Weekend z kinem latynoamerykańskim - "Amores perros"

No i jestem w kropce:)

Znaczy 10-ty film z cyklu, drugi z Meksyku, drugi latynoamerykański a ja nie za bardzo wiem, co o nim napisać. W sumie miałem już tak przy “Lilja 4-ever”, trochę przy “Życiu ukrytym w słowach”, znaczy oba filmy były tak dobre, że pisanie o nich nie miało za bardzo sensu.

Podobnie jest tu, jeden z najpiękniejszych filmów, jakie znam.

Poruszający, piękny, brutalny, skomplikowany, długi, taka epicka opowieść o życiu w Mexico City a właściwie o życiu w ogóle.
Najkrócej film można opisać tak:że jest to opowieść o przegranej i przegranych bohaterach.
O tym że ludzkie dążenia i plany przegrywają w starciu z losem/siłą wyższą/Bogiem.
Że pycha zostaje ukarana.

Ale też opowieść o odkupieniu i próbie naprawy tego, co się spieprzyło. (historia ostatnia)

A, oczywiście nie wspomniałem, film składa się z trzech historii, które spotykają się i splatają w jednym punkcie.
Wszystkie historie łączy jeden wypadek samochodowy, miłość i psy. (o dobry tytuł to by był:))

Właściwie jak już pisałem, to nie za bardzo umiem pisać o tym filmie, no.
Trzeba go obejrzeć.
Przed obejrzeniem można poczytać Timmy’ego, który pisze świetnie o filmach, nie to co ja:

http://amoresperros.salon24.pl/107751.html

No a obejrzeć warto, dla mnie poza tym co napisałem świetnie określa film określenie “brutalne piękno”.

P.S. To drugi film w cyklu z Gaelem Garcia Bernalem, polecam jeszcze takie filmy z nim jak “Złe wychowanie” czy “Dzienniki motocyklowe” (choć ich nie opiszę, bo na cykl się nie załapały, ale nie znaczy to, że złe są)

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ludzie

kiedy człowiek ma to oglądać :)

bede zatem miał na uwadze, może przypadkiem w telewizji będzie, w co wątpię

prezes,traktor,redaktor


W telewizji już

było, nawet chyba ze dw razy, a biorąc pod uwagę Ale Kino to i więcej.
Zresztą Ale Kino w ogóle ciekawe rzeczy z Południowej i Środkowej Ameryki puszczało, nawet jakieś cykle kina latino czy egzotycznego tam się pojawiały, ale jako że od dawna TV nie oglądam, to nie wiem, czy dalej tak mają.

pzdr


...

Dzienniki Motocyklowe nimi jakoś nie potrafiłem się przejąć, do tego ten Che marnie i nie zajmująco pisze. Bernal zagrał rólkę w filmie Babel. Film jest naprawdę niezły. Niezłym filmem jest “ I twoja matke też”...


Ernestto,

w sprawie “I twoją matke też” zajrzyj tu:

http://tekstowisko.com/tecumseh/58572.html

Co do Bernala, masz rację, że “dzienniki motocyklowe” są takie sobie, nie przejąłem się tym filmem.

“Babel “ oglądałem, jest to też jak “Amores perros” film w reżyserii Alejandro Gonzaleza Inarritu, jeszcze jego jest film “21 gramów”.
Z tych trzech “Amores perros” według mnie jest najlepszy, tamte dwa są przekombinowane.
A Gael Garcia zagrał też u Almodovara w “Złym wychowaniu”, filmie dobrym, acz za pierwszym razem jak go widziałem, to mnie nie wciągnął.

pzdr


klasyka

po prostu.


Docencie, ano racja,

klasyka ale żywa:)


Cześć grzesiu,

powiem tak, kinematografia latino to nie jest moja milość, podobnie jak literatura zresztą. Almodovara widzialam w kinie raz, poszlyśmy parę lat temu z Zuzanną na “porozmawiaj z nią” i bylyśmy niezwykle zgorszone. Potem jeszcze widzialam w Muranowie “miasto Boga” (jeśli nie pomylilam tytulu) i po pierwsze mnie to znudzilo, a po drugie nie potrafilam się polapać, który z tych śniadych jest który.

Ale to, co opisujesz, brzmi interesująco bardzo. Może nawet sobie ściunk, korzystając z powrotu do pelnej sprawności Sieci Wszechświatowej :>

pozdro 600


Pino,

ale Almodovar to Hiszpan, nie Latynos, no:)
Choć fakt, np. w takim brazylijskim “Carandiru” (jeden z moich filmów wszechczasów, acz go nie mam, więc nie opiszę) motywy almodovarowskie widziałem.

A jak cię nudziło “Miasto Boga” (mnie zachwyciło:)), to “Amores perros”, jako że długie, skomplikowane i momentami smętne, też cię może znudzić;)

Zajrzyj do notki poprzedniej o “I twoją matkę też”, to film łatwy i przyjemny, acz też świetny.

I też meksykański.

P.S. A co cię zgorszyło w “Porozmawiaj z nią”, przecież to klasyczny, dojrzały, dla niektórych wręcz nudny Almodovar.
Obejrzyj “Złe wychowanie” albo choćby “Wszystko o mojej matce” albo któryś z filmów Almodovara z lat 80-tych.


Hehe,

od końca zaczynając, czyli od zgorszenia: my jesteśmy kobiety konserwatywne, teraz to już mniej, ale wtedy (początek liceum, bodajże) niezlomnie wyznawalyśmy pogląd, że mężczyzna ma być zly, paskudny, ostrzyżony na krótko i nosić bojówki, a także interesować się sportem, no i z zabiegów kosmetycznych to stosować prysznic, dezodorant i pastę do zębów. Teraz sobie wyobraź, jakie na nas zrobil wrażenie ten glówny bohater, jak mu tam bylo, Benigno?

Poza tym wątek opieki nad tą kobietą w śpiączce pogrążoną, lącznie z konsekwencjami i puentą (ekhm) też się nam jakoś pomieścić nie chcial w palach. No i slynne zdanie “wlaśnie zrobilam wielką kupę”, które zresztą przywolalam w jednej starej notce na moim bloxie, znęcając się nad pewnym greckim filmem :)

Także nie wiem, czy Pedro się nadaje dla mnie, nie wiem :)

Amores się obaczy, wlaśnie ściunk, choć podejrzewam, że to będzie bez napisów. Ale dobra, wloski w miarę znam, powinnam skumać coś. Kiedyś se, też z Zuzanną, chcialyśmy w ramach seansu domowego “Oldboya” obejrzeć i przeżylyśmy straszną mukę, bo to po chińsku bylo :D

Tak siedzialyśmy wtedy przed moim komputerem, bezskutecznie walcząc z torrentami, aż nagle zadzwonil telefon i glos kobiety w średnim wieku oświadczyl energicznie: “dzień dobry, tu Poncykowa. Czy mogę prosić panią Misiurkiewicz?”.

Umarlyśmy wtedy…


Ola, Lola,właśnie zrobiłam wielką kupę,

fakt, miałem z tego ubaw ze znajomymi dłuższy czas.

Ale u Almodovara takich smaczków trochę jest, choćby jeszcze ten niemy film króciutki w “Porozmawiaj z nią“pod tytułem “Malejący kochanek” :)

A “Oldboy”, to z kolei nie dla mnie, zresztą koreańskie (bo to chyba stamtąd) filmy oglądałem w zyciu ze dwa i żaden mnie nie wciągnął.


No trudno żeby nas wciągnąl,

skoro nic nie rozumialyśmy z przebiegu fabuly. A żadnych używek w tamtych czasach nie stosowalyśmy, więc nie bylo jak podejść do tego kreatywnie.

Bo na przyklad w początku lat 90. kiedy mój wychowawca oraz polonistka chodzili do jednej klasy na Bednarską, to oni byli jeden w drugiego ćpuny straszne (wiadomo, zachlyśnięcie się wolności początkami, zresztą to jest pierwsze niepaństwowe liceum, jakie w ogóle powstalo w PL) i Karolina nam opowiadala, że kiedyś zdesperowana dyrektorka puścila im na wideo “Chlopów”, zamknęla drzwi na klucz i sobie poszla. A Filip, wychowawca znaczy i obecny Karoliny mąż, razem z kolegą wylączyli dźwięk i podkladali wlasną ścieżkę, z tekstami typu “musimy lecieć, bo spóźnimy się na czarną mszę”.

Pozdrawiam z powagą


o kurwa (pardą)

mężczyzna ma być zly, paskudny, ostrzyżony na krótko i nosić bojówki

to przecież ja O^O


Docent,

dalo się na zdjęciach zauważyć... Dlatego tak mnie bawi wasza wzajemna niechęć z Nicponiem, bo pomijając poglądy polityczne i ulubione gatunki muzyki, to ja nie widzę specjalnych różnic między wami :)

No to teraz się obrazi, kurwa, chlip.


Subskrybuj zawartość