Grzesiu

Grzesiu

Po pierwsze, nadmiernie intelektualizujesz, co na imprezie tanecznej jest źle widziane. Tańczymy, nie gadamy. :)
Rytm nas niesie, płyniemy z nim, nie myślimy, nie analizujemy.

Po drugie, to jak się wrzuca Sabrinę, a wierzę, że dla męskiej części imprezy, jej niezaprzeczalne i wyraźnie widoczne atuty, nie są bez znaczenia, to Jennifer należy docenić. No.

I znowu, nie rozpoczynamy głębokiej rozmowy o aktorstwie, umiejętnościach i cudownych filmach. To robimy na pseudoimprezach, które nie są szaleństwem ciała unoszonego rytmem, a są pogawędkami.

Po trzecie, w odniesieniu do tych muskularnych. Stuknij się Bliźniaku, co? Byle mocno. Na imprezie, jaką jest życie, rozbudowana tkanka mięśniowa coś może i załatwia, ale niewiele. Bardzo niewiele.

A teraz sobie wyobraź, że na chwilkę wyszliśmy z tanecznej imprezy… tak na chwilkę... Bo ja Ci powiem tak, wobec diagnozy jaką postawiła niejaka Venissa Kownackiemu, gw1990 to pikuś. Żaden pan pikuś. Pikuś i tyle.
Już normalnie miałam napisać tekst o granicach i nadużyciu, o etyce zawodowej nawet (ha!), ale ostatkiem sił się powstrzymałam.

Wracajmy na imprezę.

Czekam na drugą część.

:)