Babeczki dymią,

Babeczki dymią,

na tratwie spływającej powoli, lecz sukcesywnie w kierunku Pakistanu.

Pani Maria z mózgiem wypełnionym swoją imienniczką powoli odpycha się od dna. Zaczyna od dziobu i powolutku przesuwa się w kierunku rufy. Chlup – meter – chlup – meter dwadzieścia!

Trudniej będzie na Narwi, podobno wyschła niemal doszczętnie latoś tego roku. Ale ona da radę. Na tratwie ma zresztą żelazny zapas żywności (opiłki zgrzytają w zębach, ale idzie się przyzwyczaić) i piekarnik z małymi puddingami w środku.

Co zrobi to ciasto z nią, ona z tym ciastem…

Na brzegach przemykają niepokojące, szare cienie. Pani Maria cichutko klnie pod nosem i manewruje drągiem, starając się trzymać jak najbliżej środka rzeki.

Mieszkańcy pakistańskich wiosek czekają na dostawę placków oraz innych wypieków. Nie może ich zawieść.

To be continued…


[opowiadanie - freestyle] Tramal blues By: docentstopczyk (9 komentarzy) 13 styczeń, 2009 - 17:59