Polityka rozsądku

Unia Europejska zdecydowała się na wznowienie zawieszonych (a nie przerwanych, jak polscy eurosceptycy sądzili) rozmów z Moskwą, na temat umowy o partnerstwie z Rosją. Urzędnicy unijni znaleźli wyjście z sytuacji patowej, gdzie Polska i Litwa ostro przeciwko temu protestowały. Okazało się, że prerogatywy Komisji Europejskiej pozwalają na podjęcie takich rozmów, pomimo braku jednomyślności wszystkich państw.

Polska, głosem ministra Radosława Sikorskiego, przyłączyła się do państw wspólnoty, popierając stanowisko miażdżącej większości Warto wspomnieć, że dwa kraje “starej Unii”, które były najbardziej sceptycznie nastawione do tego pomysłu, Wielka Brytania i Szwecja, zmieniły stanowisko i również popierają pomysł rozmów z Rosją. Zarówno Polska, jak wspomniane dwa kraje mają wątpliwości, co do tego, czy Rosja wypełniła warunki dotyczące wycofania jej wojsk z Gruzji, ale warto wspomnieć, że w oficjalnych stanowiskach nie padły nazwy tak zwanych “zbuntowanych republik”, czyli Osetii Południowej i Abchazji. Nie da się ukryć, że z punktu widzenia politycznego to jest niewątpliwy sukces Rosji. Jedynym krajem Unii, który swego stanowiska nie zmienił, jest Litwa. Uważa ona wspólną deklarację Polski i Litwy, a właściwie prezydenta Polski i Litwy, za obowiązującą.

Niektórzy politycy polscy, związani z otoczeniem prezydenta, tacy jak na przykład Paweł Kowal (architekt polityki wschodniej Lecha Kaczyńskiego), twierdzą, że to błąd. Kowal uważa, że ta decyzja osłabia Polskę w Unii Europejskiej, a także osłabia naszą pozycję wobec Rosji. To dość ciekawa opinia, w kontekście tego, że ostatni poważny kryzys “mięsny” z Rosją został rozwiązany przy wydatnej pomocy kanclerz Angeli Merkel, w czasie prezydencji Niemiec, a sprawy bezpieczeństwa naszego kraju, w tym energetycznego, były naszym “konikiem”, do którego chcieliśmy Unię przekonać. Nie dziwi mnie jednak postawa Kowala, jak również pomruki niezadowolenia dochodzące z Kancelarii Prezydenta, ponieważ na naszych oczach rozpadła się, jak domek z kart, polityka wschodnia Kaczyńskiego.

Polska polityka wobec Rosji, szerzej, polityka wschodnia, przekazana bezkrytycznie w ręce Lecha Kaczyńskiego przez rząd Donalda Tuska, kierowała się bardziej interesami USA w regionie Kaukazu, niż prawdziwą polską racją stanu. Zmienia się to już, sygnały, jakie dochodzą zza Atlantyku, pozwalają postawić tezę, że administracja Baracka Obamy zacznie traktować Miedwiediewa i Putina jako partnerów, a nie wrogów.
Oczywiście, rosyjskie zachowania na Kaukazie noszą znamiona neoimperializmu, ale nie zapomnijmy, że praprzyczyną tego były działania Stanów Zjednoczonych i niektórych państwa Unii Europejskiej, w tym głównie Polski, które popychały Gruzję do konfliktu z Kremlem Bardzo szybko zauważyli to politycy samej Unii Europejskiej, jak również opozycja gruzińska, która po krótkim okresie wsparcia Saakaszwilego zaczęła domagać się nie tylko jego wyjaśnień, ale wprost przedterminowych wyborów. Niestety, dopiero teraz polska polityka postawiła na pragmatyzm. Mało pocieszającym faktem jest to, że histeryczna polityka Polski, Lecha Kaczyńskiego wobec Rosji nie była odosobniona. Również Brytyjczycy Szwedzi nie ukrywali swojej irytacji i formułowali radykalne wnioski pod adresem Kremla.

Stawianie przez Polskę na iluzoryczne możliwości importu ropy i gazu via Gruzja i Ukraina skończyło się w nocy, kiedy gruzińskie haubice ostrzelały stolicę Osetii Południowej. Podobnie jest z Ukrainą, gdzie dobre kontakty z prezydentem Juszczenką i dość ostentacyjne pomijanie premier Julii Tymoszenko, może się zakończyć tym, że nasze miejsce, jako promotora tego kraju zajmą wkrótce Niemcy.

Partnerstwo wschodnie, oparte o porozumienie z Litwą, Łotwą, Estonią i Szwecją, a także z Ukrainą, nigdy nie było traktowane poważnie przez inne państwa Unii. Inicjatywy Lecha Kaczyńskiego wzbudzały umiarkowane zainteresowanie, a jego głos w sprawach Gruzji, szczególnie, kiedy okazało się, że promotor George W. Bush stracił już możliwość działania, nigdy nie był brany pod uwagę. Dobrze się stało, że ster polityki również na tym kierunku wrócił znów do MSZ.

Opinia premiera Donalda Tuska, że antyrosyjskość nie jest sposobem na prowadzenie polityki, jest przykładem rozsądku i zrozumienia realiów politycznych. Niektórzy komentatorzy twierdzą, że zgoda na wznowienie rozmów z Kremlem to przykład uległości Polski wobec Unii Europejskiej i ograniczenie polskiej suwerenności. Dla mnie to przykład na właściwie rozumiane podejście do naszej roli i miejsca w polityce europejskiej.

Azrael

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Tak, tak

Oczywiście.
Grunt to należeć do słusznej większości.
Jak powiedział Chamberlain powracając z Monachium z kartką papieru w ręce.


@Igła

Nie jesteśmy w przededniu wojny. Albo inaczej – wojna idzie o ropę i gaz. Uważasz, ż Polska może ją sama wygrać? Szkoda, że nie słuchałeś dziś w TOK FM Pomianowskiego. Warto było.


Słuchałem

i owszem.
Najpierw rytualny pokropek pogańskich Kaczorów.
A potem druzgocąca krytyka polityki unijnej i pożal się Boże dyplomacji Sikorskiego.
Tzn. zupełnego jej braku.
Ubrana, i owszem, w piękne słowa.


Subskrybuj zawartość