Historia jednej piosenki- "Rebeka"

Wszystko przez Ewę (i tak od początku przecież było), konkretnie przez Ewę Demarczyk, choć właściwie przez Maję Kleszcz, a jeszcze właściwiej przez Trójkę.Usłyszałem i się zakochałem, może i znałem kiedyś, ale nie pamiętam. A w dodatku mama sprzedała mi newsa, że babcia to śpiewać lubiła. A od wczoraj żem w klimatach ludowych, bo różne takie zespoły (w tym panie z Jarzębiny) na jarmarku dominikańskim zagrały.
I grzesia nostalgia&tęsknota zżera i taki sympatyczny smuteczek, delikatny splin ogarnia, a może ktoś pamięta jeszcze, że smuteczek plus grześ równa się grafomanii w internecie.

Pszepraszam, że się tłumaczę, ale muszę, no, by powoli czytelników szanownych (są tu jacyś?) w klimat wprowadzić. W każdym razie noc długa, pełnia była niedawno, horroru już mi się oglądać raczej nie chce, więc tak znienacka postanowiłem jednorazowo wdepnąć i do 300 dorzucić tak zwany akcent ostateczny.

Zresztą ładnie mi ta piosenka zamknie mój cykl, w którym była i przedwojenna “Ostatnia niedziela” i żydowskie “Baj mir bist du schejn” i “Miasteczko Bełz”.
Czas na biedną Rebekę, wszystko przez Trójkę, to już będzie moje wytłumaczenie na najbliższą dekadę, jak to było, zmiana kodu, trójka z przodu.

Tak w ogóle wszystko już było, wszystko już opisał pięknie blueslover, ale to oczywiście grzesia nie powstrzyma od pisania (Pamiętacie, smuteczek równa się?)

Ale Blueslovera proszę przeczytać, bo ja o historii powstania itd nie napiszę nic.
Ja zacznę od końca czyli od początku swojego czyli od Mai Kleszcz(piękne imię Maja, swoją drogą)

Zanim była Maja, musiała być Ewa. Zresztą Ewa była przecież na początku, jeśli są jakieś dowody na istnienie Boga, to za chwilę usłyszą Państwo jeden z bardziej przekonujących:

Maja, Ewa, czas na Sławę:

Ta wersja w sam raz na dobranoc, taka kojąca i spokojna, ale nie kończymy jeszcze, alkoholu, fajek i towarzystwa wprawdzie brak, ale kto by chodził tak wcześnie spać, no.

Następna wersja mnie wcale nie zachwyca, ale z obowiązku zamieszczam, no i kolejne ciekawe kobiece imię nam się pojawia:

Zaczęliśmy od końca, przejdźmy więc w końcu do początku, początek jest normalnie cudowny i w ogóle wymiata:

“Rebeka” to piosenka śpiewana najczęściej przez kobiety, śpiewali ją jednak i faceci (i gejami chyba nie byli:))

Była Ewa, czas na Adama:

No dobrze, jest cudnie i w ogóle pisze się mnie ten tekst prawie sam mimo braku wspomagaczy, starości na horyzoncie, kryzysu totalnego i fazy na izolejszyn, ale kiedyś skończyć trzeba będzie.
Zanim skończę, podrzucę jeszcze jedną wersję, która choć pewnie poprawna, to jednak mnie nie zachwyca, no ale Ewy i Mai nie przebije nikt:

http://w751.wrzuta.pl/audio/aQxeN10TQo4/aneta_todorczuk-perchuc_-_rebeka

Były kobiety z przeszłości(ą) i z przyszłością, czas więc na mężczyznę po przejściach:

Dobranoc z państwem.

P.S. Wpis był jednorazowym wybrykiem i zwieńczeniem zwieńczenia mojej blogowej (anty)kariery. Znikam, acz oczywiście na ewentualne komentarze odpowiem.

P.P.S. Gdyby przypadkiem jakimś zajrzała tu Mida, to sorry za nieodzywanie się, nie olałem mejli, odpowiem niebawem, po prostu jestem człekiem, któremu czasem zebranie się i napisanie maila zabiera kilka miesięcy.

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Aaaa,

zapomniałem o złocie, Gołdzie znaczy się:


Nihil novi, czyli wprost przeciwnie

Tobie podoba się się wykonanie Mai Kleszcz a ja uważam to za żenadę. Ta panna musi sobie pomagać dziwacznym, pełnym symbolicznych podtekstów, image, żeby poradzić sobie głosowo z dość prostą piosenką. No tak to już bywa, kiedy głosu – nawet do tak prostych zadań – nie staje. Panienka Kleszcz się męczy i stąd może to wrażenie “zaangażowania und dramatyzmu”. :)
Dla Sonii Bohosiewicz ta piosenka to banał, głosowo. Dlatego nie są jej potrzebne, odwracające uwagę publiczności, akcesoria. :)

Demarczyk i Przybylska i tak są poza ich zasięgiem.

Dyjak to rozpacz, no ale zgodnie ze starożytnym “porzekadłem pszczół”:
Śpiewać każdy może
Stoję przy mikrofonie
Niech mnie kto wygoni…

Zupełnie jak, w przypadku panienki Kleszczówny.


Panie Grzesiu!

Szkoda, że nie jest to zwiastun Pańskiego Powrotu. Brakuje tu kogoś z lewicową wrażliwością i niezbyt dogmatycznym podejściem do świata.

A z wszystkich przedstawionych wersji, to bezkonkurencyjna jest Ewa Demarczyk i bardzo dobra złota, to znaczy Gołda Tencer. Pozostałe to raczej popłuczyny, choć nie odmawiałbym talentu pani Mai Kleszcz.

Pozdrawiam


Pani Demarczyk zdefiniowała ten utwór

i ciężko jest zrobić coś co będzie równie dobre. Zresztą tak samo jest w przypadku utworów Toma Waitsa. Są nieprzerabialne (chyba tylko The Ramones udało się tchnąć coś fajnego w piosenkę Toma).

Mimo to wszystkie wersje “Rebeki” są wartościowe, bo mają w sobie wiele z wrażliwości wykonawców. Maja i Dyjak – super. Reszta jak z akademii, ale też miło się słucha.


Magio,

zgadzamy się, że wykonanie Demarczyk najlepsze?

Zgadzamy, więc nie całkiem wprost przeciwnie.

Co do Mai Kleszcz, lubie taką barwę głosu, za pierwszym razem mnie drażniło to wykonanie, im więcej słuchałem, tym bardziej się wciągałem.

pzdr


Panie Jerzy,

i tak złamałem słowo, miało być przecież tylko 300, więc wszystko możliwe.

Mój powrót nie da nic, jeśli nie zacznie tu pisać jakieś minimum 10 osób, inaczej miejsce będzie martwe jednak.

Z tą lewicową wrażliwością to czy ja wiem, ale “niezbyt dogmatyczne podejście do świata” bardzo mnie ujęło, choć mój stary druh yassa gdyby to przeczytał, to zaraz by mi jakiś dogmatyzm jednak wytknął:)

Co do muzyki, widzę, że znowu konsensus w sprawie pani Ewy Demarczyk.

Ciekawe, czy ktoś ośmieli się tenże konsensus zakwestionować?

:)


Franky Carbone,

ciekawe, trzeci komentator i znowu inne zdanie co do większości wykonań, ale zgoda co do wykonania Demarczyk.

Pozdrawiam, zastanawiając się, że Waitsa twórczość znam słabo, z coverów jego znam zaś płytę Kazika i wykonanie “Temptations “ przez Dianę Krall.

pzdr


Panie Grzesiu!

Jak na razie minęły ze dwa, a może 3 miesiące gdy pisały tu 3 osoby i mimo to nie jest to miejsce martwe, choć jest tu dosyć spokojnie, żeby nie powiedzieć pusto. Jeśli teraz pojawiły się teksty dodatkowych 2, czy trzech autorów, to jest to niebywałe ożywienie, więc jest bardzo pozytywnie.

Jak się chce psa uderzyć, to kij się znajdzie, więc jak Pański druh będzie chciał zarzucić Panu dogmatyzm, to pewnie da radę. Tylko po co szukać tego kija?

Pozdrawiam


re: Historia jednej piosenki- "Rebeka"

Covery Kazika mnie osobiście się nie podobają. Po pierwsze teksty są kiepskie (“tłumaczenia”), ale to nie wina Kazika. Po drugie – interpretacje nie przekonują, są bez żaru i ducha. Zupełnie inaczej niż w oryginałach. IMO o wiele lepiej (ba, doskonale) poradził sobie np. z piosenką “Jersey Girl” Springsteen, albo czy “Downtown Train” Rod Steward, ale oni mają ten klimat za oknem, Kazik niestety nie. Co najwyżej może się metrem z Bielan na Kabaty przejechać, albo downtawn trainem do olszynki Grochowskiej. :)


Grzesiowi

“P.S. Wpis był jednorazowym wybrykiem i zwieńczeniem zwieńczenia mojej blogowej (anty)kariery. Znikam, acz oczywiście na ewentualne komentarze odpowiem.”

Tfu! – na psa urok!
Tożeś mnie Pan ucieszył...
Ja mam zamiar tu się zagnieździć, nie kryję – dzięki obecności tu takich jak Pan…. a Pan zwiewa?
.....................
live and let die


Panie contri,

nie żebym się małostkowo czepiał, ale zagnieżdża się pan od stycznia:)

Skutecznie, ale strasznie powoli, no.

Ale fakt, ma cierpliwość jest ogromna, no.


Dawnom nie słuchał, ale też mnie nie zachwyciły,

choć na pewno “Burbon mnie wypełnia” i jeszcze jeden utwór całkiem lubiłem posłuchać.

O to w sumie lubię:

http://www.youtube.com/watch?v=3oXlQomN45A

A chwilę miałem czas na słuchanie jak Kazik pieśni Weila i Brechta śpiewa, chyba lepszy klimat miały, np. “Kobieta żołnierza”.

No i germański rodowód:)


Panie Jerzy, kija nie ma co szukać,

wolę żeby znalazł się druh yassa:)
A jeszcze jeden druh planował coś tu pisać i nawet innego namawiał:

http://amazonia.salon24.pl/435959,potkniecie-eryka-mistewicza#comment_63...

ale cuś ma rozpęd słaby:)

Wolny znaczy ci on.


Panu Grzesiowi

“Skutecznie, ale strasznie powoli, no.”

Primo – dlaczego każda próba zalogowania się (na różne sposoby) kończy się pytaniem: “Zapomniałeś hasła?”
Secundo – jak tu się wstawia fotki do tekstu?
Próbowałem na wiele sposobów za każdym razem tekst został kompletnie zdewastowany.

Podziwiam cierpliwość, jakom również bardzo cierpliwy, o.

Pozdrowienia

.....................
live and let die


a to już nie do mnie pytania:)

niestety nie znam odpowiedzi.

A co do zdjęć, dawno strasznie to robiłem.
Może tu jest podpowiedź?

http://txt-atrium.pl/filter/tips


fotki w notce

:-(((((((((

.....................
live and let die


Cześć Contri

Na obrazki jest kilka sposobów, jeden z nich to wpisanie ścieżki do obrazka w tagu img src=tu ścieżka

Gdzieś jest fajny help, może Maszyna da głos?

A ty Grzesiu jesteś czujny jak ważka;-)

Pisane na tablecie, czyli z pewnym wysiłkiem…

Czołem wszystkim!


Czołem szanowny Merlocie!

Przepisy nieczynne :-((((((((((((
....................
live and let die


Grzesiu! Ty żyjesz???

Jak widać żyjesz, ale znowu zamierzasz się zahibernować? Co to za jednorazowe happeningi?


Grzesiu

Rzekłeś:

Magio, zgadzamy się, że wykonanie Demarczyk najlepsze?

Zgadzamy, więc nie całkiem wprost przeciwnie.

Nie, nie zgadzamy się, bo postawiłam wykonanie Demarczyk i Przybylskiej na jednym poziomie. Różnica polega na akcentowaniu innych emocji u obu wokalistek, stąd różnice interpretacyjne. Technicznie (głosowo) obie panie nie odbiegały od siebie. Różnice wynikały z temperamentu obu pań. Demarczyk był bardziej niepokorna, ognista. Przybylska była w swoich interpretacjach bardziej spolegliwa, łagodna.

Wszystko jest “wprost przeciwnie”. I może tak właśnie ma być. :)


Merlocie,

czujny jak ważka:), niezłe.
Nie znałem chyba.


Joteszu,

jeszcze żyję:), sam się sobie dziwię w sumie, no:)

E tam od razu hibernować, tylko udzielać się w realu, nie w necie, no.

na razie nieskutecznie zajmuję się szukaniem pracy.


No emocje inne, Magio,

niestety dla mnie wykonanie Przybylskiej lekko usypiające.

pzdr


Nie pamiętam, czy

nemo 49 napisał kiedyś cos na Tekstowisku, ale ci, co pierwszy salon pamiętają (Serg, Magia,Jotesz,Jerzy Maciejowski chyba też) pewnie go kojarzą.
Dziś na jego blogu pojawiła się informacja od rodziny, że nemo 49 zmarł kilka dni temu:

http://modlitwazaby.salon24.pl/

Zawsze miał coś sensownego do powiedzenia, choć się nie rozpisywał długo, no i podobała mi się jego odwaga bycia na salonie w kontrze do bardzo tam oczywistych poglądów (w dyskusjach szczególnie a propos Stanu Wojennego to wychodziło czy II WŚ)

Panie Nemo 49, szkoda, że już pana komentarzy nie poczytam.


Subskrybuj zawartość