłem się trochę i podłamałem że wzorców to ja tak łatwo nie znajdę i szybko – ale z drugiej strony … to nikt nie obiecywał że będzie lekko.

Przepraszam za ten komentarz nie na temat, no ale w końcu troll to troll a starych nawyków tak łatwo wykorzenić się nie da.
Czytam dalej i już się nie odzywam.


Subskrybuj zawartość