Święto Niepodległości i jedności?

Jakie właściwie święto jest obchodzone w dniu dzisiejszym, 11 listopada? Czy jest to rocznica faktycznego odzyskania polskiej państwowości, czy jednak świętujemy dzień, który został zadekretowany w roku 1937 przez zwolenników Józefa Piłsudskiego, jak data symbolu i umocnienia legendy Marszałka? Czy może jednak faktyczną datą odnowy bytu państwa polskiego nie powinien był 7 października 1918 roku, kiedy to Rada Regencyjna Królestwa Polskiego ogłosiła niepodległość Polski. Dobrze, jednak zostawmy datę 11 listopada, jako znamienną. W tym dniu, w roku 1918, zostało podpisane zawieszenie broni pomiędzy Francją i Niemcami, w słynnym, i nie raz wykorzystywanym wagonie kolejowym, w Compiegne.

Wiele się pisze, że Polska odrodziła się z woli i potrzeby Polaków i ich determinacji, okupionej krwią powstań, wiezieniami i zsyłkami na Syberię. To oczywiście prawda, ale prawda historyczna, a nie patriotyczne opowiastki każą nam powiedzieć, że wolność Polakom przyniosło zwycięstwo państwa Ententy i rozpad w wyniku tego mocarstw zaborców: Rosji, Niemiec i Austro – Węgier.

Polacy nie byli wcale skazani na wolność, Anglia nie była przekonana wcale do naszych zdolności do stworzenia państwowości, co zresztą potwierdził kongres paryski z 1919 roku.

Polskie państwo było niejednorodne, nie tylko z tego powodu, że składało się z trzech części zaborów. Było niejednorodne i skłócone również politycznie i co do celów. I na pewno nie było państwem demokratycznym. Było to państwo władzy autorytarnej, w większości okresu dwudziestolecia państwo policyjne i cenzury. Państwo słabe, skłócone ze swoimi sąsiadami, bo słaba była także Europa i Liga Narodów. Państwo niejednorodne etnicznie, gdzie istnieli obywatele kilku kategorii. Pisanie, czy mówienie o II RP, jako o państwie – wzorcu dla współczesnego Polaka jest kolejnym zakłamaniem historii. Szczególnie pisanie o Polsce po przewrocie majowym 1926 roku.

Polska międzywojenna była głęboko podzielona politycznie, jeszcze bardziej, niż to się dzieje teraz. Oto co pisał dziad Romana Giertycha, znany przedwojenny działacz endecki, współpracownik Romana Dmowskiego Jędrzej Giertych (zmarły na emigracji w Londynie, w roku 1992.), w swojej pracy, pod tytułem “O Piłsudskim”;

“Wielka kariera polityczna Piłsudskiego, poczynając od roku 1918-go, wyrosła
na fakcie, iż był on w cichym, zupełnie formalnym porozumieniu z Niemcami i
że został przez Niemców mianowany dyktatorem w Polsce”.
[Piłsudski]“był w istocie mianowany przez Niemców. Ale operacja
ustanowienia jego dyktatury przeprowadzona została tak zręcznie, że robiła
wrażenie przewrotu samorzutnego i nawet antyniemieckiego. Niektóre oddziały
niemieckie zostały na ulicach Warszawy już 11 listopada ostentacyjnie
rozbrojone”.
[...]
“Ten w istocie rewolucjonista i marksista chciał reformować nie Polskę, lecz
świat. Uznawał on potęgę i pozycję Anglii i Niemiec – i nie chciał ich
naruszać, ani przeciw nim występować. Ale widział przed sobą jedną, wielką,
rysującą się realnie perspektywę: chciał zburzyć Rosję. Na miejsce Rosji
chciał zbudować wielką federację, w istocie antyrosyjską. Był kontynuatorem
dynastycznej polityki niektórych Jagiellonów – także i Kazimierza
Jagiellończyka, który przecież budował potęgę nie Polski, lecz swojej
dynastii, walcząc o Czechy i Węgry, a trochę myśląc i o Nowogrodzie, a więc
i o Morzu Białym i kresach Syberii, a na Śląsku wyżej stawiał interesy
czeskie od polskich.
Wymieniam punkt szczególnie ważny mojej hipotezy. Piłsudski chciał być, tak
mi się wydaje, władcą Rosji. To znaczy mieć stolicę w Moskwie. Być
Aleksandrem Wielkim krajów na wschód od terytorium, mówiąc słowami
Iłłakowiczówny >Od Wisły do Ładogi, od Tatr aż do Krymu <. (…)
Na dalszą metę władanie Piłsudskiego na Ukrainie, albo nawet w Rosji na
miarę Stalina, też przecież nie Rosjanina, torowałoby oczywiście drogę
ekspansji niemieckiej. Po rządach Piłsudskiego przyszłyby tam rządy
niemieckie. Ale aż do śmierci sprawowałby tam władzę Piłsudski. Nie tylko
osiągnąłby wielką, własną historyczną chwałę. Przyniósłby niezmiernie wiele
Niemcom. Mając po swojej stronie Polskę, Litwę, Ukrainę, Niemcy osiągnęłyby
w końcu to czego bez tej torującej im drogę pomocy osiągnąć by nie mogły”

Aż dziwne, że w czasach IV RP tego rodzaju poglądy nie znalazły się bronią polityczną. A z drugiej strony dobrze się stało, że Marszałek odsunął endecję na boczny tor. Podobnie zresztą, jak ekstrema polityczne, narodowo – katolickie, zostały odsunięte na bok po roku 1989…

Czy Polsce i Polakom jest potrzebne to święto patriotyczne? Oczywiście tak. Tylko, że niejednoznaczność historyczna tamtych czasów i dwadzieścia lat, do 1 września 1939 roku, to nie były czasy wielkiej szczęśliwości i czasy, na których trzeba się wzorować. Ale warto o nich pamiętać.

Azrael

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Azrael

Na pohybel!
Swietny tekst!


Azraelu,

liczy się symbol, zgadzasz się że Wałęsa jest symbolem i jego Nobel, skok przez płot itd?
Tak też symbolem jest Piłsudski i 11 listopada.
Mitem i symbolem.

I jest potrzebny , co oczywiście nie znaczy, że nie trza wnikać w historię i poznawać więcej i lepiej niż wynika to z powierzchownego świętowania.


Polska jest dla Polaków

To co sobie sądzą na ten temat inni w tym Anglicy powinno nas mało obchodzić.
A cele własne narodu najlepiej realizuje jego własne państwo, nawet wewnętrznie skłócone.
A to, że Giertych wypisywał pierdoły to już chyba nie warto nikogo przekonywać?


U Giertychów...

...ten patriotyzm jest genetyczny i głupota także…

Dobry tekst.

Pozdrowienia i powodzenia


Hmmm...

Myślę, że nie musimy wnikać w zawiłości konfliktów w latach 1918-39. Każdy naród musi mieć swój mit założycielski (pisałem już kiedyś o tym). Może trochę podkolorowany, może lekko przypudrowany, jak to z mitami (czy też legendami, nie chodzi o pojęcia, a o ideę) bywa. I, szczerze mówiąc, wolę patrzeć na Piłsudskiego na cokole, niż wyobrażać sobie na tymże Jarosława K. za jakieś lat pięćdziesiąt. Niby nie moje zmartwienie, ale jednak…

Może gdyby Francuzi zarządzili ekshumację Joanny d’Arc, by sprawdzić jej dziewictwo, zmieniłbym poglądy…

Niespecjalnie mi się wydaje, że cytat z Giertycha miałby być reprezentatywny dla Polski dwudziestolecia międzywojennego. Ot, jedna z tysięcy wypowiedzi. Tak jakbyś dzisiaj chciał niejakiego Górskiego uznać za typowego przedstawiciela gatunku, że się tak wyrażę. Choć z drugiej strony… Może toto rzeczywiście reprezentuje poważną część Polaków? I może ta część się z takimi poglądami utożsamia?

Co do odsunięcia na bok endecji po 1989 to się niespecjalnie zgodzę. Różne ekstrema były obecne w parlamencie, a większej siły oni (endecy) nie stanowili, głównie z powodu mizerii kadrowej, wewnętrznych sporów i niedookreślenia. Ale i przed 2005 pojawiały się persony typu Ostoja-Owsiany, czy Bender…

Innych ekstremów mieliśmy i mamy też co niemiara, że Korwina, Macierewicza, Łopuszańskiego czy Leppera i Gadzinowskiego z Palikotem wspomnę. Że ich było tylko tyle, to jest zasługa wyłącznie pięcioprocentowej brzytwy wyborczej. Jedyną szansą dla nawiedzonych było podpięcie się do większej partii, co siłą rzeczy wymuszało pewne przypudrowanie ekstremalnych poglądów.


Subskrybuj zawartość