Moja próba

Moja próba

Polską racją stanu jest jej trwałe bezpieczeństwo fizyczne. Aby doszło do takiej sytuacji, położenie geograficzne między Rosjanami i Niemcami musi przestać być odwiecznym (tj. od trzech wieków) polskim przekleństwem, tylko stanem neutralnym, a przy pomyślnych wiatrach nawet atutem.

Żeby to osiągnąć, Polska musi zmierzać ku staniu się trwałym i nieoderwalnym członkiem świata Zachodu w trzech dziedzinach:

1) politycznej;

2) gospodarczej;

3) kulturowej.

Trzeba też przy tym pamiętać, że celem nie jest, a przynajmniej nie powinno być, członkostwo w tej, czy innej organizacji. Stanie się członkiem UE i NATO nie było żadnym celem (chyba każdy, zwłaszcza po ostatniej wojnie w Gruzji i wypowiedziach Niemców, czuje, że z tym naszym bezpieczeństwem jest tak sobie). Jedynie dostaniem do ręki narzędzia, które ma nam umożliwić osiągnięcie celu, który podałem w pierwszym zdaniu.

Jak to osiągnąć?

1. W kwestii politycznej nasza aktywność powinna się przejawiać na następujących obszarach:

a) w ramach NATO w tym zwłaszcza w kontaktach ze Stanami Zjednoczonymi;

b) w kwestii integracji w ramach Unii Europejskiej, tak w zakresie symbolicznym, jak w realnej sprawności tej organizacji.

Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone i NATO, nie mam zastrzeżeń. Cieszę się, że Polska podpisała umowę o Tarczy; przy wszystkich wątpliwościach co do słuszności operacji NATO w Afganistanie, to dobrze, że skoro taka akcja już się odbywa, Polska bierze w niej aktywny udział.

Gdy mowa o UE, niestety zaczynają się schody. Jesteśmy w UE 4 lata i jak dotąd zaznaczamy się tylko nie temu, albo nie tamtemu. Żeby nie było, jestem przeciwnikiem Traktatu Lizbońskiego w jego obecnym kształcie, tu nie o to chodzi, choć nie widzę też żadnego niebezpieczeństwa. Po prostu w tym Traktacie nie ma prawie niczego, co poprawiłoby efektywność działania UE, wręcz przeciwnie. Chodzi o następujące rzeczy:

a) Polska powinna stawać na głowie, by w Warszawie i w innych polskich miastach miała swoje siedziby jak największa ilość unijnych instytucji (Wrocław ostatnio przegrał z Budapesztem); nawet jeśli większość z nich to pic na wodę i marnowanie podatniczej krwawicy, w naszym przypadku warto.

b) Polska powinna unikać działań dezintegrujących, na jakie mogą sobie pozwolić i pozwalają Francja (tzw. Unia Śródziemnomorska), albo Niemcy (rura na dnie Bałtyku). Tworzenie różnych “programów wschodnich”, “planów dla Wschodu”, czy jak to się tam nazywa, które ma poparcie Litwy i Szwecji a nikogo z dużych krajów Zachodu, nie leży w polskim interesie. W ogóle szalenie ryzykowne jest stawianie na międzynarodowe programy polityczne, w których Polska jest największym i decydującym ogniwem, bo tworzy się koalicję słabych.

c) Polska powinna unikać wchodzenia w indywidualne sojusze z konkretnymi dużymi krajami UE, gdy kwestia jest nie po drodze z innym dużym krajem, zwłasza też należącym do UE. Polska nic nie załatwi w kwestii międzynarodowej z Wielką Brytanią, jeśli będzie to sprzeczne z interesem Niemiec, nic nie załatwii z Niemcami, jeśli będzie to nie po drodze z interesem Paryża itd. Bo oni się w pewnym momencie dogadają, jak zawsze, a Polska zostanie na lodzie. Też jak zawsze.

d) W związku z powyższym Polska powinna się uczepiać takich tworów, gdzie tych regionalnych mocarzy jest więcej niż jeden. Doskonałym przykładem jest Trójkąt Weimarski. W Polsce zapomniany, a przez Lecha Kaczyńskiego prawie ignorowany. Tymczasem takie spotkania to najlepsza okazja do osiągnięcia czegoś na czym nam może zależeć. Bo oto mamy przy stole Paryż i Berlin jednocześnie. A nie jak w Lizbonie, że Kaczyński coś z Sarkozym ustalił, a potem poczuł się oszukany, bo po pięciu minutach do Sarkozego podeszła Merkel i natychmiast ustaliła co innego.

2. Gospodarka. Nie ma innej rady. Polska, w swoim czasie chora gospodarka nawet na warunki RWPG, przez dwadzieścia lat kapitalizmu nie zdołała podwoić swojego PKB na osobę po uwzględnieniu inflacji. Mało kto zdaje sobie sprawę, że gdyby nasz nominalny PKB/capita był jak w Hiszpanii, Polska miałaby w 2007 roku gospodarkę równą rosyjskiej. Nie może być tak, że w ciągu 20 lat wartość zagranicznych inwestycji w Polsce w przeliczeniu na mieszkańca była prawie trzy razy niższa niż na Węgrzech i prawie cztery razy niższa niż w Czechach, że w rankingu Banku Światowego za okres kwiecień 2006 – czerwiec 2007 Polska zajęła 74 miejsce w świecie (przedostatnie w UE za Grecją) jeśli chodzi o łatwość prowadzenia biznesu. Rząd Tuska nie robi w tej sprawie literalnie nic, więc pewnie znowu się obsuniemy. Wbrew mitowi narodowemu realny socjalizm bynajmniej nie spłynął po Polsce jak woda po kaczce. Z tym trzeba zerwać i przestać liberalizm uważać za obelgę. Musimy tworzyć warunki, by jak najwięcej przedsiębiorstw i instytucji finansowych chciało tu przenosić swoje zakłady, siedziby, lokaty kapitału. Nie ma innej rady, jak liberalizm. A wtedy, przy naszym potencjale ludnościowym, Polska stanie się atrakcyjnym partnerem, o którego przychylnośc warto zabiegać.

3. Kultura. Jedną z cech łączących Polaków i Rosjan jest podejrzliwość, zamieniająca się czasem i w wrogość, względem Zachodu i jego kultury. Co oni nam tu przyniosą? Kosmopolici, pederaści, ateiści… Chcą nas wynarodowić. To się wszędzie słyszy… Nie chodzi o papugowanie, lecz o rzetelną znajomość i kontakt z myśleniem zachodnim. Czy jest szkodliwy? Jak dotąd Zachód ZAWSZE wychodził na swoim pojmowaniu rzeczywistości lepiej niż Polska. To powinno dawać do myślenia. Wiele lat temu Kasia Sobczyk śpiewała o mnie się nie martw, o mnie się nie martw, ja sobię radę dam, jesteś to jesteś, a jak cię nie ma to też niewielki kram, jeśli chcesz wiedzieć same zmartwienia tylko przez ciebie mam, o mnie zapomnij, o mnie się nie martw, ja sobie radę dam, jak sobie radę dasz niewdzięczniku, kiedy zostaniesz sam. A my przecież widzimy moralną zgniliznę Europy, która lada moment ma zginąć. I ostrzegamy. I odcinamy się. Tylko ostatecznie zawsze jest tak, że Rosja gwarantuje spokój w Warszawie, a Francuzi mają się świetnie. Dziwię się, że nikt nam jeszcze nie powiedział tego, co swojemu chłopcu Kasia Sobczyk. Przy całej tej obecnej emigracji młodego pokolenia cieszę się, że oto milion, czy dwa miliony ludzi ma szansę poznać stosunki społeczne cywilizowanego świata i może jak wrócą, jeśli wrócą, coś zaszczepią. Jeśli będzie do czego wracać, ale to zależy od punktu drugiego.

Pozdrawiam

P.S. Griszqu, piszesz że PRS jest dynamiczna, bo dynamiczny jest Świat. No ale ja pewnie znowu nie na temat. ;-). To źle. Dojrzałe narody mają swoje cele niezmienne przez stulecia, bez względu na ustroje, czy chwilowe granice.


Kłopoty z odpowiedzią, czyli byle do przodu? By: germania (34 komentarzy) 27 sierpień, 2008 - 09:06