Hehe,

Hehe,

od końca zaczynając, czyli od zgorszenia: my jesteśmy kobiety konserwatywne, teraz to już mniej, ale wtedy (początek liceum, bodajże) niezlomnie wyznawalyśmy pogląd, że mężczyzna ma być zly, paskudny, ostrzyżony na krótko i nosić bojówki, a także interesować się sportem, no i z zabiegów kosmetycznych to stosować prysznic, dezodorant i pastę do zębów. Teraz sobie wyobraź, jakie na nas zrobil wrażenie ten glówny bohater, jak mu tam bylo, Benigno?

Poza tym wątek opieki nad tą kobietą w śpiączce pogrążoną, lącznie z konsekwencjami i puentą (ekhm) też się nam jakoś pomieścić nie chcial w palach. No i slynne zdanie “wlaśnie zrobilam wielką kupę”, które zresztą przywolalam w jednej starej notce na moim bloxie, znęcając się nad pewnym greckim filmem :)

Także nie wiem, czy Pedro się nadaje dla mnie, nie wiem :)

Amores się obaczy, wlaśnie ściunk, choć podejrzewam, że to będzie bez napisów. Ale dobra, wloski w miarę znam, powinnam skumać coś. Kiedyś se, też z Zuzanną, chcialyśmy w ramach seansu domowego “Oldboya” obejrzeć i przeżylyśmy straszną mukę, bo to po chińsku bylo :D

Tak siedzialyśmy wtedy przed moim komputerem, bezskutecznie walcząc z torrentami, aż nagle zadzwonil telefon i glos kobiety w średnim wieku oświadczyl energicznie: “dzień dobry, tu Poncykowa. Czy mogę prosić panią Misiurkiewicz?”.

Umarlyśmy wtedy…


Weekend z kinem latynoamerykańskim - "Amores perros" By: tecumseh (13 komentarzy) 16 luty, 2009 - 12:06