Smród z IPN

Znów aferka lustracyjno – teczkowa. Piszę specjalnie “aferka”, a nie afera, ponieważ spowszedniało to już wszystkim i przestało mieć znaczenie, kto, kiedy współpracował i jakie są na niego dokumenty. Instytut Pamięci Narodowej co jakiś czas wypuszcza balonik ze śmierdzącą zawartością, pod postacią katalogów, a usłużni obserwatorzy, dziennikarze i tropiciele patrzą i oceniają – rozdmuchać sprawę, czy nie?

Tym razem chodzi o abp Józefa Życińskiego, który miał być ponoć przez 13 lat TW, o pseudonimie “Filozof” (nawet nie będę rozwijał skrótu, i tak wiadomo, o co chodzi…). Rewelacje nagłośnił, a właściwie odgrzał na nowo ksiądz Isakowicz – Zaleski. Na swoim blogu Isakowicz-Zaleski, nawiązując do ostatniej książki Sławomira Cenckiewicza, „Sprawa Lecha Wałęsy”, przypomniał sprawę, która jest znana od dawna. Mniej więcej rok temu abp Życiński udzielił dużego wywiadu, szeroko opisując swoje kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa.
Problem tylko w tym, że po pierwsze, materiały o ewentualnej współpracy Życińskiego są znane Kościołowi i przeszły weryfikację Kościelnej Komisji Historycznej, po drugie są one niekompletne i raczej nie wskazują na aktywną działalność donosicielską.

Abstrahując od winy, czy niewinności hierarchy, zastanawiające jest zawsze to, jak to się dzieje, że z kilometrów teczek i milionów materiałów, wypływają pewne dokumenty – a inne nie wypływają. Jakimi kryteriami kierują się tak zwani historycy, że pewne sprawy wydają im się ważniejsze, a inne mniej?

Sprawa Stanisława Wielgusa, który miał zostać metropolitą warszawskim, wskazuje, że w Kościele polskim idzie ostra walka o wpływy i pozycję.Zresztą “przecieki” z obrad Komisji Episkopatu Polski, czy indywidualne wypowiedzi poszczególnych hierarchów wskazują na to, że wojna pomiędzy stronnictwem kardynała Dziwisza, a grupą zachowawczą, jest w pełnym rozkwicie. Nie posądzam oczywiście księdza Isakowicz – Zaleskiego o sprawę uczestnictwa w tym procederze, ale zapewne co poniektórzy chętnie wykorzystają jego wpisy blogowe, jako argumenty w walce.

Wracają do meritum, czyli do tego, jaką wartość mają dokumenty z IPN;
Otóż, jeżeli byśmy brali pod uwagę rzetelność tych dokumentów – w tym wypadku niekompletnych – i przeciwstawili je zeznaniom świadków – zarówno TW, jak i oficerów prowadzących, którzy z reguły podważają wiarygodność zapisów i oczyszczają ich z zarzutów donosicielstwa – to komu albo czemu dać wiarę? Zeznaniom w dochodzeniu i pod przysięgą, czy materiałom? Ot, taki problem, z którym lustratorzy, domorośli lustratorzy, tacy, jak Tomasz P. Terlikowski, rady dać sobie nie mogą.

Terlikowski i jemu podobni lustracyjni hunwejbini, reagują jak dobrze wytresowane psy gończe – jest sygnał, trzeba dać głos. Nieważne, że sprawa jest lekko śmierdząca stęchlizną, ważne, że można po ujadać.
Mnie, który instytucję Kościoła traktuje z dużym dystansem, oględnie mówiąc, tego rodzaju postawa bawi. Gorzej, że tacy lustracyjni tropiciele na zamówienie, działają czysto wybiórczo. Ostrze ich rapierów skierowane jest tylko w jedną stronę, ich potrzeba (głęboko moralna potrzeba, a jakże!) skierowana jest tylko w jednym kierunku. Panu Terlikowskiemu nie przeszkadza, że pracuje w firmie, której twórcą, wydawcą i cicerone jest były sekretarz KC “Naszej Partii” – a dodatkowo ujawniony, gorliwy…TW służby bezpieczeństwa – Marek Król.
Zaczynam mieć tego rodzaju wrażenie, że tacy ludzie, jak redaktor TT, a także, niestety, ksiądz Isakowicz – Zaleski, robią za tak zwanych pożytecznych idiotów. Że poddają się manipulacji i służą za przekaźniki, coś w rodzaju pudeł rezonansowych, które odpowiednio poruszone, rezonują i nagłaśniają sprawy, które nie mają znaczenia albo mają, ale nie takie, na jakie wyglądają.

Dziennikarz Terlikowski, jeżeli go sprawa lustracji, w Kościele, interesuje i jeżeli widzi jej problem, jako rzutujący na życie Kościoła Katolickiego, powinien wyjść poza jego obszar i zastanowić się nad innymi problemami.
Przede wszystkim nad tym, że jak to jest, że po doświadczeniach poprzedniego rządu, który skompromitował się ustawą lustracyjną, rozjechaną przez Trybunał Konstytucyjny, nikt nie zajął się projektem nowej ustawy?
Jak to się dzieje, że również IPN, w którym pracują setki prawników, historyków, nie pokusił się przynajmniej o prace studialne na temat nowej ustawy?
Jest więcej takich pytań, jak choćby te, czy i kiedy, i kto udostępni tak zwany zbiór zastrzeżony IPN, a także tajne katalogi IPN, do których, jak można podejrzewać mają dostęp wybrane osoby i które muszą zawierać dane, które mogłyby zmieść całą kastę polskich polityków i przewartościować historię najnowszą. To jest zadanie dla prawdziwego Bonda polskiej lustracji, a nie uganianie się, za nic tak naprawdę nieznaczącym dla życia publicznego arcybiskupem.

Wartość teczek i samego IPN jest taka, że może on służyć, jako narzędzie walki politycznej. I tak będzie stale, dopóki będzie on istniał w takiej formule, poddany naciskom i ingerencji polityków, oddany w ręce pseudonaukowców.

Dlatego IPN trzeba po prostu podpalić. Innego wyjścia nie widzę, tak zwane otwarcie akt w Polsce nie nastąpi nigdy.

Azrael

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@

AzraelKK

...uganianie się, za nic tak naprawdę nieznaczącym dla życia publicznego arcybiskupem.

Człowiek Roku 2007 “nic nie znaczącym arcybiskupem”? Co za faux pas!


Azrael,

no właśnei:

“Jest więcej takich pytań, jak choćby te, czy i kiedy, i kto udostępni tak zwany zbiór zastrzeżony IPN, a także tajne katalogi IPN, do których, jak można podejrzewać mają dostęp wybrane osoby i które muszą zawierać dane, które mogłyby zmieść całą kastę polskich polityków i przewartościować historię najnowszą. “

ja bym jeszcze dodał pytanie, dlaczego od pewnego czasu nikogo nie interesuje lustracja polityków/urzędników/sędziów, rządzących ogólnie czy osób wpływ na coś mających.

KLustruje się za to z lubością aktorów, pisarzy, księży, dziennikarzy.
I to im bardziej znany tym lepiej.
Bo sensacyjke mamy, choć właściwie mało kto na te sensacyjki reaguje.

Mnie zastanawia jeszcze czy “Nasz Dziennik” i RM będzie broniły Życińskiego jak Wielgusa?
:)
Zresztą ten sam problem “GW” miała w sprawie konserwatywnego Wielgusa.

pzdr

P.SA. Ale wole jak Terlikowski pisze o lustracji czy Kościele niz o o Obamie i polityce zagranicznej.


Panie Azraelu!

A dlaczegóż podpalać IPN zamiast ujawnić akta. Może zamiast czepiać się, po prostu zapoczątkować kampanię na rzecz swobodnego dostępu do akt? Może jakieś konstruktywne działanie zamiast krytykanctwa?

:)


Subskrybuj zawartość