Hmmm...

Hmmm...

Myślę, że nie musimy wnikać w zawiłości konfliktów w latach 1918-39. Każdy naród musi mieć swój mit założycielski (pisałem już kiedyś o tym). Może trochę podkolorowany, może lekko przypudrowany, jak to z mitami (czy też legendami, nie chodzi o pojęcia, a o ideę) bywa. I, szczerze mówiąc, wolę patrzeć na Piłsudskiego na cokole, niż wyobrażać sobie na tymże Jarosława K. za jakieś lat pięćdziesiąt. Niby nie moje zmartwienie, ale jednak…

Może gdyby Francuzi zarządzili ekshumację Joanny d’Arc, by sprawdzić jej dziewictwo, zmieniłbym poglądy…

Niespecjalnie mi się wydaje, że cytat z Giertycha miałby być reprezentatywny dla Polski dwudziestolecia międzywojennego. Ot, jedna z tysięcy wypowiedzi. Tak jakbyś dzisiaj chciał niejakiego Górskiego uznać za typowego przedstawiciela gatunku, że się tak wyrażę. Choć z drugiej strony… Może toto rzeczywiście reprezentuje poważną część Polaków? I może ta część się z takimi poglądami utożsamia?

Co do odsunięcia na bok endecji po 1989 to się niespecjalnie zgodzę. Różne ekstrema były obecne w parlamencie, a większej siły oni (endecy) nie stanowili, głównie z powodu mizerii kadrowej, wewnętrznych sporów i niedookreślenia. Ale i przed 2005 pojawiały się persony typu Ostoja-Owsiany, czy Bender…

Innych ekstremów mieliśmy i mamy też co niemiara, że Korwina, Macierewicza, Łopuszańskiego czy Leppera i Gadzinowskiego z Palikotem wspomnę. Że ich było tylko tyle, to jest zasługa wyłącznie pięcioprocentowej brzytwy wyborczej. Jedyną szansą dla nawiedzonych było podpięcie się do większej partii, co siłą rzeczy wymuszało pewne przypudrowanie ekstremalnych poglądów.


Święto Niepodległości i jedności? By: AzraelKK (5 komentarzy) 11 listopad, 2008 - 20:23