No i tu mnie zaskoczyłeś

No i tu mnie zaskoczyłeś

tym pytaniem.
Ale po kolei.
Wiesz kiedyś ks.bp J.Tischner spytany o modlitwę w jakimś wywiadzie
powiedział: – ona nie ustaje (w sensie On ciągle rozmawia z Bogiem)
Kiedyś jakbym przeczytała takie słowa to bym się zirytowała (bo czemu nie ja)
albo potraktowała jak informację typu Chopinowi stale duszy grało.
Ale do rzeczy chodzi o to, że w tamtym czasie miałam tak silne odczucie bożej obecności że mnie to krępowało czasami. I to była taka miłująca obecność np.
osoba wierząca idąc do spowiedzi powinna wzbudzić w sobie żal za grzechy – no więc kompletnie nie mogłam tego zrobić bo uczucie tej miłości było
tak dominujące że niwelowało kompletnie poczucie winy – chodziłam do
spowiedzi tak bardziej dla przyjemności porozmawiania o Bogu.
Trochę przytłumiłam te odczucia – trudno w sumie żyć mając trójkę dzieci z przyległościami + zawód wymagający pełnej pary emocjonalnej i wiedzy matematyczno-finansowej będąc w stanie euforycznym.
Dziś myślę że powinniśmy kształcić nasze dzieci w wiedzy matematyczno-duchowej i przestać tak bardzo bać się Boga.
On szuka kontaktu z człowiekiem a my…no niech każdy zajrzy do swej duszy.
Jak musi się czuć ktoś kogo ukochana istota boi się ?
Ja jakoś przeszłam nad swoim lękiem (przed Bogiem) do porządku dziennego po
przeczytaniu kilku książek (amerykańskich autorek).
One tam pisały o różnych praktycznych aspektach swego życia i o
tym by zaakceptować fakt wszechobecnego pierwiastka nadprzyrodzonego.
No więc akceptuję.
Dziś np. gdy szłam do kościoła cichą małomiasteczkową uliczką napotkałam kota, który zaczepił mnie donośnym miałczeniem.
Zatrzymałam się obok furtki pod którą stał i pogłaskałam, pomruczał wdzięcznie (a więc tego chciałeś – miał obróżkę,zadbany- popatrzyłam na furtkę – no nie, jakby chciał wejść to by wskoczył a do tego to angielska furtka – my home is my castle itd – poszłam dalej)
Po 45 min. wracam i kto mnie wita spod furtki nr11 – właściwie nie kto a co – donośne miałczenie.
Pogłaskałam go a potem delikatnie przekręciłam gałkę – furtka uchyliła się bezszelestnie a mój kosmaty znajomy zniknął za nią bez jednego miałknięcia.
No więc taka sobie zwykła historia a mnie co przychodzi do głowy?

“Proście a będzie wam dane, kołaczcie a będzie wam otworzone…”

Taki kot potrafił a ja ? Jestem chyba ważniejsza dla Boga niż ten kot dla mnie?
Kwestia komunikacji a może jego (Boga) 45 min. trwa dłużej ?

Tak dziennik zbliża się do końca, zbliża się tak jak poemat Norwida (chciałam nim towarzyszjyć odchodzącemu J.Pawłowi II, wszyscy wiedzieliśmy że odchodzi).
Intuicja mi mówiła,że mnie czyta i poza całą nieporadnością mojego pisania wyczuwa moją intencję i cieszy się moją obecnością ( jesteśmy trochę jego rodziną więc jest ciekaw co u nas – przy całej jego ilości przyjaciół miał przepastne
serce, chyba dzięki stałemu obcowaniu z Bogiem upodobnił się do Niego).

Ale nie skończę z pisaniem, o nie tak łatwo to się mnie nie pozbędziesz wytrwała
duszyczko (nie jedna mam nadzieję:)
Dobranocka
ps.
więc to była próba mówienia wprost i bez cytatów, sorki jeśli cię znużyła.


Teatr pisania. DZIENNIK 2001-2005 (73) By: bianka (2 komentarzy) 5 marzec, 2009 - 01:59